5 KWIECIEŃ
MAM JUŻ 25 MIESIĄCY

5 kwiecień- z mamą, Leneczką i dziadziem
Cały dzisiejszy dzień spędziłam z mamusią bo nie szła dziś do pracy i każdą minutę wolnego czasu poświęcała mi(dałam jej trochę popalić). Rano pojechałyśmy do dziadka do Radzionkowa bo była tam moja kuzynka Lenka i chciałam się z nią pobawić a mama chciała troszeczkę odciążyć dziadka bo jest już trochę zmęczony, znużony i nie ukrywa tego(pn i wt pilnował mnie a od śr do pt Lenki) także wcale mu się nie dziwie z resztą odkąd mama wróciła ze szpitala pracuje trochę więcej bo ma kupę zaległości więc dziadzio siedzi ze mną częściej. Mimo iż dzisiejszego dnia pogoda nam nie dopisywała to i tak wybraliśmy się na spacer, po spacerze oczywiście pyszna zupka ugotowana przez dziadka(dziadzio jest niesamowity pilnując nas ma czas na ugotowanie obiadu, jak babcia np. nie zdąży, mało który mężczyzna potrafi pogodzić te rzeczy i tak zorganizować sobie czas żeby nie zaniebywać innych obowiązków. Ile razy się zdarza że rodzice wracając z pracy mają ugotowany dwudaniowy obiad, ZŁOTY CHŁOP
) Dzisiaj postanowiłam nie ucinać sobie drzemki popołudniowej za to Lenka zmęczona spacerem i zabawą spała ponad 3h, mama nie była zadowolona bo przeczuwała jak się mogę zachowywać gdy się nie prześpię i wcale ale to wcale się nie myliła. Myślała że przyczyną niezmrużenia oka jest zajęte przez Lenkę łóżeczko, (ja miałam spać na łóżku sypialnianym u dziadków, i nie chciałam a przecież u dziadków Jelonków śpię-dziwne!) No nic do końca dnia byłam niegrzeczna.
Zaprezentuję Wam małą sesję zdjęciową

oraz ciekawe zestawienie 

6 kwiecień- u pradziadków-jest cudownie!
Rano mamusia zaprowadziła mnie do dziadków a sama pobiegła do pracy(obudziła mnie o 8:25 a przeważnie o tej porze jesteśmy już u dziadków, mało tego dwa dni miała wolne i budziłam ja parę minut po 7 a dziś spałabym pewnie do 9 i wcale ale to wcale zadowolonej miny nie miałam że musiałam wstać- odwdzięczyła mi się mama za ostatnie 2 dni
) Dziś również postanowiłam nie ucinać sobie drzemki- przecież szkoda czasu! Tak w ogóle muszę się wam pochwalić że babunia uczy mnie wierszyków i piosenek, można powiedzieć że umiem 1 wiersz" W pokoiku na stoliku..." i 2 piosenki noo 3 ale nie całe
"Aaaa kotki dwa..", " Karuzela, karuzela...", "....Kłócili się ze sobą ,...fari fari fara" (Remuś nauczył się jej w przedszkolu a my wszyscy od niego) "aaa jeszcze śpiewam"tańcymy labada" W ostatnim czasie dużo się uczę bo i dziadkowie i pradziadkowie no i oczywiście rodzice uczą mnie kolorów, wierszyków, piosenek, owoców, liczenia-póki co umiem do 4
) zawsze coś! a prababcia Marta ostatnio wpadła na świetny pomysł mianowicie żeby tatuś mówił do mnie trochę po angielsku(zna perfekt, tylko zastanawiamy się nad tym bo póki co nie mówię płynnie a czasem też i niezrozumiale więc może lepiej będzie jak poczekamy jeszcze z mc bądź dwa) Powracając do drzemki mama ma nadzieję że w dalszym ciągu będę sypiać popołudniami i że nie zaczynam się przestawiać. Prosto od dziadków pojechaliśmy na ostatnie przedświąteczne zakupy i to właśnie wtedy kimnęłam się aż 30 minut(podczas jazdy)
7 kwiecień- zaskoczenie/farbowanie/święcenie
Pobudkę rodzicom zrobiłam o 6:30- miny ich bezcenne! Nigdy o tym nie wspominałam ale zawsze gdy się budzę krzyczę "mamo, tato kaszka!" jak nie widzę mamy(zwinięta w kłębek) bądź taty(gdy wcześniej wyjdzie do pracy) pytam" gdzie mama?", "gdzie tata?, w pracy"(i sama sobie odpowiadam) Mało tego codziennie wchodzę do ich łóżka zaraz po przebudzeniu i tam właśnie wypijam kaszkę i zaczynam swoje poranne wygłupy. Dziś nie dość że wstałam tak wcześnie-zaskoczenie nr1 to zaśpiewałam im "aaa kotki dwa... śpij kochanie..."-zaskoczenie nr2 natomiast gdy tata poszedł przygrzać mleko i czekał aż się podgrzeje przyszedł się położyć to powiedziałam mu " Ty nie, Ty idź gotuj mleczko" i odepchnęłam rączka (potrójne zaskoczenie, tata stwierdził że cyt. "rośnie nam kierownik, cała mama " Później tatuś pojechał na siłownie a ja "pomogłam" mamie w sprzątaniu hehe(miała go 2 razy więcej ale ale na słowo jajko z czekolady-nie kinder bo nie przepadam! zwykłe małe jajeczko posprzątałam wszystkie moje zabawki) Gdy tata wrócił z siłowni a w domku wszystko było już dopięte na ostatni guzik usiedliśmy do farbowania jajek, mama jak zwykle o wszystko zadbała, były naklejki na jajka-tzw.koszulki, barwniki przeróżnych kolorów,
oraz moje jajo irokez-2 tyg temu mama zasadziłą rzeżuchę, na środku miseczki zrobiła miejsce na wydmuszkę a raczej jej połowę, narysowała oczy, nosek i buzię a do środka wsadziła trochę ziemi i w niej zasadziła również rzeżuchę i tak oto powstało irokezowe jajo
Uśmiech z twarzy dziś nie znikał! Po zabawie ze zdobieniem jaj postanowiłam odpocząć! a zaraz po drzemce wybrałam się z rodzicami do Grobu Pana Jezusa i poświęcić żywność. W kościółku spotkaliśmy c.Ewę i razem wróciliśmy do domku. Wczesnym wieczorkiem tata poszedł do w.Tomka a ja z mamą pojechałam do dziadków oraz do c.Agatki i w.Patryczka w odwiedzinki
Ciekawostka!
W zeszłym tygodniu dostałam od c.Marty(mama Igorka) super prezent-kartonowe puzzle i muszę przyznac że to strzał w 10 bo od czasu kiedy dostałam drewniane misie od babci Agatki to nic tak nie przykuło mojej uwagi. I jedną i drugą zabawką bawię się na okrągło i od samego początku doskonale sama sobie z tym radzę.

Muszę wspomnieć coś o moich humorach, bo są w ostatnim czasie bardzo ciekawe a więc zdarza się że dużo rzeczy wymuszam płaczem, czasem kładę się na ziemi i sobie leżę-niby złoś albo coś hehe
Zdarza się też że kładę głowę na parapecie i udaję że płaczę(najczęściej to robię gdy tata idzie na siłownie w sobotę to wołam go: "gdzie jest tata?") i udaje że płacze.

(padam ze zmęczenia jest godzina 1:25 więc najwyższa pora kłaść się spać!)
8 kwiecień- I DZIEŃ ŚWIĄT
Cały dzisiejszy dzień spędziłam z rodzicami u dziadków w Radzionkowie (pierwsze święta bez gonitwy, na spokojnie w jednym miejscu, przecież co roku jemy 3 śniadania wielkanocne i 3 kolacje wigilijne) A dziś na spokojnie zjedliśmy rodzinne śniadanko a wraz z nami przy włączonym skype rodzina z Lubartowa, ale było fajnie
)) Po śniadanku rodzice i wujkowie poszli do kościółka a ja z Lenka zostałyśmy z dziadkami, co prawda planowane było że też pójdziemy ale pogoda była nieciekawa i zaczął padać śnieg...tak tak śnieg! :/ ...to nic że wszyscy ubrani byliśmy wiosennie :/ Dzień minął bardzo szybko i nie ukrywam że był zdecydowanie za krótki
Wieczorem niespodziankę zrobiła nam rodzina ze Skoczowa wpadła z zaproszeniem na konfirmację chrześniaka taty. Miło spędziliśmy czas. Mój kuzyn Bartuś(lat 3) ładnie się ze mną bawił i bardzo go polubiałam mimo iż nie widzimy się często a można nawet powiedzieć że bardzo rzadko to zabawa przebiegała bezpiecznie
i radośnie.

9 kwiecień- II DZIEŃ ŚWIĄT
Drugi dzień świąt zaczęliśmy od śniadania u dziadków w Gliwicach
Nowe ciekawe kolorowanki pochłonęły cały mój czas, świetnie się bawiłam a oprócz kolorowanek ciągle miałam jakieś sprawy, układałam obrazki z pieskami, pieniążki przy żabce(ozdobna figurka stojaca na półce) i segregowałam kolorowe malutkie kółeczka także ciagle miałam jakąś misje.

Po przepysznym śniadanku i długiej zabawie znowu nie chciałam zmrużyć oka, a przecież czekał nas aktywny dzień. Na szczęście zdrzemnęłam się w drodze powrotnej i spałam prawie 2h mimo iż droga z Gliwic wcale nie jest taka długa, rodzice nie chcięli mnie budzić i na zmianę pilnowali mnie w samochodzie. Gdy w końcu zdecydowałam się wstać z resztą jak na zawołanie bo o 15 zaproszeni byliśmy na rodzinny obiad do c.Ewy i prab.Marty a ja obudziłam się o 15:02 pod blokiem cioci więc się nie spóźniliśmy. Dostałam od cioci jajko-sikawkę i zabawa była na całego, jedyną osobą której nie oblałam był dziadzio Tadeusz a najbardziej podobało mi się oblewanie mamy ponieważ nagłośniej piszczała
ile było śmiechu a ile radości
tego nie da się opisać.

Wieczorkiem wpadliśmy do pradziadków Romków tam spotkaliśmy się z c.Jadzią, rodzicami Franka i oczywiście Frankiem. Duży chłopczyk z niego(patrz.zakładka nasi znajomi) i bardzo ładnie się razem bawiliśmy.

10 kwiecień- z dziadziem
Święta święta i po świętach! Wszystko wróciło do normy, rodzice do pracy a do mnie dziadzio. Dziadzio zabrał mnie dziś na długi spacer, nakarmiliśmy gołąbki na pl.akademickim,

odwiedziliśmy mamę w pracy i razem poszliśmy na plac zabaw.

Gdy rodzice wrócili z pracy poszliśmy na dłuuuuugi roooodzinny spacer
11 kwiecień- z pradziadkami
Dzisiejszy dzień spędziłam z pradziadkami. Byliśmy na długim spacerze na którym mogłam pobiegać sobie z GrafKiem oraz nowo poznaną koleżanką Julią. Do domku wróciłam bardzo zmęczona więc postanowiłam się zdrzemnąć. Parę minut po 15 przyjechał po mnie tatuś a gdy mama wróciła z pracy poszliśmy na długi spacer(zasypiam po nich bez marudzenia dosłownie w parę sekund)
12 kwiecień- spacerkowo
/ skype
Dzisiejszy dzień spędziłam z mamusią na spacerowaniu. Na spacerku spotkałyśmy c.Agę z c.Magdą i Nikosia którego widziałam ostatni raz 2 mc temu oraz koleżankę c.M- p. Agatę z maleńką 1,5mc Julią i poszliśmy na pl.akademicki. Odkąd stopniał śnieg na trawie pojawiło się wiele "niespodzianek" w postaci psich kup i nie ma miejsca w którym by ich nie było, dlatego też nie mamy dużej swobody w bieganiu po trawie bo musimy mieć oczy szeroko otwarte a raczej nie my a rodzice i pilnować żebyśmy w nie nie wpadły. Na szczęście ja bardzo uważam i gdy tylko zobaczę kupę krzyczę"mamo patrz, kupa" i czekam na przeniesienienie lub przeprowadzenie. Dziś właśnie taka sytuacja się zdarzyła(ciocie świadkami) więc mama mnie przeniosła i mogłam dalej bawić i gonić z Nikosiem, tak w ogóle w pewnym momencie Nikoś rozbawił wszystkich do łez, podszedł do bardzo dużej kupy wziął ją w ręce i postanowił ją przenieść w inne miejsce
hehe
Wczesnym wieczorkiem zadzwonił do nas dziadziu Witek i zrobił nam olbrzymią niespodziankę, ponieważ wykupił nam bilety lotnicze i pod koniec maja lecimy do niego, aaaale się cieszę
Dziadziuś ma nowe mieszanie i można powiedzieć że mieszka nad samym morzem
Zaczynam odliczanie
W czasie rozmowy z dziadkiem na skype podłączyliśmy sie również do cioci Madzi i prowadziliśmy telekonferencje,

ale było fajnie i ciekawie, widziałam się z Remusiem i Weroniczką oraz z dziadziem, mówiłam wierszyk, śpiewałam piosenkę i powygłupiałam się trochę z Remusiem
13 kwiecień- w odwiedzinkach u małego Igorka
Pojechałam dziś z mamą do c.Edytyki i małego Igorka na Sójcze Wzgórze. Ciocia Edytka to przyjaciółka mamy z szkolnych lat, niestety po szkole wyjechała do Anglii i kontakt troszeczkę się urwał. Ciocia zjechała do Polski na stałę więc mamy nadzieję że kontakt będzie lepszy i częstszy mimo km jakie będą nas dzieliły(Bielsko Biała) Zaraz po przyjeździe do niej okazało się że mama zapomniała wózka a planowałyśmy przecież spacer, na szczęście sąsiadka pożyczyła nam wózek swojej 2 letniej córeczki Martynki więc spacer mógł się odbyć i się odbył. Oczywiście był bardzo dłuuugi bo mamy nie widziały się 1,5 roku więc musiały się nagadać a my grzecznie sobie spaliśmy. W międzyczasie dołączyła do nas p.Ania z córeczką Wiktorią(4) Cioci Edytce dziękuję za przepiękną czapeczkę
(zdj.niżej)

Gdy wracałyśmy do domu po drodzę odwiedziłyśmy dziadków Waldków i tu niespodzianka znowu mogłam pogadać z Remkiem na skype bo akurat c.Madzia zadzowniła i powiedziała że jest dostępna
także pomimo tego że dzieli mnie i Remka tyle km mogliśmy razem napić się soku i zjeść trochę juniorków
Później byłam z dziadkami oraz pieskami na spacerku. To był mega aktywny dzień.



14 kwiecień- urodzinki/ z pradziadkami i dziadkami
Zaproszeni byliśmy dzisiaj do w.Damina i c.Marty oraz Igorka na imprezę rodzinną(30 ur.wujka) Mama jest chrzestną Igorka więc na każdej rodzinnej imprezie jesteśmy i my. Dziś miałam w końcu okazję poznać Marcelka kuzyna Igorka. Nie przypadłam chłopakom do gustu bo nie chcieli się ze mną bawić nawet wtedy kiedy mama nalegała może to różnica wieku a może im się poprostu nie spodowałam w końcu noszę sukieneczki i mam trochę inne zainteresowania niż oni. W każdym bądź razie impreza minęła szybko(dla mnie) bo rodzice zawieźli mnie do pradziadków Tadeuszów gdzie później dołączyła babcia Agatka z dziadkiem Jackiem a oni poszli na imprezę z pracy mamy. Ja noc spędziłam z dziadkami i pradziadkami
15 kwiecień- lollipop
Rodzce odebrali mnie po południu, bo zaczynałam popłakiwać i nie chciałam nic jeść. Poszłam z nimi na spacer a przy okazji w odwiedziny do wujka Gibona. Poczatkowo mi się tam nie podobało i nie chciałm tam wejść ale gdy tylko zorientowłam się że wujek ma kota, wbiegłam nie rozbierając butów a na dodatek krzyczałam ciocia Agatka też ma kota. Nie wiedziałam tak pięknego kociaka, w przeciwieństwie do rodziców uwielbiam koty(rodzce psy) a ten był przekochany, pozwalał mi nosić się na rękach, przytulać głaskać a w dodatku był bardzo ale to bardzo ładny i grzeczny. Dostałam od wujka mega wielkiego lizaka, pierwszy raz widziałam coś takiego

Po krótkich odwiedzinach poszliśmy na spacer a później do domku.
16 kwiecień- mamusia znowu w szpitalu
Nadszedł dzień nie przyjemny dla mamy z resztą dla mnie i tatusia też. To właśnie 16 mama miała ustalony termin pójścia do szpitala. Rano przyjechał do mnie dziadzio, a tata pojechał zawieźć mamę do szpitala i późnije do pracy. Mama wstała dzisiaj dużo wcześniej i zanim pojechała do szpitala ugotowała nam obiad na 3 dni bo tyle miała tam leżeć. Niestety jej pobyt przedłużył się o kilka dni
17 kwiecień- z dziadkiem Waldkiem-odwiedzinki mamy
Rano przyjechał do mnie kochany dziadziuś Waldek bo tatuś musiał iść do pracy. Byłam z dziadkiem na spacerze, karmiliśmy standardowo gołębie na pl.akademickim a później dostaliśmy telefon od mamy że zabieg został przesunięty na następny dzień a że tak się złożyło że mama mogła "wyjść" przed szpital to poszliśmy w jej kierunku(żeromski) i...wiecie coooo, ale ciiiii... mama wymknęła się na 30 min i poszła z nami na plac zabaw (pl.słowiański), pobawiła się ze mną i wróciła do swojej sali. A ja z dziadziem poszliśmy w kierunku domku na drzemkę. Gdy tata wrócił z pracy pojechał do mamy a mnie przypilnował jeszcze dziadziuś bo rodzice nie chcieli żebym miała kontakt z szpitalem i z tym całym siedliskiem chorób.
18 kwiecień- u pradziadków/ przełożony zabieg
Dzisiejszy dzień spędziałam z przekochanymi pradziadkami Martą i Tadeuszem, za każdym razem bez względu na wszystko dziadkowie zawsze chętnie się mną opiekują i sami oferują pomoc, jesteśmy im niezmiernie wdzięczni za wszystko co dla nas robią i dziekujemy im za to że są! Kochamy Was z całego serca za poświęcenie za dobre słowo za podniesienie na duchu za wszystko co dla nas robicie, jesteście wspaniałymi ludźmi
i cieszę się bardzo że akurat to właśnie ja mogę w ten właśnie sposób napisać tak o swoich pradziadkach. Wspomnę teraz o mamusi za którą bardzo tęsknie, więc jej zabig się znowu nie odbył, wszystko przebiegało zgodnie z planem dostała 3 znieczulenia lecz na sali operacyjnej okazało się że sparwa jest poważniejsza niż by się komuś wydawało i żeby pozbyć się torbieli w dodatku dwukomorowych trzeba będzie przeprowadzić operacje pod narkozą, więc biedną zdenerwowaną mamę znowu cofnęli na salę i operację przełożyli na czwartek. Biedna mama tyle nerwów straciła w przeciągu tego tygodnia. Miesiąc temu miała podobny zabieg 30 min z znieczuleniem miejscowym, wszystko usunięte i wyczyszczone i po miesiącu sprawa powróciła(organizm ma tendencje do torbieli), faktycznie czasem torbiele powracają(torbiel dnia jamy ustnej) ale po 5 bądź 10 latach a nie mc po zabiegu. Także już dziś truchleliśmy na sama myśl o jutrzejszym dniu i mięlismy nadzieję że wszystko będzie dobrze, biedna ta moja mama to taka panikara a tyle musi przejść.
19 kwiecień- nerwowy dzień
Rano tatuś znowu zawiózł mnie do pradziadków(zmieniają się z dziadkami Waldkami i pomagają we wszystkim jak mogą) Dzisiejszy dzień był bardzo newowy, dziadkowie Waldkowie strasznie się denerwowali i 3mali mocno kciuki żeby wszystko się udało z resztą jak reszta rodziny. Operacja odbyła się koło 9 trwała trochę ponad 1.5 h nieprzytomną mamę zawieźli do sali pooperacyjnej i tatuś nie mógł się z nią zobaczyć, strasznie to przeżył i widac było zdenerwowanie na jego twarzy że nie zastał jej na sali na szczęście miłe panie leżące z mamą uspokoiły go i powiedziały że wszystko się udało i że ma od razu pójść do pani ordynator zapytać co i jak bo to właśnie ona przeprowadzała zabieg. Oczywiście opowiedziała mu dokładnie wszystko, podczas zabiegu okazało się również że niepokojaca jest ślinianka podjęzykowa a nie podżuchwowa więc musimy mieć nadzieję że to nie ona jest przyczyną nawrotów mało tego lekarka nie mogła jej ruszać bo nie miałą na to pisemnej zgody mamy. Póki co 3mamy mocno kciuki za mamę i mamy nadzieję że teraz już wszystko będzie w porządku. Ojej zapomniałam bym wspomnieć że prababcia Stasia również dba bardzo o mnie i tatusia i przynosi nam przepyszne obiadki, chyba dzięki niej zacznę w końcu jeść mięsko(a są z tym ogólne problemy, kiełbaska mniam ale mięsko blee) Dziś zrobiła mi przepyszne mieso wielkości piłki do tenisa i zjadłam całe i wołałam o jeszcze, więc gdy tylko mama wyjdzie ze szpitala od razu będzie musiała się jej zapytać o magiczny przepis na tak dobre mięsko.
20 kwiecień- podwójne odwiedzinki mamy
Rano tatuś pojechał do pracy a po mnie przyjechał dziadek Waldek żeby zabrać mnie do Radzionkowa gdzie czekała na mnie moja kuzyneczka Leneczka(była u dziadków od środy) Po drodze do dziadków wstapiliśmy do szpitala, sama zapukałam do drzwi sali na której leżała mama, zrobilismy jej niesamowita niespodziankę od razu w jej oczach zakreciła się łza a ja wcale nie chciałam do niej podjeść, uciekałam na rączki do dziadka i dziwnie się jej przygladałam, wygladała jakoś inaczej niż zwykle, zmeczona, blada i miała smutną twarz mimo iż na jej twarzy pojawił się uśmiech to i tak wyglądała ona jakoś smutnie. Zaraz po odwiedzinkach krótkich bo krótkich(mama bała się o mnie trochę więc dla jej spokoju pojechaliśmy do domu dziadków) Czekała tam na mnie babcia i Lenka, babunia nakramiła nas i wszyscy razem poszliśmy na cudownie długi spacer dodam że dziadkowie zrobili nam niespodziankę i kupili nam nowe ubranka, wygladałyśmy cudownie, wszyscy się za nami oglądali i nas zaczepiali. Dziadkowie to wspaniali, wrażliwi, uczuciowi, dobrzy ludzie kocham ich nad życie i cieszę się że mam tak wspaniałą rodzinę i mam się czym chwalić (wiele znajomych mamy wujka i cioci zazdrosciło im taki rodziców) Później razem z babcią skorzystałyśmy z popołudniowej drzemki a dziadzio ugotował obiad dla tatusia, w.Tomka i c.Agi. Spędzliśmy u nich cały dzień w takim właśnie gronie a wracając koło 18 zajechaliśmy do mamy i spedzliśmy z nią trochę czasu na świeżym powietrzu(przed szpitalem) Mama trochę zła że musi zostać cały weekend w szpitalu.
21 kwiecień- cudowny dzień z tatusiem
Dzisiejszy dzień, zaczął się cudownie, tatko zabrał mnie do Świerklańca na spacer pojechaliśmy sami tylko ja i on tak się złożyło że akurat w świerklańskim parku odbywała się wystawa psów i ich wyścigi a dokładnie wyścigi Chartów. Tatuś bez chwili namysłu kupił bilety i wszystko mogliśmy zobaczyć z bliska jaka ja byłam zadowolona, jaka szczęśliwa aż piszczałam z radości tak mi się tam podobało. Później tata zrobił mi niespodziankę zabrał mnie na plac zabaw

i nad zalew i tu największa niespodzianka na mnie czekała o której nic nie wiedziałam dziadek Waldek siedział sobie nad zalewem i łowił rybki(to jedno z jego ulubionych hobby) Jak się ucieszyłam na jego widok od razu zajęłam mu jego wędkarski fotel i zjdałam wszystkie żelki jakie miał przy sobie.

Gdy my miło spędzaliśmy dzień babcia Ala zajęła się mamusią zawiozła jej przepyszne śniadnko, nową piżamkę, pomogła podczas kąpieli
, zasłała łóżko, przytuliła, ukochała(nie ma to jak "matka")
W drodze powrotnej ucięłam sobie 15 min drzemkę, tata więc zaniósł mnie do domku na rączkach i ukołysał do snu no ale przeszkodziła nam w tym wszystkim "kupka" która sprawiła że odechciało mi się spać, muszę o tym wspomnieć ponieważ byłam późnije troszkę niegrzeczna. Około 15 pojechaliśmy odwiedzić mamusię, powściekałam się na jej łóżku zjadałam wszystkie owoce jakie miała na stanie koło łóżka, podokuczałam im trochę(niewyspanie) i pojechałam z tatusiem do c.Ewy gdzie czekała na mnie b.Agatka która zabierała mnie dziś do siebie na noc. U babci byłam bardzo grzeczna, wykąpałam się z rybkami i tak mi się ta kąpiel podobała że nawet nie zapłakałam podczas mycia włosów(nie cierpię tego)
Zdjęcia dodam w późniejszym terminie czyli jak mama wyjdzie ze szpitala, najwcześniej w poniedziałek)
22 kwiecień- u dziadków/ u mamusi
Noc spędziłam u dziadków w Gliwicach, zrobiłam im niespodziankę a raczej nie ja a Edwinia i to zaraz przed godziną 6 rano. Edziu bardzo się cieszy gdy u nich nocuję z resztą czy to ja czy Remuś wtedy to właśnie Edek ma nieprzespana noc, czuwa, co chwilę wstaję wącha, merda ogonkiem i pilnuje. Dziś o godzinie 5:50 kiedy się przekręcałam na drugi bok zaczął piszczeć z radości i merdać ogonkiem więc otworzyłam oczy i powiedziałam"o Edziu jest" i już było po spaniu, miny dziadków bezcenne
Za to odespałam to po południu bo spałam aż 3h po bardzo udanych zakupach, dziadkowie kupili mi 2 pary butów, adidasy i półbuty
Po godzinie 17 pojechałam z tatusiem do szpitala żeby odwiedzić mamę(jutro wychodzi, nareszcie) spotkaliśmy się tam z c.Ewelinką i w. Krzyśkiem więc trochę poprawiliśmy mamie humor i uprzyjemniliśmy jej pobyt

23 kwiecień- prawie wszystko wróciło do normy
Gdy rano siedziałam w domku z dziadziem nagle zapukał ktoś do drzwi, gdy poszliśmy otworzyć wtedy zobaczyłam mamusię, biegałam po mieszkaniu i krzyczałam"Julia się bardzo cieszy, Julia się bardzo cieszy patrz tato, patrz mamo, Julia cieszy..."(tatuś przywiózł mamę ze szpitala i w końcu miałam, i mamę, i tatę, i jeszcze dziadka byłam przeszczęśliwa. Późnije dziadzio zabrał mnie na spacer a mama zajęłą się domem(pewnie się domyślacie ile jest roboty gdy zostaje w domu tata z dzieckiem, fakt z zew. wszytko wyglądało okey ale tylkooo z zew
Po wykorzystaniu dobrego serca dziadka(zajął się mną tyle że mama na błysk wysprzatrała parwie całe mieszkanko) dziadzio pojechał do domu(zawsze mu macham na do widzenia)

a gdy przyjeżdża mówię(codziennie to samo) "chodź na dwór zobacyć motolek" Po południu poszliśmy odwiedzić wujków Cyg, pobawiłam się z Remkiem i Weroniczką i wróciliśmy do domku i tu, wieczorem zaczął się cyrk bo wpadłam w taką histerię, nie chciałam spać, płakałam, krzyczałam i wołałam mamę, wyganiałam z pokoju tatę, i krzyczałam"mamo kołysz, mamo kołysz, tata nie, mama" (boję się że znowu pojdzie sobie do pana doktora na tak długoo")(cały jej pobyt uświadamiana byłam że mama jest u doktora)
24 kwiecień- ciężka noc/ Barcelona
W nocy było ciężko obudziałam się około godziny 3 i zaczęłam jęczeć że chcę do łóżka rodziców, wzięli mnie do siebie ale kręciłam się, zmieniałam pozycję, nie mogłam zasnąć, denerwowałam się lecz gdy już w końcu zasnęłam wyladowąłam w swoim łóżeczku(mama bała się że mogę niechcący ją uderzyć a rana nadal boli) na szczęście przespałam w nim do rana. Wieczorem znowu nie było wesoło, godzina 22 ja nadal nie spałam, od 2 tyg gdy zbliża się pora snu krzyczę"Julia nie chce spać, Julia do pokoju"(wskazuję ręką na duży pokój) więc siedziałam sobie z tatusiem i wujkiem Tom Cyg i oglądałam mecz Barcelony(ukochanej drużyny taty)

na powyższym zdjęciu najlepszy zawodnik tej drużyny który nie jest mi obcy i rozpoznaje go dokonale krzycząc"Messi gool"
aaaaaaa pamiętacie....

27 kwiecień- spacerki, spacerki spacerki/ u dziadków
Pogoda jest cudowna więc korzystamy z niej jak możemy spędzając całe dnie na dworze czyli na dłuuuugich spacerkach. Spacerujemy z c.Madzią jedną i drugą czyli Nikosiem, Weroniczką oraz nową c. Agatką(koleżanka c.Madzi Ker) i 2 mc Julią(ciocia ma jeszcze jedną córeczkę Martynkę którą miałam okazję poznać wczoraj, nie przypadłam jej do gustu bo to straszna idywidualistka i nie lubi bawić się z innymi dziećmi mimo iż większą część dnia spędza w przedszkolu, nooo cóż bywa i tak)

Parę dni temu odwiedziła nas c.Madzia i Nikoś, dostałam od nich piękny prezent edukacyjny- pociąg-puzzle-alfabet(póki co jest dla mnie trudny ale za parę miesięcy go opanuję
) Ślicznie za niego dziękuję

Byłam dziś z mamusią w szpitalu na ściągnięciu szwów przy okazji pani ordynator zbadała i poogladała mi uszy
Wczesny wieczorkiem mama zawiozła mnie do dziadków do Radzionkowa spędziłam u nich noc ponieważ rodzice jechali na galę boksu. Gdy wbiegłam do ich domku od razu zauważyłam że na stole czeka na mnie lód w kubeczku-radość i uśmiech na twarzy bezcenny. Do tej pory jadłam tylko i wyłącznie lody w rożku lub włoskie, ale znakomicie sobie poradziłam i z lodem w kubeczku- to moje ulubione słodyczę(jeżeli można zaliczyć je do kategorii słodyczy) (Dwa dni temu na spacerze na ulicy dworcowej przez 5 min krzyczałam "mamusiu proszę kup mi loda, mamooo Julia chce loda, prooooszę" ludzie się odwracali i uśmiechali i w końcu mama mi go kupiła
) UWIELBIAM LOOODY
28 kwiecień- 80te urodziny prababci Stasi

Przedpołudnie spędziłam z dziadziem, byłam z nim na dworze i jeździłam sobie na motorku(motorek ma gaz, hamulec i wsteczny, 2 lata temu dziadzio Witek kupił go Remkowi teraz ja mam okazję nim pojeździć) Po południu poszliśmy na imprezę urodzinową babci Stasi, ale było fajnie, był tam też Nikoś i Franuś więc mogłam się trochę z nimi pobawić,co prawda Nikoś niebardzo chce się bawić z dzieciakami, on chodzi swoimi ścieżkami za to zabawa z Frankiem była przednia. Szkoda że nie było Remka i Weronisi ale już dużo wcześniej mieli plany na ten dzień. Mamusia zadbała o wszystkie dzieciaki i zabrała z domu pojeminik z zabawkami więc mieliśmy się czym bawić. Oczywiście z imprezy wyszliśmy ostatni pomogliśmy babci w sprzątaniu, najszybciej wyszli wujkowie Kermity bo Nikoś chodzi spać o 19 później pojechali wujkowie Gackowie bo Franuś chodzi spać o 20 a my wyszliśmy od dziadków o 20 i poszliśmy na godzinny spacer. Byliśmy też na plac akadmicki i to właśnie tam wyszalałam się za wszystkie czasy, była tam czwórka dzieci mniej więcej w moim wieku i o rok starsze i razem z nimi "podbijałam świat" biegaliśmy, goniliśmy się, podziwialiśmy kolorową fontannę(kolorowe lapy, nowość w tym roku) ogólnie rzecz biorąc było cuuudownie. Pogoda dzisiejszego dnia była przecudowna a wieczór ciepły i przyjemny więc w pełni go wykorzystaliśmy. W domku byliśmy po 21 wypiłam mleczko i bardzo grzecznie zasnęłam

28 kwiecień- to był bardzo aktywny dzień
-Strzebiń
Zaraz z rano gdy tatuś poszedł na siłownie ja wybrałam się z mamą na plac zabaw na słowiański gdzie dołączyła do nas c.Marta z Igorkiem, jeszcze parę tygodni temu nie było mowy o zabawie z Igorkiem bo ten olewał mnie i mijał z daleka bo nie chciał się ze mną bawić ale dzisiaj było już całkiem inaczej, zjeżdżalenie, karuzele, koniki zaliczyliśmy wszystkie i było bardzo bardzo fajnie. Igorek mnie pilnował i co najważniejsze nalegał na wspólną zabawę
chyba mnie polubił

Przed południem umówieni byliśmy z dziadkami Waldkami i z wujkami Jankowskimi(Agata i Patryk) na grila do znajomych dziadków(parę tyg temu oni odwiedzili nas w Radzionkowie, pewnie pamiętacie chłopczyka z mega czuprynką
o imieniu Karolek) Dzadkowie i wujkowie ze Strzebinia znają się ponad 25 lat i gdy mama, c.Agtka i w.Tomek byli mali często tam jeździli więc c.Anetka(mama Karolka) i w.Adaś wychowywali się razem(dziadziu kamerzysta i fotograf więc kupę wspomnień uchwyconych nie tylko na fotografiach ale i na kasetach video a teraz płytach DVD) Grilowanie zaczęliśmy po godzinie 14tej, pogoda cudowna(troszkę wiało ale gdyby nie wiatr nie można by było wysiedzieć na dworze bo taki był skwar) Poznałam nowe dzieciaczki Weroniczkę i Kubusia oraz małego Filipka(sąsiedzi) zabawa z nimi była przednia, pierwszy raz swoimi bosymi stópkami goniłam po trawie a wszyscy dookoła mieli świetny ubaw (bo nie jestem przyzwyczajona) biegałam i śmiesznie podskakiwałam bo trwa kuła mnie w stópy.

bardzo mi się podobało u wujaszków szkoda tylko że Karolek jest taki malusi(3mc) bo chętnie bym się z nim bawiła. Do domku wróciliśmy dopiero o 22 a na świetną i długą zabawę pozwoliła mi moja drzemka popołudniowa która trwała ponad 2h bo super mi się spało na dworze pod wisienką, także ten piękny dzisiejszy słoneczny dzień w pełni wykorzystaliśmy

a teraz mały konkurs dla moich czytelinków-->
znajdź 5 różnic hehe

MAJ
1maj- spacer/odwiedzinki i wielkie zaskoczenie
Pogoda jak marzenie, ciepło, słonecznie i zero wiatru dlatego też szkoda było dnia na siedzenie w domu. Umówilismy się z w.Agatą, Patrykiem,Martą, Damianem, Olą, Grzesiem i ich dzieciaczkami Kaceprkiem, Klaudiuszem i Igorkiem na spacer do bytomskiego parku, gdzie duuużo się działo. Niestety w drodze powrotnej zerwała się burza i pogoniła nas jeszcze szybciej do domów. W domku odwiedził mnie mój kuzyn Remuś, którego kocham nad życie i cieszę się na jego widok bardziej niż na widok najlepszego, najsmaczniejszego ciasteczka bądź lizaczka. Oczywiście zabawa była przednia, wariowaliśmy, skakaliśmy po łóżku, wygłupialiśmy się na całego był też czas na naukę a raczej na powtórkę nauki (zwierzaki) w.Tomek wyciągała z pudełka zwierzaki, pokazywał nam a my zgadywaliśmy tzn pierwszeństwo miałam ja -tak ustalił wujek a Remuś miał uzupełniać gdybym czegoś nie umiała tyle tylko że zaskoczyłam wszystkich(to zasługa tatusia) c.Agatka miała wytrzeszcz oczu z reszta tak jak w.Tomek i w.Patryk a Remusiowi wcale a wcale się to nie podobało że znałam wszystkie zwierzaki(64 znam) razem nie potrafiliśmy powiedzieć że kura to kura(ogólnie ją znam ale Remuś krzyknął kukuryku i ja za nim a później żadne z nas nie wiedziało jak się nazywa kura
) Oczywiście bardzo nie chciałam żeby Remuś szedł do domu więc zaczęłam ubierać buty bo też chciałam iść z nim- zakończyło się płaczem(płaczem za Remkiem).

2 maj- moje piersze, długo wyczekiwane kucyczki
Dzisiaj po raz pierwszy w życiu na mojej głowie pojawiły się dwie małe gumeczki. Mama była przeszczęśliwa tak długo czekała żeby móc mi je zrobić(włoski strasznie wolniutko mi rosną i raz były ścinane żeby je troszkę wzmocnić) ja też byłam zadowolona i ani myślałam o ściągnięciu gumek z włosów(o dziwo bo spiknki są przypięte 3 sek) a z resztą widziałam radość mamy i chciałam żeby jak najdłużej trwała
Oczywiście nie obyło się było się bez sesji zdjęciowej na której przepięknie pozowałam

Dzisiaj w takiej właśnie fryzurce pojechałam z tatusiem i wujkiem Adamem do Targanic gdzie od paru dni odpoczywała większa część rodziny. Mama została w domu bo w piątek musi iść do pracy więc dojedzie do nas później.
4 maj- rodzinka w komplecie
Po dwóch dniach spędzonych z tatą, wujkami, ciocią, dziadkami, pradziadkami nadszedł dzień w którym dojechała reszta rodzinym, najważniejsza i na pierwszym miejsu oczywiście na równi z Remusiem-Mama(ale chyba bardziej ucieszyłam się na widok Remka) oraz ciocia, wujek i Weroniczka. Także cała rodzinka była w komplecie i weekend zapowiadał się całkiem fajnie, wszyscy martwiliśmy się tylko o pogodą a to dlatego że cały dzisiejszy dzień padał deszcz i mieliśmy cichą nadzieję że od jutra nie będzie ani słychu ani dychu i spędzimy trochę czasu na dworze