Moi rodzice
     To ja Julia !
     Ja w brzuszku
     ROK PIERWSZY
     => 1 miesiąc
     => 2 miesiąc
     => 3 miesiąc
     => 4 miesiąc
     => 5 miesiąc
     => 6 miesiąc
     => 7 miesiąc
     => 8 miesiąc
     => 9 miesiąc
     => 10 miesiąc
     => 11 miesiąc
     => 12 miesiąc
     ROK DRUGI
     ROK PIĄTY
     ROK SZÓSTY
     Hasło
     Księga gości
     Kontakt
     Nasi znajomi
     Poradniczek



Strona Juleczki - 11 miesiąc



5 STYCZEŃ
MAM JUŻ 10 MIESIĘCY


 

5 styczeń- rosnę jak na drożdżach!
Jak ten czas szybko leci to jest aż niemożliwe że mam już 10 miesięcy a mama nie może w to uwierzyć że za 2 miesiące będę miała rok i będę obchodziła swoje pierwsze urodzinki....jejq nie mogę się doooczekać! 
Dzisiejszy dzień spędziłyśmy bez tatusia bo tatuś musiał załatwić pilną sparwę w Mińsku Mazowieckim i nie widzialam go cały dzień, tęskniłam za nim... Z rana grzecznie się bawiłam

chciałam się zrehabilitować mamie za dzień wczorajszy ponieważ dałam jej strasznie popalić ale to wszystko przez moje bolące górne dziąsełka chyba lada dzień pojawią się tam ząbki. Po południu wyszłam z mamą na spacerek ale mama nie czuła się najlepiej i strasznie zmarzła(coś ją zbiera) i szybko wróciłyśmy do domu a żebym się nie nudziła mama zabrała mnie do dziadków Waldków na herbatkę. Posiedziałyśmy tam parę godzin, ja uciełam sobie mała drzemkę a mama korzystając  z okazji pojechała zrobić szybkie zakupy. Gdy wstałam pobawiłam się z dziadkami, pozaczepiałam Funie i wróciłyśmy do domku gdzie grzecznie zasnęłam.


6 styczeń-
obchód po rodzinie/ noc u dziadków Waldków!
Dzisiejszy dzień był dniem bardzo wesołym. Przed południem poszłyśmy odwiedzić pradziadków Tadeuszów, niestety pradziadka nie zastałam w domu ponieważ pojechał na narty do Ustronia(Czantoria). Pradziadzio to wspaniały pełen wigoru człowiek, chciałabym mieć tyle energii i optimizmu jak będę w jego wieku U prabaci Marty była akurat jej koleżanka p. Sabinka którą bardzo lubię więc poopowiadałyśmy i poklachałyśmy sobie przy pysznej herbatce.

Zjadłam u prababci pyszną zupkę pomidorową która tak mi smakowła że poprosiłam (marudzeniem) dokładkę, w sumie zjadłam dwie miseczki, taaaakie porządne misieczki Zupka na 5+ Po jedzienu drzemnęłam się 25 minut a gdy się obudziałam dołaczył do nas tatuś który wrócił z pracy i postanowił że na kolejny obchód pójdziemy już w trójkę i tak też było. Prosto od pradziadków Tadeuszów poszliśmy do pradziadków Romków gdzie znowu załapałam się z tatusiem na obiad i zjadłam zmieniaczka i troszkę mięska.

Dobrze że moje dwie pozostałe prababcie mieszkają w Lublinie bo jakbym miała jeszcze zjeść ze dwa obiadki to bym pękła a do osób które potrafią odmówić nienależe. Wieczorkiem rodzice zawieźli mnie do dziadków Waldków na noc ponieważ umówieni byli ze znajomymi(Pikoliko). Dzień  był pełen wrażeń i miło go będę wspominać.


7 styczeń-
stoje!
Nocke spędziłam u dziadków, byłam grzeczna i przespałam całą noc. Gdy ucinałam sobie przedpołudniową drzemkę i się obudziłam,  to zapłakałam a ku mojemy zdziwieniu do pokoju weszła mama która baaardzo się ucieszyła, zrobiłam jej niespodziankę - stałam w łóżeczku!  Szkoda że nie widzieliście jej miny  Z mamą spedziłam (u dziadków) cały dzień bo nie opłacało nam się wracać do domu  ponieważ rodzice byli znowu zaproszeni do znajomych (Bąki) a ja musiałam zostać z dziadkami, jednak dziejszą nocy spałam z rodzicami w pokoju bo po imprezie wrócili do dziadków żebym zabardzo nie tęskniła gdy sie obudzę.



8 styczeń-
odwiedzinki!
Przedpołudnie spedziliśmy u dziadków Waldków, wygłupiałam się z babcią i pieskami, Funią i Nuką(córka Funi, mieszka na parterze w tym samym bloku i przychodzi do dziadków parę razy dziennie) ale miałam uciechę dwa pieski wykąpane(przez babcie) i szalejące po mieszkaniu i ja goniąca je na czworaka i śmiejąca się w głos a razem ze mną hmmm.... albo ze mnie babcia z mamą

Kocham psy! (tak jak mama). Gdy wróciliśmy do domku przyjechała do nas babcia Agata z Jackiem i Edziem i spędzili z nami popołudnie. Ale się ucieszyłam gdy wbiegł do domu Edzio świetnie się z nim bawiłam, dzieliłam się z nim wszystkimi zabawkami i karmiłam go cukierkami i ciastkami ile radości przy tym miałam a Edziu nie odstępował mnie na krok z resztą jak zwykle

Wieczorkiem odwiedzili nas w.Wojtek(kuzyn taty) z c.Aliną spodziewają się dzidziusia, który przyjdzie na świat już w czerwcu i będzie to chłopczyk (wspominałam już o tym) na imię bedzie miał Tymoteusz. Tymek i Sebuś(c.Madzia Cyg) urodzą się w połowie czerwca może nawet w ten sam dzień! kto wie! Cieszę się że nasza rodzinka w tak szybkim tempie się powiększa będę miała się z kim bawić


9 styczeń-
  spacer/ obiad u pradziadków Romków!
Niedzielny spacer to podstawa więc zadzowniliśmy do wujków Cyganów i Kermitów żeby nam potowarzyszyli. Pogoda dopisywała, śnieg topniał, słonko wygladało zza chmur a temperatura na dworze 5oC także na spacer w sam raz. Na spacerek skusili się w.Kermity rodzice Nikosia i pospacerowaliśmy razem. Nikodem jest malutki ma 4 miesiące więc całe spacery przesypia ale jeszcze trochę i będę miała kompana do zabaw miedzy nami jest 6 m różnicy więc bardzo mało, dogadamy się bardzo szybko ze sobą. W czasie spaceru zostaliśmy wszyscy zaprosznei do pradziadków Romków na niedzielny obiad- miła niespodzianka z miłą chęcią się tam wszyscy udaliśmy. U pradziadków był też w.Jarek(brat dziadka Witka) z Eweliną.Miło spędziliśmy niedzielne popołudnie a obiad był przepyszny (nawet ja miałam okazję go skosztować)


 


10 styczeń-
z dziadziem/ spacer/ papa
Ranek spędziłam z dziadkiem Waldkiem bo mama musiała udać się do lekarza. Dziadzio śpiewał mi piosenki i bawił się ze mną moimi zabawkami byłam bardzo grzeczna

Po godzinie 16tej gdy tatuś wrócił z pracy poszliśmy na rodzinny spacer po Bytomiu. Rodzice podziwiali piekną kolorową choinkę na rynku, świąteczne wystawy (bo lada dzień znikną) a ja uciełam sobie porządna drzemkę i obudziłam się dopiero przed naszym blokiem. Wieczorkiem wygłupiałam się z rodzicami, wspinałam się do góry (do stojacego) po sofie i nogach rodziców, mama nauczyła mnie dziś robić papa ale nie chętnie to robie bardziej lubię robić kosi- kosi i przybijać piątkę. ale jestem już duża i mądra


11 styczeń-
z wujkiem/ wyciągam rączkę
Rano z 30 minut pilnował mnie wujek Wojtek(kolega dziadka Witka) ponieważ mama musiała zalatwić pilną sprawę. Wujek miał szczęście bo całe nasze spotkanie przespałam więc nie dalam mu popalić....a tak oto wyglądałam po przebudzeniu (drzemce), obraz ten spotykany  jest codziennie


Z resztą nie tylko ten obraz, nauczyłam się wyciagać rączkę jeśli coś chcę np. chcę dotknąć "pana kamyczka" , telewizor, choinkę, zjeść ciasteczko, obojetnie co chcę czy to jest jedzienie czy rzecz wyciągam rączkę i pokazuje rodzicom. Stałam się też strasznym nerwusem bo kiedyś już o tym wspominałam że laptop i pilot z "n" to najlepsze zabawki a ja się nie mogę nimi bawić i gdy tylko do nich się zbliżam to zaraz rodzice przenoszą mnie albo je w inne miejsce a ja się denerwuje i "sztywnieje"(prostuje całe ciało, nogia głowe odchylam do tyłu- taki mały foch) i oczywiście zaczynam płakać i marudzić przy tym a zdarza się że krzyczę na rodziców.
    Byłam dzisiaj z mamą u pani doktor ponieważ raz na trzy tygodnie na mojej pupce pojawia się zaczerwienienie i trudno go wyleczyć, okazalo się że to tylko uczulenie na pieluszki. Pani doktor przypisała mi robioną maść. Śmiać mi się chciało bo już u lekarza zaczerwienienia prawie nie było a jak wróciłyśmy do domu nie było po nim nawet śladu. Oczywiście byłam ważona i  umówiłam się już na kolejne, następne szczepienia(odra, ospa, różyczka) 8marca.


 

12 styczeń- cz. I oswajanie z NOCNIKIEM
Nadszedł wkońcu czas bym zaczęła zaprzyjaźniać się z "panem nocniczkiem" za którym , nie oszukujmy się nie przepadam już od pierwszego spotkania
, a zaczęło się to tak: Gdy tylko się obudziłam, obudziłam też mamusie która jest "nocnym markiem" ale nie "wczesnym skowronkiem"  Mama zrobiła mi śniadanko- kaszkę i pobiegła po "coś" do łazienki, na początku nie wiedziałam co się dzieje a tym bardziej nie wiedziałam co mnie czeka.... i ku mojemu zdzwieniu z łazienki mama przniosła "coś" co już wcześniej parę tygodni temu widziałam ale tylko przez chwilę i pamiętam tylko tyle że nie mogłam się tym pobawić gdy babcia Agata mi to przywiozła. Nocnik bo tak nazywa się ten przedmiot ma piekny różowy kolor z resztą jak większość moich rzeczy i bardzo mi się podoba jego przykrywka bo przykrywka jest żabką i w ogóle jest bardzo interesująca jak większość przykrywek i pokrywek. No ale do rzeczy...więc mama postanowiła że będzie pomalutku przyzwyczajać mnie do nocnika
więc zjadłam kaszkę i  posadziła mnie na nocniczku i dopóki mogłam w rączce trzymać przykrywkę wszystko było okey ale gdy mama zabarała mi przykrywkę i zaczęła wydawać dziwne dzwięki typu "siiiiiiii' to się zdenerwowałam i z niego schodziłam także pierwszą próbę oswajania uważam za nieudaną! Poniżej na zdjęciach widać moje początkowe zainteresowanie" panem nocnieczkiem" i duże zdenerwowanie i niezadowolenie!

 

a tak w ogóle daje mamie popalić, odkąd zaczęłam stać to nie chcę wogołe siedzieć nawet gdy mama gotuje obiad to stoje przy jej nodze i jej przeszkadzam,a to bardzo niebezpieczne z czego nie zdaje sobie jeszcze sparwy, bo gdy smaży mięso albo gotuje zupkę to może mnie poparzyć, dlatego też wpadła na pomyśł że posadzi mnie na mniejszym krzesełku między przedpokojem a kuchnią żebym mogła ją widzieć i uczestniczyć w tych czynnościach ale niestety i to nie pomogło....

bo wyszłam pod spodem i zaklinowałam mi się głowa naparwdę nieciekawie to wygladało i wyciaganie mnie z krzesełka trwało 3 minuty. Ale ze mnie łobuziara

13 styczeń- spacerek
Pogoda na dworze może nienależy do najlepszych bo non stop pada deszcz ale wykorzytsujemy ocieplenie, które trawa od paru dni. Nasz termometr wskazuje 8oC a na dworze jest napawrdę ciepło, szkoda tylko że ten ...deszcz ciągle pada.... ale w sumie aż tak bardzo nam to nie przeszkadza. Mama zakłada mi folię przeciwdeszczową, bierze parasol do ręki i wychodzimy na spacerek Dzisiaj gdy tatuś wrócił z pracy zjadł obiad i udaliśmy się na spacer,  byliśmy też na plebani zamówić msze na roczek i w aptece po zamówioną maść lecz spacer nie był dlugi bo strasznie padało i przemoczeni wróciliśmy do domu.

14 styczeń- w domku- ciągle pada!
Dziś cały dzień siedział z nami dziadzio Waldek, który uczył mamę programu komputerowego(dziadzio to komputerowiec) bawiłam się  z nim i popisywałam się przed nim, chciałam mu pokazać co potrafię(stałam przy łóżku i stole i przesuwałam się trzymając łóżka, klaskałam w raczki, wyciągałam rączkę).

15 styczeń-
część II oswajania z nocniczkiem/ górne ząbki
W sobotnie przedpołudnie sprawiłam wiele radości rodzicom, obudziłam się o godzinie 8 rano(mama dziś wstała wcześniej) zjadłam mleczko z kleikiem ryżowym a mama posadziła mnie na mój nocniczek wydając znowu te same dziwne dzwięki:"siiiii" i wiecie co ZROBIŁAM SIUSIU DO NOCNICZKA

Rodzice bili mi brawo i krzyczęli 'brawo Juleczko, brawo" nie wiedzialam że tyle radości mogą im zrobiĆ moje siuski ale dobrze wiedzieć że tak mało im potrzeba do szczęścia żartuje oczywiście! Drugą niespodzianką były moje wybijają się dwa górne ząbki, które zauważył tatuś podrzucając mnie do góry i kolejne brawa i kolejna radość jaka byłam dumna.

16 styczeń-
nie udane odwiedzinki!
Wstaliśmy rano i udaliśmy się całą trójeczką na mszę do kościółka. Bardzo mi się w kościele podobało bo nie mialam okazji (byłam lekko przeziębioną i mroźno było na dworze) zobaczyć pięknie bo świątecznie wystrojonego kościółka.  W kościele znajdowały się pieknę, duże, żywe, kolorowe choineczki a pomiędzy nimi,szopka w której leżał Maleńki Pan Jezus. Rodzice po mszy podeszli ze mną do stajenki i mogłam z bliska zobaczyć jak to wszystko wyglądało. Wieczorkiem odwiedziła nas c. Asia z Dominikiem(Gibony) nie byłam zadowolona ze spotkania choć trwało ono zaledwie 15 minut bo nie polubiłam się z Dominikiem i ciocia zmuszona była jechać do domu. Przez całe 10 minut była strasznie nerwowa atmosfera bo płakaliśmy na przemian raz ja raz Dominik a wszystko zaczęło się od kolorowych kręgli, które Dominik ustawiał a ja rozrzucałam po pokoju. Nie było mocnych i trzeba było nas rozdzielić dlatego też to spotkanie trwało tak krótko. Nasze mamy stwierdziły jednogłośnie i cieszyły się że nasze wspólne wakacje były nieco wcześniej (lipiec i miałam 4m) bo gdyby wypadły w takim okresie jakim jesteśmy teraz czyli Ja-10 miesięcy i Mimi-3,5 roku  to napewno by z nami zwariowały a ja wierzę że by tak było (po dzisiejszym spotkaniu). Muszę przyznać że to pierwszy mój znajomy z którym się nie dogadałam tzn. On ze mną  ale to chyba dlatego że Dominik nie lubi małych dzieci (tak powiedziała c.Asia).


17 styczeń-  wielkie wyczekiwanie Lenki!
17 styczeń to właśnie dzisiaj ciocia Agnieszka miała wyznaczony termin porodu....... aleee "ani słychu ani dychu..." Lence tak bardzo się podoba w brzuszku że nie zamierza narazie z niego wychodzić. Po prostu się nie spieszy a my tu wszyscy tak bardzo na nią czekamy

18 styczeń- wiadomość z ostatniej chwili godz.18:04 -LENKA
Rano pojechałam z mamą do dziakdów Waldków ponieważ mama ma tam swojego rodzinnego lekarza i dzisiaj miała mieć mierzone ciśnienie ponieważ ma straszne z nim problemy (a zaczęły się one w ciąży) Nie trwało to długo bo to urządzenie mama ma przyczepione na brzuchu i na lewej ręce a podłaczone musi być 24h. także do jutra do godziny 11 aż jej współczuje bo ma ograniczone ruchy a co 15 minut urządzenie ściaga pomiar! Mam nadzieję że okarze się że wszystko okey. Mnie oczywiście pilnował i bawił się ze mną dziadzio Waldek, sluchaliśmy razem też muzyki, dziś dziadzio włączł mi modern talking! Za każdym razem jak u niego jestem włancza mi inny rodzaj muzyki


    
Ciocia Aga miała dzisiaj wizytę u lekarza. Rano mama wysłała jej sms`a bo ciekawa była co i jak ale jak się później okazało ciocia umówiona była do dopiero na godzinę 15.
I tak mijała minuta po minutcie, godzina po godzinie i znowu ani słychu, ani dychu. Ostatni raz mama zerknęła na zegarek o 17:25 i głośno stwierdziła że to chore że ona dzień po terminie i jeszcze musi czekać w kolejce czekając na wizytę(tak myślała) ale nie chciała dzwonić i cioci denerwować. O godzinie 18:04 zadzowniła babcia Ala z informacją że ciocia rodzi, urodziła ale że ona dokłanie nie wie bo wujek zadzownił bardzo zdenerwowany i powiedział że się bardzo martwi bo coś  złego siędzieje a on nie wie co i że straszne zamieszanie się zrobiło. I tak czekaliśmy 15 minut na dalsze informacje, bardzo zdenerwowani. Po 15 minutach wujek Tomek zadzownił do tatusia i opowiedział cała historię streszcze ją trochę: Po wizycie u lekarza prowadzącego, który stwierdził że wszystko jest okey, pojechali na badania KTG (tam ich wysłał). Przed nimi była jedna osoba więc ciocia musiała czekać na swoją kolej a wujek musiał coś załatwić(a trwało to 10 minut) gdy wrócił przeraził się! Bo się okazało że z ciocią i małeństwem dzieje się coś złego a od lekarza usłyszła tylko tyle że mają mało czasu i musi być cięcie cesarskie i to już! i w tym właśnie czasie zadzownił do babci i wszyscy się denerwowaliśmy..... wszystko zakończyło się dobrze. Ciocia urodziła cudowną kruszynkę Leknę. Lenka to duża dziewczynka waży 3700 i to klon wujka Tomka! Jesteśmy wszyscy bardzo szczęśliwi że Lenka jest już z nami i że wszystko z nią i z ciocią jest okey Maaaaaaaam kuzyneczkę juuuuupi!

 oto ona!


19 styczeń- odwiedzinki
Z rana pojechałam z mamą do lekarza na ściągnięcie-odłączenie aparatu holtera okaząło się że mama ma skoki ciśnienia i to co parę godzin raz jest 85/60 a innym razem 190/116i to wyższe częściej i dłużej występuje i utrzymuje się, nie wróży to nic dobrego! W poniedziałek mama dowie się wszystkiego i będziemy wiedzieli na czym stoimy. Po południu pojechałam z mamą do c.Eweliny do Miechowic była tam też Zosia z 2c.Ewelinką (zakł. nasi znajomi) tak jak dziś nie bawiłam się chyba jeszcze nigdy ale coż na to poradzę przeciez to dziewczynka i świetnie sie rozumiemy (9miesięcy róznicy)!

a wśród wszystkich znajomych- rodziców są sami chłopcy, nie ma żadnej dziewczynki... oj teraz już jest jeszcze jedna Lenka świetna statystyka 10/3!a no i nie policzyłam 2 chłopców w brzuszku cioć! No ale aporpo naszej zabawy było fantastycznie, goniłam na czworaka Zosie a ona smiała się w głos, jadłyśmy biszkopty, czytałyśmy książki i było napawdę wesoło i wkońcu mamy mogły sobie porozmawiać Nie mogę doczekac się kolejnego spotkania z Zosią!

20 styczeń-
spotkanie z Lenką
Dzisiaj po raz pierwszy zobaczyłam Lenkę, gdy tata wrócił z pracy pojechaliśmy razem z dziadkiem Waldkiem do Katowic po wujka Tomka i prosto do szpitala odwiedzić ciocię i maleństwo Lenkę widziałam przez olbrzymie szklane drzwi bo na oddział nie można było wchodzić(panuje grypa) ale byliśmy tam około 20 minut i mogłam dokładnie przyjrzeć się kuzynce. Uśmiech z moich ust nie schodził, próbowalam ją nawet dotknąć no ale przez szybę było nieco ciężko Jaka ona jest malusia to jest aż niemożliwe  a ja przecież byłam jeszcze mniejsza to się w głowie przecież nie niemieści

21 styczeń-
dzień babci/ pomalowane paznokcie
Rano pojechałam z mamą do salonu kosmetycznego cioci Agatki, po drodze kupiłyśmy kwiaty dla babci Ali z okazji "święta babci" (jej pierwsze święto) Zrobiłyśmy im niespodziankę Spędziłyśmy tam cały dzień.

Tatuś musiał jechac do Wroclawia a w drodze powrotnej odebrał nas. Podoba mi się u cioci wszystkie 'ciocie' noszą mnie na rączkach karmią swoimi pysznymi śniadankami no jest tam babcia Ala która nie odstepuje mnie na krok. Mama mogła się dziś trochę zrelaksować bo miała wykonanych kilka zabiegów a po masażu drzemnęła się 20 minut cała mama! ale w sumie to jest tak że jeżeli ktoś zasypia w czasie masażu to znaczy że masaż był dobrze wykonany i w pełni się zrelaksował. Nie tylko mama skorzystała z usług kosmetyczek ja również z nich skorzystałam  i wróciłam do domu z pomalowanymi paznokciami, wyglądałam jak prawdziwa dama

(chociaż różne były opinie na ten temat). Tego dnia nie widziałam się z babcią Agatka ponieważ wyjechała do Włoch na narty i dopiero w niedziele wraca więc dopiero wtedy zlożę jej życzenia, smska oczywiście wysłała mama w moim imieniu do babci żeby wiedziała że o niej też pamietamy, oprócz tego obdzwowniłyśmy wszystkie prababcie"Julkę, Elę, Martę i Stasię. Pamiętałyśmy o wszystkich babciach 

22 styczeń- dzień dziadka/ odwiedziny Lenki
Dzisiejszego dnia było straszne zamieszanie. Przed południem z kwiatami odwiedziiliśmy pradziadków Martę i Tadeusza, zjedliśmy pyszny rosołek, wypiliśmy herbatkę ja oczywiście powyciągałam z szkatulki cała biżuterię babci i świetnie się bawiłam, pomijając fakt że część korali chiałam zjeść i wcale nie dlatego że byłam głodna taki miałam kaprys Świetnie się u nich bawiłam. Po południu poszlismy  z bukietem odwiedzic pradziadków Stasię i Romka, zebrali sie tam wszyscy wnukowie dziadków więc było wesoło. Babcia przygotowała dla nas placki zmieniaczane z gotowanych ziemniaków z sosem grzybowym, nawet ja zjadłam prawie całego placka bo bardzo mi smakował. Po odwiedzinach pojechaliśmy do w.Tomka i c.Agi w odwiedziny bo jak się okazało ciocię w piątek wypuścili ze szpitala i robili mała imprezę na powitanie Lenki w domku.

Na impreze zjechali się też dziadkowie i c.Agatka z w.Patrykiem i w taki właśnie gronie spędziliśmy sobotnie popołudnie Było bardzo wesoło

a że ja szybko się zmęczyłam i rodzice nie chcięli przewozić mnie w nocy do domu to zostaliśmy u nich na noc. Rodzice wykąpali małą Lenkę a ciocia z wujkiem się przyglądali i uczyli, mama  wspominała na głos moją pierwszą kąpiel, jak była wtedy zdenerwowana i bezradna i gdyby nie pomoc obydwu babć i c. Madzi Cyg to by sobie rady nie dała podczas pierwszej kąpieli. Ciocia Aga była przerażona tym wszystkim
ale mama pocieszała ją że pierwsze 2 tyg są taki straszne a później będzie już z górki będzie znała swoje dziecko na pamięć. Noc była baaaardzo męcząca!
     Apropo "dnia dziadka" oczywiście pamiętałam dziś o złożeniu życzeń moim kochanym dziadkom

23 styczeń- 
murzynek a`la Bartuś/ odwiedzinki
Noc była strasznie mecząca.
Lenka budziła się często i długo płakała, dobrze się czuła jedynie przy piersi cioci i wtedy najlepiej jej się spało. Mama oczywiście pomagała cioci tej nocy przy Lence. Przebierała ją, kołysała, uspokajała a w pewnym momencie około godziny 5  usypiała i mnie i Lenkę. Lenka obudziła mnie swoim płaczem  i nie umiałam zasnąć myślałam że jest już rano i pora na zabawę na szczęście po 40 minutach zasnęłam i spałam do 8  a Lenka budziła się jeszcze parę razy! Ogólnie rzecz biorąc non stop jadała i robiła kupki i tak na okrągło i bez przerwy. Nie wspomniałam wczoraj o zazdrości, jestem taka malutka a taka zazdrosna o swoją mamusie, gdy mama wzięła Lenkę na ręce zaczęłam płakać i robiłam wszystko żebym to ja na tych rękach się znalazła. W tej zazdrości leciutko ugryzłam mamę w prawą rekę i byłam bardzo niegrzeczna,(co widać na poniższym zdjęciu) uspokoiłam się dopiero wtedy kiedy mama oddała Lenkę cioci Agacie a na ręce wzięła mnie i dopiełam swego!  Przecież to moja mama "koniec i kropka".

Przed południem wróciliśmy do domku Tata wziął się za pieczenie murzynka, którego robi o 14 roku życia a mama za smażenie placków czosnkowych, które podaje się z dipam. Odwiedzinki zapowiedzięli c.Madzia z w. Tom Cyg. z Remkiemi i babcia Agatka z Jackiem i Edwińką Aaale było wesoło i głośno!

Wściekałam, wyglupiałam się  z Remkiem, babcią i Jackiem bylo bardzo fajnie. Dostałam od Jacka i babci piękny lawendowy dres, czerwoną bluzkę z benetton i tuniczkę granatową ale byłam zadowolona a mama nawet nie mówię... Furorę zrobił dres!  "...dresy moje ukochane ja zakładam was nad ranem...dres maam dres!
      Nie wspominałam nic o murzynku a`la Bartuś był napawrdę ale naprawdę pyszny nareszcie miałyśmy okazje go skosztować bo znałyśmy go tylko ze słyszenia, chyba będziemy musiały tatusia zmobilizować to częstrzego spedzania czasu w kuchni bo bardzo dobrze sobie w niej radzi... ale ciiiii.... 


tak się wygłupial tatuś podczas produkcji!!!


24 styczeń-
siiiiiiiiiiiiiii..../ niespodzianka
Nie chcę się chwalić ale szybko się uczę za każdym razem gdy tylko mama sadza mnie na nocniczek zostawiam w nim dla niej niespodziankę - kupkę albo siuku! a w zamian za to mama głośno mówi "brawo, brawo" i klaszcze w dłonie z radości a ja dołączam i razem klaszczemy. Kilka razy chciałam zabrać, rączką kupkę  z nocnika ale nie zdąrzyłam bo mama szybko zabrała nocnik do łazienki.
   Wieczorkiem odwiedziła nas c. Ewelina i w. Krzysiu przywieźli mi piękną niespodziankę, którą dostałam od c.Eweliny nr.2 mamy Zosi! ale mi się spodobała ta niespodzianka. Ciociu baaardzo Ci dziękuję za piekny prezent a c.Ewe za dostarczenie go do mojego domku

28 styczeń- nieznośna Julka/ noc u babci w Gliwicach!
Od samego rana dawałam mamie popalić, "wstałam do góry du...", byłam nieznośna, marudziłam i krok w krok chodziłam(raczkowałam) za mamą, biedna nie mogła nic zrobić więc czekała aż zasnę żeby wykorzystać moment. Gdy tylko zasnęłam wzięła się za generalne porządki i muszę przyznać że się naparwdę uwinęła(to straszna pedantka)
Gdy się przebudziłam musiała jeszcze posprzatać sypialnie i łazienkę. Z sypialnią daŁa radĘ ale z łazienką już niestety nie a dlatego że już nie chciałam siedziec ani w  łóżeczku ani w krzesełku i nic a nic nie pomagało, nawet obrana marchew która w wielu przypadkach zdaje egzamin i mama ma trochę czasu hehe 'dla siebie" czyli ugotowanie, obranie ziemniaków bądź usmażenie mięsa! no i musiała mama przerwać sprzątanie bo ja tak chciałam i koniec- szef! Gdy kończyła i miała zamiar sprzatnąć miskę z wodą ja byłam szybsza tyle tylko że ja tej miski nie zamierzałam sprzątać i zamoczyłam całe ręce w brudnej wodzie, mina mamy bezcenna! ale to jest nic gdy mama mnie przebrała wyszła do sypialni a ja w tym czasie "poszłam" do kuchni trwało to zaledwie 3 minuty i olej stojacy koło zmywarki w 5 litrowej butelce rozlany był na podłodze w kuchni a 1/3 butelki wylądowała na mnie- mama była taka wściekła że krzyknęła na mnie i w sumie wcale się jej nie dziwie dopiero co skończyła sprzątać a ja jej  taki syf zrobiłam Dzisiejszego dnia mama naparwdę miała mnie dosyć ale tak szczerze mówiąc i ja się trochę tym zmęczyłam bo drugą drzemkę(po15) zrobiłam sobie aż 1,5h  (a śpie do 40 minut) zaraz po przebudzeniu rodzice zawieźli mnie do babci i Jacka do Gliwic i tam spedziłam noc Mama wystroiła mnie do babci i Jacka w nowy dres z resztą, który od Nich dostałam

29 styczeń- uwaga gryzę!
Zrobiłam babci niespodziankę i obudziłam ich o 6 -co prawdatak się jeszcze nie zdarzyło ale na szczęście po 2 h zasnęłam ponownie i spałam (prawie)
do 10h. Z rodzicami zobaczyłam się dopiero o 15tej kiedy to przyjechałam z Gliwic prosto do prababci Marty u której był  Remuś i mięliśmy się świetnie razem pobawić lecz zabawa nie zapowiadała się wcale tak świetnie. Najperw ja ugryzłam Remusia poźnije on mi oddał i mnie ugryzł! -razem płakaliśmy- jak to można nazwać płaczem, darliśmy sięw nieboglosy! i każdy poszedł w swoją stronę, każdy zajął się czymś innym, później przyszli po mnie rodzice i na dzieńd obry ugryzlam mame w dekolt ale tak mocno że został jej spory ślad, jakby tego było mało gdy Remuś wychodził z babcią i Jackiem do domu (dziś Remek spędzał noc w Gliwicach) to podszedł się ze mną pożegnać i chcial mi dac buziaka i gdy tylko się do mnie zbliżył ja ugryzlam go w ustka tak mocno że leciała mu krew a płakał jak opętany wiem że bardzo brzydko się zachowałam ale nie wiem dlaczego tak zorbiłam Na szczęście Jacek zrobił okład z lodu Remkowi i mu przeszło a gdy wychodził powiedział że mnie kocha....  mój kochany kuzynek, muszę się zmienić trochę bo chyba zaczyna ujawniać się mój charakterek i na dzień dzisiejszy to nic dobrego nie wróży! Wieczorkiem odwiedził mnie w.Bartek z c.Dagą i Wiktorkiem. Ciocia spodziewa się dzidziusia jest w 3 miesiącu ciąży podejrzewa że będzie miała dziewczynkę bo czuje się inaczej niż w ciąży I ) Także w tym roku urodzi się troje dzieci: Sebuś, Tymek i Emilka(chyba że coś się jeszcze zmieni) Nastepną niespodziankę zrobili mi dziadkowie Waldkowie stęsknili się za mną i przyjechali mnie dowiedzić Także chata była pełna ludzi! Z Wiktorkiem bawiłam się bardzo ładnie ale nie podobało mi się to że w pewnym momencie zaczął zabierać mi wszystkie zabawki i to w dodatku MOJE!

30 styczeń- odwiedzinki!
Z rana byłam niegrzeczna i w końcu tatuś mógł zobaczyć jak broje gdy jest w pracy i jak ciężko jest zmienić mi pieluszkę od paru dni, nie potrafię poleżeć nawet 5 sekund w spokoju nooo chyba że dostane telefon, pilot, paluszka, butelkę z piciem wtedy mogą ze mną robić co chcą byle szybko! Dziś gdy się tylko obudziłam czyli standardowo 7:40 postanowiłam zrobić rodzicom pobudkę, stanęłam w łóżeczku i krzyknęłam tak głośno jak tylko potrafię" aaaaaaaaaaaa" mało zawału nie dostali..fajnie nie? Tata po takiej pobudce w sekundę był na równych nogach i postanowił wziąść mnie do dużego pokoju i pobawić się ze mną żeby mama mogła się wyspać. Niestety nie pozwoliłam jej na to bo często marudziłam i płakałam a gdy się wydarłam po uderzeniu w górne ząbki o blat stołu i puściła z dziąseł krew mama oka już nie zmrużyła! Obiad zjedliśmy u dziadków w Radzionkowie, rodzice pograli z dziadkami w mova i wszyscy pojechaliśmy do Katowic do Lenki w odwiedzinki. Lenka rośnie jak na drożdżach jeszcze trochę i będzie się ze mną bawić w dom i w sklep hehe już się nie mogę się doczekać! Do domku wróciliśmy przed godziną 20tą, także grzecznie i mogłam zasnąć w swoim łóżeczku


LUTY


1 luty- różności..../ hej kolęda koooolęda!
Od kilku dni jestem nieznośna, strasznie marudzę i krzyczę na rodziców a jeśli coć chcę to wyciągam prawą rączkę, rozkładam palce i krzyczę:"yyyyyy"! tak  zaczęłam porozumiewać się z rodzicami.  Nie pochwaliłam się jeszcze że już dwa razy zdarzyło mi się że gdy zrobiłam się śpiaca(popołudniu), sama poraczkowałam do sypialni stanęłam przy łóżeczku, wyciagnęlam prawą rączkę(chciałam wejść do łóżeczka) a gdy tata mnie do niego włożył położyłam się i czekałam na butelkę i nawet nie zapłakałam, tylko grzecznie leżałam a przeważnie drę się w niebogłosy. Rodzice byli naparwdę w szoku z resztą się im nie dziwie bo w to trudno jest uwierzyć, pewnie nawet wam. Dziś zaskoczyłam rodziców kolejny raz od kilku dni mama uczy mnie dawać, podawać tzn. mówi do mnie "Julia daj mamie am" (jak coś jem) i wtedy wyciagam rączkę (nie zawsze) i daję jej kawałek "czegoś"  np. szyneczki, dziś pierwszy raz mama powiedziała " Julia daj mamie bam" (bam piłeczka, jak sie nią bawię mówie bam i rzucam)  i ku ich zaskoczeniu poszłam w kierunku kręgli gdzie znajduję się zawsze piłeczka i chciałam ją stamtąd wyciagnąć ale niestety jej tam nie było, rodzice byli w szoku że wiedziałam o co mamie chodzi co prawda piłeczki nie przyniosłam mimo iż leżała obok szafki, ważne że ich zaskoczyłam. Teraz trochę  zinnej beczki....rano usłyszłayśmy smutną wiadomość c.Agatka (siostra mamy, moja chrzesna) jest w szpitalu ma coś z serduszkiem wczoraj dowiedziałyśmy się że mój kuzyn 3miesięczny Wojtuś (syn, c.Madzi w.Łukasza) również jest w szpitalu, zachłysnął się  także smutne wiadomości do nas docierają.  Mamy nadzieję że wszystko będzie dobrze i trzymamy za nich kciuki żeby szybciutko wrócili do swoich domków cali i zdrowi.
    Odwiedził nas dziś ksiądz, który poświęcił mieszkanie, pobłogosławił mieszkańców i zrobił znak krzyża na moim czole. Byłam w szoku nie wiedziałam co się dzieje a najbardziej z tego wszystkiego podobał mi się ten mały ministrant, którego bacznie obserwowałam. Ksiądz odwiedził nasze mieszkanie poza kolejnością ponieważ po godzinie 15 na ogół ucinam sobie drzemkę a że była już 15:30 i byłam strasznie marudna a nasi kochani sąsiedzi zgodzili się żeby ksiądz odwiedził nas jako pierwszych dlatego mogłam uczestniczyć w pierwszej swojej kolędzie nooo rok temu też uczestniczyłam ale w  brzuszku


2 luty-
odwiedzinki!
Byłam z mamą na spacerku i w odwiedzinach u Nikodema. Po południu gdy tata przyszedŁ z  parcy pojechaliśmy odwiedzić ciocię Agatę do szpitala ja oczywiście nie wchodziłam bo jak to mówi mama: "lepiej dmuchać na zimne..." Ciocia czuje się już dużo lepiej ale będzie musiała zrobić szereg badań związanych z serduszkiem. W sobotę są jej  urodziny więc dopiero w sobotę będę mogła ją zobaczyć. Po odwiedzinach cioci Agatki pojechaliśmy do c.Eweliny, jej mamy i w.Krzysia gdzie miło spędziliśmy popołudnie
    Luty to miesiąc imprez dla całej naszej rodzinki i ze strony mamy jak i taty. już ten nadchodzący weekend zapowiada się imprezowo, najpier urodziny w.Wojtka, c.Agatki i mojego kuzyna Wiktorka, imieniny pradziadka Romka, c.Dorotki, chrzest Nikodema (tatus będzie ojcem chrzesnym), nastepnie urodziny i imieniny prababci Marty, ur.mamy, i c.Agi(w.Tomka) Aaaaa marzec zaczniemy od moich pierwszch urodzinek! i tu niespodzinka na moje pierwsze urodziny przyjeżdza dziadzio Witek z czego bardzo się cieszymy bo zrobił nam olbrzymią niespodziankę


 
 
Stronę odwiedził już 54939 odwiedzający

Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja