Moi rodzice
     To ja Julia !
     Ja w brzuszku
     ROK PIERWSZY
     ROK DRUGI
     ROK PIĄTY
     ROK SZÓSTY
     Hasło
     Księga gości
     Kontakt
     Nasi znajomi
     Poradniczek



Strona Juleczki - 28 miesiąc



 5 CZERWIEC
Mam już 27 miesięcy

5 czerwiec- spacerkowo
Nie straszna nam pogoda, która nie dopisuje w ostatnim czasie, jest szaro, buro i pochmurnie w dodatku pada deszcz ale nie przeszkadza nam to w niczym i na spacery wychodzimy. Rano odwiedził mnie kuzyn Nikodem z mamą później poszliśmy na spacer na którym dołączyła do nas Julka z mamą, c.Agatką następnie odwiedziłyśmy c.Madzię i Weroniczkę i wróciłyśmy do domu. Po południu wracając z przedszkola wpadł do mnie na chwilę kuzyn Remek, na przywitanie podałam mu rękę i powiedziałam "dzień dobry" Muszę się przyznać że pomimo wyspania(codzinnie zasypiam po 20 i śpię do 9:10) jestem niegrzeczna, zabieram dzieciom zabawki, wyrywam zabawkę którą wezmą do ręki bo akurat w tym momencie mam kaprys się nią bawić a najgorzej zachowuję się wtedy gdy podczas mojej zabawy, zainteresuje mnie jakaś zabawka na dłuższą chwilę a ktoś zaczyna mi przeszkadzać, np.zabierając mi coś albo próbując bawić się ze mną. Dziś przeszłam sama siebie nie potrafiłam się ładnie bawić z żadnym z kuzynów: z Nikodemem, z Weroniką i z Remusiem  mimo iż bardzo ich kocham i płaczę przy każdym rozstaniu z nimi.

7 czerwiec-
działeczkowo
Dzień zaczęlismy z uśmiechami na ustach oprócz pieknego słoneczka na n iebie wstaliśmy baaaardzo wyspani-9:01 (mama się już boi  że jak zacznę chodzić do przedszkola i przyzwyczaję się do wczesnego wstawania to będę ich budziła w weekendy dużo dużo wcześniej, na razie póki co codzinnie śpimy do 9 i jak to dzisiaj rodzice stwierdzili i powiedzieli zaraz po przebudzeniu i spojrzeniu na zegarek?..."chwilo trwaaaaj! trwaj jak najdłużej" no ale nie oszukujmy się tfu tfu do tej pory nie mieli ze mną żadnego problemu jeśli chodzi o sen i niech tak już zostanie Mama często się śmieje się że przy drugim dziecku dostanie dopiero porządnie popalić i dowie się co to jest mieć dziecko) Po śniadanku poszłyśmy do kościółka

bo dzisiaj było wielkie święto "Boże Ciało" babcia Ala namawiała nas na procesję ale jestem trochę za mała i bolałby mnie nóżki ale za roki mamunia zrobi mi własnoręcznie z mirty i kwiatów, różowo-biały wianuszek, ubierze najpiękniejszą suknie jaką będę miała w swojej garderobie, pięknie przyozdobi mi koszyczek wypełniony płatkami kwiatów Piwonii  i pójdę w procesji sypiąc kwiaty- obiecała mi i wiem że dotrzyma słowa. Póki co byłam na mszy i już na samym początku strasznie
się nudziłam, na szczęście, na moje szczęście poznałam 2 dzieci w moim wieku z którymi trudno było się nudzić, było wręcz fantastycznie, gonliśmy się, bawiliśmy lalką i samochodami, spacerowaliśmy za ręce-miny mam bezcenne, i dlatego też połowę mszy spędziliśmy na dworze. Po południu zaproszeni zostaliśmy na działkę do c.Ewelinki po przyjeździe na nią okazało się że jest tam prawie cała rodzina cioci, fajnie było zobaczyć osoby które ostatni raz widzieliśmy rok temu na cioci weselu. Rodzina cioci to bardzo mili i ciepli ludzie więc czas minął nam w mgnieniu oka ale tak to już jest gdy się go spędza w takim właśnie towarzystwie


"Oooooojej właśnie przeczytałam wpisy w księdze gości,  bardzo dziękuję za przemiłe komentarze, dobre słowo i miłe maile.  Cieszymy się że na bieżąco śledzicie pamiętniczek a propozycja z wydaniem książki w przyszłości na pewno będzie brana pod uwagę oczywiście jeśli tylko Juleczka będzie tego chciała Serdecznie pozdrawiamy wszystkich czytelników"

8 czerwiec- weekend  w Gliwicach
Za każdym razem gdy w ciągu tygodnia wypada jakieś kościelne lub państwowe święto i jest ono dniem wolnym od pracy to strasznie nam w głowach miesza i zastanawiamy się w danym dniu jaki dzień tygodnia mamy hehe Zabawne to trochę bo w czwartek myślałam że jest niedziela a dopiero dzisiaj okazało się że zaczyna się weekend i że na cały weekend wyjeżdżam do dziadków do Gliwic. Mama pracowała dzisiaj w domu i muszę przyznć że pomalutku przyzwyczajam się do tego że jest zajęta i że nie może poświęcać mi tyle czasu ile bym chciała, jak również nie mogę jej przeszkadzać dlatego też to już drugi raz z rzędu "taki raz" że mama spokojnie pracuje a ja albo się bawię albo oglądam bajki, zrobiłam się troszeczkę bardziej wyrozumiała ale ale powracając do zaplanowanego weekendu, o 15:30 gdy tata wrócił z pracy poinformował mnie że babcia z dziadkiem już po mnie jadą, gdy to usłyszłam pobiegałam ubrać buty(od jakiegoś czasu sama je ubieram, zdarza się że na odwrót ale przważnie są ubrane dobrze) nie było już czasu na zjedzenie obiadu, uczesanie się i ubranie było tylko marudzenie i chęć wyjścia z domu. Gdy dziadkowie pojawili się w drzwiach z niespodzinką -> Remkiem który też się do nich wybierał nagle wszystko przestało się liczyć, był tylko i wyłącznie Remuś, dziadkowie i jak najszybsze wyjście z domu. Nie pożegnałam się z rodzicami, nie dałam im buziaka, jedynie pomachałam mamie która coś tam krzyczała na klatce gdy już się oddalaliśmy ale ze mnie czort! Mama czasami mówi że jestem jak cygańskie dziecko

9 czerwiec-
Super dzień/ EUROO 2012
Cały dzisiejszy dzień był "nasz" robiliśmy wszystko na co mieliśmy ochotę aaaa coooo.....? dziadkowie przecież są od rozpieszczania czyż nie? Przed południem dziadkowie zabrali nas w piękne miejsce do Palmiarnia- jest to ośrodek wiedzy o florze i faunie z innych stref klimatycznych. Może i jesteśmy troszeczkę mali ale nigdy za mali na zdobywanie wiedzy tym badziej że to o wiele ciekawszy sposób niż książeczki.

Bardzo nam się tam podobało i z zaciekawieniem wszystkiemu się przyglądaliśmy najfajnieszy okazał się legwan zielony który akurat nabrał ochoty na skonsumowanie obiadku i dlatego też to przy nim staliśmy najdłużej. Po południu kolejne atrakcje->plac zabaw! na którym poznaliśmy mnóstwo dzieci i razem z nimi szaleliśmy co tchu Oczywiście byliśmy grzeczni i tak też się bawiliśmy, nooo dooobra raz uderzyłam Remka ale szybciutko go przeprosiłam i znowu świetnie się bawiliśmy. Dzień był baaardzo udany zasnęłam o 19:45 rekord życiowy
i w sumie dobrze bo dziadek mógł w spokoju obejrzeć mecz, który skończył się remisem Polska-Grecja 1:1( zostałam z nim w Gliwicach a babcia pojechała zawieźć do domu Remka i popilnować Weroniczki bo rodzice z wujkami dzisiaj "imprezowali")

10 czerwiec- w domu/ u Martusi
Weekend dobiegł końca i trzeba było wracać do domu, i wszystko pięknie ładnie, była radość na widok rodziców ale był też pisk, płacz, lament gdy dziadkowie opuszczali nasz dom bo przecież ja chciałam iść z nimi. Uspokoiłam się  dopiero wtedy gdy dowiedziałam się że jedziemy na urodzinki do c.Ewelinki taka ze mnie jakby to powiedziała prababcia Julka(mama babci Ali) -"taka z niej powsinoga" Bardzo towarzyskie ze mnie dziecko, ciekawe po kim ja taka towarzyska jestem.... hehehe U cioci było bardzo fajnie, Marteczka rośnie jak na drożdżach, potrafi z pleców przewróć się na brzuszek i bez ustannnie się uśmiecha, bardzo wesoła z niej dziewczynka w dodatku ma bardzo interesujące zabawki, jedna z nich przykuła moją uwagę na godzinę czasu. Po mile spędzonym popołudniu wróciłam z mamusią do domku(tata został u wujka na meczu) gdzie czekała na mnie dłuuuga kąpiel i wykrochmalona pościel w łóżeczku

12 czerwiec-
małe nieporozumienie
Od czego tu zacząć hmmmm.... zacznę od najważniejszego mianowicie od mojego przedszkola a więc trochę się nie dogadałyśmy w tej sprawie bo przedszkole do którego się dostałam jest prywatnym przedszkolem dofinansowywanym przez miasto i znajduje się w drugiej części miasta a to nowo otworte znajdujące się blisko pradziadków to typowo prywatne przedszkole--> do czego zmierzam to nie jest filia mojego przedszkola tylko całkowicie inne i na dzień dzisiejszy nie do niego będę chodziła. Piszę że na dzień dzisiejszy bo trawją rozmowy na ten temat. Tata i pradziadkowie woleliby żebym chodziła tutaj bo zawsze będą mogli odebrać mnie jak to mówi tata "w kapciach" Mama też by chciała żebym była bliżej domu ale biorąc pod uwagę dobroć cioci Agatki w załatwieniu miejsca oraz cenę, to jest jakieś ale! Wybrałam się dzisiaj z mamą na zwiedzenie tego przedszkola wyszlyśmy zachwycone tyle tylko że ja z płaczem i krzykiem:"nie chcę do domku chcę do dzieci" (mama musiała wziąć mnie na ręcę bo waliłam w zakmnięte na sale drzwi, pięściami (zdjęcie)
i nie chciałam stamtąd wyjść) Panie przedszkolanki bardzo się ucieszyły i stwierdziły że tak chętnego przedszkolaka nie widziały, nooo cóż bardzo mi się tam podobało(a zjeżdżalnia na środku sali zrobiona była specjalnie dla mnie, ja to wiem)
Przedszkole "pierwsza klasa" póki co trwają rozmowy na przepisanie mnie do tego przedszkola, tym bardziej że mama najprawdopodobniej od 1 lipca będzie miała okazję przejść na cały etat a więc od 1 lipca potrzebne będzie przedszkole i tu taką właśnie możliwość mamy, natomiast moje przedszkole do którego jestem zapisana zaczyna się dopiero we wrześniu więc do września mama musiałaby zaczekać z pracą na cały etat i zacząć szukać jej gdzie indziej(nic jeszcze nie wiadomo). Apropo pracy to kochani pradzadkowie zaopiekowali się dziesiaj mną parę godzin bo mama musiała trochę popracować. Poszłam z dziadkami "w gości"  na pysznego weselnego kołoca upominając się przy wyjściu o kawałek na wynos hehe no co bardzo mi smakował. Po południu pojechaliśmy do Lenki i nareszcie bo nie wiedziałyśmy się z 1,5 miesiąca a pojechaliśmy do nich na mecz bo przecież dzisiaj Polska grała Rosją i tata umówił się z wujkiem Tomkiem na mecz. Dołączyli do nas babcia Ala, w. Marek z c.Dorotką i Wiktorkiem więc w takim oto gronie kibicowaliśmy.

Ogólnie to ja z Lenką i Wiktorkiem mieliśmy dużo ciekawsze zajęcia: skakanie po łóżku, wożenie lalek w wózkach, bieganie po mieszkaniu, ukłdanie wieży z klocków, zabawa z królkiczkiem -(kocham zwierzęta i w ogóle się ich nie boję,  to po mamie) oraz zabawa moją ulubioną Lenki zabawką, plastikowym, grającym domkiem  który potrafi skupić moją uwagę ponad 30min.

Ojej zapomniłam wymienić dziadka Waldka który razem z nami kibicował i dotrzymywał nam towarzystwa na skype. Mecz Polska - Rosja skończył się remisem 1:1 Noc spędzliśmy u wujków.




13 czerwiec-
pozytywka/ nowina
 
To już 5 dzień  a raczej noc bez mojej pozytywki--> lampki więc mama schowała ją głęboko głęboko do szafki a wszystko zaczęło się od tego że jadąc do Gliwic na weekend mama zapomniała mi jej spakować. Ja przez cały pobyt się o nią  nie upominałam więc gdy wróciłam mama jej poprostu nie załączyła i tak oto zasypiam bez mojej ukochanej lampki. Może jeszcze kiedyś usłyszę te piękne kołysanki bo jeśli będę miała rodzeństwo to na pewno będzie ono zasypiało przy tej wspaniałej pozytywce.  A teraz o czymś co w sumie pomogło rozwiązać problem z przedszkolem. Podczas treningu mamy i c.Madzi(na siłowni) mama została poproszona do biura i zapropnowano jej pracę na cały etat od 1 lipca, mama długo się nie zastanawiała i podpisała nową umowę  także z przyjściem nowego miesiąca czeka nas  dużo zmian ja idę do prywatnego przedszkola tego koło pradziadków a mamusia do pracy.
 
14 czerwiec-
okulista/ zwariowany dzień
W zeszłym tygodniu wspominałam wam że moja p.doktor zaleciła nam konsultację z okulistą bo na jej oko robię małego zeza. Byłyśmy, odwiedziłyśmy gabinet okulistyczny i sprawdziłyśmy co w "trawie piszczy" Lekarka zaleciła zakrapianie oczu przez 5 dni (zaczynamy od soboty) a 6 dnia umówiłyśmy się na badanie, póki co stwierdziła że chyba będą potrzebne okularki- hmmm...tylko mama od razu powiedziała że raczej u nas nie przejdą bo ja wszystko ściągam z głowy(oprócz czapki) ale opaski materiałowe, plastikowe, spinki, gumki-wszystko! no cóż ale jeśli będę musiała je nosić to jakoś będę musiała się do nich przyzwyczaić, wszystko okaże się 21 czerwca. Zaraz po wizycie poszłyśmy odwiedzić c.Madzię i Werkę jednak odwiedziny nie były udane bo swoim zachowaniem wyprowadziłam mamę z równowagi(wpadła w furię i dostałam 3 klapsy, porządne klapsy) a wszystko dlatego że popychałam ją, biłam i zabierałam je wszytskie zabawki nawet te które się powtarzały dlatego tez nasze odwiedziny szybko dobiegły końca mimo iż w windzie krzyczałam:"pseprosić chce Weroniczkę" i miałam nadzieję że wrócimy-niestety nie pomogło! nie pomogły też przeprosiny przez domofon(mama zadzowniła na domofon po wyjsciu z klatki bo ja ciągle krzyczałam że chce przeprosic) Przed południem pojechałyśmy do c.Agatki do salonu, mama chciała się zrelaksować więc ona się relaksowała a ja szalałam z babcią Alą. Babcia pomalowała mi paznokcie na bardzo modny kolor, oczywiście zadbała o mój brzuszek jadłam i piłam bez przerwy(mama już krzyczała) Po mile spędzonym czasie pojechałyśmy razem z babcią do niej na kawkę a ja na drzemkę, wróciłyśmy do domku przed 18tą(tata wychodził na mecz) a my nie chciałyśmy siedzieć w domu więc postanowiłyśmy odwiedzić c.Ewę u której była babcia Agatka i prababcia Marta z pradziadkiem Tadeuszem, w domku byłam przed 21 i bez marudzenia grzecznie zasnęłam oczywiście bez lampki(my dzieci musimy mieć taki swój czas na wszystko: na siedzenie, raczkowanie, chodzenie, gadanie, odrzucenie smoczka(nigdy go nie miałam ale piszę ogólnie) i wołanie siku- i to tu jest największy nacisk rodziców, wszystkich rodziców a przecież muszą zrozumieć że na wszystko przyjdzie czas). Przy zasypianiu rozbawiłam mamę do łez mianowicie gdy mama myślała że już śpię bo było bardzo długo cichutko nagle z sypialni usłyszła:
" mamo co oglądasz?" parsknęła śmiechem takich pytań jeszcze nie zadawałam na porządku dziennym słyszy  "mamo co robisz?" i apropo odpowiedniego czasu na takie pytania też przyjdzie czas


16 czerwiec-
rodzinka z Lublinka
Swoją obecnością zaskoczyła nas rodzina z Lublina: prababcia Ela (ostatni raz była na weselu rodziców ponieważ podróż jest dla mniej strasznie męcząca i babcia nie czuje się najlepiejdlatego też tak rzadko przyjeżdża) c.Ela i w.Jurek. więc cały dzisiejszy dzień spędziliśmy z nimi, b.Ala, c,Agatka i w.Patryczkiem,c.Dorotą i w.Markiem oraz Wikim Parę dni temu wspomniałam o kroplach do oczu a że dzis sobota i 6 dni do badania więc dzisiaj rozpoczeliśmy zakrapanie 2x dziennie po 1 kropelce, moje źrenice są mega duże i mega czarne(wyglądam strasznie dziwinie) jestem troszeczkę rozdrażniona i pojawił się światłowstręt(tak jak mówiła pani doktor) mruże oczka wręcz zamykam i tre je rączkami, dlatego też dobrym rozwiązaniem okazały się okularki słoneczne które nosiłam grzecznie cały dzień.

17 czerwiec- przecudowny dzień
Pogoda przecudowna, nareszcie! bo w ostatnim czasie nas nie rozpieszczała, ciagle niebo było zachmurzone i padał deszcz. Parę dni wcześniej c.Alinka i w.Wojtek zaprosili nas na pierwsze urodzinki Franka. Początkowy plan-Zoo ucieszyliśmy się niesamowicie ponieważ jak już wiecie wybieramy się tam 2 mc i nie możemy dotrzeć przez te wszystkie imprezy urodzinowe które zawalają nam weekendy, jednak do Zoo nie pojechaliśmy(wieczorem zadzwoniła c.Alinka i zaprosiła nas o 12 do Świerklańca do parku reszta miałabyć niespodzianką) i na tę chwilę bardzo się z tego cieszymy bo pogoda była bardzo męcząca, było strasznie gorąco więc żadnej przyjemności byśmy nie mieli z tego spaceru. 5 po 12 pojawilismy się w Świerklańcu a zaraz po nas w.Kermity z Nikosiemi i w takim gronie spędziliśmy dzień, przecudowny dzień Imprezę rozpoczęliśmy od pikniku, były 2 koce które rozłozyliśmy na zielonej trwace, były również, czapeczki, kubeczki, talerzyki urodzinowe, sałatka owocowa dla dzieci i 2 warzywne dla rodziców, oraz kiełbaski kupne z grila.

My szaleliśmy na zielonej trawce, graliśmy w piłkę i dobrze się bawiliśmy, był też czas na drzemkę zaliczyłam 2 dzisiejszego dnia(wstałam o 7 zasnęłam o 9 w kościółku b.Ali i o 14:40 na pikniku)

Po drzemce poszliśmy wszyscy do mini Zoo(nie wiedzieliśmy że w świerklańcu jest coś takiego) bardzo mi się tam podobało, karmiłam zwierzaki i je głaskałam,

to tylko część zwierząt które znajdują się w mini Zoo

później zaliczyliśmy "dmuchawce"--> plac zabaw
oczywiście opuszczałam go  z płaczem i krzykiem:" nie chcę iść chce się bawić" Tak w ogóle muszę tu pochawlić mojego kuzyna Franka- jak to jednogłośnie wszyscy stwierdzili nie znają takiego dziecka- to kaskader! Tak właśnie kaskader to najlepsze określenie dla niego! on nigdy nie płacze i wiecznie ma coś do roboty, non stop ma jakieś zajęcie i wcale nie jest to zajęcie bezpieczne dla takiego małego dziecka a na placu zabaw "pobił" mnie i Nikosia razem co za cuda tam wyrabiał to wiedzą tylko ci co tam byli i widzieli na własne oczy było mega zabawnie!

Po zwiedzeniu mini Zoo i placu zabaw poszliśmy na polane gdzie można było pojeździć konno(2duże konie i kucyk) rodzice byli w 100% pewni że będę płakać i nie wsiąde na kucyka(ostatnio ich zadziwiam) Gdy tylko zobaczyłam konie wzięłam mamę za rękę i powiedziałam:"chodź" podeszłam bardzo blisko kuzyka tak blisko że miałam go na wyciągnięcie ręki
(strach w oczach był) i lekkie zdenerwowanie 5 sek przed wejściem na niego też aaaa potem to już czysta przyjemność i głośny śmiech- było cuuudownie, jechałam parę sekund sama bo mama mnie nie trzymała, było fantastycznie.

Z parku wychodziliśmy po 18 uśmiechnięci i zadowoleni lecz gdy przyszedł czas rozstania wcale tak pięknie już nie było. płakałam i nie chciałam rozstawać się z chłopakami dlatego też strasznie płakałam krzycząc ich imiona(taka już jestem--> towarzyska) Prosto z parku pojechaliśmy do b.Ali żeby zobaczyć się jeszcze z rodzinką która jutro po południu wraca do swojego domku, prababcia bardzo się ucieszyła z  naszego przyjazdu, spędziliśmy z nią trochę czasu i wróciliśmy do domku.



18 czerwiec- z babciami
Rano pojechałam z mamą do Radzionkowa chciałyśmy spędzić z prababcią jak najwięcej czasu ponieważ dziasiaj prababcia wracała do domu i pewnie nie szybko się znowu zobaczymy. Spotkanie było udane byłyśmy na spacerku, babunia huśtała mnie na huśtawce, bawiła się ze mną. Na pożegnanie dostała ode mnie (tak jak wszystkie babcie i prababcie) zdjęcie w niebieskiej sukience z 27mc była przeszczęśliwa i bardzo zadowolona

20 czerwiec- I urodzinki Weroniczki

Dzisiaj swoje pierwsze urodzinki obchodziła Weroniczka to jest aż niemożliwe że ten czas tak szybko leci. Solenizantka wglądała przeuroczo, miała przepyszny torcik i dużo pysznego jedzenia, na imprezie wszyscy dobrze się bawili oczywiście najlepiej ja i Remek, goniliśmy się trochę, trochę oglądaliśmy bajki i troszeczkę bawiliśmy się osobno. A propo bawienia się osobno u każdego z moich kuzynów i kuzynek mam swoją ulubioną zabawkę u Lenki domek grający u  Remka najbardziej podoba mi się mały tor samochodowy którym ciągle się bawięOj zapomniałam powiedzieć że dzisiaj po raz pierwszy zostałam sama w przedszkolu, w moim nowym przedszkolu, bylam tam 1,5h  i bardzo mi się podobało(prosto z przedszkola rodzice wzieli mnie na imprezę urodzinową Weroniki)
A propo okularów mamusia "oswaja" mnie z nimi, cały miniony tydzień chodziłam w okularach słonecznych(mam aż 2 pary), gdy ogladam telewizor i widzimy panią w okularach mama mówi "zobacz Juleńko pani ma okularki, Julia tez będzie miała takie" na co ja odpowiadam"yhy" gdy mijamy dziewczynkę na ulicy w okularkach mamusia pyta"chciałabyś mieć takie okularki?" odpowidam "że tak" Póki co przekonała mnie do nich ale wszystko wyjdzie w praktyce( mama nie chciałaby żebym nosiła okularki ale skoro są one potrzebne dla mojego dobra i zdrowia to muszę je przecież nosić

Mamusia rozglądała się dziś za okularkami i znalazła bardzo fajny sklep, z kolorowymi, plastikowymi oprawkami-wszystkie kolory tęczy także teraz dopiero będziemy miały dylemat, oprócz koloru oprawek dochodzi jeszcze kształt, owalny, prostokątny, okrągły. Już dziś wiem że w tym ssklepie spędzimy pół dnia.

21 czerwiec- OKULISTA/ przedszkole
Rano pojechałam z mamą na badania wzroku bo to już przecież 6ty dzień zakrapania oczu, badania poszły sparwnie i bardzo ładnie współpracowałam z p.doktor, niestety okazało się że okularki są niezbędne i będę musiała je nosić przez cały dzień, (jeśli wada się będzie pogarszać to nawet się może okazać że skończy się zabiegiem. Dziwne to strasznie bo rodzice nawet nie zauważyli że ucieka mi oczko z resztą jak reszta rodziny) Prosto od lekarza mamusia zawiozła mnie do przedszkola i sama pojechała do pracy, gdy odbierała mnie popołudniu pani bardzo mnie pochwaliła, chwaliła również moje zasypianie i jedzenie. Gdy zobczyłam w drzwiach mamę w oczach pokazały się łzy miałam smutną minkę a pierwsze co powiedziałam mamie to
J:"mamo a Julia płakała"
M:"a dlaczego płakałaś?"
J:"bo nie było mamusi"
Przytuliła mnie, pocałowała(łzy też w oczach miała) i zabrała do domku. Po południu odwiedziłyśmy pradziadków Tadeuszów gdzie miło spędziłyśmy czas a późnym popołudniem pradziadków Romków tam spotkaliśmy się z w.Wojtkiem, c.Alinką i Franusiem, zabawa z Farnkiem była jak zawsze udana


22 czerwiec- przekochani pradziadkowie

Moi pradziadkowie to przekochani ludzie, wiem wiem powtarzam się ale taka jest prawda. Dzisiaj znowu po raz kolejny mogliśmy na nich liczyć, mamusia 1go zaczyna pracę na 2 zmiany więc musi się szkolić bo mimo iż zostaję w tej samej firmie to na nowym stanowsku pracy ma 3 razy więcej roboty ale powracając do tematu bo często opisując coś robię straszne rozgałęzienia i wprowadzam troszkę chaosu Mama poszła do pracy na 6:30 żeby otworzyć klub, tata miała do pracy na 7:00 a ja mogłam pójść do przedszkola dopiero po 9(oswajam się z grupą) tata mógł się spóźnić do pracy więc o 7:30 zawiózł mnie do pradziadków na 2h i to właśnie oni zaprowadzili mnie do przedszkola. Co prawda nie bardzo chciałam wejść na salę dlatego też trzymałam babcię bardzo mocno za rączkę i chciałam wrócić z nimi do domku ale nagle w drzwiach sali pojawiły się 2 dziewczynki i jedna z nich krzyknęła "hura Julia" i zawołała mnie" chodź idziemy się bawić" i wtedy jak strzała ruszyłam w jej stronę. Przedszkolu byłam 2,5h po czym pradzadkowie wzięli mnie do domku(tak się umówiliśmy z przedszkolanką) Babcia ugotowała dla mnie przepyszną zupkę z makaronem(byłam taka głodna że zjadłam całą michę i nie trzeba było mnie prosić) i grzecznie zasnęłam. Zaraz po drzemce spotkałam się mamusią która mnie odebrała i zabrała do domku, przecież miałyśmy kupę roboty, zakupy, przygotowywanie i pakowanie Wieczorkiem pojechaliśmy do babci Ali i spotkaliśmy się z w.Tomkiem, c.Agą i Leneczką. Zabawa z Lenką wspaniała, tak wspaniała że nie chciałam jechać do domu i płakałam że chcę zostać u babci, babcia jak to babcia ma bardzo dobre serce i chciała mieć nas obie na tę noc ale mamusia wzięła mnie do domku bo zdaje sobie sparwę jak byłoby jej ciężko(przy Lence nie można usiąść na chwilę) a w ogóle jutro jedziemy i mama chciała mieć mnie przy sobie(bo jak śpię w domku to mam lepszy sen i jestem grzeczniejsza następnego dnia).


23 czerwiec- "Dzień Taty"/ pakowanie
Zaraz z rana podłączyłyśmy się z mamusią na skype do dziadka Waldka i dziadka Witka przecież dzisiaj Dzień Taty więc mama chciała złożyć im życzenia. Kochani dziadkowie w imieniu rodziców jeszcze raz

♥♥♥ Wszystkiego naj naj najlepszego dla najlepszych i najfajniejszych tatusiów na świecie ♥♥♥

Gdy tatuś wrócił z siłowni ja zaśpiewałam mu "sto lat" z okazji jego święta. Tej pięknej piosenki nauczyła mnie prababcia Marta mua :* i potrafię zaśpiewać ją całą od początku do końca Oprócz piosenki mam dla Ciebie tatusiu kochany, piękny wierszyk tutaj wpisany:

W dniu Twojego święta,
Twoja Córka o Tobie pamięta.
Oczywiście składam życzenia,
szczęścia, zdrowia i zadowolenia!

Czy to pole , czy to wieś.
Tato , tato mam tą wieść.
Mam dla ciebie upominek .
Jedną z najpiękniejszych minek



 

♥♥♥CHORWACJA♥♥
       wyspa Rab-dzielnica Palit

W sobotę tj. 23 czerwca późnym wieczorkiem ruszyliśmy w drogę do pokonania mieliśmy aż 1000km bo wakacje zaplanowaliśmy spędzić na chorwackiej wyspie Rab. Mimo obaw podróż minęła spokojnie i bardzo fajnie, jechaliśmy dwoma samochodami:  b.Agatka, dz.Jacek, c.Magda, w.Tomek, Remuś, Werka(panna Diii ale o tym później) i ja z rodzicami Drogę pokonaliśmy w 11h(łącznie z promem)

Gdy dotarliśmy na miejsce nie mogliśmy nacieszyć się pięknym widokiem z balkonu naszego apartamentu

Po rozpakowaniu bagaży i chwili odpoczynku ruszyliśmy na plażę. Pierwszą plażę jaką odwiedziliśmy była plaża LOPAR(piaszczysta, fajny piach, bardzo zaludniona,) szaleliśmy co tchu, wariowaliśmy i wygłupialiśmy się

Sama nie wiem kto miał większą radochę my czy nasi rodzice Każdy nasz dzień wyglądał podobnie, rano jako pierwsza wstawała Weronika budząc resztę wczasowiczów. Dzień zaczynaliśmy od wspólnego śniadanka czy to na tarasie czy w kuchni i czy też w ogrodzie, zawsze wszystkim bardzo smakowało, wszystkim poza mną, bo cały urlop nie miałam większej ochoty na jakiekolwiek jedzenie. Po śniadaniu pakowaliśmy potrzebne na plażę rzeczy i ruszaliśmy w drogę, wszędzie poruszaliśmy się samochodami pownieważ nie mieszkaliśmy w centrum i mieliśmy kawałek  do pięknych plaż. Po kilku godzinach świetnej zabawy wracaliśmy do domu na obiad i drzemkę a po drzemce jechaliśmy na plaże drugi raz albo bawiliśmy się w ogrodzie lub na balkonie. Zwiedziliśmy kilka ciekawych wartych polecenia plaż bo Chorwacja słynie głównie z żwirowych i kamienistych plaż jednak można tam znaleźć również i piaszczyste plaże z płytką wodą, pierwsza plaża na której byliśmy to Lopar druga to Mel obydwie z płytką wodą czyli akurat stworzone dla nas-dzieci. Dużo czasu spędziliśmy też na plaży kamienistej Jelena na której i ja i Remek pokonaliśmy strach głębokiej wody i w rękawkach(motylkach) oraz kamizelkach wariowaliśmy z rodzicami na głębinach(rodzicom woda sięgała trochę ponad pas, głębiej z nami nie wchodzili) pierwsze trzy dni oswajaliśmy się z cieplutką, przyjemną i cudowną wodą a kolejne dni były czystym szaleństwem,

i to właśnie ta plaża najbardziej nam się podobała co tu dużo pisać miejsce przeurocze,przeurocze, przeurocze bardzo romantyczne, plaża miała klimat, woda cudowna, turkusowa nieco dalej, głębiej granatowa przede wszystkim czysta, przeźroczysta

co prawda zminiejsza niż na p.Mel lub Lopar ale dla nas najpiękniejsza z wszystkich plaża. Z resztą rodzice mogli trochę ponurkować popływać(nie trzeba było iść 300m żeby się zanurzyć) ja też badzo ładnie się na niej bawiłam, Mama zaopatrzyła mnie w odpowiednie buty więc bez żadnych problemów mogłam się poruszać(tamtejszym dzieciom nie potrzebne były buty ani okrycie na głowe, biegały bosymi stopami po kamieniach i nic im nie przeszkadzało w zabawie.

Wracając do plaży M i L na tych plażach było trochę bezpieczniej jeśli chodzi o dzieci bo woda długo długo sięgała do kolan a żeby popływać trzeba było przejść jak już wczeniej wspominałam ok 300 m. A teraz małe podsumowanie, bo w sumie to obojętne czy to plaża:

Jelna


czy Mel


czy Lopar

na każdej z nich było fajnie, humory nam dopisywały, uśmiechy z twarzy nie znikały a szaleństwa wodzie trwały i trwały.
Ale ale kochani moi na plażach się nie kończy bo przecież oprócz przepięknych plaż trzeba było zwiedzić centrum, stare miasto, zobaczyć widok z wieży, zwiedzić kościółek, klasztor i zasmakować tamtejszej kuchni
Miasteczko prześliczne nie będę nic więcej opisywać zobaczycie to na  fotografii




Był też czas na drzemkę powiem nawet że konieczną drzemkę popołudniową i ogólnie czas na sen a więc jeśli chodzi o spanie nie było ze mną żadnych problemów, spałam jak suseł a zasypiałam na pstryknięcie palca- pamiętacie film Jaś Fasola? jego Miś tak właśnie zasypiał

Pewnego pięknego jak zawsze słonecznego dnia wybraliśmy się na miasto w jakże przepięknych bluzeczkach które dostaliśmy od dziadków. Trudno nie zauważyć że każda z buzek była podpisana imieniem, wyglądaliśmy kosmicznie(pięknie!) w dodatku ja z Werusią miałysmy takie same spodnie to nie było zaplanowane ponieważ mamy nie wiedziały że zakupiły identyczne spodnie

Każdego dnia czekało na nas dużo atrakcji więc trudno było się nudzić

teraz wspomne coś o panience "Di" tak jak wcześniej obiecałam a więc panna "Di" to moja kuzynka Weroniczka sama sobie wymyśliła tę ksywkę powtarzając przez cały urlop diiiiiiiii więc Weroniczka to panienka "Di" a ja nadam sobie ksywkę panienka "Li" bo to od Julii (to juz teraz pamietajcie że jak będę opisywała coś o Weroniczce to będę pisała o Di ładniej brzmi niż Werka a krócej niż Weroniczka a tak w ogóle musze wspomniec o wspaniałej zabawie z Di potrafimy sie dogadać i dosyć ładnie się bawimy w przeciwieństwie do zabawy z Remkiem bo przez cały urlop nie można nas było spuścić z oka nawet na 5 min z powodu kłotni, wyrywania zabawek, szarpania. Strasznie się denerwuję gdy Remuś zaczyna zabawę od słów "moje, ty nie możesz, ty nie, tylko ja, ja mam a ty nie" i wtedy ja go biję, no cóż charakterne z nas dzieci.

Mimo tego że nie potrafimy zgodzić się podczas wspólnej zabawy to i tak bardzo sie kochamy i reagujemy na swój widok z usmiechem na ustach.

A teraz o bardzo ciekawym stworzeniu zamieszkujacym Chorwację nazywa się ją Cygadą i początkowo trudno jest się do niej przyzwyczaić bo pomimo tego że rzadko można ja spotkać to nierzadko można jej nie usłyszeć. Hmmm do czego mogę porównać ten dzwięk żeby wam uzmysłowić  może gdbybym napisała, że to coś w rodzaju 1000ca grzechotek(z małymi kuleczkami w  środku) grzechoczących naraz i przez cały dzień byłoby dobrym porównaniem, tak myślę że to dobre porównanie. Ale ale te "cykające" cykady informują nas o danej pogodzie. Gdy "cykają" to znaczy że będzie ciepło wrecz upalnie a gdy zbliża się deszcz milkną.

Na poniższych zdjęciach widać kraba i jaszczurkę stworzenia które dosyć często można spotkać w Chorwacji(jaszczurki są dosłownie wszędzie, mamusia strasznie sie ich boi)

A teraz opis poniższego zdjęcia: I dzień, pierwsza kąpiel, plaża Lopar, pierwsze parę minut w wodzie! Siedzę sobie siedzę, nagle dotykam jednej ręki drugą i mówię "jestem cała mokra, caaaaaaaała mokra"


I tym miłym akcentem zakończę nasz cudowny nieco krótki urlop na przepięknej wartej polecenia wszystkim, wyspie Rab.

♥♥Z całego serca dziękujemy b.Agatce i dz.Jackowi za zasponsorowanie tych cudownych wakcji muaaa :* ♥♥

LIPIEC

1 lipiec- msza z okazji roczku Weroniczki
Noc była długa i męcząca dla wszystkich, do domu zawitaliśmy parę minut po godzinie 8 dlatego że w Czechach zepsuł się samochód w.Tomka i dziadek musiał go holować do granicy polskiej gdzie czekała na niego laweta a na c.Magdę i dzieci kochany wujek Adam-Denzel. Po rozpakowaniu bagaży i krótkiej drzemce(wstaliśmy po 15) udaliśmy się do kościółka Św.Jacka gdzie o 16 odbywała się msza za Weroniczkę. W kościółku byłam trochę nieznośna dlatego też mama musiała wyjść ze mną na zewnątrz (głupiejemy z Remkiem jak się widzimy i dochodzi nie tylko do wygłupów ale i bicia i do szarpania) Mamy mają nadzieję że kiedyś nam przejdzie i nastąpi to dosyć szybko bo już niedługo będziemy nie tylko kuzynami ale i sąsiadami. Po kościółku poszliśmy wszyscy na lody do c.Ewy ponieważ parę dni temu wujek Przemek miał urodzinki i niestety nie mogliśmy znaleźć się na nich bo byliśmy w Chorwacji. Po odwiedzinach wujka Przemka pojechałam z mamą na wyprawkowo-przedszkolowe zakupy a potem do babci Ali gdzie spotkałam się z c.Agatką i w.Patryczkiem

2 lipiec-
PRZEDSZKOLAK
Rano mama zaprowadziła mnie do przedszkola na śniadanko(8:30) Całą drogę tłumczyła mi że będzie fajnie że będą dzieci i zabawa, i że mam być grzeczna i słuchać pani, rozmawiając z nią  powiedziałam  że bardzo się cieszę że tam idę, jednak czar prysł gdy weszłam do budynku, rozebrałam buty, ubrałam kapcie wtedy się zaczęło.... płakałam, wołałam mamę, biegłam za nią i nie chciałam zostać w przedszkolu- kto by się spodziewał takiej reakcji tym bardziej że byłam tu już 3 razy i byłam zadowolona, mało tego przcież chodziłam tez do Klubu Maluszka i też nie było problemu.. Wydaję mi się że to chyba ten urlop tak na mnie wpłynął, miałam rodziców cały dzień dla siebie i spędzałam z nimi 24h/d. W każdym bądź razie mama wychodziła z przedszkola zapłakana. Mimo tego że przedszkole otwarte jest do 17 tatuś zabrała mnie z niego parę minut po 14(pradziadkowie chcieli zabarać mnie jeszcze wcześniej ale zostałam, to dla mojego dobra przecież muszę się przyzwyczajać) Tatusia przywitałam gorącymi uściskami i długo na nim wisiałam mówiąc" mój tatuś" Mama od dzisiaj zaczęła pracę na cały etat i będzie pracowała na 2 zmiany więc będę rzadziej się z nią widywała, na szczęście wróćiła parę minut po 20 więc zdążyłam jej dać buziaka i troszkę się poprzytulać

4 lipiec- odwiedzinki
Tydzień ciężki dla nas wszystkich bo nie tylko ja ale i Weroniczka poszła do przedszkola, u niej też nie najlepiej i ciągle płacze. Ciocia zaprowadza ją do przedszkola na parę godzin żeby się oswoiła z dzieciaczkami ale sytuacja jest ciężka. Wczoraj gdy bawiłam się w ogródku naszego przedszkola dziadzio Tadeusz zawołał mnie i pomachał mi z balkonu a razem z nim b.Marta i Remuś(siedzi z dziadkami gdy ciocia zaprowadza Werkę) ucieszyłam się gdy ich zobaczyłam i oczywiście grzecznie odmachałam(pani od razu zapytała mamy gdy po mnie przyszła czy mamy dziadków tu w bloku obok) Oczywiście zaraz po opuszczenia przedszkola poszłyśmy odwiedzić dziadków bo b.Marta powiedziała mamie że dz. Tadeusz codziennie jej pyta "kiedy ta Sabina przyprowadzi Julię?" dziadzio się za mna stęsknił Wiem że to nie ładnie się chwalić i nie lubię tego robić ale dzisiaj pani pochwaliła mnie przy mamie mówiąc że jestem bardzo grzecznym i mądrym dzieckiem że potrafię się sobą zająć, głównie bawię się lalą i wózkiem i uwielbiam układać puzzle( mama o tym wie przecież w domu jest tak samo) Nie opisłam jeszcze wspólnej zabawy z tatą mianowicie usiadłam na dywanie, posadziłam przede mną i za mną lalę i powiedziałam do taty
J:" tato, tato siadaj"
T:"gdzie"
J:" siadaj za Anią i się bawimy i ciuchcie"(nowa zabawa z przedszkola). Moją ulubioną koleżanką jest Dorotka, codziennie o niej opowiadam i często wypowiadam jej imię, mama chcąc dowiedzieć się czegoś o Dorotce zapytała panie która to dziewczynka o imieniu Dorotka na co usłyszła odpowiedź że nie ma w przedszkolu żadnej dziewczynki o takim imieniu i co wy na to? hehe



 


Stronę odwiedził już 55792 odwiedzający

Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja