Moi rodzice
     To ja Julia !
     Ja w brzuszku
     ROK PIERWSZY
     ROK DRUGI
     ROK PIĄTY
     ROK SZÓSTY
     Hasło
     Księga gości
     Kontakt
     Nasi znajomi
     Poradniczek



Strona Juleczki - 40 miesiąc


 5 CZERWIEC
MAM JUŻ 39 MIESIĘCY



5 czerwiec- w domku
Popołudniu poszłam z mamą do lekarza ponieważ w nocy około godziny 4 dostałam duszącego kaszlu który mnie obudził i nie chciał odpuścić. Lekarka powiedziała że czasmi zdarza się że mogą występować kaszle nocne, póki co nie dostałam antybiotyku bo uznała że nie jest ptrzebny, mama bardzo się ucieszyła z tej wiadomości. Całe przedpołudnie spędziłam dziadkiem Waldkiem któremu rodzice o 6 rano zrobili popudkę z prośbą o pomoc, dobrze że zawsze możemy na niego licyć a dziadzio bardzo chętnie spędza ze mną czas


7 czerwiec-
wizyta u lekarza

Dzisiaj ponownie w nocy dopadł mnie duszący kaszel więc postanowiłyśmy że odwiedzimy panią doktor dla świętego spokoju bo zbliża się weekend więc lepiej dmuchać na zimne i dowiedzieć się czy coś się nie rozwinęło, mama dzisiaj miała dzień wolny (parcuje w weekend) więc mogłyśmy pozałatwiac kilka dodatkowych sparw. Złożyłyśmy w końcu wniosek do sanatorium więc byłam badana, ważona, mierzona w następnym tygodniu dostaniemy odpowiedź gdzie i kiedy, wybrałyśmy strony nadmorskie mimo iż polecano nam  sanatorium w Rapce czyli góry przecież dziadkowie mają dom w Tragnicach więc bez sensu byłoby wybierać góry i dodatkowo za nie płacić bo nie wiem czy sie orientujecie ale koszt jaki ponosi opiekun dziecka w tym przypadku rodzic to około 2 tys zł.- masakra!

Dzień bardzo udany bo nareszcie po 2 tygodniowych opadach wyjrzało słońce, dlatego też w końcu mogliśmy odwiedzić naszą piękna działkę, .....i tu niespodzianka dziadzio wykosił trawę powyrywał chwasty, przekopał grządki- zrobił nam ogromną niespodziankę TEN ZŁOTY CZŁOWIEK Bardzo ale to bardzo mocno Cię kochamy dziadziu, dziekujemy za to że jesteś i za to że w każdej sytuacji możemy na Ciebie liczyć, i oczywiście za cudowne niespodzianki i mogłabym tak bez końca


Dzisiaj naszą działkę odwiedziła c.Madzia z Weroniczką, ciocia była pierwszy raz i była działka zachwycona, bardzo sie jej podobała Pobawiłam się z Weroniczka w piaskownicy i wróciliśmy do domku. Oj zapomniałbym....jakiś czas temu mama kupiła mi książkę z wierszami, wyliczankami, piosenkami i uczymy się tych ładniejszych albo tych  "na topie" (wiersz o wężu i o gruszkach, gruszki uwielbiam a wężami się bawię) Chętnie się ich uczę bo są wesołe i zawsze dostaję nagrodę gdy ładnie zarecytuje


9 czerwiec- PARK DINOZAURÓW- Krasiejów
Rano parę minut po 9 pojechałam z mamą po buciki do Agory, w końcu wyjrzało słonko a ja nie miałam sandałków. Co prawda kupiłyśmy ale nie takie jak chcialyśmy, nie było wyboru, numer 26 nie ma zabezpieczenia jeśli chodzi o piętę. Pani powiedziała że buty do nr 24 mają usztywnianą pięte. W sumie to musiałam mieć je dziś bo wybierałam się z dziadkami do Krasiejowa obok Opola do parku dinozaurów a w adidasach byłoby mi za goraco tym bardziej że na dworze juz o godzinie 10 było 22 oC-nareszcie! Dziadkowie przyjechali po mnie i po tatusia przed 11 (mama musiała iść do pracy) i wszyscy razem ruszyliśmy po Leneczkę która czekała na nas u swojej drugiej babci. W Krasiejowie było cudownie, usmiech mi z  buzi nie znikał, szalałyśmy z Lenką co tchu, bardzo nam się podobało i byłyśmy zachwycone olbrzymimi dinozaurami. Wchodząc do parku dostaliśmy trójwymiarowe okulary i ciuchciom wjechaliśmy do ciemnego 300m tunelu w którym wyświetlany był trójwymiarowy film  "Planeta Ziemia" Zaraz po obejrzeniu filmu, ciuchcia zawiozła nas (razem z z kiludzięsięcioma osobami-pare wagonów i jeszcze więcej miejsc) do pukntu z którego droga po parku zaczyna się piechotką a trochę jej jest bo park jest przeolbrzimi i bez wygodnych butów oraz zapasu wody nie polecamy się tam wybierac!  Jesli chodzi o wykonanie, pomysł, ogólnie o całokształt to ktoś miał rewelacyjny pomysł. Jest tez kilka innych atrakcji- karuzele(helikopetry, samochody) czyli dodatkowo trochę kasy zawsze można wydać na takich oto atrakcjach Można też dobrze zjeść, po tak długim spacerze  apatyt tez dopisuje. Zjadłyśmy rosołek i frytki, dziadkowie mieli cichą nadzieje że zaśniemy w drodze powrotnej aleeee nie oj nie, śpiewałyśmy, wariowałyśmy, wygłupiałyśmy się nie było mowy o śnie, rozstanie standardowo-lament jakich mało szkoda że Lenka nie mieszka bliżej mnie może w końcu nacieszyłbysmy się swoją obenością. Po powrocie do domu tata pojechał w sprawie tłumaczenia na lotnisko a ja zostałam z dziadkami, mama miała po mnie przyjechać zaraz po pracy ale zrobiłam się bardzo zmęczona więc umówiła się z mamą pod blokiem. Ależ się ucieszyłam na jej widok od razu pokazywałam nowe dinozaury i ich dzieci. Dziadzio kupił nam dinozaura który bardzo głośno ryczy i mnóstwo małych (paczka) więc teraz mam do kolekcji duzo nowych tycich dinozaurów i jednego ryczącego, kolekcja się powiększa Super dzień


10 czerwiec- Pożegnanie z BUTELKĄ /odwiedzinki
Zaraz z rana po krótkiej rozmowie mamy z c.Madzią(Kermit) postanowiła że najwyższy czas żebym i ja pożegnała się na dobre z moją ukochana buteleczką, (Nikoś zrobił to 2 dni temu) więc mama przeprowadziła ze mną krótka rozmowę po czym ubrałyśmy buty i poszłyśmy do zsypu, bez problemu wyrzuciłam ją do dużej, czarnej, przerażającej dziury(bałam sie jej) a na koniec do niej pomachałam.

Okey z wyrzuceniem butli nie było problemu zobaczymy jak przezyje 2 kolejne noce, podejrzewam że będą to najcięzsze noce(o ile się obudzę w nocy na melko) Jak już wcześniej wywnioskowałyście nie poszłam dziś do przedszkola pojechałam z mamą do dziadków Waldków gdzie spędziłam cały dzień, mama pojechała do c.Agatki do salonu a ja wariowałam z dziadkami. Dziadzio Waldek w sobote wyjeżdża do Niemiec na 3 mc więc chcę z nim spędzić jak najwięcej czasu. Przed godziną 18 gdy wracałyśmy do domu zadzowniła babcia Marta i powiedziała że wrócili z Traganic więc długo nie czekając pojechałysmy ich odwiedzić Bardzo się ucieszyli z naszej wizyty


11 czerwiec- deszcz...
Ciągle pada i wszyscy dookoła mają smutne minki ale ja wcale ale to wcale smutna nie jestem, wręcz przeciwnie a dlaczego mam sie smucić skoro mam piękny parasol, nowe kaloszki i ciepły, nowy płaszcz przeciwdesczowy



12 czerwiec- kod a nie kot
W moim przedszkolu i na całym jego terenie prace wrą. Już przy  wejściu olbrzymia zmiana-wchodząc do przedszkola - domofon i  kod (apropo kodu wrócimy później)  Następnie wchodząc do szatni  2 porządne bramki które powstały w celu zabezpieczenia przed ucieczkami- jest kilku uciekinierów przeważnie są to nowi koledzy którzy nie mogą pogodzić się z faktem że mama sobie "gdzieś" poszła (a wrzesień tuż tuż, z resztą w lipcu już dojdzie ich trochę, ja też dołaczyłam w lipcu) Jeśli chodzi o ogródek przedszkolny pani dyrektor zadbała o wiele atrakcji i chociaż jeszcze nie jest skończony to i tak jest piękny z reszta teren dookoła przedszkola sam w sobie jest bardzo ciekawy i olbrzymi. No ale apropo kodu, tata podchodząc do przedszkola mówi :
t:"ooo kod"
ja:"gdzie jest kot?"
t:" nie kot tylko kod"
ja:' co mówiłeś?"
(i bądź tu mądry i wytłumacz 3,5 letniemu dziecku różnice trochę to musiało trwać)
Kolejna zabawna rozmowa tym razem z mamą. Siedzę u mamy na kolanach i mówię:
ja:" mamo a dinozaur ma 4 nóżki?"
m:" dinozaur ma 4 łapy, ludzie mają nogi "
ja:" a piesek?"
m:"piesek ma 4 łapy, Julia a powiedz mi a rybka...?"
ja:" rybka nie ma łap ona ma płetwy"
m:" mamo a bocian ma 2 nogi więc jest ludziem tak jak my? my też przecież mamy nogi i jesteśmy ludziami" Popołudniu mama odebrała mnie z przedszkola, zjadłyśmy obiad i poszłyśmy na działkę gdzie parcował dziadzio Waldek( tata nie poszedł, grał ps3)

Dziadzio skosił działke, wyplewił, przekopał grządki (parę dni padało więc roboty trochę było) nastepnie spryskał drzewka owocowe, i grządki z warzywkami (żeby nie było robaków) Muszę przyznać że drzewa maja  mnóstwo owoców na swoich gałązkach ale dziadek napawrdę włożył serce w tą działkę. Gdy zobaczył owoce(niedojrzałe)zawołał mamę a ta była bardzo zaskoczona bo drzewka nie rodziły co roku z tego co mówiła sąsiadka wtedy dziadzio powiedział do mamy:  "pamietaj jeśli wkładasz serce i dbasz o drzewa, rośliny, kwiaty to one bardzo szybko ci za to podziękują" Dzisiaj po raz pierwszy jadłam owoc z moje ogródka i była to truskawka, i sama sobie ją zerwałam

Dzisiaj na naszej działce pojawili się pradziadkowie Marta i Tadeusz bardzo im się podobało a ja byłam przeszczęśliwa z powodu ich odwiedzin.

Działka wygląda bardzo ładnie, szkoda że nie mam zdjęcia zrobionego zaraz po zakupie. Sąsiedzi-działkowcy tez nie mogą się nadziwić

Widzicie te dwa grzybki koło drzewa? mama kupiła je dzisiaj- były całe białe a wykonane były ze styropianu, pomalowała im więc kapelusze i "wsadziła" w ziemie wygladają przepięknie

13 czerwiec- wstrętne komarzysko!
Rok temu wspominałam wam już o tym, ale muszę przypomnieć  że mam uczulenie na ossy, komary, pszczoły. Myślałam że zbiegiem czasu to minie ale póki co dalej cierpię. Swędzenie jest okropne a mała chrostka zamienia się w "coś" przeokropnego, dlatego mama podaje mi calcium a każdą taka rane smaruje fenistilem.


14 czwartek-
...dla dziadzia
Dzisiejszy dzień zapowiadał się bardzo aktywnie i ciekawie. Rano byłam w przedszkolu, rodzice w pracy. Zaraz po pracy zrobili zakupy, przyjechali po mnie i pojechaliśmy na działeczkę, zrobiliśmy dziś niespodziankę dziadkowi Waldkowi bo za 2dni wyjeżdża do Niemiec na parę miesięcy więc zrobiliśmy pożegnalenego grila.

OJ byłooo wesoło



15 czerwiec- Piknik I i II

Rodzinny Piknik w Tice


Rano odwiedziła mnie b.Agatka przywiozła mi mnóstwo książeczek, naklejkek i płyty z bajkami, chwilę się ze mna pobawiła i pojechałą do Targanic a my ruszyłyśmy na rodzinny piknik do przedszkola który w końcu się odbył  bo był przekładany ze względu na pogodę kilka razy. Gdy się przebudzilismy niebo było zachmurzone, na dworze było 15oC i strasznie wiało wcale ale to wcale nie zapowiadało się na słońce. Tata skontaktował się z wujkami Gackami czy urodzinki Franka(na które byliśmy zaproszeni już na godzinę 11- również piknik) odwołują i czy impreza przeniesiona jest do domu ale twardo postawili na pikniku- i bardzo bardzo dobrze
Impreza w przedszkolu zaczeła się o godzinie 11:15 najpierw występowały dzieci z przedszkola Tika z ul.Powstańców czyli 4, 5 -latkowie. Przedszkolankom należy się medal za przygotowanie ciekawych i śmiesznych przedstawień nawiązujących do Dnia Matki i Ojca (bardzo śmieszne przedstawienia) Przedstawiana również była bajka o Czerwonym Kapturku ale jaaaak hehehe założe się że większa połowa rodziców pierwszy raz słyszała i ogladała bajkę w takiej wersji nie powtórze całej ale w skrócie zacytuję to co zapamiętałam (babcia kładzie się na leżaczku im mówi a teraz wilku możesz mnie zjeść na co wilk odpowiada: jesteś taka stara że połamie sobie zęby na twoich kościach albo Gajowy chce strzela do wilka a kapturek stoi zaraz za nim i mówi "weź ta lufę bo dostanę w oko bajka przedstawiona była w sposób bardzo śmieszny, chetnie zobaczyłabym to jeszcze raz)
Później wystąpiły maluchy z ul.Lenartowicza czyli Mali Zdobywcy (moja grupa) i Wielcy Odkrywcy. To nie był mój dzień stałam i płakałam na scenie jak wiekszość moich równieśników. W końcu mama podeszła i zabrała mnie ze sceny. Na koniec wszystkie dzieci rozdały swoim rodzicom prezenty mamy dostały piekne miodowe świeczki a tatusiowi długopisy z napisem mój tata jest superbohaterem Tata nie mógł iść  bo musiał pomóc w przeprowadzce, myślała że dojedzie do 2 h ale niestety. Później był poczęstunek jak zwykle bardzo obfity: zmieniaczki zapiekane z boczkiem, kiełbaski na gorące, żurek- catering museum i 10 rodzajów przeróżnych sałatek, ciast, ciasteczek, przystawek- catering rodzice a i specjalny stoiliczek dla najmłodszych: żelki, gumy, lentynki, cukierki i ciasteczka oraz czekolada.


Były tez lodówki Algidy i można było konsumować lody- też za darmo. Po za jedzieniem były konkursy dla dzieci i rodziców (przeciąganie lin, wyścigi samochodami, bieg z woreczkiem na głowie i z jakiem na łyżce) pani dyrektor malowała dzieciom buzie, mozna było pojeździć na koniach - było cudownie i bardzo wesoło a pogoda nie mogła być lepsza (koło 12 było już aż za gorąco a słońce mocno świeciło)




Urodzinowy piknik rodzinny-ur.Franka

Z jednego pikniku ruszyliśmy na drugi Ciocia z wujkiem zorganizowali urodzinki Franka na leśnej polanie  niedaleko Miasteczka Śląskiego, bez zadnego problemu tam dotarłysmy zajeżdżając do b.Ali po Leneczkę. W samochodzie się wydurnaiałysmy  i z bardzo dobrymi humorami dotarłyśmy na imprezę. Przywitały nas balony które znaczyły drogę dojazdową- leśną na miejscu była rodzina c.Alinki i w.Wojtka oraz c.Madzia, w.Grzesiu i Nikoś

Dobrze się na nim bawiliśmy rodzice grali w badmintona, wujek puszczał nam bańki mydlane które zrobiły na dzisiejszej imprezie niesamowitą furrorę-(największa i najdłuższa miała 5 metrów długości), biegaliśmy za nimi i je łapaliśmy- (chcę takie )

Ciocia, pikinik  przeniosła do domu bo koło godziny 18 komary mało nas nie zeżarły
Franek ma nowu pokoik ciocia przygotowuje pomalutku miejsce dla małej Hani która urodzi się we wrzesniu (4 wrzesień c.AGATKA 3 wrzesień) Bardzo nam się w nim podobało Gdy wróćiłysmy do domu byłysmy bardzo zmeczone i bardzo grzecznie zasnęłyśmy, oj zapomniałam wspomnieć o czyms najważniejszym że mędzy piknikiem urodzinowym w terenie i w domu odwiedziłyśmy dziadka Waldka, wyściskałysmy go, wyprzytulałyśmy, mama stanadardowo sie rozpłakała, ukochałyśmyb dziadzia bo wyjeżdża jutro o 7 rano do Niemiec bardzo będziemy za nim tęskniły.


16 czerwiec- rodzinnie
Dzisiejszy dzień spędziliśmy bardzo rodzinnie, ranek wyglądał tak

i w końcu udało się nam wyciagnąć dziadków(pradziadków) Romka i Stasie z domu. Mama wszystko ładnie zorganizowała i parę minut po 11 byliśmy juz na działce.

Pradziadkom bardzo się podobało i dziadzio powiedział że od razu wróciły wspomnienia, oni też kiedys mieli działkę. Później przyjechali c.Aga i w.Tomek(Lenka spała u nas) wujke na chwilę bo musiał iść do pracy,

nastepnie dołączyli: w.Kermity z Nikosiem, w.Jarek z  c.Eweliną, w.Gackowie z Frankiem i na koniec.c.Agatka w.Patrykiem( nie byli wcześniej na działce). Mileiśmy dużooooo atrakcji: każde dziecko miało swój basen( żeby nie było zwady) były bańki mydlane, był namiot z tunelem, była konewka do podelwania kwiatów(dzielilismy się nią) i uwaga był blok rysunkowy i farby do malowania rękami, palcami-rewelacja! Było bardzo głośno aaa no i były też zgrzyty ale pomimo tego i tak było fajnie. Bardzo miło spędzilismy czas.



17 czerwiec- ciężki dzień
Obudziłam się o 5 rano (wczoraj zasnęłam o 19:30) i co chwilę powtarzałam że nie chcę iść do przedszkola że chcę zostać w domku no ale niestety siła wyższa. Tata zaprowadził mnie do niego parę minut po 7 (mama na rano) o 7:45 mama dostała telefon od przedszkolanek że strasznie płaczę że chcę iść do domu bo tęksnie za rodzicami, co chwile powtarzałam że chcę do mamy i poprosiłam (sama) c.Anetkę żeby zadzownila do mamy i obiecałam że jak z nią porozmawiam to się uspokoje. Faktycznie tak było porozmawiałam z mamą i było okey. Gdy po pracy mamusia po mnie przyszła to za nim mnie zawołała(szalejemy na przedszkolnym placu zabaw, codziennie jeśli tylko oczywiście pogoda dopisuje) chwilę mnie obserwowała gdy ja ujżałam piszczałam z radości i biegłam co tchu do wyjścia. W zeszłym tygodniu też miałam cięzki okres jesli chodzi o przebywaniu w nim. Mama porozmawiała z ciocią  bo rodzice stwierdzili że może jest jakieś nowe dziecko(lub stare) które może mi dokuczać w jakiś sposób. Ciocia Anetka powiedziała że jestem bardzo delikatnym i wrażliwym dzieckiem(moi rodzice są wrazliwi) w porównaniu do swoich rówieśników, że jestem spokojna i się słucham, powiedziała również że jestem bardzo zżyta z rodzicami i ze muszą trochę "wyluzować" to dla mojego dobra, (oni nie bardzo wiedzą jak bo przecież nie chodzą za mną w krok w krok, martwia sie kochaja rozpieszczają ale to przeciez normalne) powiedziała że o godzinie 15 jak w zegarku pytam "a przyjdzie moja mamusia albo kiedy przyjdzie moja mamusia" więc tak to wygląda.Msm nadzieje że jutro będzie lepiej

18 czerwiec- nie jest wesoło!
Rano do przedszkola zaprowadziła mnie mama i było gorzej niż wczoraj co chwilę jej powtarzałam i prosiłam "mamusiu ja chcę do domu, nie chcę być w przedszkolu, zabierz mnie do domku proszę" później było:" zostań ze mną, wejdz ze mną" i weszła siedziała ze mna na sali 30 min ale to nie pomogło wręcz przeciwnie gdy wychodziła wybiegłam za nią i mocno ja tuliłam i znowu był płacz, lecz mama oddała mnie c.Marcie i poszła do domu bo zaczynałam mocno przesadać i nic nie pomagało   Ja po prostu tęsknie za rodzicami i chcę z nimi byc cały czas.

20 czerwiec-
z rodzicami
Jak się domyślacie z opisu nie poszłam do przedszkola boooo zaczełam pokasływać dziwnie to wyglądało po kasłaniu moiwłam jestem przeziebiona:" nie moge iść do przedszkola" (także aktorka ze mnie słaba a kaszel był dziwnie dziwny) nooo mało wazne zostałam w domku Przedpołudnie spędziłam z mamą na ogródku, mama się opalała a ja kąpałam lalkę i grzecznie siedziałam w cieniu. Popołudnie spędziłam z tatusiem, odwiedzili mnie dziadkowie Agatka i Jacek pobawiłam się z  nimi i tak minął mi dzień

21 czerwiec- okropna noc
Wieczorem miałam stan podgoraczkowy 37,6 i tata szyciutko zbił temperaturę nie chciał mamy niepokoić więc nic jej nie mówił. O godzinie 2:30 (w nocy) zaczęło się kasłanie najpierw nie brzmiało groźnie i mama podała to co zwykle n mnie działało (pulneo,sinecod) ale gdy się okazało że kaszel jest silniejszy i trwa już 2h mama obudziła tatę i pojechaliśmy do szpitala na batorego, gdzie zostaliśmy obsłużeni o ile to można nazwać obsługą, pani na izbie przyjęć zaspana nie wiedziała co gdzie i kiedy, a pani doktor (młodsza od mamy bądź w jej wieku) wyrwana ze snu zeszła z mina jakbysmy jej coś ukradli (no fakt trochę snuu) i w taki spsób nas też potrafktowała. Wyobraźcie sobie że nawet nie wzięła nas do gabinetu tylko powiedziła żeby tata wziął mnie na kolana i trzymał bluzkę więc zbadała mnie na korytarzu, nie wypisała recepty nie podała nawet nazwy leku i wtedy mama nie wytrzymała, i powiedziała jej kilka słów o jej obowązku udzielnia nam pomocy w tak nagłej sytuacji i jeszcze parę rzeczy. Lekarka powiedziała że może nas połóżyć na oddział i udzielić pomocy i wtedy mama zadała jej pytanie czy ja się nadaje na oddział skoro przed chwila powiedziała nam że osłuchowo dobrze i że ona uważa że okey, tata wziął mnie na rece i wyszedł a mama zaraz za nim i obiecała sobie że tej sparwy tak nie zostawi jak zostawili sprawę z karetką która nie chciała przyjechać do mnie rok temu. Stamtąd pojechaliśmy do apteki i kupiliśmy sinecod w syropie(mocniejszy niz krople) nic nie pomógł ciągle było tylko gorzej i gorzej kaszel się na silał i doszedł okropny odruch wymiotny-okropność! bardzo sie męczyłam(mama nie zmruzyła oka) kolejna próba była około przed 6 pojechaliśmy na pogotowie (na matejki) i tu miła obsługa, wyszła starsza pani dokotr(przypominała mi prababcię Julię) dokładnie zbadała, zobaczyła gardełko, powiedziała że wszystko okey, że osłuchowo nic się nie dzieje że to kaszel alergiczny i skierowała mnie na zastrzyk a później do mojego lekarza rodzinnego. I zobaczcie sami starsza pani która mogłaby być zmęczona przyjęła nas miło i z uśmiechem a młoda lekarka zachowała się karygodnie! Gdy wróciliśmy do domu jeszcze kasłalam ale mniej o 8:50 zapisana byłam do pani Kowalskiej i poszłam do niej z tatusiem (mama połóżyła sie spać bo nie zmrużyla oka i późno wróciła z pracy a dziś znowu szła na popołudnie) U lekarza spotkałam Franka z rodzicami więc mogliśmy pofikać. P.K przypisała mi kilka syropów i powiedziała że ewidentnie to alergia tyle tylko że ciężko powiedzieć na co bo zaczał się okres koszenia traw, na dworze zrobiło się bardzo gorąco w dodatku pyli kila drzew i to wszystko się skumulowało i wystapił kaszel dodała że łatwiej okreslić na co dziecko jest uczulone jeśli jest alergikiem od małego. Mama jak obiecała tak zrobiła, okolo 10:30 pojechala na batorego na badania tarczycy i poszła zapytac o nazwisko lekarki, lekarz udzielajacy jej odpowiedzi był dziwnie ucieszony tylko dlaczego? czy cieszył się że ktoś w końcu połózy kłodę pod nogi młodej lekrace, może nie tylko nam sie to przydarzyło czy może wysmiewał mamę że i tak i tak nic taka skargą nie zdziała w każdym bądź razie mama napisze skarge do dyrekcji szpitala i do NFZ.

22 czerwiec-
sobota
Ahhh jak ja kocham ten dzień, nie trzeba iść do przedszkola, jestem cały dzień z rodzicami którzy zawsze fajnie i atrakcyjnie  organizują mi czas.....
Dzisiejszy dzień minął bardzo ciekawie sam fakt że przed południem tatuś zabrał mnie i Remka na lotnisko zebysmy mogli zobaczyc samoloty i odebrac wujka Tomka ktory przylecial na parę dni do Polski. Po drodze zajechaliśmy na lody więc juz było pięknie hehe jestem małym lodożerca (pierwsze co mówie po wyjściu z przedszkola to "idziemy na lody?!", nawet nie mówię a stwierdzam
Reszta dnia też zapowiadała się ciekawie ale plany popsuła mi trochę tempetaura nawet nie temperatura a stan podgoraczkowy 37,4 od godziny 16 do 7 rano wahała sie od 39,5 do 37,5. Dlatego tez nie poszlam z rodzicami na urodziny do c.Izy (narzeczona szefa,taty) przyjechała do mnie babcia Ala i się mną zajęła. Rodzice wrócili bardzo wczesnie bo przed 21 ale spałam juz i sie z nimi nie widziałam.

23 czerwiec- niedziela
Tak jak wspominałam temperatury jkotakiej nie było ale kochana mamunia czuwała całą noc jest przewrażliwiona na moim punkcie. Gdy sie przebudziłam wszystko sie unormowałao i temp jaka miałam to 36,4. Przed południem umówilismy się na spacer z w.Kermitami i Nikosiem oraz w.Cyganami z Remkiem i Werką. Poszlismy wszyscy do miejskiego parku, my biegalismy, szalelismy, tatusiowie grali w piłkę a mamusie siedziały na trawie i gawędziły- było super

Dołaczli później do nas w.Bąk z Nikosiem, c.Ania jest w ciąży i będzie miala dziewczynkę najprawdopodobniej Maję lub Julkę.

Prosto z parku pojechaliśmy na ogródek i tam dopiero było spotkanie i pełno "ludzisków"doszedł w.Mati z c.Misią, oraz w. Karol z c. Anią. Komary tego dnia nie były łaskawe i w parku i na działce podobno w tym roku ma być ich plaga- i już się chyba zaczęło. Mama oczywiście uatrakcyjniła nam czas, namiot z tunelem, zjeźdżalnia, piaskownica-to jasne! meble ogrodowe


Z działki wracaliśmy pogryzieni( na łopatce mamy tata naliczył 10 ukąszeń)
.

26 czerwiec- fajne infromacje
Dzidziuś cioci Agatki wujka Patryka rośnie jak na drożdżach i już jest przeolbrzymi, jest 2 razy wiekszy niż powinien być i uwaga termin porodu z 4 wrzesnia przesunał się UWAGA! Na 16 sierpnia więc kuzyna poznam wcześniej. Ciocia będzie miała chłopca na imie będzie miał Leon ładnie? (mamie się nie podoba) Nie mogę się doczekać...
Jeśli chodzi o przedszkole to w tej kwesti wiele się nie zmieniło bo nadal nie chcę do niego chodzić aalee uwaga i nie chcę również z niego wychodzić tzn. np. wczoraj gdy tata po mnie przyszedł powiedziałam" nie chcę jeszcze iść chcę rysować z dziećmi" opowiadam tez np" dzisiaj było fajnie był arbuz" albo "podoabało mi się dzisiaj w przedszkolu rysowałam, kolorowałam i wyklejałam łódkę" Rodzice zastanawiają się dlaczego tak trudno jest z rana żeby mnie tam zostawić- kaprys?!? hmmm.Popołudniu odwiedziła mnie Leneczka z wujkiem ale szalałyśmy


28 czerwiec- odwiedzinki
Dzisiejszy dzień był trochę zwariowany bo przygotowani byliśmy na wyjazd do Targanic gdzie ciocia Madzia planowała zrobić imprezę urodzinowa Werki. Plany trochę się zmieniły i imprezę ciocia "przeniosła" do Bytomia, dlatego też zostaliśmy w domku. Dzień spędziliśmy na wesoło, wpadli do nas w.Grzesiu z c.Madzią i Nikosiem


29 czerwiec- impreza urodzinowa Weroniki
Przed południem poszłam z mamą do Remusia i Weroniczki żeby trochę się pobawić z nimi. Mama nas pilnowała a ciocia na spokojnie mogła pozałatwiac sobie trochę spraw. Popołudniu zaproszeni byliśmy na imprezę gdzie zjawiła się cała rodzina i razem świętowaliśmy 2 urodzinki Weroniczki

Wieczorem pojechaliśmy do domu babci Ali gdzie spędziliśmy noc. Babci co prawda nie było bo wyjechała do Lublina, dziadzia też nie, bo jest w Niemczech natomiast przyszła tam ciocia Agatka która bała się być sama bo wujek wyjechał na szkolenie. Ja zasnęłam w przeciągu 3 min dosłownie 3 minut bo byłam taka zmęczona


30 czerwiec- MILKA/ urodziny wujka Przemka
Pogoda jak co weekend- dziwna, trochę słońca, przelotne opady, znowu trochę słońca i tak w kółko. Przed południem wpadli do nas c.Madzia z w. Grześkiem i Nikosiem, tatusiowe pojechali na siłownie, mamy ugotowały pyszny obiad i po obiedzie ruszliśmy na rynek gdzie odbywały się fianł Milki "moje miasto się przytula" dodam że Bytom zajął I miejsce Po długim spacerze wróciliśmy do domu i mamy mogły odpocząć a tatusiowie zrobili dla nich pyszne krewetki- dzień spędziliśmy bardzo fajnie.


Tuż przed 19 pojechaliśmy na imprezę do w.Przemka, dzisiaj w ciszy i spokoju mogłam pobawić się czym chciałam (Remuś z Weroniką wyjechali do Targanic ze swoimi drugimi dziadkami)
W ostatnim czasie Remuś (znowu) ma ciężki okres i nie potarfi dogadać się ani ze mną ani z Weroniką jest niegrzeczny) Na urodzinach  w.Przemka  bardzo mi się podobało podawanie ciasta gościom robiłam to z przyjemnością, babcia Agatka nakładała na talerze a ja roznosiłam. Ale byłam zadowolona



LIPIEC

1 lipIec- "cyrk"!
Dzisiejszy ranek nie był łatwy a raczej samo wyjście z domu do przedszkola a później zostanie w nim. W przedszkolu odstawiłam taki cyrk że w pewnym momencie tata nie wytrzymał i po prostu wyszedł bo bez przerwy płakałam i nie mogłam się uspokoić.

2 lipiec- "zagipsowana noga"
Rano tata znowu zaprowadził mnie do przedszkola i znowu nie było łatwo, dziwne to trochę bo czasami jak mnie odbiera to mówie żeby poczekał bo jeszcze chcę rysować z koleżankami. Dzisiaj rodzice odebrali mnie razem ale tylko tatuś wszedł do przedszkola, zastanwiałam się dlaczego mama została koło samochodu ale gdy podeszłam zauważyłam że nóżka mamy jest (cała) niebieska i twarda, mama miała na niej gips. Co pradwa nie złamała nóżki ale od dłuższego czasu skarżyła się na straszny ból nóg. Współczuje jej strasznie bo za oknem 30oC a ona biedna w tym gipsie ma chodzić 3 tyg. Po południu przyjechała do mnie babcia Ala która zabrała mnie na długi spacer i miło spędziła ze mną czas


4 lipiec- z babunią
Mimo iż mama siedzi w domu to i tak tata zaprowadza mnie do przedszkola. Jest jednak plus tego bo zawsze gdy mama ma na rano a tatuś mnie zaprowadza to w przedszkolu jestem parę minut po 7 a teraz mogę trochę pospać bo wstaje 7:50 (raz się zadarzyło 8:30) i tata zawozi mnie na śniadanko. Dzisiaj w przedszkolu byłam tylko 3 godzinki bo przyjechała po mnie babcia Ala i zabrała mnie na spacer a później do domku

Wieczorem strasznie płakałam i krzyczałam bo tata robił mamie zastrzyk w brzuch a ja nie chciałam żeby on jej ten zastrzyk robił i rodzice przełożyli to na późniejszą godzinę, godzinę mojego snu

 

Stronę odwiedził już 55792 odwiedzający

Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja