Moi rodzice
     To ja Julia !
     Ja w brzuszku
     ROK PIERWSZY
     ROK DRUGI
     ROK PIĄTY
     ROK SZÓSTY
     Hasło
     Księga gości
     Kontakt
     Nasi znajomi
     Poradniczek



Strona Juleczki - 25 miesiąc


MAM JUŻ 2 LATKA

Idzie misio... Idzie słonik...
Idzie lalka... No i konik...
Wszyscy razem z balonami...
Z najlepszymi życzeniami...
Bo to dzień radosny wielce..
.

Masz już jeden roczek więcej...

5 marzec- MOJE DRUGIE URODZINKI

Prawie cały dzisiejszy dzień spędziłam u dziadków w Radzionkowie. Dziadzio z c.Agatką (moją chrzestną) zabrali mnie do plejady na lody, karuzelę i po kolejny już 3 prezent na moje drugie urodzinki, tym razem sama wybierałam sobie prezencik. Byłoooo faaaajnie ale i bardzo męcząco, gdy wróciliśmy do domu ucięłam sobie drzemkę i spałam 3h. Dziadzio co chwilę zaglądał do pokoju i sprawdzał co się dzieję bo zazwyczaj śpię od 1,5 do 2h więc trochę się niepokoił. W końcu pomalutku zaczął wybudzać mnie ze snu Rodzice odebrali mnie przed godziną 17 bardzo się ucieszyłam na ich widok i od razu długo nie czekając chwaliłam nowymi zabawkami chociaż mama co nieco o nich już wiedziała bo gdy dzwoniła do dziadzia z pracy żeby złożyć mi życzenia opowiadałam jej co robię" mamo lody, Julia lody i zabawki Juli i brum brum" (mama nie miała kiedy złożyć mi życzeń bo noc spędziłam u dziadków więc rano się nie wiedziałyśmy) Gdy wróciliśmy do naszego domku czekała tam na mnie babcia Agatka i dziadek Jacek którzy przyjechali do mnie z prezentem Babcia pięknie się ze mną bawiła, czytała mi książeczkę i ubierała ze mną misie w kolorowe ubranka (nowa zabawka-drewniane pudełeczko z mnóstwem klorowych ubranek które można w różny sposób łaczyć ze sobą tworząc nowy kostium misia. Oczywiście nie zabrakło też Edzia który uwielbia pluszaki i dzielnie pilnuje pudełek z zabawkami znajdujących się pod moim łóżeczkiem ...z najdzieją rozszarpania jakiejś na strzępy hehe


8 marzec- Dzień Kobiet/ przedszkole
Dostałam dziś od taty kwiatuszek, czerwoną maleńką różyczkę z okazji tego pięknego święta jakie obchodzone jest 8 marca- jakby ktoś nie wiedział z okazji Dnia Kobiet mimo iż tatuś uważa że to święto komunistyczne to kwiatki kupił Rano rodzice zawieźli mnie do przedszkola ponieważ nie chcięli nadużywać dobroci pradziadków którzy siedzieli ze mną we wtorek i w środę za co bardzo im dziękujemy(w tym tygodniu trochę ciężko ponieważ mama musi pracować cały tydzień a u dziadkowie Waldkowie walczą z remontem) ale co tam przecież dla mnie taki wypad do przedszkola to nie kara wręcz przeciwnie dobrze wiecie jak lubię dzieci i zabawę z nimi. W przedszkolu panie bardzo serdecznie mnie przywitały ja je z reszta też, podoba mi się tam dlatego lubię tam jeździć, szkoda że to kawał drogi od naszego domku bo to prywatne przedszkole podoba się również rodzicom mało tego ilość dzieci ograniczona- 10 i 2 panie które ich pilnują więc to duży plus! Mimo wszystko dzisiaj mama musiał wejść na salę ze mną ponieważ bardzo mocno trzymałam ją za paluszek i nie chciałam puścić, gdy usiadłam przy stoliczku i dostałam śniadanko a pani zabawiała nas prosiaczkiem z bajki Kubusia Puchata mama wymknęła się z pokoiku a ja o niej zapomniałam. Rodzice odebrali mnie przed 16tą pani nie mogła przestać chwalić mojej lampki-pozytywki, powiedziała że nawet nie wiedziała że takie cuda istnieją ponieważ przy dzisiejszym biciu serca(jedna z melodii lampki) dzieci padały jak muchy- w 5 minut wszystkie spały a na ogół każde głaszczą po włoskach kołyszą lub śpiewają, dziś natomiast miały chwilę dla siebie i powiedziła że w najbliżyszm czasie taka pozywtywak pojawi się w przedszkolu

10 marzec- impreza urodzinowa

Moja imprezka urodzinowa połączona została z imprezą urodzinową mamy i odbyła się dziś u c.Ewy, przyjechało duuuużo gości bo byli i dziadkowie Waldkowie i Lenka z rodzicami i moja chrzestna i cała rodzinka od strony taty- mamy. Leneczka szybko polubiała mojego kuzyna Remusia więc zabawa była przednia. Mama specjalnie dla nas przygotowała mały "kącik łobuza" mały stoliczek z pysznościami: kolorowy ryż, chrupki kukurydziane, soczki ze słomką, zwierzaczki juniorki, truskawki oraz pojemnik z zabawkami i balony Dziś dziadkowie Waldkowie na własne oczy mogli zobaczyć moją miłość do kuzyna na powitanie tuliliśmy się do siebie z dobre 5 minut później standard i śmiech i krzyk... płaczu chyba nie było, nie pamiętam więc raczej nie. Babcia Agata jak zwykle pięknie się z nami bawiła, wymyślała nam przeróżne fajne zabawy, wygłupiała się też z nami i tańczyła, zauważyłam że babunia bardzo przypadła do gustu Lence która nie chciała zejść jej z kolan nie dziwiło mnie to w ogóle ponieważ wszystkie dzieci lubią moją babcię bo ma świetne do nich podejście


(gdy babcia siedziała z Remkiem w szpitalu wszystkie dzieci chciały się z nią bawić i tulić do niej) Impreza się udała wszyscy dobrze się bawili. Po imprezie dziadkowie Waldkowie wzięli mnie do siebie a rodzice zostali sprzątać, później dołaczyli do nas na kolejną imprezkę ponieważ z Lubartowa przyjechała rodzina z którą dawno się nie widzieliśmy ale było faaajniee





11 marzec-
obiad rodzinny / u pradziadków Romków
Rano zrobiłam wszytskim niespodziankę, Lenki nie było więc mogłam się wyspać robiąc wszystkim za wyjątkiem babci pobudkę o 8:50 ale byłam wsypanaaaa "aaaa"(ziewa") Przed południem poszłam z dziadziem do c.Agatki gdzie reszta rodziny przybyła w odwiedziny i przyszną na kawę. Kiedy ja świetnie bawiłam się z Kicią(kot cioci) tata był na siłowni a mama pomagała babci w przygotowywaniu rodzinnego obiadu na który wszyscy zaproszeni byli na godzinę 13. Po obiedzie i drzemce pojechaliśmy z tortem do pradziadków Romków i razem z nimi oraz z wujkami Kermitami miło spedziliśmy popołudnie. Wujek Grzesiek zawsze się z nami fajnie  bawi (ze mna i z Nikosiem) dziś bawilismy się  w" uciekaj uciekaj" ale było wesołoooo


12 marzec- przeziębiona/ "mamoo też idź spać"
Muszę się Wam czymś pochwalić a więc mówię całymi zdaniami, mało tego używam czasami takich słów że rodzice są w lekkim szoku i sama nie wiem skąd znam niektóre z nich, nie pamiętam poprostu raz usłyszłam i powtarzam(nie myślcie że to brzydkie wyrazy "broń Boże" taki w moim słowniku jeszcze nie ma)  najfajniejsze jest to że potrafię w odpowiednim momencie ich użyć, zdarza się że powiem coś niewyraźnie, ale mówie wam jest dobrze, jest bardzo bardzo dobrze no ale w końcu mam 2 latka Dzisiejszy dzień przesiedziałam cały w domu ponieważ od soboty towarzyszy mi katar a wczoraj wieczorkiem pojawił się też sporadycznie kaszel, dlatgeo też wolimy nie ryzykować i siedzimy w domu. Hmmmm może wyda wam się to trochę dziwne ale za każdym razem gdy mama postanawia mnie zaszczepić na pneumokoki ja jestem przeziębiona. Tak ogólnie mamy straszny dylemat jeśli chodzi o szczepienia  bo organizm powinien sam "produkować" swoja odporność każda podana szczepionka to ingerencja w naturę(nie mówie o tych przymusowych) przecież najlepszym sposobem na odpowiedni rozwój odporności jest organizm to on produkuje odpowiednie przeciwciała, a tak poza tym czytając o tych niektórych zdarzających się powikłaniach po szczepieniach odechciewa się szczepić. Tylko szkoda że człowiek nie może przewidzieć niektórych sytuacji bo takie szczepienie raz może okazać się świetne i pomocne i wtedy rodzice są szczęsliwi mówiąc "dobrze że zaczępiłam dziecko" a innym razem gdy wystapią powikłania mówią "po co ja to w ogole zrobiłam" i bądź tu mądry!  W każdym bądź razie za każdym razem gdy mama jest za szczepieniem ja jestem niedysponowana...a sami wiecie że nie choruję prawie w ogóle(tfu tfu tfu), także to chyba jakiś znak. Ale teraz mała zmiana tematu na bardziej przyjemny. W ostatnim czasie mam kupę zajęć, nowe urodzinowe prezenty zajmuja mi mnóstwo czasu, chociaż nie tylko nowe i nie tylko zabawki hehe W ostatnim czasie chęsto chrzatam się po kuchni, wyciagając z ostatniej szuflady(najbardziej ciekawej) najróżniejsze rzeczy pomagając mamie w gotowaniu(przeszkazdając) mama nie ma zadowolonej miny bo co chwilę wrzucam jej coś do zlewu(łyżkę, deskę, chochlę) dziś wrzuciłam jej duszlak krzycząc "ugotuj mamo mleczko będzie mniam mniam"

Jeśli chodzi o sprzatanie po zabawie to nie ma żadnego problemu w sumie nigdy nie było ale zawsze była nagroda- guma teraz sprzątam bo muszę i gdy tylko słyszę "Julia posprzątaj zabawki" lub "sprzątaaaamy" od razu biorę się do roboty i nie domagam się słodyczy za wykonaną pracę w ogóle w ostatnim czasie nie lubię ani jajka niespodzianki, nie lubię kinderków, nie lubię lizaków(rozpakuję i zostawiam) jak mam ochotę na coś słodkiego proszę rodziców o "kuleczki"(płatki nesquik) i tym sie zajadam. Dobra pora kończyć to pisanie bo padam na twarz...(żeby nie pisać pysk) a miałam trochę uzupełniania. Wieczorem gdy mama położyła mnie spać
a ja kilkakrotnie wymuszałam wyjście z łóżeczka mówiąc "Julia nieee paaaaa, Julia chce do pokoju" to mama po którymś razie zamykając drzwi powiedziała "Julia! spij!!!" wtedy usłyszła ode mnie "mamo ty też idź spać!" roześmiała się w głos i wyciagnęła mnie z łóżeczka, chyba znalazłam na nią sposób, muszę ja poprostu rozśmieszać wtedy zawsze będzie pozwalała pobawić mi się jeszcze z 30 minut

PS "Dziękujemy za miłe maile i życzymy miłego czytania"

14 marzec- mamusia jest w szpitalu
Parę dni temu wspominałam że mama będzie musiała pójść do lekarza laryngologa na konsultacje niestety okazało się że będzie musiałą zostać w szpitalu parę dni bo konieczny jest zabieg więc biedna wystraszona została w szpitalu(mama to straszna panikara, lekarzy i szpitale omija szerokim łukiem, nigdy nie wykupuje antybiotyków bo jak ona to mówi nie ufa leakrzom w sumie przed pójściem do szpitala wykupiła z nadzieją że jej pomoże ale niestety 3lekarzy, 3diagnozy i 3 różne antybiotyki czyli standard) no ale cóż siła wyższa musiała zostać w szpitalu a ja zostałam z dziadkiem Waldkiem bo tatuś musiał jechać na cały dzień do Żagania. Więc całe przed i trochę popołudnia spędziłam z dziadkiem, późnije dziadka zmieniła babcia Ala, a o 18tej przyjechali do mnie b.Agatka z dz. Jackiem, którzy pobawili się ze mną, zrobili mi przepyszna kolacyjkę i położyli spać. Gdy zasypiałam w domku pojawił się tatuś, dałam mu buziaka na dobranoc i spokojnie zasnęłam.

15 marzec- z tatusiem
Dzisiaj o 8 rano mama miała zabieg wszystko się udało i jest szansa że jutro wróci do domku, nie mogę się doczekać co chwilę pytam taty "będzie mama?" "gdzie mama?" Przed południem wpadł do mnie dziadziuś Waldek żeby zmienić tatę dzięki temu tata mógł jechać do mamy do szpitala. Jeszcze nie wiadomo czy mama jutro wyjdzie, ale jeśli nie będzie miała temperatury i będzie się dobrze czuła to jutro ją zobaczę. Dzień z tatusiem spędziłam na zabawie, bawiliśmy się zwierzątkami, malowaliśmy mazakami(które dzień wcześniej kupiła babcia Agatka) a tak w ogóle jeśli chodzi o mazaki zrobiłam tacie niespodziankę(gdy przygotowywał nasze łóżka do spania) wzięłam do ręki kolor czarny i granatowy i pokolorowałam sobie całą dłoń z jednej i z drugiej strony i pobiegłam zadowolonana do niego krzycząc: "tato patć Julia ma rękawicke" - tatuś nie był zadowolony! na szczęście nie trudno było zmyć mazaki z mojej ręki

16 marzec- mamusia jest już z nami
Rano tatuś zawiózł mnie do pradziadków Tadeuszów a sam pojechał do pracy.(Wszystkim bliskim dziękujemy za wspaniałą pomoc i cie
szymy się że zawsze możemy na Was liczyć. Pamietajcie że bardzo, bardzo mocno Was kochamy) Wszyscy czekaliśmy na wieści ze szpitala czy mama dziś wyjdzie i spędzi z nami weekend czy zostanie w szpitalu. Po szeregu badań jakie jeszcze dzisiaj przeszła zadzwoniła z super wiadomością że wychodzi i tatuś parę minut po 11tej przywiózł ją do dziadków. Ileż było radości jak ją zobaczyłam, mama się rozpłakała i długo długo długo mnie przytulała, na poczatku nie wiedziałam co się dzieje i dziwnie się jej przygladałam ale nic się nie liczyło ważne że była ze mną(nie pozwoliłam jej nawet pójść do łazienki umyć rączek bo bałam się że znowu sobie gdzieś pójdzie) Cały dzień spędziłam z rodzicami, wieczorkiem wpadli do nas dziadkowie z Gliwic a później dziadkowie z Radzionkowa. Po wpaniałej kąpieli grzecznie zasnęłam.


17 marzec-
WIOOOOSNA! / odwiedzinki
Dzisiejszy dzień był bardzo słoneczny i ciepły, tremometr pokazywał 20 oC  to miłe zaskoczenie dla wszytskich bo jeszcze niedawno tremperury były minusowe i było bardzo bardzo mroźno. Rano tatuś pojechał na siłownie a ja razem z mamą ogarnęłyśmy mieszkanie(ogarnęłyśmy hehe mama i tata nie lubią tego słowa)niech będzie ochajtnęłyśmy Gdy tatuś wrócił pojechaliśmy na zakupki a później na drzemkę do domku. Szkoda mi było spać w tak piękną pogodę ale cóż siła wyższa muszę czasem odpoczywać a zakupy nie ukrywam  trochę mnie wykończyły, z resztą nie tylko mnie ja spałam 3h a rodzice 1,5h TO SIĘ NAZYWA SOBOTA- dawno takiej nie mieliśmy! Sami wiecie jacy jesteśmy rodzinni i towarzyscy, non stop gdzieś non stop z kimś można powiedzieć że trudno nas zastać w domu. Wiele osób nie może tego zrozumieć ale my po prostu lubimy taki styl życia, chociaż czasami chcielibyśmy posiedzieć sobie sami w domu. Nie ukrywam że w ten weekend obiecaliśmy sobie że właśnie go tak spędzimy hehehe niestety było inaczej i....stety było bardzo bardzo miło Po drzemce poszliśmy na rodzinny spacer i wpadliśmy do pradziadków Tadeuszów z małym upominkiem, dziadkowie są przekochani  w każdym znaczeniu tego słowa. Po odwiedzinkach u dziadków pojechaliśmy do Radzionkowa do w.Marka i c.Dorotki na imprezę urodzinową wujka, ale było fajnie był tam mój kuzyn Wiktorek z którym bardzo długo się nie wiedziałam(patrz. zakładka nasi znajomi) Rodzice, wujkowie i dziadkowie nie mogli uwierzyć że dzieci w naszym wieku mogą się tak ładnie bawić: nie wyrywając sobie zabawek, nie bijąc się, nie płacząc- sukces! Wiktorek ma młodsze rodzeństwo- Kubusia i nie ma kontaktu z innymi dziećmi i chyba właśnie dlatego tak ładnie i grzecznie się ze mną bawił, nie tylko bawił głaskał mnie po włosach, przytulał, głaskał po plecach i zdarzyło mu się podnieść mi spódniczkę i zajrzeć pod nią Zabawa była przednia do domu wróciliśmy po 21

18 marzec- rodzinny spacer/ odwiedzinki-cudowny dzień!
Pobudkę rodzicom zrobiłam po godzinie 8 i od razu przystąpiłam do zabawy tuż przed godziną 11:30 wpadłam w taką histerię przy zmianie pieluszki że rodzice nie potrafili mnie uspokoić przez 25 min po tych 25 minutach pomogło mleko, lampka-bicie serca, moje łóżeczko i kocyk, zasnęłam i obudziłam się parę minut po 13:30 Przed godziną 15 pojechalismy do dziadków do Radzionkowa
(mega fotogeniczni rodzice)
bo dzień wczesniej umówiliśmy się z nimi i z wujkami na spacer. Dołączyli do nas c.Agatka i malutki Kubuś. Spacer był urozmaicony szliśmy sobie przez ogródki działkowe (ja z Wiktorkiem za rączkę, zawsze gdy mnie puszczał i nie chciał iść koło mnie płakałam i strzelałam focha-stojąc w miejscu)

później obeszliśmy połowe Radzionka i w końcu wylądowaliśmy najpierw na lodach włoskich a później na pizzy, frytkach i na maleńkim piwku lanym(pogoda 20 oC czyli o tej porze roku, pogoda jak marzenie) Spacer był baaaaaaardzo udany, humory dopisywały i wszyscy świtenie się bawili,

ojej nie napisałam nic o moim malutkim kuzynie Kubusiu- on jest przekochany, mama nie widziała tak grzecznego dziecka z reszta jak my wszyscy. Spacer w jedną stronę trwał 1,5h to dziecko nie wydało żadnego odgłosu, tylko się grzecznie rozgladało i uśmiechało do wszystkich, później zjadło deserek i znowu grzecznie leżąco-siedziało Po spacerku pojechaliśmy do c.Ewelinki i w.Krzyśka którzy na nasze odwiedzinki czekali ponad 2 tyg i tu niespodzianka, jeszcze nie zdążyłam się rozebrać a już w rączce trzymałam duży prezent. Ciocia kupiła mi bidon z bohaterem jednej z moich ulubionych bajek- DZWONECZKIEM
piękną laleczkę- która zamiast nóg ma ogon tak zwana syrena, i słodyczę- przepięknie dziękuję ciociuniu za piękny urodzinowy prezencik jesteś niemożliwa, mua :*

A tak w ogóle to jest niemożliwe jak ten czas leci, Marteczka jest już taka duża, nie do poznania, cały czas mnie obserwuje, nie spuszcza ze mnie oczu, ja też głaszcze ją po brzuszku, pokazuję różne zabawki, grzechotki, przytulam. W domku byliśmy późno bo po 21:30 awróciłam do niego najedzona bo wujek Krzysiu nakarmił mnie kanepczką i herbatką na zmianę a ja grzecznie wcinałam pobijając

(rekord jedzenia chleba- cała kromka, lubię jeść niekoniecznie pieczywo) ale pomimo długiego spaceru (cały czas szłam na własnych nóżkach mimo tego że wózek był prowadzony) wcześniejszej drzemki(moja pora to 12:30-13:15 tak zawsze zasypiam) i aktywnego dnia nie marudziłam, nie chciałam nawet wracać do domu i nie zasnęłam w samochodzie. Grzecznie zasnęłam w swoim łóżeczku po godzinie 22
....ale fajny weekend


19 marzec- u lekarza
Poranne wariacje!!!

codziennie rano wyglądam przez okno w poszukiwaniu gołebi i mówię"mamo będzimy karmić gołebie""gołebie am am mamo"(mówię to trochę nie wyraźnie)
później toaleta w każdym znaczeniu tego słowa(dużo mamie pomagam np. potrafię sama odciągnąc katarek, uczę się rozbierania rajstopek, kapcie mam już opanowane) później już tylko dobra zabawa moimi ukochnymi zabawkami na dzień dzisiejszy (foto-dżungla, miś układanka zdjęcia wyżej)

Byłam dziś z mamą u lekarza(jej lekarza edokrynologa) poznałam tam fajnego chłopka który wygladał jak dziewczynka, z resztą nie tylko ja myslałam że to jest dziewczynka bo wiekszość pacjentów również, no ale do rzeczy chłopczyk miał na imię Rafał, poczęstowłam go ciasteczkami i paluszkami i w taki własnie sposób zdobyłam jego przyjaźń.Ale szaleliśmy, goniliśmy się, wygłupialiśmy było super  W poczekalni mama zrobiła mi kawał (nie chciałam słuchać) schowła się za murek tak że jej nie wiedziałam(w poczekalni było 40 osób- do 4 lekarzy, w sumie nie chciała mnie tam zabierać bo to siedlisko chorób no ale nie chcielismy nadużywać pomocy dziadkó bądź pradziadków a im bardziej będziemy przesadzać i pajacować z jakąś izolacją od osób chory tym gorzej dla mnie)w każdym bądź razie powracając do kawału, nie wiedziałam nigdzie mamy więc chodziłam i krzyczałam"gdzie jest mama" "gdzie jestem mama?"
w końcu po jakimś czasie mama się wychyliła a ja ją zauważyłam i wtedy szczęśliwa krzyknęłam"patrzcie tu jest mama, tu jest mama" i pokazywałam paluszkiem- pół przychodni się ze mnie śmiało

20 marzec- z dziadziem/lekarz/odwiedzinki
Rano przyjechał do mnie dziadzio Waldek, mimo iż mama ma teraz l4 i jesteśmy całymi dniami razem to dziadzio był nam dziś bardzo potrzebny bo mama musiała pójść do szpitala (szwy puściły) Dziadzio zabrał mnie na pl.Akademicki, standardowo kupił ziarno dla gołębi i karmiliśmy je, ile ja mam radości rozsypując ziarno na ziemi. Po 30 minutach dołączyła do nas mama z kolejną torbą pokarmu więc znowu radości było co niemiara, późnije poszliśmy sobie na krótki spacerek. Po południowej drzemce z której zostałam wybudzona bo tata dodzownił się do przychodni i załatwił wizytę u lekarza(mam katar drugi tydzień) wujek Tom-Cyg który był pod ręką bo remontuje mieszkanie zawiózł nas do przychodni dlatego też zdążyłyśmy tuż przed zamknięciem. Dziś po raz pierwszy nie płakłam podczas wizyty i dostałam naklejkę- radości nie da się opisać a to tylko zwykła naklejka. Prosto od lekarza postanowiłysmy odwiedzić c.Madzie, Remka i Werkę ale się cieszyłam gdy tylko usłyszłam że tam zajdziemy(w kółko powtarzłam będzie Remuś i Weroniczka, w ciągu 5 min chyba z 1000 razy) Zabawa była świetna, nic dodać nic ująć lecz gdy tylko zaczynały się zgrzyty to mamy udawały że koniec zabawy i że idziemy do domu więc po sekundzie był spokój i dobra zabawa. Weroniczka troszkę marudziła ponieważ idą jej nowe ząbki ale ogólnie odwiedzinki się udały i zadowlona wróciłam do domku (acha Remuś pożyczył mi swoją gitarę do domu

24 marzec-
spacerkowo
Pogoda cudowna, temperatura 19oC, nooo i przecież gdy słonko wychodzi energia przychodzi dlatego też większą część dnia spędziłam na dworze razem z kuzynem Remusiem i kuzynką Weroniczką. Zabawa na Placu Akademickim jestem naparwdę fajna bo to piękne miejsce, hmm... chyba najładniejsze w całym Bytomiu.Przychodzi tam dużo dzieci ze swoimi rodzicami, można usiąść na ławeczce i odpocząć, nakarmić gołebie(dziadzio zawsze kupuje mi przenice i karmię nią gołąbki, mama w ostatnim czasie też) można oprócz tego pograć w piłkę(mimo iż nie ma boiska:P) powygłupiać się i pogonić. Do domku wróciliśmy przed 15tą, rodzice myśleli że obędzie się bez drzemki ale niestety siła wyższa byłam taka zmęczona, taka zmarnowana(dopiero po wejściu do domu) że nie potrafiłam zjeść obiadu. Musiałam się kimnąć. Drzemka trwała 1,5 godziny ale zaraz po niej byłam znowu na dworze z rodzicami bo chcięli mnie trochę zmęczyć- udało im się dlatego też poszłam spać standardowo po godzinie 20tej.

25 marzec-
niedzielne odwiedzinki
Dzisiejszy dzień był szalony i aktywny. Pobudkę rodzicom zrobiłam o godzinie 7:20(starego czasu, starego bo to właśnie dziś przestawiane były zegarki o godzinę do przodu) Co prawda rodzice nie są zadowoleni że wstaję coraz wcześniej ale cóż ja mogę zrobić... w tym tygodniu zdarzyło się że dwa razy wstałam przed godziną 7 więc to jakieś nieporozumienie bo lubię sobię pospać, czyżby się coś zmieniło i o czymś nie wiem? jakieś zmiany zachodzą w moim organiźmie? hmmm.. ale do rzeczy. Rano mamusia zabrała mnie do kościółka, później pogawędka z dziadkiem Witkiem na skype, oczywiście musiałam się pochwalić wszystkimi zwierzakami jakie mam w domu(najczęściej bawię się "GEPAK"-gepardem, na dzień dzisiejszy najbradziej boję się węża) Następnie obiadek u dziadków Waldków, stęskniłam się za babcią Alą ponieważ nie widziałam jej cały tydzień bo była w Lublinie. U dziadków było wesoło, tam oczywiście drzwi się nie zamykają non stop pełna chata.

Zaraz po obiedzie odwiedziła nas c.Agatka, później c.Dorotka z Wiktorkiem(ładnie się bawiliśmy, co prawda na widok Wiktorka nie reaguję tak jak na widok Remusia ale to chyba dlatego że rzadko się widujemy, no w ostatnim czasie częściej) później dołączyli znajomi dziadków państwo K. a na samym końcu niespodziaknę zrobili nam wujkowie ze Strzebienia z c.Anetką oraz ze swoim wnukiem Karolkiem. Karolek ma 2mc i ma 10 razy więcej włosów niż ja- pierwszy raz widzieliśmy tyle włosów u tak małego dziecka. Po wizycie u dziadków pojechaliśmy na pl.Akademicki tam spotkaliśmy się z b.Agatką i z dz.Jacek, których też nie wiedziałam cały tydzień bo byli na nartach i również się za nimi stęskniłam. Na spacerku razem z dziadkami był wujek Tomek i Weroniczka, niestety nie widziałam się dzisiaj z Remkiem bo poszedł z ciocią do teatru. Na zakończenie dnia odwiedziliśmy pradziadków Martę i Tadeusza i w miłej atmosferze spędziliśmy wieczór

28 marzec- urodzinki dziadka Witka
Sto lat sto lat niech żyje żyje nam.... nieeeeech żyje naaam... a kto??? Dziadzio  Wiem że dzisiaj zaraz po przebudzeniu zajrzysz na mojego bloga(czyli standardowo) więc dlatego zostawiam dla Ciebie niespodziankę Kochany Dziadziu i życzę Spełnienia Marzeń! (mam nadzieję że jestem pierwsza) muaaa :*

Cały dzisiejszy dzień spędziłam u pradziadków, ale się wybawiłam. Wczoraj wieczorem mama nadmuchała mi 2 balony bez których nie chciałam się dzisiaj ruszyć z domu no przecież musiałam je wziąć ze sobą do babci, zabawa z Grafkiem była świetna, normalnie nie mogliśmy uwierzyć że pies potrafi podbijać balon, szybko się nauczył bo pierszy przebił pazurkami więc do drugiego podchodził już delikatniej- ile było smiechu i radości. Rodzice odebrali mnie dopiero po 17(dziś wyjątkowo tak późno bo mama musi pracować po 8h przez cały tydzień bo ma dużo zaległości a mało tego musiała dziś jeszcze jechać do c.Dorotki do Katowic na prześwietlenie zębów- wyniki badań ze szpitala  przyszły i są pozytywne ale trzeba znaleźć ogniwo tego torbiela i przebadać, prześwietlić kilka rzeczy. Miałam jechać  z nimi ale ucinałam sobie drzemkę) Czas u pradziadków leci niemiłosiernie, mama przyprowadza mnie o 8:30 i nawet się nie obejrzę a już jest po 15 a w drzwiach stoi tata, ja oczywiście bardzo się cieszę na jego widok ale jakoś do domku wcale a wcale mi się nie spieszy.

31 marzec- z dziadkami i pradziadkami
Rano rodzice zawieźli mnie do pradziadków Tadeuszów tam czekali na mnie b.Agatka i dz.Jacek, którzy postanowili się nami czyli mną, Weroniczką i  Remkiem zająć tak żeby rodzice i wujkowie mięli dzień dla siebie. Oczywiście wykorzystali go 100% na porządki przedświateczne i siłownie, my natomiast na wygłupy, kolorowanie, naukę i na świetną zabawę.

Dzień spędziliśmy cudownie. Po południu dołączyli do nas rodzice zaproszeni na przepyszny obiad i wszyscy razem w miłej atmosferze spędziliśmy czas Po godzinie 15 poczułam zmęczenie więc poprosiłam mamę o butelkę i o spanie(jak jestem zmęczona sama o tym mówię np. "mamo daj mi mleczko Julia paaaaa") Ale byłooo faaajnie a byłam tak zmęczona że wstałam dopiero parę minut przed 18tą. Na szczęście zasnęłam prawie normalnie bo przed 22(normalnie chodzę spać o 20:30 albo o 21) czyli nie tak źle



KWIECIEŃ


1 kwiecień- niedziela palmowa/ odwiedzinki
Rano tatuś pojechał na siłownie a ja z mamusią poszłyśmy sobie do kościółka poświęcić palmę. Co prawda miałyśmy przygodę z palmą bo na sobotnich zakupach pan wziął 2s przed nami ostatnią a w sklepie obok sprzedawczyni sprzedała ostatnią 2h przed naszym przyjściem a w ciągu tygodnia mama nie miała gdzie kupić bo była strasznie zapracowana 5 dni po 8h pracowała więc wracała przed 18. Na szczęście któregoś dnia byłam z dziadkiem na spacerze i przyniosłam do domu 4 gałązki bazi, które zerwał mi dziadzio i te właśnie bazie udekorowałyśmy organzą i kolorowym papierem i miałyśmy palemkę, co się okazało wszystkie dzieci w moim wieku i trochę strasze miały takie same palmy jak moja, noo może nie tak kolorowe Po południu pojechaliśmy do dziadków do Radzionkowa a później odwiedziliśmy c.Agatkę, w.Patryczka i Kicie. Tak minęła mi niedziela aaaa zapomniałam dodać że w ostatnim czasie bardzo często rozmawiam na skype z dziadkiem- codziennie! i gdy tylko słyszę dzwięk skype klaszcze w rączki, podskakuję i krzyczę "dziadzio dziadzio"

2 kwiecień- nieciekawa informacja/ niegrzeczna Julia
Spałam dziś u dziadków w Radzionkowie bo mama musiała iść do pracy na 8 rano-tzn nie musiała ale chciała sobie odrobić zaległe godziny-(pobyt w szpitalu) a o 12 miała konsultacje z lekarzem który wykonywał zabieg, okazało się że musi iść znowu do szpitala bo pomimo tego że wyniki są pozytywne dla niej, to coś jest nie tak- po raz kolejny biedna tylko utwierdziła się w swoim przekonaniu że nie ma sensu ufać lekarzom- (miała zrobiony zabieg który nie był wcześniej potwierdzony żadnym RTG, nie wtrącała się bo myślała że wiedzą co robią a tu sie okazuję że się to coś odnawia bo trzeba głebiej wykonać ten sam zabieg, biedna przepłakała cały dzień, przecież mogli to zrobić za pierwszym razem) Nie widziałam się dziś z mamą w ogóle bo po pracy miała angielski i wróciła do domu gdy ja już spałam a tak się za nią stęskniłam że co chwilę pytałam tatusia " przyjdzie mama?""gdzie mama?" "ale przyjdzie?" A tak w ogóle to muszę się do czegoś przyznać, dzisiaj byłam bardzo niegrzeczna i dałam dziadkowi popalić, biedny trochę się poskarżył mamie. I tak bardzo mu dziękujemy za wspaniałą pomoc i za to że zawsze o każdej porze dnia i nocy możmy na niego liczyć z resztą tak jak na babcię Bardzo mocno Was kocham, mua:*
tak dziś przywitałam dziadzia zaraz po przebudzeniu


Stronę odwiedził już 55792 odwiedzający

Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja