|
|
| |
|
| |
Strona Juleczki - 27 miesiąc
|
|
5 MAJ
Mam już 26 miesięcy

5 maj- pogoda nie zawiodła
Rano obudziałam się o 6:10 miny rodziców i dziadków bezcenne, mieli chyba nadzieję że skoro zasnęłam o 22 to wstane koło 9 ale nie! chciałam zrobić im niespodziankę a tak w ogóle nie mogłam doczekać się zabawy z Remkiem, gdy tylko otworzyłam oczy zapytałam"gdzie Remuś" Godzinę czasu rodzice trzymali mnie w pokoju żebym nie pobudziła reszty, ciężko było ale daliśmy radę. Chyba nie muszę opisywać szczegółów dotyczących wejścia Remka do mojego pokoju-radość bezcenna! Po wspólnym rodzinnym śniadanku nadszedł czas na świetną, niezapomnianą zabawę! Najpierw zaliczyliśmy piaskownicę w której jest tak fajnie że potrafimy siedzieć w niej 2 h, później babcia Agatka zrobiła nam niespodziankę i wyciągnęła z torebki farbki plakatowe i 6 kolorowych pędzli, więc mama długo nie czekając zorganizowała nam kącik malarski i wyniosła na dwór stolik, krzesełka, kartki, kolorowaki, kubki z wodą. Malowanie farbami jest niesamowicie fantastyczne w dodatku że do dyspozycji ma się kubek z wodą, w zasadzie częściej korzystałam z niego niż z samych farb ale ogólnie malowanie farbami to zabawa przednia. Nawet mama skusiła się na malunek i namalowała tęcze i zachód morza-Picasso hehe Z pogody korzystaliśmy jak tylko mogliśmy, graliśmy w piłkę, jeździliśmy na rowerku i na quad(zie), i ogólnie się wygłupialiśmy. Wieczorem przeszła burza więc wygłupy przenieśliśmy do domu


Wtedy kiedy my się wygłupialiśmy i świetnie bawiliśmy Weroniczka załatwiała "swoje sprawy"

Dzień był bardzo udany bo pogoda nas nie zawiodła nie opisałam jeszcze kąpieli, wspólnej kąpieli z moim kuzynem Remkiem. Wszystko miało miejsce wieczorkiem kiedy to babcia Agatka przygotowała dla nas kąpiel(robiąc nam tym niespodziankę) wsadziła nas do dużej wanienki, kupionej specjalnie na taka okazję. Co mam napisać?... chyba się domyślacie.....było cudownie!!!

Cały wyjazd miałam okropny problem z zasypianiem, rodzice usypiali mnie godzinę, kołysząc, śpiewając, tuląc, czasem i krzycząc a ja swoje"Julia nie chce spać!!!" i koniec. Sama nie wiem czym to było spowodowane, może za dużo wrażeń na pewno w jakimś stopniu przyczyniły się drzemki popołudniowe trwające nawet 3h ahhh te górskie powietrze hihihi w każdym bądź razie zasypiałam po 22 wstawałam 6:10
6 maj- powrót do domku
Standard 6:20 pobudka i pytanie"gdzie jest Remuś?" odpowiedź"śpi", twierdzenie"chce go zobaczyć" Po wczorajszej wieczornej burzy pewni byliśmy że dziś od rana będzie padał deszcz, na szczęście myliliśmy się bo piękne prominie słońca wbijały się do pokoju. Z Targanic wyjechaliśmy wcześnie ponieważ w Bytomiu czekał na nas dziadek Witek przyjechał na parę dni więc chcięliśmy spędzić z nim trochę czasu. Pod koniec maja lecimy do niego więc już żyję tym wyjazdem i niecierpliwie na niego czekam
7 maj- z tatą i dziadziem

Cały dzisiejszy dzień spędziłam z dziadkiem Witkiem i tatusiem. Mama miała iść do pracy na chwilę, tak myślała że będzie tam chwilę(jest redukcja etatów i słyszła że 5 os będzie zwolnionych a że parcuje najkrócej to pewna była w 98% że to właśnie ona wyleci jako pierwsza dlatego też dziadzio Waldek pojechał na 2 tyg do Lublina a pradziadkowie Jelonkowie zostali w Targanicach a tata wziął sobie dzień wolnego i został ze mną w domu) Okazało się jednak trochę inaczej więc pojawił się problem opieki nade mną w najbliższym czasie, na szczęście manager poszedł mamie na rękę i mama będzie pracowała w domu (fantastyczna wiadomość, bo sami wiecie że nie kwalifikuję się jeszcze do przedszkola więc są same plusy pracy w domu: bliskość z mamą i duże zaoszczędzenie pieniędzy na przedszkolu prywatnym)
9 maj- z pradziadkami
Pradziadkowie wrócili z gór i zaopiekowali się dziś mną żeby mama mogła pójść do pracy(znalazła sobie pracę żeby oderwać się i wyrwać trochę z domu więc w miarę możliwości będzie chodziła do biura) Zrobiłam dziadkom niespodziankę i po długim spacerku spałam prawie 3h
10 maj- przedszkole/ odwiedzinki Marteczki
W dni wolne od pracy, mamy, spacerujemy spacerujemy i jeszcze raz spacerujemy zdarza się że spaceruje z nami c.Agata z Julką i c.Magda z Nikosiem, c.Madzia z Weroniczką i resztą rodzinki są w Anglii u dziadka Witka i wrócą dopiero we wtorek więc póki co spacerujemy bez dziewczyn (ale widzimy się na skype więc na razie nie tęsknimy hehe ) Dzisiaj przed południem odwiedziłam z mamą dwa przedszkola które będą brane pod uwagę we wrześniu(mama będzie szukała pracy na cały etat) Najpierw odwiedziłyśmy przedszkole które powstało w marcu 50 m od naszego domu Akademia Maluszka(coś na zasadzie Klub Maluszka tam gdzie dojeżdżałami tam kosztowało450 więc do przyjęcia)- prywatne i w dodatku baaardzo drogie bo kosztuje 550 zł bez wyżywienia więc dodając 10zł za dzien wychodzi 750 zł. Przedszkole jest piękne bardzo mi się tam podobało. Gdy tylko tam weszłam ściągnęłam buciki i poszłam się bawić, mało tego nie chciałam stamtąd wyjść. Ciocia Madzia zapisała tam Weroniczkę bo w lipcu wraca do pracy a Weronika będzie miała dopiero 1,1mc więc jedynie żłobek wchodził by w grę(w tym przedszkolu przyjmują dzieci młodsze, sikające na nocniczek a Weroniczka dobrze sobie radzi z nocnikiem i chodzące a do tego czasu będzie chodzić więc ciocia przeszczęśliwa że blisko domu i ni będzie musiał jeździć do Łagiewnik do złobka) no ja akurat 5 września będę miałą 2,6mc więc kwalifikuję się do normalnego(akurat 2,5roku będę miała więc postaramy poszukać się czegoś tańszego) dlatego też poszłyśmy zobaczyć drugie przedszkole trochę dalej ale też prywatne i za 370 zł bo dofinansowane z miasta ale szczerze mówiąc mamie się nie podobało ale w dzisiejszych czasach się nie wybiera łapie się okazję(tym bardziej że c.Agata mama Julki postara się załatwić je nam po znajomości) bo z przedszkolami jest olbrzymi problem nawet i prywatnymi. Bardzo ciekawą rzeczą jest to że to przedszkole integracyjne o czym nie wiedziałyśmy więc w grupie 23 dzieci np. trojka jest niepełnosprawna plus tego jest taki że dzieci widząc później osobę niepełnosprawna nie patrzą na nia z ciekawością i nie odwracają się za nią na ulicy bo to nie jest zbyt miłe. Póki co orientacyjnie rozejrzałyśmy się i zwiedziłyśmy na razie 2 przedszkola. Zobaczymy jak to będzie bo w obrębie naszego bloku w odległości 800m mamy jeszcze przecież 4 przedszkola państwowe lecz do nich nie łatwo się dostać.
Wczesnym wieczorkiem odwiedziła nas c.Ewelinka z w.Krzysiem i małą Marteczka, nooo nie taką już małą Martusia to taka kluseczka(ja w jej wieku wyglądałam podobnie) Byliśmy wszyscy na spacerze a później pobawiłam się z Marteczką w domku.

11 maj- przedszkole potrzebne od zaraz
Nie wiem od czego zacząć, mama wstała o 7 nastawiła zupkę, przygotowała wszystko na drugie danie, posprzątała, nastawiła parnie, zrobiła mi śniadanie, naszykowała ubranie, no można powiedzieć że naszykowała wszystko żeby móc zająć się tylko i wyłącznie pracą. Ja byłam skazana na malowanie mazakami, zabawę i bajki, ona natomiast usiadła w drugim pokoju z laptopem i telefonami z nadzieją że teraz skupi się tylko na parcy....ale było trochę inaczej:"mamo kupa jest"(w pieluszce), "mamo pić", " mamo inna, inna bajka" "mamo zupki" "idziemy na spacerek, idziemy papa" W międzyczasie rozwiesiła parnie, nastawiła drugie danie, przebrała mi ubranie bo oblałam się wodą, posprzątała zabawki, nakarmiła mnie zupką a gdy rozmawiała z klientem zaczęłam piszczeć bo chciałam ubrać jej rolki na swoje nóżki więc pan musiał chwilę poczekać na dokończenie rozmowy. Sami widzicie jak wygląda praca w domu. Po dzisiejszym dniu mama stwierdziła że przedszkole potrzebne od zaraz a tak na poważnie gdy wrócimy z Chorwacji zacznie rozglądać się za normalną całoetatową pracą. Póki co wyjeżdżamy do Anglii i do Chorwacjii na 2 tyg więc nie wypada na "dzień dobry" prosić o 2 urlopy Mama często wspomina okres z przed trzech lat i mówi że ma DEJA VU(deżawi) bo 3 lata temu lecieli do dziadka poinformować go o weselu to też była końcówka maja i pod koniec czerwca początkiem lipca też mieli zapłacone wczasy w Chorwacji na które nie pojechali bo okazało się że mama jest w ciąży Zaszła w ciąże dokładnie 8 czerwca zaraz po powrocie z Anglii także hehe śmieję się bo może deżawi będzie deżawi do samego końca i pod koniec czerwca okaże się że będę miała rodzeństwo, a bardzo bym tego chciała z resztą widać to gołym okiem zawsze wtedy gdy po spacerze, spotkaniu, imprezie rodzinnej przychodzi czas na rozstanie z jakimś dzieckiem. Mam nadzieję że mama w końcu będzie gotowa i zrobi mi niespodziankę z resztą nie tylko mi bo caaaałej rodzinie Po południu pojechaliśmy do babci Ali spotkaliśmy się tam z z.Tom, Patrykiem, c.Agą i Lenką, ale było wesoło. Ja wariowałam z Lenką, wygłupiałam się i bawiłam ale po paru godzinach wszystko jej zabierałam i nie chciałam wpuścić na huśtawkę i na bujak mówiąc" to moje" -nie znamy takiego zachowania i zastanawiamy się skąd do nas przybyło hmmm? Dostaliśmy dziś od wujków zaproszenie na ślub który odbędzie się 24 sierpnia. W najbliższym czasie czeka nas mnóstwo imprez: 20 maja konfirmacja chrześniaka taty, 26 lot do Anglii, 16 czerwiec roczek Franka, 20 czerwiec rok Weroniki, 24 czerwiec Chorwacja, 24 sierpień ślub wujka Tomka nie wspomne o imprezach urodzinowych w których w tym okresie jest baaaardzo, bardzooo dużo I jak tu nie imprezować?
12 maj- pogoda pod psem
Szkoda że w tygodniu pogoda słoneczna i na dworze ciepło a weekend deszczowy, pochmurny i zimny. Tyle mieliśmy planów zakupy, basen, zoo...ale siedzieliśmy w domu.
13 maj- spacerek z Nikosiem
Rano pojechałyśmy z tatą do Agory na siłownie, tata z wujkiem Grześkiem poszedł na siłownie a my z c. Magdą i Nikosiem na spacerek, który nie trwał zbyt długo bo pogoda nie była ciekawa a termoemtr pokazywał "aż" 8oC dlatego też czekając na tatę mogłam poszaleć na placu zabaw w Agorze. Zabawa z Nikosiem przeniosła się do naszego domku bo rodzice zaprosili wujków na pyszny obiad przygotowany przez tatusia, niedługo po nim poszliśmy w odwiedzinki do pradzaidków Romków którzy niesamowice ucieszyli się z naszych odwiedzin. Wieczór spędziłam na skype na rozmowie z Remkiem i resztą rodzinki
15 maj- wcześniejszy prezent na dzień dziecka
Tu chyba nie muszę nic opisywać hehe --->strzał w 10tkę!

Następnego dnia odwiedziła nas c.Madzia z Weroniczką jej też podobał się basen z piłeczkami mimo iż nie chciała w nim siedzieć bo to taka mała wiercipięta

17 maj- z pradziadkami
zdjęcia jutro! są w telefonie taty
Dzisiaj czwartek a w czwartki mama ma wolne ale dzisiaj wykorzystała moment że pradziadkowie mogli ze mną posiedzieć i poszła do pracy w zamian za jutrzejszy dzień wolny. Gdy weszłam do dziadków na stoliczku standardowo przygotowane było pyszne śniadanko, maleńka kolorowa kurka na swoim grzebiecie trzymała jajko ugotowane specjalnie dla mnie(moja podstawka kurka babcia kupiła ją specjalnie dla mnie, specialnie na takie rodzinne wspólne śniadanka). Wychodząc z windy biegłam do nich i sama zapukałam w drzwi ale po chwili gdy okazało się że ja zostaję a mama wychodzi powiedziałam" oooo niee, oooo nieee!" Bardzo przyzwyczaiłam się do mamusi i do spędzania z nią każdego dnia z resztą odkąd wróciła ze szpitala nie lubię zostawać gdzieś bez niej, boję się że znowu sobie "gdzieś pójdzie na tak długo" (z resztą mamie znowu zaczęły pojawiać się te torbiele nieco mniejsze niż ostatnio ale znowu, a najgorsze że lekarze nie wiedzą dlaczego bo wyniki wycinków są pozytywne i jeżeli organizm ma taką naturę to one wtacają ale po 5 lub 10 latach a nie 4 dni albo 2 tyg po zabiegu) Z dziadkami dzień minął błyskawicznie, gdy wróciłam do domku opowiadałam mamie co dziadkowie robili hehe " mamo, babcia śpiewała karuzela karuzela a dziadek robił bałagan i ogladał film" nie wiem skąd to wymyśliłam przecież pradziadkowie poświęcają mi każdą sekundę swojego czasu. Śmiesznie się rodzicom tego słuchało bo jakby nie było to zaczynam już opowiadać, "skarżyć" i mam coraz lepszą pamięć( nie dostanę cukierka przed drzemką popołudniową to jak się budzę to o niego zapytam) Jaka ja już jestem duża, rodzice nie mogą w to uwierzyć Znam nową piosenkę to też zasługa dziadków "WLAZŁ KOTEK NA PŁOTEK..."
18 maj - odwiedzinki Marteczki
Korzystając z dnia wolnego od pracy pojechałyśmy do c.Ewelinki i małej Marteczki w odwiedzinki. Ciocia była akurat u swojej mamy którą bardzo dobrze znamy w Miechowicach więc korzystając z pięknej pogody spacerowałyśmy po tym dosyć ładnym mieście Marteczka troszkę marudziła podczas spaceru co spowodowane było zmianą mleka i bólem brzuszka ale ogólnie wypad do Miechowic bardzo udany.
19 maj- basene
Rano tatuś pojechał na siłownie a ja z mamusią wysprzątałyśmy cały dom na blink, zrobiłyśmy zakupy i ugotowałyśmy obiad. Podczas robienia zakupów mam kupiła mi kamizelkę do pływania i rękawki więc odkąd wróciłyśmy zakupów marudziłam i popłakiwałam że chcę jechać na basen obiecany zaraz z rana(apropo dobrej pamięci hehe ) Po południu pojechaliśmy rodzinnie na basen na chorzowską a że basen nie ma żadnych atrakcji a najpłycej jest na 1,20 nie za bardzo mi się tam podobało. Mało tego woda miała 28oC i było mi strasznie zimno( w Egipcie był basen z podgrzewaną wodą więc było fajnie i nie marudziłam mało tego słoneczko grzało więc było naparwdę cieplutko) W każdym bądź razie wszyscy pracownicy basenu słyszeli moje wejście do niego i następne 10 min bo darłam się jakby obdzierali mnie ze skóry lecz po pewnym czasie nawet!

było fajnie ale i tak i tak wyszłam z wody dosyć szybko a gdy się ogrzałam znowu krzyczałam" mamo kąpu kąpu, Julia kąpu kąpu" i ponownie weszłam do tej jak dla mnie lodówy. Wieczorem tata pojechał na mecz a ja z mamusią do babci Ali, gdy weszłam do domu zaczełam po nim biegać i krzyczeć "a gdzie dziadziu, gdzie jest dziadziu" (dziadzio w Lublinie) babcia wykręciła mi do niego numer i rozmawiałam z nim przez telefon na końcu powtórzyłam mamie co mi dziadek mówił, mianowicie:" Juleczko, dziadziu jutro do Niuni przyjedzie" i to mi wystarczyło! Nocke spędziłam mu babci bo mama umówiona była z c.Martą.
20 maj- Skoczów i konfirmacja
(zdjęcia jutro ponieważ zapomnielismy aparatu i czekamy na foty c.Alinki)
Od kilku miesięcy czekaliśmy na ten uroczysty dzień, co prawda to nie jest nasze wyznanie ale każdy ma prawo do swobodnego wybory swojej wiary. Dzisiaj do komuni świętej oraz bierzmowania przystępował chrześniak taty Kuba więc popędziliśmy na wspaniałą uroczystość a razem z nami c.Alinka, w.Wojtek, Franuś (uwielbiam go) i jego babcia c.Jadzia. Impreza była nieziemska, wyszystko pięknie przygotowane, na sali zrobiony był "kącik malucha" czyli klocki, piłki,autka,wózek z lalą. Było cudownie a najważniejsze że było dosyć dużo dzieci. Cieszę się że pojechałam z rodzicami bo wystąpiła mała sprzeczność dotycząca zostania u dziadków. Na szczęście mama się uparła i pojechałam z nimi z czego i tata późnije był zadowolony. Skoczów to piękne małe miasteczko położone w powiecie cieszyńskim z przepięknymi krajobrazami górskimi więc z przyjemnością je podziwialiśmy oraz nawdychaliśmy się świeżego powietrza Impreza bardzo udana, a Franuś swoim eleganckim strojem rozbroił wszystkich
21 maj- z dziadkiem Waldkiem
Dzisiejszą noc spędziłam u dziadków w Radzionkowie. Dziadzio stęsknił się za mną bo był w Lublinie aż 2 tyg więc długo się nie widzieliśmy i sam zaproponował że zajmie się mną żeby mama mogła sobie pójść do pracy i spokojnie popracować (wiecie jak wyglada praca w domu w dodatku z małym dzieckiem bo już wam to opisywałam) także spędziłam dziś z dziadziem trochę czasu
22 maj- wizyta u lekarza/ odwiedzinki Dawidka
W nocy spałam niespokojnie dlatego że pojawił się dziwny męczący katar(już wczoraj u dziadków był ale delikatny) Gdy rano wstałam mama stwierdziła że konieczna jest wizyta i konsultacja lekarska, ona jest teraz troszkę bardziej wystraszona niż parę miesięcy temu bo przecież z kataru może dojść np. do zapalenia ucha i konieczna będzie wizyta u laryngologa albo co gorsze leżenie na laryngologii a w ostatnim czasie ma dość szpitali i oddziałów laryngologicznych i wcale się jej nie dziwie. Dlatego też poszłyśmy do naszej kochanej pani K. która na dzień dobry powiedziała:" Juleczko jak my się rzadko widzimy" i uśmiechnęła się pamietała mnie a naprawdę rzadko do niej chodzę(tfu tfu, odpukać ) Pani ma fantastyczne podejście do dzieciaków potrafi tak z nimi rozmawiać że nawet te najbardziej wystraszone takie ja JA (mam to chyba po mamie) robią wszytsko o co ona prosi. Muszę się więc pochwalić bo byłam grzeczna słuchałam i wykonywałam wszystko o co pani poprosiła, mama była dumna bo wie jaka ze mnie "pierdołka" Dostałam dziś 2 naklejki "dzielny pacjent" i zadowolona wychodziłam z gabinetu machając na do widzenia.
Ojej zapomniałabym... poruszyłyśmy dziś temat pneumokoków a raczej szczepień na nie i pani doktor stwierdziła że w sumie mama ma racje że nie chce ingerować w moją odporność więc powiedziała że przy tak rzadkich przeziębieniach i wizytach u lekarza sama by się nad tym zastanawiała ale powiedziała że może się okazać że jak tylko pójdę do przedszkola to mogę zacząć chorować i że mamy się na razie wstrzymac ze szczepieniem a w przedszkolu jak się okaże że będę często chora to zaszczepimy i w ten oto sposób takim szczepieniem zabiezpieczymy w tym okresie też też różne inne wirusy, powiedziała również że mamy dużo czasu bo pneumokoki szczepi się dzieci do 5 roku życia. Po południu pojechaliśmy w odwiedzinki do c.Oli i w.Marcina oraz 2mc Dawidka którego dopiero dzisiaj miałam okazję poznać. Wizyta się udała, ja oczywiście jako mała opiekunka(tak wszyscy o mnie mówią, bo zawsze troszczę się o malutkie dzieci, daję im smoczek, picie, przykrywam kocykiem i kołszę) dobrze się nim zajęłam
(rodzice bali się mnie tam zabrać ale okazało się że oni też są zakatarzeni więc nie ma problemu) Dawidek jest przekochany i taki malusi fajnie że w końcu mogłam go poznać.


Furrorę zrobił królik wujków za którym goniłam żeby go pogłaskać

W drodze powrotnej zajęchałam z rodzicami do reala bo rodzice rozglądają się za nowym łóżkiem takim dla dużej dziewczynki więc korzystając z okazji musiałam przetestować nową karuzelę- standard- uwielbiam karuzele, tylko po kim skoro mama i tata ich nie cierpią
Oj ostatnio mamy etap "mamo Julia sama" wszystko chcę robić sama! Nawet do samochodu wchodzę sama i siadam na swoim foteliku mało tego krzyczę "jechamy" to jedyne słowo do tej pory którego nie potrafię powiedzieć w odpowiedniej formie(już coraz częściej mi się udaje bo często mam zwracaną uwagę) ogólnie ładnie odmieniam a nikt mnie tego nie uczył

Zapomniałam wspomnieć że parę dni temu dowiedzieliśmy się że c.Magda(mama Nikosia) jest w ciąży więc Nikodem będzie miał rodzeństwo
23 maj- z kochanym dziadziem / ole ole przedszkole!
Dzień minął fantastycznie, na dwór wyszłam przed godziną 9 i spędziłam caaalusieńki dzień na dworze. Najpierw odprowadziliśmy mamę do pracy, później zaopatrzyliśmy się w ziarno(nawyk) i poszliśmy na Plac Akademicki karmić wygłodzone, zawsze! wygłodzone gołębie następnie dziadzio zabrał mnie na Plac Słowiański do duuużej piaskownicy i na plac zabaw, po udanej zabawie i lekkim zmęczeniu podeszłam do dziadka i powiedziałam "Julia chce do domku" (mówie jak chce jeść, pić, spać, jechać bądź iść do domku ale nie wołam siku ale lato przed nami więc postaramy się to zmienić) Więc przespałam się 2h i dziadzio znowu zabrał mnie do piaskownicy i wróciliśmy po 15 czyli równo z rodzicami. Wczesnym wieczorkiem mama poszła na angielski a ja z tatusiem pojechałam do wujka więc spędziłam na dworze tak jak wspominałam wcześniej cały dzień. A teraz UWAGA UWAGA! wiadomość dnia!!! -->dostałam się do przedszkola i od 1 września będę do niego uczęszczała. Mowa tu o przedszkolu prywatnym dofinansowywanym przez miasto (parę dni temu o nim wspominałam) Chcę bardzo podziękować c.Agatce(mamie Martynki i Julii) za pomoc bez której pewnie nic by z tego nie wyszło muaaa... wielki buziak dla Ciebie ciociu Teraz mama będzie mogła zacząć szukać pracy na cały etat mało tego odciążymy dziadków i pradziadków którzy i tak i tak uważają że siedzenie ze mną to czysta przyjemność Uciekam spać. Dobranoc
24 maj- "Julia-przedszkolak"
Jak już się domyślacie z opisu byłam dziś z mamą w przedszkolu podpisać umowę i od 3 września moje życie nieco się zmieni (najbardziej "bolą" mnie te wczesne pobudki bo dobrze wiecie że lubię sobie pospać z resztą rodzice też więc w weekendy będę robiła im niespodzianki i budząc ich po 7 W przedszkolu o dziwo dziś mi się nie podobało bo gdy zobaczyłam dzieciaki mniej więcej w moim wieku wychodzące z opiekunem na plac zabaw złapałam mamę za rękę i krzyknęłam" mamo Julia chce do domku" mało tego rozpłakałam się, pani Anetka(pierwsza pani którą poznałyśmy) tylko się usmiechnęła a mama powiedziała"zaczyna się" Gdy kierowałyśmy się w stronę wyjścia, zobaczyłyśmy plac zabaw znajdujący się przed przedszkolem i już mi się wszystko podobało, huśtawki, koniki, piaskownica, jednym słowem byłam gotowa do zabawy
Apropo mojego stanu zdrowia bo od wizyty u lekarza nie wspominałam o nim a jest nieciekawie, katar nie znika (ale jest go mniej) i pojawił się kaszel, mam nadzieję że do soboty będzie lepiej booo czekałam na ten dzień z niecierpliwością i muszę czuć się zdrowa i na siłach, mało tego mama jest przeziębiona i czuje się fatalnie a tatusiowi spadł na dwa małe palce u prawej nogi ciężar 25kg biedny ledwo co chodzi. Jednak mam nadzieję że nic nie jest wstanie popsuć nam tego wyjazdu
25 maj- z dziadkami
Rano tatuś zawiózł mnie do dziadków do Radzionkowa żeby mama mogła pójść do biura i spokojnie popracować. Dzien z dziadkami minął fantastycznie, spacerek, piaskownica, słuchanie piosenek na komputerze(puszek okruszek, motylki, domowe przedszkole, kotki dwa itd. jak mama była malutka dziadkowie kupili adapter, mikrofon i płytę Natali Kukulskiej, teraz czasy trochę się zminiły i wszystkie piosenki "można" ściagnąć z interentu. Po południu dojechali rodzice zjedli przepyszny obiadek i posiedzieliśmy u dziaków do wieczora, ja z mama poszłam do kościólka "na majowe"(musze coś tu śmiesznego przytoczyć: mama była kiedyś Marianką czyli inaczej Dzieckiem Maryi a co za tym idzie często chodzila na majowe a że w modliwie jest "wieża z kości słoniowej" mama stojąc 15 min w kolejce w sklepie mięsnym(panie się rozgadały a bylo ich kilka i każda miała cos do powiedzenia więc dziecko 12 letnie mialo prawo zapomniec po co przyszlo mimo powtarzania po cichu "listy zakupów" i gdy jedna z nich w końcu sie zlitowala i powiedziala przepuście to biedne dziecko, mama podchodząc do lady powiedziała"poł kilo kości słoniowej" była słynna na całą Rojce hehe ) Pożegnałam się z dziadkami a najbardziej z dziadziem Waldkiem bo wyjeżdża na parę miesięcy więc wytulil mnie, wycałowal, ukochał i powiedział że będzie bardzo bardzo tęsknil za "Niunią" ja mu tego nie powiedziałam ale na pewno będę za nim tęsknić na razie póki co chyba tego nie rozumiem(ale gdy był teraz 2 tyg w Lublinie a ja odwiedziłam babcię Alę to biegałam po mieszkaniu i szukałam dziadzia, z resztą opisałam to parę dni temu).
26 maj- Anglia, nareszcie z dziadziem
Od kilku dni żyliśmy wyjazdem do dziadka, pakowanie i ogólne przygotowywanie, i w końcu doczekaliśmy się tego dnia. Wylot mieliśmy o 11:30 co prawda nie wylecieliśmy o tej porze bo w momencie kiedy samolot ustawił się na pasie startowym, pan siedzący 3 rzędy przed nami dostal duszności i nie mógł oddychać mimo podania tlenu. Oprócz duszności pojawiły się też drgawki, (byl trzeźwy) okazało się że pan strasznie boi się latania a kapitan widząc to całą sytuację nie wyrazil zgody na lot bo gdby coś złego zaczeło się dziać "u góry" musialby lądować awaryjnie narażając wielu ludzi na niebezpieczeństwo. Dlatego tez zawróciliśmy i ambulans zabrał pana do szpitala, to wszystko jednak trwalo bo mimo jego wysiadki trzeba było poszukać też jego bagaża. Przyznam szczerze że pan napedził trochę strachu co poniektorym (mama od razu pomyslała o filmie oszukać przeznaczenie hehe ale wypowiadajac tytuł filmu usmiechnęła się co nie zmieniło fakty że byla trochę wystarszona, tata leciał już 26 raz i powiedzial że pierwszy raz coś takiego widział) Lot przeżyliśmy dosyć spokojnie oczywiście (podobnie jak lot do Egiptu, wczesniejszego nie pamietam bo byłam mała) do samolotu wsiadało dużo dzieci i w samolocie tuż przed startem poznałam koleżankę o imieniu Carmel-Polka malo tego bardzo fajnie się z nią bawiłam, najgorsze było lądownie zatkały mi się uszy i strasznie płakałam " mamo bolą uszka" nie pomagało picie, jedzenie, zatykanie noska i dopiero gdy mamusia wzięła mnie na kolanka trochę się uspokoiłam.

Pogoda w Anglii wymarzona 26 stopni w cieniu, na lotnisku czekał na nas dziadziuś i od razu zabrał nas do swojego nowego mieszkania którego jeszcze nie widzieliśmy(dziadzio mieszka 10 min piechotką do morza) w fajnym miejscu mniej spokojnym od poprzedniego(15 min samochodem od poprzedniego) bardzo nam się tu podoba. Oczywiście mimo zmęczenia i przeziebienia(mojego i mamy) oraz niechęci do jakichkolwiek spacerków dzisiejszego dnia taty i dziadka, postawiłyśmy na swoim i wyciągnełyśmy mężczyzn na przepiekny, przecudowny plac zabaw(tego w Polsce brakuje) ja szalalam, wygłupiałam się, co prawda mało sie huśtałam ale ze zjezdżalni skorzystałam na maxa(dlaczego u nas nie ma tak bezpiecznych placów zabaw malo tego sa tak skonstruowane że rodzice tez moga z nich korzystac razem ze swoimi pociechami)

mama mogla siedzieć na trawie i sie oplać co jakiś czas zerkając na mnie a ja byłam non stop w biegu, mama się smiała że nie potrafie spokojnie się poruszać i przypomniala sobie od razu hasło (w liceum) gdy wracała od koleżanki na jednych z bloków pewnego osiedla pisało" na tym osiedlu po godzinie 22 należy poruszac sie biegiem" hehe od razu to hasło przełozyła na plac zabaw. Zabawne jest to że odzywam się do dzieciaczków po Polsku " dziewczynko chcesz potrzymać moja piłeczkę" ale on nic mi nie odpowiadają i dziwnie na mnie patrzą w sumie ja też nie wiem o co im chodzi nagle wszystkim mowę odebrało? czy co? Dzień spędziłam fantastycznie i szkoda mi było czasu na sen dlatego nie zmrużyłam oka nawet na 5 min, za to po kąpieli zasnełam w 5 minut. Dziadzio super sie przygotował na nasz przyjazd z resztą juz na przyjazd c.Madzi, w.Tom, Remka i Werki(2tyg temu) zakupił dla nas, dzieciaków turystyczne łóżeczko, fotelik samochodowy, nocniczek i wiele innych bardzo potrzebnych rzeczy za które ogromnie dziekujemy. Za wszystko Wielki Całus Dziadziu muaaaa:*

27 maj- aktywny dzień
Pogoda nam dopisuje z czego bardzo się cieszymy i korzystamy z niej jak się da. Wstałam dziś o 5:45 czyli 6:45(czasu polskiego) robiąc tym samym wszystkim pobudkę, także dzień zaczął się dosyć wcześnie i był niesamowicie dłuuugi. Przed południem poszliśmy na spacer, zwiedzić okolicę i poszaleć na boisku do rugby.

Popołudnie spędziliśmy na placu zabaw który znajduje się 150 m od morza i które bardzo przypadło mi do gustu, a że niedzielne popołudnie było słoneczne i ciepłe nad morzem w pobliskim pubie grana była muzyka country, ludzie grilowali, podskakiwali w rytm muzyki, opalali się a dzieci wyglupiały się na placach zabaw(sa dwa dla dużych i małych dzieci) Spędziliśmy tam całe popołudnie, odpoczywając na zielonej trawie

(szkoda że w Polsce nie ma takich olbrzymich, czystych "trawników", siadasz gdzie popadnie bez jakichkolwiek stresów że usiądziesz lub wdepniesz na "minę") spacerowaliśmy tez deptakiem widziałam ciekawe miejsca, takie jak: pole do mini golfa, boisko do gry boule(kulabula), skatepark i wiele innych. Kolejny dzień bez zmrużenia oka od 5:45-20:10 -> rodzice łapali się za głowę i uwierzyć w to nie mogli że cały dzień jestem w ruchu, w biegu można powiedzieć i nie jestem zmęczona, ale uwierzcie mi naprawdę szkoda mi czasu na drzemki
28 maj- ZOO / super wiadomość!

Zaraz po przebudzeniu usłyszłam że jedziemy do ZOO także przez nastepne 1,5h (ubieranie, mycie, sniadanie) co 3 sek powtarzałam jedziemy do zoo. W zoo było cuuuudownie, widziałam lwa, pingwiny, foki, goryle, węże, rybki, jaszczurki, żółwie, okapi, motylki niestety nie wiedziałam słonia, zyrafy, zebry ale to wszystko czeka na mnie w chorzowskim parku do ktorego wybieramy się już z dobre 2 mc(za duzo imprez: komunie, komfirmacje, urodziny itd. albo pogoda nie dopisuje)

Najbardziej podobało mi się w namiocie w którym motyle latały tuz obok nas(w Polskim zoo nie ma takich namiotów) śpiewałyśmy im piosenkę
"hej motylki do mnie hej siądźcie tu na dłoni mej
nie musiscie tak bać się mnie"
Piosenka nauczona parę dni temu z Baby TV (nauczyłam się jej sama i ktoś by pomyślal że oglądanie bajek to strata czasu bo nie są edukacyjne) piosenkę śpiewałam z pokazywaniem które wymyśliła mama Motylki były przecudowne szczególnie niebieskie które nie bały się ludzi i latały tuż kolo naszych rączek.(pan opiekujący się motylkami cały czas się do nas uśmiechał i dotrzymywał nam kroku chyba mu sie podobała piosenką którą spiewałyśmy dosyć głośno i w innym języku) Atrakcji było co niemiara, z zaciekawieniem przyglądałam się wszystkim zwierzakom, przy foczkach nuciałam piosenkę z BTv "ti tu tu tu lalala ti tututu lalalala" a na wielkiego ruszającego sie dinozaura powiedzialam krokodyl hehe


W parku zoologicznym wyznaczone było miejsce dla dzieci tzw. children`s play area znajdował się tam plac zabaw ze zjezdżalnią, huśtawkami, "mini parkiem linowym" oraz coś czego nigdy wczęsniej nie wiedzieliśmy i nawet nie wiemy jak mozna to nazwać w kilku słowach. Plac wyłożony był tartanem po którym goniły bose stopy dzieci, znajdowało się tam kilka małych wodospadów, źródełek-jednym słowem raj(dobrze że mama wzięła ze soba ubrania na przebranie). Dzieci chlapły się w woda, goniły, moczyły, byłam w "siódmym niebie"(te angielskie dzieci są niezniszczalne) Z tego placu trudno się nie domyśleć że wychodziłam z płaczem na szczeście po drodze do wyjścia zauwazylismy karuzelę dla małych dzieci oraz dużą dmuchaną zjeżdżalnie i tu własnie zaskoczyłam rodziców, weszłam na zjeżdżalnie i zjechałam z niej(dzieci wchodziły na górę i schodziły z płaczem, rezygnując ze zjazdu) co prawda za funta miałam 3 zjazdy ale zjechalam tylko raz bo sie wystraszylam i nie chciałam już więcej) uprzejma pani oddala mi nawet pieniążki. (Zdjęcie prawe na dole- mina bezcenna hehehe )

Anglicy to bardzo uprzejmi, uśmiechnięci, mili ludzie na każdym kroku się o tym przekonujemy czy to markety, place zabaw, ulica, zoo, restauracja. A teraz kilka ciekawych fotek zrobionych przez mamusie zatytuowane"miłosc rosnie wokół nas..."
W zoo spędziliśmy 4h do domu wracaliśmy bardzo zmęczeni, ja kimnęłam się chwilę w samochodzie i nabrałam energii na resztę dnia który również spędziliśmy na dworze na boisku do rugby, grając w piłkę, robiąc wianki ze stokrotek. A teraz rewelacyjna informacja jaką przekazala nam dziś c.Madzia Cyg. przedszkole do którego się dostałam(średnio się mamie podobało ale bardzo się cieszyła że się do niego dostałam ale o tym juz wspominałam) i dzisiaj ciocia zadzwonila do nas że na lenartowicza koło pradziadków Jelonków otworzono nowe przedszkole- filie mojego i ciocia zadzwoniła do przedszkola w mamy imieniu(mama ją o to poprosiła) i załatwila mi przeniesienie(wiedziałyśmy o tym przedszkolu ale nie spodziwałyśmy się że to filia przedszkola do którego się dostałam. Cieszę się że ciocia stanęła na głowie i załatwila mi przeniesienie i teraz będę chodziła nie dość że do prywatnego przedszkola to, do wyremontowanego, nowego i znajdującego się blisko domu. Jeszcze raz bardzo dziekuję c.Agatce (mamie Julki)za załatwienie mi miejsca i c.Madzi Cyg. za przenesienie. Rodzice są przeszczęśliwi i bardzo wam za to dziękują.
29 maj- koniki/z mamusią, z moją kochana mamusią
Moja kochana, najwspanialsza mama na świecie zawsze ma dla mnie czas i chęci żeby zabrać mnie na spacer lub na plac zabaw nawet wtedy kiedy nie czuje się na siłach bo dokucza jej przeziebienie. Dzisiaj gdy tata z dziadkiem przesiedzieli cały dzień w domu ja z mamą najpierw się zdrzemnęłyśmy a później ruszyłyśmy przed siebie. Mama zabrała mnie w przepiękne miejsca, pokazała mi okolicę(w niektórych miejscach sama była po raz pierwszy) pobawiła się ze mna na placu zabaw przy okazji szkoliła swój język angielski, "rozmawiała" z mamami(z góry zaznaczając że jej angielski jest słaby)

Całe popołudnie spędziłyśmy na świeżym powietrzu. Dostalam dziś od dziadka piękny prezent, dobrze wiecie jaka jestem "głupia" za konikami pony więc możecie sobie wyobrazić tą niesamowita radość!

30 maj- plac zabaw  zdolna Juleńka!
Przedpołudnie minęło fantastycznie, wstałam po 8:15 (9:15 zaczynam się przestawiać) więc miałam dużo siły i energii na zabawę dlatego też wchodząc rano do salonu krzyknęłam" Julia chce iśc na plac zabaw"(każdego ranka to słyszą) i dzisiaj po zjedzeniu śniadanka ruszyliśmy wszyscy na plac zabaw. Nie pochwalilam się że robię tu niesamowite postępy- jeśli chodzi o zabawę na takim placu, wspinanie się po drabinkach, czołganie i ogolną zabawę. Parę dni temu mamusia pokazła mi jak wspinać się po drabince i przechodzić pod nią, zachwycam tym ludzi na placu zabaw, (jestem malutka a tak znakomicie sobie z tym radzę, zdarza się tak jak np.dziś że pani zatkala sobie rękoma buzie wczesniej wypowiadając zdanie zaczynające się (w przetłumaczeniu na polskie) O Mój Boże, OMG) Na poniższym zdjęciu widać starszą ode mnie dziewczynkę która pokonuje przeszkodę trochę inaczej, mamusia nauczyła i ją ładnego przechodzenia oczywiście po angielsku hehe a tak w ogóle mama stwierdziła że w przeciągu tygodnia nauczyła się tyle języka angielskiego co przez 4 mc w Polsce

CZERWIEC
1 czerwiec- jak ten czas leci... Dzień Dziecka-> i wcześniejszy Dzień Taty
To jest niesamowite jak ten czas leci, dopiero co przylecieliśmy a już pomalutku trzeba szykować się do powrotu, czas u dziadka mija mi bardzo szybko nie mogę w to uwierzyć że aż To już ostatni dzień naszego pobytu tutaj, szkoda nam wyjeżdżać a dziadkowi jeszcze badziej. Ten ostatni dzień chcieliśmy spędzić jak najlepiej dlatego całe przedpołudnie szalałam na palcu zabaw i uwaga!... uwaga dzisiaj ruszyłam na plac zabaw dla większych dzieci

mało tego początkowo bardzo bałam się przeszkód jakie się tam znajdowały(mimo iż sama naciskałam na zmianę placu) na szczęście kochana mama pokazała mi co i jak i śmigałam sama.


Mama była dumna i po pokonaniu każdej przeszkody klaskala w ręce i krzyczała "brawo" Wczoraj dziadzio zrobił nam niespodziankę i obdarował nas prezentami dostałam od niego przepiękny dres który zaprezentuję na poniższym zdjęciu.

resztę dnia spędzilam na wygłupach z dziadkiem

Wczesnym wieczorkiem gdy skończyliśmy rozmawiać z c.Madzią, Remkiem oraz Weroniczką na skype(Remuś dziękował dziadziowi za przepiękny prezent na dzień dziecka który dzisiaj do niego doszedł) tata wyciagnął dziadka na boisko do rugby bo razem z mamą zaplanowali dziś niespodziankę dla dziadka i mogła ona się udać dopiero wtedy gdy dziadzio wyszedł z domu bo trochę przygotowań było. Byliśmy przerażeni bo dziadziowi nie bardzo się chciało iść, na szczęście udało się go namówić. My poszliśmy grać w piłeczkę a mama wszystko ładnie przygotowała, zrobiliśmy dziadkowi niesamowita niespodziankę i połączyliśmy Dzień Dziecka z Dniem Ojca i przy przepysznej kolacji bardzo miło spędziliśmy ten ostatni wieczór. Śmialiśmy się tylko że zabrakło ciasteczek oreo-->(reklama z tvn "Dzień Ojca")

Dziadziu ślicznie dziękujęmy za cudowny tydzień
2 czerwiec- powrót do domku/ odwiedzinki
Wszystko co dobre szybko się kończy....tydzień spędzony u dziadka minął w oka mgnieniu i szkoda nam było stamtąd wyjeżdżać. Samolot mieliśmy przed 8 rano więc wstaliśmy po 5. Lot nienależał do przyjemnych chociaż trwał krócej niż zwykle aż o 40min krócej, niestety ja byłam nieznośna, marudziłam, robiła rodzicom na złość, nie chciałam zapiąć pasów, zachowywałam się strasznie. Przy lądowaniu znowu powtórzyła się sytuacja z przed tygodnia mianowicie zatkały mi się uszy i strasznie płakałam"uszka bolą mamo uszka bolą" więc po raz kolejny siedziałam na kolanach mamy nie przypięta(nic nie pomaga kompletnie nic tylko i wyłącznie uspakajają mnie kolana mamy) Po dzisiejszym locie rodzice stwierdzili że nie będą mi wykypowali miejsca siedzącego bo korzystam tylko i wyłącznie z podłogi, leżę na niej bawię się i ogólnie siedzę.

Po powrocie do domu wiele niespodzianek, pomijajac oczywiście wszystkie stare zabawki których nie wiedziałam tydzień i nagle stały się nowe bawiłam się wszystkimi naraz. Później przepyszny obiad przygotowany przez prababcie Stasie-ślicznie dziękujemy, za prezent również. Kochana babunia ugotowała na tyle obiadku że starczy na 3 dni Następnie odwiedził wujek Tomek Cyg i przyniósł mi cudowny prezent na dzień dziecka- dostałam od niego walizkę lekarza, byłam zachwycona!

W międzyczasie przyszedł do mnie Remek z babcią Agatką i z dziadkiem Jackiem i znowu dostałam duuuużo prezentów o jednym z nich muszę wspomnieć bo to był strzał w 10tkę- drewniane łóżeczko dla moich lalek później dołączyła do nas też c.Madzia z Weroniczką.
Powracając do drewnianego łóżeczka, byłam w 7 niebie, lalka czy chciała czy nie chciała musiała w nim leżeć a wtedy kiedy ona siedziała w wózku ja robiłam wszystko żeby się do niego zmieścić,

powiedziałam mamie że chcę w nim dziś spać na szczęście nie upierałam się przy tym a mama postawiła łóżeczko lali obok mojego i razem zasypiając, słuchałyśmy pozytywki(lampki)
3 czerwiec- odwiedzinki
Niedzielne przedpołudnie spędziłam w domu, pogoda nie była rewelacyjna a ja miałam kupę nowych zabawek którymi chętnie się bawiłam mało tego nawet nie wspomniałam o spacerze. Zapomniałam wspomnieć że spałam dziś do 9:30- 13,5h mina rodziców bezcenna! Na obiad pojechaliśmy do babci Ali(już wczoraj nas zapraszała ale prabacia była pierwsza) Lewdo weszłam do domu a już dostrzegłam 2 torby-prezenty z których niesamowicie się ucieszyłam(w przeciągu 2 dni dostałam tyle prezentów i każdy prezent był strzałem w 10tkę! jak Ci dziadkowie, pradziadkowie i wujkowie dobrze mnie znają U babci miło spędziliśmy czas razem z c.Agatką i w.Patrykiem oraz cudownym kotkiem o imieniu Kicia.

Nie wspomniałam nic o dziadziu Waldku którego wołałam i szukałam po całym mieszkaniu, niestety dziadzio wyjechał i wróci dopiero w sierpniu więc długoo go nie będę widziała. Gdy byłam z babcią i Funią na krótkim spacerku przed blokiem stał skuter(sąsiad ma taki sam jak dziadek) podbiegłam do niego i zawołałam"patrz motorek dziadka,to jest motorek dziadka" babcia się tylko usmiechnęła, będę za nim strasznie tęsknić z resztą tak samo jak za dziadkiem Witkiem. Rodzice oglądali dzisiaj zdjęcia z wyjazdu a ja wchodząc do pokoju zobaczyłam dzidzia na zdjęciu podbiegłam i zawołalam "dziadek Witek tam jest dziadek Witek" i głośno się śmiałam
4 czerwiec- z pradziadkami
Nadszedł poniedziałek i wróciliśmy do normalnego życia, do "szarej rzeczywistości" urlop się rodzicom skończył więc musieli wrócić do pracy. Ja spędziłam czas z pradziadkami Martą i Tadeuszem którzy strasznie się za mną stęknili, ja za nimi też i po drodze, idąc do nich powiedziałam "mamo będzie jajo i będzie dziadek Tadeusz" a później zaczęłam śpiewać "karuzela karuzela"(babunia śpiewa mi tą pioseneczkę kręcąc mnie na krześle komputerowym-obracanym) bardzo lubię do nich chodzić bo dziadkowie poświęcają mi mnóstwo czasu. Jeszcze 3mc i będę chodziła do przedszkola które znajduję się tuż obok bloku pradziadków, mało tego pradziadkowie będą mogli obserwować mnie z balkonu gdy będę fikać na przedszkolnym placu zabaw apropo przedszkola okazało się że do nowo otwartej filii automatycznie przechodzą wszystkie maluszki zapisane od września do przedszkola, więc przedszkole zrobione, wyremontowane jest pod kątem maluchów widziałyśmy z mamą zdjęcia i jest tam przepięknie, mama jest bardzooo zadowolona
|
|
Stronę odwiedził już 55792 odwiedzający
|
|
|