Moi rodzice
     To ja Julia !
     Ja w brzuszku
     ROK PIERWSZY
     ROK DRUGI
     ROK PIĄTY
     ROK SZÓSTY
     Hasło
     Księga gości
     Kontakt
     Nasi znajomi
     Poradniczek



Strona Juleczki - 31 miesiąc


5 wrzesień
Mam już 30 miesięcy

 

5 wrzesień- II SEANS GROTOWY
Rano do przedszkola zaprowadzała mnie babcia Ala a odbierała przed 15tą mamusią. Dzisiaj znowu płakałam, bo nie chciałam babci puścić, najgorsze jest to że idę z nastawieniem że wejdę i że nie będę płakać ale nie da się bo od 1 września troooochę nas przybyło i niektóre dzieci potrafią płakać pół dnia i walić w szybę wołajac mamę, wchodząc do przedszkola i widząc to wszystko w momencie odechciewa mi się w nim zostawać. W przedszkolu są roczniki 2009 i 2010 ja należe to grupy maluszków maluszków apropo powiększenia grupy, przybyło nie tylko sporo dzieci ale i sporo chorób i bakterii
Po południu pojechałyśmy z mamą do groty solnej na kolejny, drugi seans(panie są bardzo uprzejme i pozwalają nam siedzieć 60 min, to tak na dobrą sprawę to mam już 2,5 seansu hehe) W grocie było fantastycznie, bardzo ładnie się bawiłam, mama pozwoliła mi pochodzić bosso po"białym piasku" więc kolejna rewelacyjna atrakcja, goniłyśmy się z mamą po pomieszczeniu sypałyśmy nóżki "piachem" i chwilę odpoczywałyśmy.



7 wrzesień-powrót tatusia/urodzinki dziadka Waldka
Po kilkudniowej nieobecności tatuś wrócił do domu(pojechał jako tłumacz) a że przyjechał późno w nocy, zobaczyłam go dopiero rano i na jego widok bardzo ale to bardzo się ucieszyłam. Tata był w Niemczech niedaleko(500km, co to jest na tamte drogi) dziadka Waldka, planowali spotkanie ale do niego nie doszło bo tatuś miał dodatkowe, nie zaplanowane wcześniej spotkanie-konferencyjne, szkoda że się nie spotkali bo dziadzio ucieszyłby się bardzo tym bardziej że dziś miał urodzinki, no cóż o życzeniach pamiętaliśmy i złożyliśmy je na skype, mało tego dziadek usłyszał przepiękne "sto lat" zaśpiewane przeze mnie i Remka który spędził dziś u mnie całe popołudnie, szkoda że nie widzieliście miny dziadka mniej wiecej takiej Bardzo ale to bardzo był zadowolony Apropo zabawy z Remkiem muszę przyznać że coraz ładniej się razem bawimy i coraz rzadziej występują zgrzyty

8 wrzesień- urodzinki babcia Agatki
Dzisiaj swoje urodzinki obchodziła b.Agatka. Gdy mama wróciła z pracy udaliśmy się na imprezę urodzinową i pyszny rodzinny obiad Zawsze gdy jestem u c.Ewy buszuje w szufladzie w.Adama i w.Przemka wypełnionej klockami LEGO bardzo lubię się nimi bawić, wtedy można powiedzieć że "znikam" na większą część popołudnia lub wieczoru. Miło było spotkać się w tak licznym gronie, szkoda że nie było c.Madzi i Weroniczki(katar) a Remuś z wujkiem przyszli późno bo nie długo mogłam się z nim powściekać.

9 wrzesień- obiadowo
W ten piękny, słoneczny, wrześniowy, niedzielny poranek zaproszeni zostaliśmy do w.Grzesia, c.Magdy i Nikosia

na obiad i na długi spacer więc spędziłam trochę czasu z moim kuzynem. Obiad przepyszny a po obiedzie trochę czasu na zabawę oraz spacer. Furorę zrobiła dzisiaj kolejka torowa ja byłam nią zachwycona i bardzo ładnie się bawiłam.



Spacer też był bardzo udany, szkoda było siedzieć w domu bo za oknem był czerwiec


10 wrzesień- wizyta u lekarza/ spacerek
Rano mama zaprowadziła mnie do przedszokola a że miała dzień wolny to odebrała mnie wczesniej i poszłyśmy na wizytę do p.K bo zaczynałam częściej niż do tej pory kasłać. P.K powiedziała że nie zarażam i że mogę chodzić do przedszkola ale lepiej będzie jak ze 2 dni posiedzę w domu bo może z tego kaszlu i kataru rozwinąć się coś niedobrego. Dobrze się mówi posiedzieć w domu a co z pracą rodziców? i co znowu będzie trzeba kogoś zaangażować w siedzenie ze mną? hmm... tylko kogo? Idąc do lekarza obiecaliśmy dziadkowie Tadeuszowi że odwiedzimy ich jak będziemy wracać, więc w drodze powrotnej wstąpiłyśmy na krótkie odwiedzinki do dziadków. Dziadkowie zaoferowali pomoc i powiedzieli że mogą ze mną jutro posiedzieć lecz mama planowała wysłać mnie następnego dnia do przedszkola bo w sumie co z tego że non stop mnie izolują, kurują bo jak wracam do przedszkola to są tam chore, zakatarzone dzieci i w koło macieju to samo czyli mamy chorobę w domu) Jednak wieczorem rodzice zadzownili do nich i powiedzili że skorzystają z pomocy bo zaczynałam kasłać jeszcze bardziej i dostałam mocnego kataru. Noc była bardzo męcząca dla mnie bo dusił mnie kaszel a dla rodziców bo zamartwiali się żeby tylko temp. się nie pojawiła. Na szczęscie nie pojawiła się

11 wrzesień-
z pradziadkami

Rano tatuś zawiózł mnie do pradziadków standardowo jak za"starych" dobrych czasów czekało na mnie pyszne śniadanko i ugotowane jajko. Na dzień dobry powiedziałam "ooo będziemy obierać jajko" Przedpołudnie minęło bardzo szybko, szkoda było czasu na sen więc nie zmrużyłam oka, mało tego dałam dziś trochę popalić dziadkom, jestem mega cwana jak babcia nie chce mi czegoś pozowlić np. moczyć rąk, mówię, "mama przyjdzie z pracy to dostaniesz w dupę" nie chciałam się też zabardzo słuchać ale gdy mama po mnie przyszła i wychodziłyśmy już do domku w ramach przeprosin powiedziałam ni sta ni zowąd tak "pa paaa bardzo mocno was kocham pa paa" dziadkowie i mama zaczęli się śmiać Wieczorem katar był jeszcze mocniejszy także coś nieodbrego zaczynało się dziać(znowu spałam z rodzicami to już 3 noc z rzędu więc średnio wysypiamy) ale rodzice wolą mieć mnie blisko siebie żeby móc kontrolować wszystko.

12 wrzesień- z b.Alą /plastelina
Dzisiejsze przedpołudnie spędziłam z babcią Alą, standardowo zapytałam o Funię po czym stwierdziłam i powiedziałam babci że Funia jest w  niebie i bawi się tam z innymi pieskami. Czas u babci minął szybko i fajnie, huśtałam się na huśtawce, bawiłam plastikowymi owowcami i pluszakami oraz oglądałam bajki- dzień bez bajki jest dniem straconym a nie oszukujmy się ja z tych co bajki może oglądać cały dzień Zaraz po pracy rodzice przyjechali do babci na obiad a po obiadku i małym odpoczynku  razem wróciliśmy do domku. Wieczorkiem mama wyciągnęła brystol, plastelinę  i  świetnie się razem bawiłyśmy.


13 wrzesień- temperatura/ u pradziadków
Noc nie była ciekawa bo pojawiła się...  temperatura.... a tego najbardziej się obawialiśmy Co prawda udało się ją zbić ale strach.... został dlatego też mama ustawiała sobie budzik(mimo że i tak prawie oka nie zmrużyła) i co 2h konrolowała ją. Na szczęście nie przekroczyła 38,2 i po jednym zadziałaniu nurofenem więcej się nie podniosła, dlatego też rodzice zaprowadzili mnie do pradziadków Tadeuszów a sami poszli do pracy. Dziś mimo średniego samopoczucia byłam baaardzo grzeczna, słuchałam się dziadków, zdrzemnęłam się troszeczkę i bardzo grzecznie zjdłam obiad. Gdy mama wracając z pracy przyszła po mnie okazało się że mam 38 oC więc szybciutko zabrała mnie do domku i podała nurofen. A tak w ogóle znalazłyśmy świetne rozwiązanie jeśli chodzi o zbijanie temp. i wcale ale to wcale nie syropami tylko zwykłą wodą niegazowaną, co prawda nie mam ochoty na picie i jedzenie gdy mam temperaturę ale rodzice wzięli się na sposób i podają mi ją podajnikiem do syropów więc 2 razy po 200 ml wody wypijam z uśmiechem na ustach bo towarzyszy nam przy tym świetna zabawa a temperatura spada nawet do 1oC (sikam co 15min) o nooo chyba  domyślacie się jak wyglądała dzisiejsza noc

14 wrzesień-
wizyta u lekarza
Mama miała dzisiaj popołudniową zmianę więc wykorzystałyśmy moment i za namową p.babci Marty udałyśmy się do lekarza(przed nami weekend więc lepiej sparwdzić co jest grane skoro pojawiłą się temperatura, noc o dziwo spokojna temperatura w normie) Do lekarza zawiózł nas dziadek Tadeusz. Doktor K powiedziała że moja odporność ma krysys i kazała odstawić wszystkie syropki jakie do tej pory piłam i zakupić 3 kolejne. Nasze mieszkanie w przeciągu 2 mc zamieniło się w aptekę :/ dostałam też receptę na antybiotyk  (w razie potrzeby) jakby był potrzebny w weekend i pilne badania laboratoryjne które zrobiłyśmy zaraz po wyjściu z gabinetu, badania nie były przyjemnie bo pielęgniarka pobierała mi krew i podczas tego"zabiegu" miałałyśmy też mały cyrk bo okazało się że strzykawka jest pęknięta i krew wydostaje się na zewnątrz brudząc wszystko po dookoła-darłam się w niebogłosy! Dziadzio oczywiście był świadkiem mojego krzyku i płaczu bo cierpliwie na nas czekał. Po godzinie okazało się że badania wcale nie są takie dobre co prawda p.doktor martwiła się o poziom glukozy we krwi ale wyszło 5,3 a norma od 0-6 (biorąc pod uwagę to żę zjadałam dziś trochę słodyczy wyszedł dobrze) natomiast badanie CRP(Krew pobrana do badania CRP służy do określenia stężenia białka C-reaktywnego (CRP). Jego oznaczenie jest konieczne u osób z podejrzeniem infekcji oraz w przypadku zaburzeń w obrębie układu naczyniowego. Dodatkowo jego kontrola jest niezbędna przy leczeniu niektórych chorób nowotworowych) wyszło fatalnie 19 a norma 0-5 dobrze jak wychodzi na "-" po wykonanym telefonie do pani doktor okazało się że musimy szybciutko wykupić antybiotyk i jeszcze dzisiaj muszę go wziąć.

15-16 wrzesień-
weekend
Czuję się dobrze i dobrze wyglądam a antybiotyk muszę wziąć do końca opakowania. Cały weekend spędziliśmy w domku nie ruszając się z niego na krok bo przecież po raz kolejny muszę się wyleczyć, męczy już nas ta cała sytuacja a na myśl o przedszkolu mama dostaje "białej gorączki" bo co z tego że siedzę w domu i wyleczę się do końca jak i tak i tak w przedszkolu jest trochę zakatarzonych i przeziębionych maluchów, mamy cichą nadzieję że panie w końcu zaczną zwracać na to wiekszą uwagę bo tak być nie może. Mam również cichą nadzieję że syropek imunogluken i później seria omegamed miodzik pomoże mi i mojej odporności, natomiast jeśli chodzi o grotę solną-seans-y przerwane i znowu musimy zaczynać od nowa...hmmm...
Całe niedzielne przedpołudnie malowałam z tatusiem farbami i świetnie się przy tym bawiłam


17 wrzesień- złote dziecko

Dziś po raz kolejny rodzice nadali mi ksywkę "złotego dziecka" i nie bez przyczyny bo jestem spokojna, grzeczna, słucham ich i pobudkę robię im o godzinie 9:05;  9:45 ; 9:30;  dodam że zasypiam przed 21 nooo 20:30  i śpię popołudniami cóż można chcieć więcej W tym tygodniu mama ma cały tydzień na popołudnie w tym 2 dni wolnego za zbliżający się weekend więc przedpołudnie spędzam z mamą a o 14:10 jest zmiana i popołudnie spędzam z tatą, rodzice świetnie sobie radzą i dużo kombinują żeby być zawsze ze mną i nie angażować w to całej rodziny.


18 wrzesień-
wizyta kontrolna
Dzisiaj byłam z mamą u lekarza na wizycie kontrolnej, lekarz orzekł że jestem zdrowa i w czwartek mogę iść do przedszkola mam nadzieję że teraz już będzie dobrze i mimo pogody i pory roku oraz przy pomocy syropków na odporność nie będę musiała się już włóczyć po lekarzach i pochodzę do przedszkola dłużej niż 2 tygodnie i że długooooo nic mnie nie złapie. 3majcie kciuki żeby tak było!


19 wrzesień- odwiedzinki
Zaraz z rana mama podarowała mi branzoletkę z Hello Kitty którą zakupiła specjalnie dla mnie c.Marta, radość niesamowita -dziękujemy! Około godzinki 11 na kawusie wpadła do nas b.Ala z "c.Basią" bardzo się ucieszyłam i chcąc ich dłużej zatrzymać zapytałam cioci:" chcesz jeszcze jedną kawę" mama z babcią wybuchnęły śmieche. W ostatnim czasie rodzice mają ze mnie nieziemski ubaw mówię dużo ładniej i mówię takie rzeczy że zastanawiają się skąd ja to znam bądź gdzie ja to mogłam usłyszeć np. zabawa z mamą, lalkami:
W roli głównej motylek(barbi ze skrzydłami, uwielbiam się nią bawić i tylko ja się nią moge bawić) syrenka- barbi z ogonkiem (nie ma nóżek) i mała barbi córka motylka. Mama bawi się zawsze syrenka, nawet wtedy kiedy chce motylka zmuszona jest bawić się syrenką
J: "dzień dobry, jak się masz?"
m:"dzień dobry, dobrze"
m:" jak się nazywasz?" (do małej barbi)
J: "Dorotka jestem mała Dorotka"
m:" a ty" (do motylka)
Ja:"ja jestem motylek"
m:" a ile masz lat motylku"
J:" 2"
m:" a ty Dorotko?"
J:" 5"
m:" jak to możliwe że jesteś motylku taka duża a masz 2 a ty Dorotko taka mała i masz 5?"
po chwili namysłu i ciszy.....
J:" a ty ile masz lat?"
m:" 20"
J:" Jezus Maria to niemożliwe"
i tym oto hasłem położyłam mame na łopatki hehe

***....następne!!!
Stoję w pokoju, mama w kuchni(kuchnia połączona z pokojem) tata w łazience, każdy czymś zajęty, telewizor sobie gra i leci reklama rozmów w toku a w niej muzyka dico polo, nagle zaczynam kręcić pupką a robię to bardzo śmiesznie i krzyczę do mamy
J:" słyszałaś!, słyszałaś co było w reklamie??? majteczki w kropeczki ohoho!!!"

***...następne!!!
Stoję sobie w pokoju, mama w kuchni
J:" pobawisz się z Julią?" (trzymam standardowo 3 lalki-patrz wyżej)
m: "pobawię ale chcę motylka"
motylka chowam z tyłu a syrenkę wyciągam prawą ręką do przodu, Dorotkę odkładam na sofę i mówię
J: "weź syrenkę"
m:" nie, chcę motylka"
J: "nie ma motylka"
m:" jest"
J:" gdzie jest"
m:" z tyłu na plecach"
J:" nieprawda na dupce"

     Po południu pojechaliśmy w odwiedziny do Nikosia, uwielbiam się z nim bawić z resztą on ze mną też i Nikoś tak samo jak ja często o mnie pyta. Zabawa była przednia z resztą tak jak kolacja którą przygotowali dla nas wujkowie. Miło spędziliśmy dzień

20 wrzesień- przedszkole
Ponury kolor "20 września" nie bez przyczyny nadany tegoż dnia bo mamy mieszane uczucia za każdym razem jak po przebytym przeziębieniu mam wrócić do przedszkola. O dziwo po tak długiej przerwie w przedszkolu zostałam bez żadnego problemu, nie było płaczu i marudzenia, gorzej, nawet powiem dużo gorzej było ze wstawaniem, zrobilam się śpiochem i mama nie mogła mnie dzis obudzić bo słyszała:" ja chcę spać, mamooo jak nie chcę do przedszkola chcę spać" Już w przed drzwiami słychać było kaszel któregoś z dziecka i widac było strach w oczach mamy, na sali biegały 3 dziewczynki(mama dedektyw) z katarami, w końcu mama poruszyła temat grzecznie bo grzecznie ale poruszyła, że tyle płacą za przedszkole a ja w ogóle do niego nie chodzę i że non stop widzą chore dzieci na sali, pani-ciocia powiedziała że wczoraj po raz pierwszy dzowniły do rodziców żeby zabrali swoje pociechy bo ewidentnie są chore, mamy nadzieję że od teraz będzie to normalna sparwa dla niektórych z rodziców że chore dziecko powinno siedzieć w domu a nie w przedszkolu i że takie telefony będą do nich wykonywane. Późnym popołudniem odwiedzili mnie dziadkowie: Agatka i Jacek i razem poszliśmy do Remusia i Weroniczki(mówiłam wam że mieszkamy posąsiedzku i mogę do nich zejść w kapciach)

21 wrzesień- przedszkole
Dziś już tak fajnie i ciekawie nie było, bo ledwie znalazłayśmy sie w przedszkolu, włączyłam syrenę i mówiłam:"chcę do domku, mamo ja chcę do domku" bardzo płakałam ale zostałam....(mama miała wolne ale i tak i tak zostawiła mnie w przedszkolu) Noc spędziłam u babci Ali, babcia chciała żebym została u niej do poniedziałku ale jutro jedziemy do babci Agatki na obiad i babcia bardzo chciała żebym u niej spała, z resztą mama też nie może się mną nacieszyć i zgadza się "oddać" mnie na jedną noc ale nie chce  "oddawać" na dłużej bo bardzo za mna tęskni.

22 września- obiad rodzinny
Przedpołudnie spędziłam u b.Ali, tata mógł spokojnie poćwiczyć na siłowni a mama na tej samej siłowni mogła spokojnie popracować. Zaraz po drzemce tata zabrał mnie do domku, później pojechaliśmy po mamę i ruszyliśmy w drogę do dziadków na obiad. Przed blokiem spotkaliśmy się z c.Magdą, w.Tomkiem, Remkiem i Weroniczką. Oczywiście, gdy tylko zobaczyłam kuzyna przestało cokolwiek do mnie docierać, zawsze gdy jesteśmy razem rodzice mogą do nas mówić po 100 razy a my i tak nie zwracamy na nich uwagi, ja standardowo naśladuję każdy jego ruch i wszystko po nim "małpuję" mało tego piskiem i płaczem wymuszam wszystko czy to zabawka czy obojętnie co. Po prostu chcę i koniec drę się w niebogłosy bo coś chcę nie potrafię ładnie powiedzieć ni poprosić tylko ryczę,więc jak się domyslacie byłam dziś trochę nieznośna Powiem wam tak w sekrecie że często się zdarza że jestem nieznośna gdy wracam od dziadków bo sami wiecie jak to jest dziadkowie na wszystko nam pozwalają nie to co rodzice i później cięzko nam się przywiczaić że nie możemy tego czy tam tego robić lub mieć....Noc spędziłam u dziadków w Gliwicach, rodzice trochę się nie dogadali bo tata obiecał b.Agatce że zostanę u nich na noc a mama babci Ali że noc spędze u niej--->"bitwa dziadków o wnuki" hehe żartuję! (w pozytywnym znaczeniu tego słowaoooooczywiście!)

23 wrzesień- u dziadków
Cały dzisiejszy dzień nasza "trójca święta" spędziła w Gliwicach u dziadków, daliśmy im trochę popalić bo gdy jesteśmy wszyscy razem w jednej grupie to nie należymy do najgrzeczniejszych...nooo cóż jesteśmy tylko dziećmi jedynie Weroniczka chodzi swoimi ścieżkami i jest neutralna.Weekend u dziadków minął fantastycznie, dziadkowie poświęcili nam dużo czasu i super go uatrakcyjniali. Do domku przyjechałam wieczorkiem z lekkim katarkiem i pokasływaniem.

24 wrzesień- 
znowu chora :/
Co tu więcej pisać skoro znowu czuję się nienajlepiej i też tak wyglądam. W zeszłym tygodniu byłam w przedszkolu tylko 2 dni czwartek i piatęk i nic nie wskazywało na to że mogę być znowu przeziębiona, co prawda u babci Ali czułam się jeszcze dobrze (nocka u babci) więc sama nie wiem co było przyczyną mojego przeziębienia bo u c.Agatki już zaczęłam kichać i rodzice zastanawiali się czy mnie zostawić, nie byłam chora ale kichałam a mama już wtedy wiedziała że coś się "święci" i miała rację....dziś niestety, stety zowu nie poszłam do przedszkola a rodzice musieli znowu kombinować żeby móc siedzieć ze mną w domku.

26 wrzesień-
z babcią Alą
Dzisiejszy dzień spędziłam z babcią, rodzice są jej bardzo wdzięczni i c.Agatce również że pomagają nam w tak trudnych chwilach i że zawsze możemy na nią liczyć czy to choroba czy np. piątek godzina 21   (przykład) Dziadkowie Jelonkowie również nam dużo pomagają zawsze gdy tylko są w Bytomiu możemy do nich zadzwonić i poprosić o pomoc. Przeważnie wygląda to tak że przedpołudnie spędzam z mamusią o godzinie 14:10 tata wraca z pracy(zwalnia się) przekazuje kluczyki do samochodu mamie i mijają się w drzwiach, mama idzie do pracy a ja popołudnie spędzam z tatusiem tak właśnie w ostatnim czasie wyglądają nasze dni.

28 wrzesień-
"poszła Ola (czyt.Julka) doooo przedszkolaaa.."
Nareszcie po tygodniowej przerwie poszłam w końcu do przedszkola, rozstanie z tatusiem nie było trudne, grzecznie wieszłam na salę i nawet nie zapłakałam. W przedszkolu było fajnie a po przedszkolu jeszcze fajniej ponieważ nadszedł dłuuugo wyczekiwany weekend i wyjazd do Targanic nie zatrzymało nas w Bytomiu nawet to że jutro miało odbyć się huczne pasowanie na przedszkolaka i mega festyn w przepieknym przedszkolnym ogródku. Na miejscu byliśmy o godzinie 18 korki, korki i jeszcze raz korki! To najdłuższa podróż jaką odbyliśmy w całym swoim życiu do Targanic. Na miejscu czekali na nas dziadkowie którzy wyczekiwali nas już od środy i bardzo cieszyli się z naszego przyjazdu

29-30 wrzesień- weekend w Targanicach
Weekend bardzo udany, pogoda dopisała i całe dnie spędzałam na dworze, "opalając" się z mamą na leżaczkach, bawiąc się z Grafkiem,

biegając koło domu, zrywając z ogródka marchewki z których później tatuś robił mi soczek

i bawiąc się oczywiście moimi cudownymi i ulubionymi w ostatnim czasie lalami czyli Syrenką i Motylkiem które ze słoneczka w ogóle "nie schodziły"

Wieczorami czas też mijał ciekawie tym bardziej że w Targanicach znajduje się bardzo dużo zabawek które jakiś czas temu zostały tam wywiezione i zawsze gdy tu przyjeżdżam przypominam sobie o nich. Świetną zabawą okazało się budowanie zagrody dla zwierzaków a w szczególności dla lwa i konia, zabawa przednia mina bezcenna. Na poniższych zdjęciach widzicie relaksującą się mamę i babcię oraz mnie która cięzko pracuje frezarką i poleruje paznokcie raz jednej raz drugiej  Oczywiście cała przyjemność po mojej stronie


Dostałam od taty 3 pięknę pierścionki którymi nie mogłam się nacieszyć,
wiem że może się powtórze ale weekend cudowny, kocham to miejsce i uwielbiam tam jeździć



PAŹDZIERNIK

1 październik- niespodzianka
No i mamy poniedziałek...do przedszkola zaprowadzał mnie tatuś bo mama musiała być w pracy parę minut po 6. Rozstanie było ciężkie płakałam i nie chciałam w nim zostać no ale...musiałam i zostałam Rodzice zrobili mi dziś niespodziankę i gdy tata odebrał mnie z przedszkola a w domu czekała na nas mama z obiadkiem, wbiegałam do domu a na stole zobaczyłaaaaaam toooooo....

radość bezcenna mina na zdjęciu też Przez cały dzień nie wspomniałam aaaani razu o bajce, cały czas się bawiłam "meblami ogrodowymi" hehe mało tego 4 razy (od tak) co jakiś czas mówiłam do mamy " mamusiu dziękuję że mi to kupiłaś" podchodziłam i przytulalam ją rodzice byli zszkowani.


2 październik-
powrót dziadka Waldka/fryzjer
To już drugi dzień...tfu tfu żeby nie zapeszyć! ale to już drugi dzień gdy byłam w przedszkolu i wróciłam z suchym noskiem i bez kaszlu, ale fajnie by było gdyby w końcu wszystko wygladało tak jak powinno czyli rodzice chodziliby normalnie do pracy, ja do przedszkola a popołudnie spędzalibyśmy razem no chyba że mama miałaby popołudniową zmianę. Po południu pojechałam do Radzionkowa odwiedzić dziadków, nie mogłam się oczywiście doczekać spotkania z dziadziem którego ostatni raz widziałam na weselu w.Tomka i c.Agnieszki. Powitanie było przesłodkie tuliłam się do dziadka i nie mogłam się nacieszyć jego widokiem oprócz dziadka i babci była też c.Dorotka, w.Marek i Wiktorek który postranowił się zdrzemnąć właśnie w tym momencie kiedy ja przyjechałam,

próbowałam go budzić ale długo to trwało bo dopiero po 30 min Wiki doszedł do siebie jako tako funkcjonował lecz gdy już doszedł do siebie tak w 100% zabawa nie miała końca były tańce, wygłupiańce, zabawa w chowanego itd itp

Zapomniałam wspomnieć że za nim odwiedziłam dziadków mama zabrała mnie do znanego salonu fryzjerskiego bo postanowiła obciąć mi włoski ponieważ każdy układał się w inna stronę, trochę marudziłam i popłakiwałam, powtarzając co jakiś czas "nie chcę obcinać fryzury"  tak się złożyło że akurat do salonu przyjechała właścicielka, dobra znajoma mamy ze swoim 3,5 letnim synem żeby podciąć mu włosy i gdy tylko nas zauważyła posadziła mnie na specjalnym krzesełku dla dzieci i obcięła mi włoski na boba mniej więcej coś takiego(musicie wziąć pod uwagę całodniowe szaleństwo w przedszkolu więc moja fryzurka straciła trochę puszystości i elastyczności cokolwiek to znaczym aaa zapomniałam dodać że grzywkę mam obciętą asymetrycznie) " jestem modowa, wyglądam modowo"



4 październik-
tyta
Od kilku dni mam problemy z wyjściem z domu do przedszkola ledwie otworzę oczy i już wołam" mamo ja chcę się bawić i nie chcę iść do przedszkola" lecz chcąc nie chcąc idę! Od dwóch dni mama uczy mnie otwierania drzwi z sali i wbiegania na nią z uśmiechem na ustach lecz za nim to nastąpi trochę marudzę i rozmawiamy z dobre 5, 10 min później biegnę i nie oglądam się za siebie...oby tak dalej... O przeziębieniu, katarku, kaszlu nie chcę nawet wspominać żeby nie zapeszyć ale wczoraj gdy tata odbierał mnie z przedszkola, przyszła po dziewczynkę mama (po którą dzwoniły ciocie) bo dziewczynce rosła temperatra(37.8) i źle wyglądała, oby tylko....u nas nie było żadnej niespodzianki. Wspominałam kilka dni temu a dokładnie przed wyjazdem do Traganic że w sobotę w przedszkolu odbyło się ślubowanie na przedszkolaka, mnie na nim nie było bo byłam w górach ale prezent i dyplom dostałam

a tu kilka zdjęć z mojego przepięknego przedszkola(nad każdą szafką, ręcznikiem, przyborami są zdjęcia dziecka do którego nalezą dane rzeczy, i tak to mniej więcej wygląda)

 Apropo przezentów chciałabym podziękować za piękne puzzle które dostałam od mojego kuzyna Remusia i za cudownie wielką paczkę od dziadka Waldka muaa :*



Stronę odwiedził już 55792 odwiedzający

Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja