Moi rodzice
     To ja Julia !
     Ja w brzuszku
     ROK PIERWSZY
     ROK DRUGI
     ROK PIĄTY
     ROK SZÓSTY
     Hasło
     Księga gości
     Kontakt
     Nasi znajomi
     Poradniczek



Strona Juleczki - 46 miesiąc


5 GRUDZIEŃ
MAM JUŻ 45 MIESIĘCY


5 grudzień-
ostatnie przygotowania do Mikołaja
Od samego rana myślałam tyko o tym żeby nie zapomnieć o przygotowaniu Mikołajowi ciasteczek i mleka dlatego też co jakiś czas mówiłam i przypominałam mamie. Po południu odwiedzili nas c.Alinka z w.Wojtkiem i dzieciakami (bo mamy kończyły mikołajkowe paczki dla biednych dzieci) Przyjechali również dziadkowie Agatka i Jacek i siedzieli na dole u cioci Magdy i dziadzio przyszedł po mnie i zeszłam z nim na dół żeby chociaż chwilę się z nimi pobawić. Do domu wróciłam zmęczona i bardzo śpiąca mało tego darłam się bo nadal chciałam się bawić z b.Agatką ;/


6 grudzień-
Mikołaj!/ ur. wujka Tomka

W tym roku byłam bardzo grzeczna bo Mikołaj podarował mi wszystko to, co narysowałam mu w liście a nawet jeszcze więcej. Z rzeczy które chciałam dostać najbardziej i dostałam znalazła się koń, karuzela (pozytywka), lego frend`s i syrenka i wszystko (oprócz syrenki) i "całą resztę" dostałam od Mikołaja "pod poduszkę" Chyba musiałam go wystraszyć jak się przebudzałam w nocy bo biedny Mikołaj zostawił większy okruszek ciastka na talerzu. W nocy budziłam się 4 razy i pytałam: " mamo był już Mikołaj?" tak bardzo chciałam go zobaczyć Nie widziałam go ale gdy rano otworzyłam oczy krzyknęłam "był Mikołaj, chodźcie szybko zobaczyć" Radości było co niemiara przy odpakowywaniu prezentów. Zaraz musiałam wszystko przymierzyć-(dostałam piękne "szklane pantofelki" prawie takie same jak miał Kopciuszek) załaczyć a chwile potem zajęłam się układaniem lego- uwielbiam klocki lego. Dostałam tyle pięknych prezentów że nie chciałam iść do przedszkola bo chciałam się nimi pobawić i nacieszyć.

Oczywiście poszłam, bo jkaby inaczej i w sumie dobrze że poszłam bo co się później okazało Mikołaj odwiedził i moje przedszkole, co prawda go nie widzieliśmy ale prezenty zostawił a to chyba najważniejsze
Prosto z przedszkola pojechaliśmy do c.Alinki i w.Wojtka, ostatnio rzadko się spotykamy bo co jakiś czas któreś  z nas jest chore i nie mozemy się "trafić" U wujków był też NIkodem z rodzicami. Nie wiem czy Wam wspominałam ale ciocia Madzia jest w 21 mc ciąży i z badań wyszło  że Nikoś będzie miał siostrzyczkę Zuzie W pewnym momencie kiedy rodzice rozmawiali a my świetnie się bawiliśmy zapukał ktoś do drzwi.... i nie uwierzycie odwiedził nas Mikołaj, byliśmy w szoku i to jest nic bo gdy Mikołaj zapytał " czy sa tu jakieś grzeczne dzieci" (nie widział go jeszcze tylko słyszałam i obiło mi się o uszy że to MIkołaj) wybiegłam do przedpokoju z uśmiechem na ustach i pewna na 100% że to dziadek Waldek (przecież jego glos poznałabym wszędzie) Widziałam jak rodzice mnie obserwowali, ten uśmiech mówił sam za siebie... ale gdy znalazałm się w przedpokoju nie było mi do śmiechu bo w przedpokoju zamiast dziadka zobaczyłam "Czerwonego Pana" i od razu uciekłam do pokoju. Mikołaj nie był zbyt długo bo Franek płakał i sie go bał a ja i Niko nie bardzo chcielismy usiąść mu na kolanach, zaśpiewać, zarecytować i zatańczyć. Lody zostały przełamane jak dostaliśmy prezent, wtedy się rozbawiliśmy. Dostałam syrenkę o której tak marzyłam.....
Teraz w skrócie opowiem Wam jej historie...
...A było to tak. Któregoś pięknego dnia pojechałam z mamą na zakupy do Biedronki (market) i w pewnym momencie gdy podchodziłyśmy do kasy zauważyłam tą cudowną lalkę, odrazu mi się spodobała i jak zwykle jak jesteśmy w sklepie a chcę żeby rodzice mi coś kupili to mówię: "aaa może kupimy...(to coś)" i tym razem było to samo, długo nie czekając powiedziałam: " a może kupimy syrenkę?" Syrenka spodobała się nie tylko mi, mama była nią oczarowana. Lalka nie dość że była naprawdę ładna, to zmieniała kolory pod wodą (inny kolor ciepły i inny kolor  zimny) I mimo tego że tak bardzo mi się podobała mama mi jej nie kupiła... Syrenka długo była w moich myslach... Parę dni później gdy się  rano się obudziłam a mamy już nie było bo  była w pracy do pokoju wszedł tata i wtedy usłyszał: "tatusiu miałam piękny sen śniał mi się Syrenk" tata nie wiedział o co mi chodzi, chyba mama mu nie wspomniała o ładnej lalce z Biedronki. Więc ja szybciutko mu powiedziałam a na koniec zapytałam:" tatusiu czy mogę w liście do MIkołaja zamiast innej zabawki narysować syrenkę?" Lecz tata odpowiedział że jutro MIkołaj rozdaje prezenty i raczej już nie zdąży zamienić zabawek....i tu taka niespodzianka. Mikołaj przyniósł mi Syrenkę do Franka. Nie mogłam się nacieszyć tym faktem i bez zastanowienia powiedziałam na głos "widzicie Mikołaj chodzi po Biedronkach" wszyscy zaczęli się śmiać."

Gdy Mikołaj już wyszedł to nagle do drzwi zapukał dziadek Waldek, ucieszyłam się gdy go zobaczyłam i od razu chwaliłam się tym co dostałam od Mikołaja i wszystko opowiadałam i nagle ni stą ni zowąd powiedziałam dziadkowi "prawie na ucho" "dziadziu ja wiem że Ty byłeś tym Mikołajem" Powiedziałam to bardzo cichutko żeby chłopaki nie usłyszeli, co się później okazało słyszła to tylko c.Madzia siedząca niedaleko.... Dziadek się nie przyznał ale a ja nie byłam pewna na stówe że to był on. Dzisiejszy dzień był cuuuudowny


7 grudzień- sobota.
Przedpołudnie spędziłam z tatusiem (mama w pracy) i z dziadkami Agatką i Jackiem. Super się z nimi bawiłam. Później dziadkowie poszli do Remusia, a do mnie i po mnie przyjechali dziadkowie Alinka i Waldek i zabrali mnie do kina na film
Kraina Lodu

W drodze do kina odwiedziliśmy mamę, więc mogłam ją trochę poprzytulać i standardowo zwiedzić biuro W kinie było fajnie jednak trochę byliśmy rozczarowani bajką bo wszystkie najfajniejsze i najzabawniejsze momenty pokazane były w reklamie w tv. Gdy wróciłam do domu od razu poszłam grzecznie spać.

8 grudzień- impreza urodzinowa w.Tomka
Mama bardzo dbała o to żebym była zdrowa i o to żebym w końcu mogła pojawić się na imprezie urodzinowej wujka Tomka bo co roku w tym właśnie czasie byłam chora i nigdy nie mogłam spotkać się z babcią i ciocią Lenki. No i tym razem było tak samo. Nie pojechałam do wujka bo w nocy dostałam temperatury. Mama nie mogła w to uwierzyć, przecież mimo tego że całą sobotę spędziła w pracy to widziała mnie ze 20 min i nigdy w życiu nie podejrzewałaby że mogłabym być chora i że tym razem również nie pojade do wujka Tomka. Nooo cóż.... i ja i Lenka byłyśmy zniesmaczone tą sytuacją przecież miałyśmy w planach powściekać się troszeczkę..... Dziadkom również zrobiło się przykro dlatego też postanowili odwiedzić mnie po drodze do Katowic. Dziadzio przebrał się za Mikołaja i gdy babcia zapukała do drzwi dziadzio wyskoczył z prezent
(dzisiaj chciał nam zrobić niespodzinkę w Katowicach jednak nie wyszło i każdej  z nas zrobił z osobna). Mało tego dziadzio odwiedził również Weroniczkę i Remusia. Mama poinformowała ciocię 5 min przed zapukaniem dziadka (zadzwoniła i powiedziała za 5 min otwórz drzwi) Remuś i Weroniczka bardzo się ucieszyli gdy zobaczyli w drzwiach Mikołaja. Całe spotkanie  z nim byli uśmiechnięci nawet usiedli dziadkowi na kolankach (oni nie wiedzieli że to mój dziadek) także niespodzianka się udała



9 grudzień- u lekarza/ jak ręką odjął
Odwiedziłam dzisiaj z rodzicami lekarza, niestety do p. K  cięzko jest się dodstać. Mimo 40 wykonanych połączeń nie udało się nam zarejestrować do niej tylko do innej lekarki.......za specjalnie nie żałowaliśmy bo w ostatnim czasie mama zmieniła o niej zdanie... ale  jak nie idziemy prywatnie to "już" wolimy do niej.... No ale nic okazało się że osłuchowo okey tylko katar, katar i jeszcze raz katar a noo i bolące strupki w nosie więc dostałam tylko krople i maść do noska. Po temperaturze ślad zaginął. Mimo wszystko mama nie puszczała mnie do przedszkola cały tydzień, nie chciała żebym dostała zapalnienia ucha albo jeszcze co gorszego.

10 grudzień- odwiedzinki
Pojechałam dziś z mamą w odwiedziny do c.Madzi- Nikosia. Ciocia ma "areszt łóżkowy" więc musi leżeć i jeszcze raz leżeć a termin ma dopiero na Wielkanoc. Więc postanowiłyśmy zrobić jej niespodziankę i ją odwiedzić. Nikosia nie było bo był w przedszkolu więc mogła w ciszy i spokoju pobawić się jego zabawkami.

12 grudzień- odwiedzinki
Dziś przedpołudniem odwiedziliśmy dziadków Alinkę i Waldką. Babunia zwichnęła nogę w kolanie bo spadła z drabiny podczas mycia okien w gabinecie u c.Agatki i bidulka siedzi w domu z nogą(całą) w gipsie. Obłęd! Babcia bardzo się ucieszyła gdy nas zobaczyła

 

14 grudzień- pozytywnie zwariowany dzień
Przedpołudniem odwiedzili nas c.Aga i w.Tomek oraz moja kochana Leneczka. Leneczka miała jechać do babci na weekend ale mama postanowiła że ona się nia zaopiekuję bo babcia nie czuje się najlepiej i razem z dziadkiem cały tydzień opiekowała się Leonkiem bo ciocia musiała pójść do pracy. Z resztą dla mnie to czysta przyjemność jak Lenka do mnie przyjeżdża Po poludniu zaprosznei zostaliśmy do wujków Kermitów na obiad więc koło godziny 14 do nich popędziliśmy. My fantastycznie bawiłyśmy się z Nikosiem a rodzice dyskutowali.

Byliśmy bardzo ale to bardzo grzeczni i zgodni. Pierwsze zgrzyty pojawiły się dopiero po godzinie 18:30 trwały krótko i szybko minęły z resztą o 19 ruszyliśmy w stronę Bytomia i domku.

Po drodze zajechaliśmy do c.Ewy tam babcia Agatka z c.Ewą a później i z prababcią Martą lepiły wigilijne uszka. Długo nie czekając od razu wzięłyśmy się do roboty. Oczywiście najpierw musiałyśmy zjeść cały talerz pierniczków żeby mieć trochę siły

Ależ nam się podobało bawiłyśmy się z babcią w lepienie grzypków oraz "zadawanie trudnych pytań" (co je krowa jak robi i w ten oto sposób wymieniłyśmy małą encyklopedie zwierząuszkąt) Ciocia Ewa zadbała o to by każda miała swój wałek co ciasta  więc improwizowałyśmy wałkując małe kawałeczki ciasta Smarowałyśmy małe ugotowane aldente uszka rozpuszczonym masełkiem i pędzelkami.

Bawiłyśmy się w "berka" i w chowanego.... Goniłyśmy się po całym mieszkaniu i mimo tego że było już bardzo późno humor nam dopisywał. Z domu cioci Ewy wyszliśmy po godzinie 22. Wróciłyśmy do rodzice przygotowali nas do snu i baaardzo grzecznie zasnęłyśmy (mama była pewna że będzie płacz, krzyk  I marudzenie bo byłyśmy strasznie zmęczone a tu takie miłe zaskoczenie).


15 grudzień- u dziadków

Dziadkowie Alinka i Waldek zaprosili nas na obiad więc przed południem pojechaliśmy do nich ale byłyśmy takie zmęczone że po zjedzeniu rosołku zasnęłyśmy. Może to i  dobrze bo byłyśmy nieznośne. Ja spałam  ponad 3h a Lenka 2,5h Wstałyśmy wyspane i w dobrym humorze


18 grudzień- u dziadków

Zaraz po przedszkolu pojechaliśmy do dziadków Waldków. Mama umówiona była z babcią na lepienie pierogów i robienie krokietów a tata z dziadkiem na przygotowywanie karpia. Dziadzio to specjalista jeśli chodzi o ryby robi je naprawdę dobrze Gdy dotarliśmy na miejsce okazało się że babcia z dziadkiem zrobili wszystko sami (babcia ma nogę w gipsie i cały dzień oprócz tego pilnowali Leonka- wielki szacun) Tata mógł przyjżeć się fachowej obróbce karpia i dołożył wielkich starań aby na rybie nie było ani jednej łuski. Mamie jest strasznie smutno ponieważ dziadkowie wyjeżdżają na Święta do Lublina i to będą  pierwsze Święta których nie spędzi z nimi



20 grudzień-
" Złota Rybka"
Kilka dni temu dziadzio obiecał mi że w piątek przyjedzie po mnie do przedszkola i gdzieś mnie zabierze bo ma dla mnie niespodziankę. Nie mogłam się doczekać i co chwilę pytałam czy dzisiaj jest piątek. Gdy juz nastał ten dzień a w drzwiach pojawiła się mama byłam troszkę rozczarowana nawet ciocia Aneta powiedziała.."oo mama przyszła? a Julka tak wypatrywała dziadka"  ale mama otworzyła szerzej drzwi i wtedy ujarzałam dziadka, wybiegałam z sali z podwójnym usmiechem na ustach
Więc zaraz po przedszkolu dziadzio Waldek zabrał mnie do sklepu zoologicznego do Piekar Śląskich. To jego ulubiony sklep, wiecie że dziadzio uwielbia łowić ryby i doskonale zna się na tym więc ma też kilka "swoich" ulubionych sklepów. Gdy tam weszliśmy czułam się jak w raju wszyscy doskonale wiedzą jak kocham zwierzęta i że jak na dziewczynkę przystało zamiast z lalkami w rączce chodzę ze zwierzętami. Na miejscu okazało się że dziadzio kupi mi zwierzatko- i będę miała swoje własne zwierzątko w domu a będzie tooo... Rybka. Oczywiście wybrać mogłam sama i akwarium i rybkę. Za nim dokonaliśmy zakupu przejżałam cały sklep wzdłuż i wszerz
a rybkę niosłam osobiście byłam bardzo zadowolona


21 grudzień- z dziadkami
Dzisiejszy dzień był fantastyczny niespodzianka którą przygotowali dla nas dziadkowie Agatka i Jacek batrdzo nam się podobała. Przed południem dziadkowie przyjechali po nas do Bytomia i zabrali całą naszą trójkę (ja, Werka i Remuś) do siebie. Najpierw segregowaliśmy najpiękniejsze i najbradziej kolorowe ozdoby jakie były w domu dziadków a później zaczęliśmy strojenie choinki.


Gdy drzewko było już ubrane i wygladało pięknie jak z bajki to zajęliśmy się kolorowaniem i zabawą z dziadkami.

Po obiedzie zabraliśmy się za kąpanie Edzia, oczywiście radości było co niemiara, czynnie w tym uczestniczyliśmy

Na sam koniec dziadkowie zabrali nas do magicznej światełkowej "krainy" bardzo się nam tam poodbało Dzisiejszy dzień był bardzo aktywny dlatego wracając z Gliwic ucięłyśmy sobie z Weroniką drzmkę i spałyśmy do samego domku.




24 grudzień- Wigilia

Wigilia 2013- piękny, słoneczny, wiosenny dzień
dla porównania.... jak nasz klimat się zmiemia


    
Na Wigilię zaproszeni zostaliśmy do c.Ewy. Babcia Agatka, c.Ewa i prababcia Marta walczyły z uszkami, pierogami i różnymi innymi pysznymi daniami. Wczoraj troszkę im z mamą pomogłyśmy w lepieniu pierożków. Ale trzeba przyznać że napracowały się ciężko żeby wszystko było pyszne. Do stołu usiedliśmy parę minut po 17tej więc nieco wcześniej niż zwykle. Wszystko smakowało wyśmienicie, palce lizać. Ja oczywiście wstałam od stołu pierwsza bo ilość prezentów leżących pod choinką nie dawał mi spokoju, nie mogłam się doczekać bo już chciałam je rozdawać. Gdy wszystkie brzuszki były już pełne, usiadłam z w.Adamem pod choinką i zaczęliśmy mój ulubionych moment. Wujek czytał karteczki a ja rozdawałam prezenty.

Swoje odkładałam na boku i otworzyłam je dopiero gdy wszystkie prezenty były już rozdane


Prezenty które dostałam były strzałem w 10tkę wszystko mi się podobało, dostałam biżuterię, ubrania, klocki lego z koniem, konia z dużą karocą, (kocham konie tak samo jak koty), szklaneczki kolorowanki. Byłam bardzo zadowolona a przy odpakowywaniu ostatniej paczki powiedziałam do taty który pomagał mi w tym "tatusiu może w tej ostatniej będzie Furby?!"
...i już doczekać się nie mogłam aż ujżę ten ostatni prezent...iii..w końcu Go zobaczyłam...

Mojego Kochanego Furbiego Byłam przeszczęliwa Naprawdę bardzo go chciałam dostać i często o nim rozmawiałam z rodzicami. Po mile spędzonym czasie u cioci Ewy udaliśmy się na Wigilię (zdjęcia dodam jak je dostaniemy, niestety nasz aparat się zepsuł) do prababci Stasi i pradziadka Romka, był tam też również dziadek Witek i w.Jarek z c.Ewelinką. Ucieszyłam się jak zobaczyłam że pod choinką, Aniołek i tu zostawił dla mnie prezenty dostałam piękne lego z basenem  komplet rzeczy które każda kobieta powinna mieć w swojej toaletce, pomadka, szczotka, suszarka, gumki, kometyki, klipsy, biżuterię oczywiście wszystko specjalne dla dzieci. Po miłym spędzeniu czasu u pradziadków poszliśmy do domu.


25 grudzień-
I Dzień Świąt
Rano umówieni byliśmy z dziadkami Romkami na śniadanko ale w końcu poszedł tylko tata bo mama bardzo źle się czuła całą noc nie spała poniważ ból lewej nogi powrócił z podwojoną siłą i bez silnych tabletek się nie obyło. Popołudniu poszliśmy do c.Ewy na świąteczny obiad, oczywiście Furbi poszedł z nami nie rozstaje się z nim na krok. Nawet gdy zasypia budzę go pochwili bo lubię gdy jest aktywny. Obiad był przepyszny zjadłam pieroga, 5 klusek śląskich, pół rolady i troszkę kaczki- palce lizać Mama była w szoku. Babcie i ciocia spisały się na złoty medal Dawno nie jedlismy tak dobrych rzeczy Pychotkaaa


26 grudzień-
w Katowicach
Drugi dzień świąt spędziliśmy u c.Agi i w.Tomka w Katowicach tam też spotkaliśmy się z c.Agatką, w.Patrykiem i Leonkiem oraz znajomymi wujków których znamy już dłuższy czas.


Rodzice spotykali się z nimi jak nas nie było jeszcze na świecie. Dodam tylko że pozostałe 2 pary też mają dzieci- dziewczynki Oliwię i Alicję także było gwarnie i wesoło.

Bardzo ładnie się ze sobą bawiłyśmy, w pewnym momencie weszłyśmy do pokoju w którym siedzieli rodzice i zrobiłyśmy im małe przedstawienie. Każda z nas miała instrument na którym "przygrywała" kolęde i wszystkie głośno śpiewałyśmy (nie mogę przypomnieć sobie którą ) ale wyglądałyśmy komicznie
Tak jak wczęsniej planowlaismy zostalismy u wujków na noc więc miałam mnóstwo czasu żeby nacieszyć się Leneczką.

 


27 grudzień-
u Lenki/ odwiedzinki dziadków
Cały ranek i trochę przedpołudnia wariowałyśmy ile tchu, natomiast parę minut popołudniu byłyśmy juz sobą trochę zmeczone więc zaczęły się zgrzyty. Prosto od wujków pojechalismy w odwiedzinki do dziadków Waldków którzy dzis wrócili z lubelskiego. Pojechaliśmy do nich razem z wujkami i Leneczka a na miejscu spotkaliśmy się również z Leonkiem i w.Patrykiem. Do domu wrócilismy baaardzo zmęczeni. Jak to mówią wszędzie dobrze w domku najlepiej

28 grudzień-
zakupy
Pojechałam dzisiaj z rodzicami i dziadkiem Waldkiem na zakupy do Ikea nie przepadam za zakupami i strasznie się nudzę więc marudziłam trochę rodzicom powtarzając w kółko  " nudzę się, nóżki mnie bolą, kiedy idziemy do domku?" Rodzice kupili mi kilka nowych ładnych i potrzebnych rzeczy do pokoju więc jak to dziadzio Witek stwierdził mój pokoik jest tak śliczny że sam by z chęcią w nim zamieszkał. Mój pokój to takie moje małe królestwo Gdy wróciliśmy do domu ja zostałam z mamą a tata poszedł na spotkanie fify. W ciągu dnia trochę pokasływałam z resztą tak jak mama i wieczorem kaszel się nam nasilił więc ciężko było zasnąć a potem i przespać noc. Ale dałyśmy radę.

29 grudzień-
..tak to się zaczęło...
Tata do domu wrócił z bólem brzucha chwilę potem okazało się że najparwdopodobniej to grypa jelitowa. I tak też było bo przed południem mama zwijała się z bólu brzucha i miała objawy jelitówki więc w domu prawie szpital... Rodzice bardzo dbali żeby mnie nie dopadła, jadłam lekkostrawne rzeczy i nie zbliżałam się do nich (tulenie, uściski) no ale ciężko było tego uninąć....

30 grudzień- wizyta u lekarza
Kaszle coraz bardziej i coraz częściej dlatego mama zabrała mnie dzisiaj do lekarza. Jak się później okazało mam mały krok do zapalenia oskrzeli ale nie dostałam antybiotyku tylko środek do inhalacji i syropy na kaszel. Po dzisiejszej wizycie nie mamy już wątpliwości, rodzice przepisują mnie do innej przychodni. Do przychodni znajdującej się w Radzionkowie rzut kamieniem od dziadków Waldków. Mama rozmiawiała ze znajomymi jak również z c.Dorotką (babcia Wiktorka) na temat dobrego lekarza dziecięcego i wszyscy z którymi rozmawiała polecali tę samą lekarkę i tak się złożyło że przyjmuje w 3 miejscach do których mamy łatwe dojście: przychodnia dzięcięca w Radzionkowie obok dziadków Waldków, oraz żłobek dla dzieci niepełnosparwnych gdzie ciocia Dorotka jest dyrektorem i prywanten wizyty w Orzechu czyli prosta droga z Bytomia. Z czystym sumieniem c.Ania (mama Nikosia) nam ją również poleciła. Nikoś ma 6 lat i 2 razy w życiu miał antybiotyk a też chodzi do przedszkola. No zobaczymy czy my również będziemy z niej zadowoleni. Mamie po prostu wybiło po dzisiejszej wizycie. W jednej poczekalni mnóstwo dzieci chorych (byłyśmy tam ponad godzinę i nie zakasłalam ani razu, kaszle rano jak wstane i koło 23 parę razy) Ale do czego zmierzamw jednej poczekalni dzieci kaszlące, chłopczyk 5 lub 6 letni z ospą i 2 dziewczynki w wieku 5 lat z różyczką- i ani jednej izolatki. Wszyscy razem w jednej bardzo ciepłej poczekalni. Ale to jest nic, człowiek rano dodzownić się nie może musi jechac zarejestrować dziecko po czym dowiaduje się np. o 9 że nie ma już miejsc do tej wybranej lekarki a jak jeszcze są to zapisnay jest np. na godzine 12:30 a do gabinetu wchodzi 14:10, 14:40  Brak słów. A później od lekarza wracasz z dzieckiem chorym na wszystko.


31 grudzień-
nieprzespana noc/ Sylwester
Dzisiejsza noc była ciężka, nie kasłalam w ogóle i koło 23 mama powiedziała do taty   " Słyszysz ona dzisiaj w ogóle nie kaszle" i po 5 minutach się zaczęło, wymiotowałam dalej niż widziałam... Rodzice wzięli mnie do swojego łóżka. Tatuś pojechał do apteki bo bardzo bolał mnie brzuszek a mama odgazowała coca-colę- pierwszy raz mogłam jej skosztować. Po wypiciu smecty zwymiotowałam kolejny raz. Noc była naprawdę ciężka... A mama w dzień sylwestra musiała nastawić 5 automatów. Pal licho te automaty ale to suszenie prania w 34m2 to dopiero udręka. Na szczęście jedną suszarkę z praniem wzięła do siebie ciocia Madzia. Sylwestra spędziliśmy w domu. Po 23 przyszła c.Marta z w.Daminem i Igorkiem z życzeniami ja juz niestety spałam.

STYCZEŃ

1 styczeń- dom z czekolady

Domek z czekolady zbudowałyśmy razem z mamą dzisiaj rano. Dom Baba -jagi z bajki "Jaś i Małgosia" co prawda nie z piekarnika ale równie słodki bo z mlecznej białej i ciemnej czekolady Niestety Jaś i Małgosia nie doczekali zdjęcia , wyglądali bardzo apetycznie i szybciutko znaleźli się w naszych brzuszkach Tak ogólnie siedzę w domu z mamą bo ma wolne do 10 tego stycznia więc 24na dobę jesteśmy razem. Nie nudzę się bo zawsze mam coś ciekawego do roboty: kolorowanie, karmienie Furbiego i kochane klocki lego którymi potrafię bawić się codzinenie kilka godzin.



2 styczeń- wizyta u lekarza
Rano zostałam z wujkiem Tomkiem ponieważ mamę rozłożyło i to tak poważnie więc pojechała z tatą do lekarza. Za nim do niego pojechali zaprowadzili mnie do wujka Cygana ależ się cieszyłam. Weroniki i Remka nie było w domu bo byli w przedszkolu a ja siedziałam sobie z wujkiem. Gdy po 1,5h rodzice przyszli po mnie rozpłakałam się i powiedziałam że nie chcę iść do domu że z wujkiem było fajnie i chcę u niego zostać, noo cóż nie chciałam wracać do domku. Zostałam u niego jeszczę chwilę i po kilkunastu minutach odprowadził mnie. Stanęłam w drzwiach i nie chciałam przekroczyć progu na buzi miałam podkówkę bo chciałam z nim wrócić z powrotem Naprawdę dobrze się z nim bawiłam
Popołudniu pojechaliśmy na prywatną wizytę do lekarza do Tarnowskich Gór. Tym razem pojechał z nami tatuś bo mama chciała żeby tata zobaczył gdzie to mniej więcej jest. Lekarz się tatusiowi spodobał i był mile zaskoczony. Lekarz powiedział ze żadnych antybiotyków nie potrzebuje że mój stan jest dobry i największym zagrożeniem jest teraz dla mnie mama bo ma bardzo poważne zapalenie krtani. Lekarz powiedział że jak dojdzie temp. rodzice mają podać mi jedynie NEOSINE i NUROFEN Wieczorem tuz przed pujściem do łóżka stanęłam w drzwiach i powiedziałam...
ja: "smutno mi wiecie" 
tata: " dlaczego Ci smutno przecież przeczytałem Ci bajeczkę"
ja: " smutno mi bo nie chcecie ze mna spać" i wtedy odwróciłam się na pięcie i poszłam do swojego pokoiku i w tym momencie słyszłam jak mama mówi do taty chodź oboje się z nia dzisiaj położymy i tak tez było. Na moim maleńkim łóżeczku leżelismy w trojkę i wtedy poiedziałam..:
ja:" moim najwiekszym marzeniem jest żeby mama i tata zawsze się kochali, dajcie mi swoje ręce" złapałam ich za rękę i powiedziałam :
ja:" ja bardzo Was kocham" (rodzice czasami zastanawiają się ile ja mam lat że takie mądre słowa słyszą z moich ust, skąd ja to biorę, jestem naprawdę mądrą dziewczynką)


3 styczeń- u dziadków w Gliwicach

Dzień spędziłam na zabawie i oglądaniu bajek. Po południu razem z mamą ze wszystkich klocków lego jakie mam w domu zbudowałyśmy basen, stajnie, ogródek i pałac. Później odwiedził mnie dziadzio Witek następnie dziadkowie Waldkowie. Gdy siedziałam z babcią w pokoju bo mama wietrzyła mieszkanie, powiedziałam
ja:" mam dla Ciebie prezent" i podałam rysunek z psem i powiedziałam
ja:" dla dziadka też mam prezent" i podałam babci rysunek z kotem i na sam koniec powiedziałam
ja:" narysowałam ci psa bo ty babciu miałaś kiedyś psa, a jak on sie nazywał? Wiem że on jest u aniołków bo tam są tez inne psy ale powiedz mi bo nie pamiętam jak on sie nazywał nie Nuka bo Nuka mieszka w waszym bloku ale nie wiem jak się nazywał ten drugi"... widziałam babci minę, ale to nic, babcia z wrażenia zapomniała jak Funia miała na imię. Późnym wieczorem przyszli do mnie dziadkowie Agata i Jacek i zabrali mnie do Gliwic żebym nie złapała zapalenia krtani od mamy i żeby mama w spokoju mogła się wykurować. Bardzo się ucieszyłam że mogę  jechać do nich na dwa dni, długo nie czekając spakowałam plecak z zabawkami a mama całą resztę i ruszyłam z nimi w drogę Wyglądam bardzo dobrze i gdby nie sporadyczny kaszel to nikt by nie powiedział że jestem przeziębiona i  humor dopisuje, i apetyt też, i świtenie się miewam


4 styczeń-
u dziadków
Te piękne zdjęcia zrobił mi dziadzio Jacek












Stronę odwiedził już 55792 odwiedzający

Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja