Moi rodzice
     To ja Julia !
     Ja w brzuszku
     ROK PIERWSZY
     => 1 miesiąc
     => 2 miesiąc
     => 3 miesiąc
     => 4 miesiąc
     => 5 miesiąc
     => 6 miesiąc
     => 7 miesiąc
     => 8 miesiąc
     => 9 miesiąc
     => 10 miesiąc
     => 11 miesiąc
     => 12 miesiąc
     ROK DRUGI
     ROK PIĄTY
     ROK SZÓSTY
     Hasło
     Księga gości
     Kontakt
     Nasi znajomi
     Poradniczek



Strona Juleczki - 9 miesiąc



 5 LISTOPAD

MAM JUŻ 8 MIESIĘCY


5 listopad- pakowanie!
Nadszedł czas przygotowań do wylotu, przecież to już jutro ! JUuuPI!  Wszyscy bardzo się cieszymy i od dłuższego czasu nie możemy sie doczekać. Rodzice mają pietra co do podróży ze mną, martwią się bo nie wiedzą jak ja ją zniosę!
    Dziś tatuś wraca ze szkolenia z Bielska był tam 3 dni, stęskniłam się za nim to pierwsze tak długie rozstanie z tatusiem ale muszę przyznać że my, z mamą świetnie dawałyśmy sobie radę! Oczywiście dziadkowie Waldkowie służyli pomocą i babcia Agatka z Jackiem również!

6 listopad-
mała turystka!
O godzinie 12tej wyjechaliśmy z Jackiem na lotnisko do Krakowa ponieważ właśnie stamtąd mieliśmy samolot do Bristolu. Na lotnisku byłam grzeczna, nie wiedzialam co się dzieję bo 20 minut przed przyjazdem na nie, zasnęłam w samochodzie i obudziłam się dopiero po odprawie, natomiast w autobusie, który podwoził nas do samolotu kolorowo już nie było, byłam strasznie niegrzeczna, darłam się w niebogłosy a że mięliśmy wykupiony speedy boarding to wchodziliśmy wszędzie bez kolejki, także wszyscy mogli usłyszeć mój przeraźliwy płacz i nie tylko usłyszeć mogli mnie też zobaczyć O godzinie 14:40 odbył się planowany lot, który trwał 3h w samolocie było fajnie, tatuś trzymał mnie na kolankach, bawił się ze mną całą drogę a mamusia pokazywała mi chmurki i niebo, które bardzo mi się podobało można powiedziec że lot przezyłam bez większych problemów



gorzej było z mamą, która już źle się czuła w drodze na lotnisko ale to żadna nowość, mama od dziecka ma chorobę lokomocyjną! za to tatuś jest najlepszy zawsze wykorzystuje moment gdy tylko nie musi prowadzić (nie musi być kierowcą) i obojętnie czy to jest samochód czy inny środek transportu tatuś zasypia i budzi się na miejscu! tym razem tak nie było, nie dalam mu się nawet zdrzemnąc. Ogólnie rzecz biorąc podróż była przyjemna, pomijając fakt że wydarłam się ponownie przy wysiadaniu z samolotu bo znowu trzeba było się ubierać czego bardzo nie lubię!!! Gdy odebraliśmy nasze bagaże, łacznie z uszkodzonym wózkiem i wychodziliśmy z lotniska byłam tak zmęczona płaczem że 5 minut przed przywitaniem się z dziadkiem, zasnęłam i ocknęłam się w samochodzie. Dziadzio nie mógł uwierzyć że jestem taka duża w sumie się mu nie dziwie ostatni raz widział mnie 23 maja! no pomijając sykpe`a! Dziadzio zorganizował mała imprezę powitalną na której poznałam c.Jolę, w.Krzyska ich córkę Anię i w. Andrzeja. Tak minął kolejny dzień mojego pięknego i szczęśliwego dzieciństwa aaa muszę dodać że jestem najmłodszą turystką w rodzinie w wieku 8 miesięcy zaliczyłam lot samolotem!


7 listopad- spacer! Siedzę!
Dziadzio mieszka w pięknej miejscowości Yatton, jest to miejscowość w której znajdują się osiedla domków jednorodzinnych i w jednym z nich mieszka właśnie dziadzio. Bardzo mi się podoba ta okolica i odkąd tu przyjechaliśmy słonko zagląda do naszego okna a przecież angielska pogoda wszystkim kojarzy się z deszczem na szczęście póki co jeszcze tu nie padało! i dzięki temu mogłam się dzisiaj wybrać  z mamą i z ciocią Anią na spacer a że tak się złożyło że sama już siedzę (zaraz po wizycie u lekarza, następnego dnia usiadłam i zaczęłam siedzieć) mama ustawiła moją spacerówkę do siedzenia i dzięki temu mogłam trochę się rozejrzeć! Po spacerze mama rozlożyła mi koc na podlodze i rozsypała zabawki, zrobiła mi taki mały plac zabaw ale miałam radochy w dodatku dziadzio przyniósł mi z góry zabawki, które pierwszy raz widziałam, samochody osobowe, tira, motor, zabawki Remusia zawsze się nimi bawi jak tu przyjeżdża!

Oczywiście kochana mama zabrała z domu parę moich ulubionych zabawek, lampkę grającą więc czułam się jak w domu!

8 listopad-
nieznośna Julia!
Wczoraj trochę przechwaliłam pogodę bo odkąd tu jesteśmy jak już wcześniej wspominałam nie padał jeszcze deszcz..... no i masz tu los, całą noc padało i jeszcze trochę z rana ale koło 11tej (tego czasu) rozpogodziło się i wyjrzało słonko ale na dworze było zimno, termometry wskazywały 8oC. Z rana miałam dobry  humor ale długo to nie trwało

  tuż przed południem dałam wszystkim mocno popalić, byłam taka nieznośna, krzyczałam bez powodu, wszystko mnie denerwowało, płakałam, nie można było ze mną wytrzymać dlatego też rodzice zdecydowali że mimo iż nadal jestem przeziębiona to trzeba wyjść ze mną na spacer, wyszliśmy pospacerować z tatą i z dziadkiem  bo mama była zmęczona i musiała się zdrzemnąć bo odkąd przyjechaliśmy nie przesypiam nocy, budzę się 3 razy: chcę się bawić albo marudzę i nie mogę zasnąć no i w sumie mama ma prawo być zmęczona z resztą tatuś też bo wstają (do mnie) na zmianę! Apropo spaceru zdrzemnęłam się na nim  godzinkę ale gdy  wróciliśmy do domu humor nadal mi nie dopisywał i strasznie marudziłam

 9 listopad-
wycieczka do Bristolu!
Dziadzio zabrał nas dziś na wycieczkę i zakupy do Bristolu. Rodzice byli tu rok temu ja po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć Bristol i olbrzymie galerie, które się w nim znajdują. Na wycieczkę wybraliśmy się przed 12tą a wróciliśmy po 18tej, zmęczeni, wykończeni ale bardzo zadowoleni Wycieczka się udała a ja byłam wyjątkowo grzeczna

10 listopad- wycieczka do Weston!
Wycieczka nad morze się udała!

W Weston bardzo mi się podobało widziałam mewy, byłam w grand pier, które znajduje się na olbrzymim molo i jest tam najwieksze centrum rozrywki. Oczywiście weszliśmy do środka bo byliśmy ciekawi jak to wszystko wygląda, co prawda rodzice byli tu rok temu w maju ale niestety nie mięli okazji pozwiedzać grand pier`a ponieważ w kwietniu wybuchł  pożar i cały grand pier poszedł z dymem! Gdy weszliśmy do środka nie wiedziałam w którą stronę mam patrzeć, głowę odwracałam raz w prawo raz w lewo wszystko mnie interesowało, było tam tak kolorowo, tyle lampek świeciło dookoła i wszystko przyciągało mój wzrok a w dodatku było tam duzo maszyn do gier, które wydawały przeróżne dzwięki i mnóstwo turystów się tu kręciło. Wróciliśmy do domu przed 18tą, super spędziłam dzisiejszy dzień bo był to kolejny dzień pełen wrażeń, który warto było opisać w pamiętniczku!

11 listopad- pierwszy ząbek!
Nadszedł długo oczekiwany dzień! W mojej buzi pojawił się pierwszy ząbek Wiedzialm że kiedyś to nastąpi ale nie wiedziałam że tyle radości to sprawi moim rodzicom, którzy krzyczęli z radości I tu chyba mamy odpowiedź na wszystkie nieprzespane noce i marudzenie w ciągu dnia   Rodzice są bardzo szczęśliwi bo w ciągu tego tygodnia zaczęłam sama siedzieć i wybił się pierwszy ząbek ich małej córeczce  no i nie pochwaliłam się jeszcze że na słowo :"kosi" "kosi" klaszczę w dłonie. Cieszę się bardzo że dziadzio, który mieszka daleko ode mnie i który dawno mnie nie wiedział mógł to wszystko zobaczyć jako pierwszy członek naszej (całej) rodziny

12 listopad-
urodzinki babci Alinki, pakowanie!
Dziś swoje urodzinki obchodziła babcia Ala niestety nie mogliśmy być na jej imprezie ponieważ byliśmy jeszcze u dziadzia ale co się odwlecze to nie uciecze
   Dzisiejszy dzień był trochę smutny ponieważ nadszedł czas pakowania naszych gratów i wracania do Polski, muszę przyznać że bardzo szybko upłynął nam ten czas, który spędzaliśmy z dziadkiem można powiedzieć że za szybko
Urlop się udał i nawet nie wiem kiedy to zleciało, chętnie zostalibyśmy jeszcze tydzień ale "wszystko co dobre szybko się kończy"
     Nie opisywałam wcześniej jak bardzo polubiłam kąpiel ale do takiego wspaniałej kąpieli potrzebna jest wanna a dziadzio ją ma, dzięki temu mogłam spędzić w wodzie trochę więcej czasu niż zazwyczaj  i co ważniejsze oswoiłam się trochę bardziej z wodą i teraz już wiem że podczas kąpieli można się powygłupiać, pobawić i nie trzeba wcale płakać.

 13 listopad- powrót! imieniny, urodziny!
Nadszedł czas powrotu do domku, o godzinie 10:40 czasu angielskiego mięliśmy planowany lot.  Podczas odprawy bardzo dokładnie został sparwdzony mój wózek i to bardzo dokładnie, rodzice oprócz tego że musięli mnie z niego wyciągnąć to z wózka wyciągnięte zostały wszystkie rzeczy (podusia, koc, pokrowiec, uchwyt) jak również porozkręcane i sprawdzone zostały koła- masakra! 10 minut zbieraliśmy swoje rzeczy z taśmy  Gdy tylko się zebraliśmy udaliśmy się do strefy bezcłowej ale mi się tam podobało.... było cuuudownie, głowa latała mi na wszystkie strony,

podłoga się świeciła (płytki brokatowe) było tam bardzo kolorowo, wszystko było pięknie oświetlone nie wiedziałam gdzie mam patrzeć i gdzie zatrzymać wzrok bo wszystko naparwdę wszystko mi się podobało

Lot planowany był jak już wcześniej spominałam o 10:40 i tak też było punktualnie wystartowaliśmy a na lotnisku w Krakowie byliśmy 20 minut wcześniej ponieważ był silny wiatr i lecieliśmy z wiatrem. W samolocie byłam grzeczna ale znowu oka nie zmrużyłam, bawiłam się, szarpałam za włosy panią, która zasnęła na fotelu przede mną, zaczepiałam ludzi

Na lotnisku w Krakowie czekał na nas Jacek (za co mu bardzo ale to bardzo dziękujemy) Gdy dojechaliśmy do domu przebraliśmy się, zjedliśmy i poszliśmy do prababci Stasi na imieninki na których zebrała się i świętowała cała rodzina. Tam też spotkałam się z moim kuzynem Remusiem, który non stop chce mnie wziąść na swoje malutkie rączki, mówi wtedy do mamy:" Sabina daj potrzymać Jule, daj" Na imieninach było fajnie, bardzo głośno i wesoło, długo tam nie posiedziałam ponieważ rodzice stwierdzili że noc spędzę u babci Ali żeby się mogli na spokonie rozpakować i przede wszystkim wyspać Nie wspomniałam że na imieninach sto lat sto lat usłyszał też wujek Tomek(Cygan) który dziś obchodził swoje urodzinki

14 listopad-
grzeczna Juleczka
Byłam bardzo grzeczna, nie marudziłam, grzecznie spałam, z rana zrobiłam 3 kupki jakby ktoś pytał hehehe Rodzice przyjechali po mnie o 12 w południe ale
spędziliśmy u babci cały dzień ponieważ rodzice zaproszeni byli na urodzinowy obiad, przecież babcia 12tego obchodziła swoje urodziny a nas na nich nie było!

Muszę oczywiście wspominieć o odwiedzinach c.Ewelinki i w. Krzyśka którzy odwiedzili dziś rodziców u babci Ali i spędzili z nami niedzielne popołudnie


 16 listopad- niespodzianki!
Dzisiejszy dzień był pełen niespodzianek! Poszłam dziś z mamą zobaczyć wielkie centrum handlowe Agora, które wczoraj zostało otwarte, spotkałam w nim w.Adama z w. Przemkiem i odprowadziłam ich spacerkiem do domu, po drodze spotkałyśmy
c. Magdę z Nikodemem i spowrotem wróciłyśmy do Agory i zaczęły się cyrki. Chciałyśmy zwiedzić całą Agorę i zobaczyć jakie sklepy znajdują się w tym pięknym centrum, zdążyłyśmy wjechać windą na 3 piętro i wyjść z niej kiedy usłyszałyśmy komunikat w głośnikach że wykryto zagrożenie i że musimy szybko opuścić budynek!  Wyłączone zostały widny i schody  więc mama i ciocia znosiły w dół wózki zwykłymi schodami, wybuchła taka panika. krzyk. pisk że nie wiedziałyśmy co się w ogóle dzieje, widziałam też po minie mamy że jest strasznie wystraszona ale gdy udało nam się dostać na drugie piętro usłyszałyśmy komunikat że to były tylko ćwiczenia! masakra! ale nie długo po tym po raz drugi usłyszałyśmy o zagrożeniu i w sumie mamy nie zareagowały ale ochroniarze kazali wszystkim wyjść i uprzedzali, że tym razem to nie są ćwiczenia i tak właśnie zostali ewaukowani wszyscy ludzie łącznie z kasjerkami! przyczyna nieznana! ale nadzór strażaków był! Wieczorkiem odwiedziły mnie dwie babcie, Jacek i c.Aga dostałam od babci Ali klocki a od babci Agatki kinderki czyli same przyjemności.

 


 

19 listopad-  czwartkowy wieczór u dziadków!
Z czwartku na piątek (z wczoraj na dzisiaj) spaliśmy u dzadków Waldków, którzy  zaprosili nas na kolacje a że samochód mamy w serwisie i nie jesteśmy zmotoryzowani wieczorem dziadzio przyjechał po nas do Bytomia i zabrał nas do siebie na koalcje na której też byli w.Tomek i c.Aga(aktualnie mieszkają z dziadkami ponieważ w ich mieszkaniu jest generalny remont) a że było już dosyć późno i a ja strasznie marudziłam zostaliśmy u dziadków na noc. Wyspana i zadowolona spędzałam ranek z dziadkiem,

mama się źle poczuła i poszła do lekarza(problemy z ciśnieniem, które zaczęły się w ciąży) Gdy mama wróciła a ciocia wstała poszłyśmy na długi spacer a później znalazłyśmy się na sesji zdjęciowej 'młodej pary"

(dziadzio jest fotografem i kamerzystą) przy tej eż okazji parę fotek pstrykniętych zostało i nam



20 listopad- odwiedziny Wiktorka
Odwiedziliśmy dzisiaj mojego kuzyna Wiktora z którym bardzo długo się nie widziałam, tak bardzo mi się tam podobało że nie chciałam wracać do domu i podczas ubierania zrobilam cyrk. Wiktorek ma tyle kolorowych zabawek, ma bujanego konika, który merda ogonem i rży, na którym z resztą przesiedziałam większą połowę spotkania, natomiast leżąc na sofie zaczepiałam go bijąc(przybijając piątkę) go po rączkach a on siadał i kładł się zawsze w tym samym miejscu w którym leżałam ja Wracając do domu zajechaliśmy na pół godziny do dziadków gdzie się zdrzemnęłam a później wróciliśmy do domu z c.Agą i w.Tomkiem. Tata z wujkiem jechali na turniej do Jaworzna a mama spędzła wieczór z c.Rudą, Ewe, Olą, Misią i Agą taki babski comber a ja jak zwykle marudziłam i chciałam być noszona dlatego też mama chcąc spędzić spokojny wieczór  z koleżankami zadzowniła po dziadków którzy po mnie przyjechali i zabrali mnie do siebie tak wyglądał czas spędzany z dziadkami


21 listopad- z dziadkami
Noc spędziłam u dziadków w Radzionkowie jak zwykle byłam bardzo grzeczna.  W nocy zrobiłam im dwie pobudki, pierwsza pobudka była koło godziny 1 obudziłam się bo zgłodniałam więc wypiłam buteleczkę mleczka i ponownie zasnęłam, następna pobudka była dopiero o 6:40 wypiłam mleczko i ponownie zasnęłam, budząc się przed godziną 9 także wszyscy byliśmy wyspani. Mama zaprosiła dziadków na obiad i przed godziną 12 byłam już z rodzicami Powitnie trwało długo najpierw dorwał mnie tata a później mama, która tak mnie wycałowała i poprzytulała jakbyśmy się nie wiedziały miesiąc nie wyobrażam sobie jak będzie wyglądało powitanie np. po 2 lub 3 dniach niewidzenia się <olaboga> Na obiedzie był też wujek Tomek z ciocią Agą, którzy nocowali u rodziców także zjedliśmy wszyscy rodzinny obiad nieco wcześnie(12:30) ale na 16:30 umówieni byliśmy na kolejny rodzinno- urodzinowy obiad do c.Ewy. W tym tygodniu urodziny obchodził w.Tomek(Cyg) i c.Madzia(żona Cyg) dwa skorpiony! Na obiedzie było wesoło bawiłam się z Remkiem, który woził mnie na swoich plecach (jak konik) a babcia podtrzymywała mnie żebym nie spadła a gdy Remuś wstawał z podłogi goniłam go z babcią oczywiście na jej rączkach a gdy go doganiałyśmy Remuś śmiał się w głos a ja razem z nim świetna zabawa!

(kiepska jakość zdjęcia)

Gdy wróciliśmy z urodzin wpadł do mnie mój kuzyn Wiktor przed którym się popisywałam i robiłam tany - tany lecz co do powitania to nie było wcale takie wesołe ponieważ przywitałam go z płaczem a to dlatego że przysnęło mi się w drodze powrotnej(tak mnie zmęczyła zabawa w konika) a gdy weszliśmy do domu zostałam obudzona i nie byłam w dobrym humorze! Później oczywiście humor wrócił i miałam problem z zaśnięciem już na noc!


22 listopad-
spacer i dłuuugi sen!
Zrobiłam dziś mamie niespodziankę, fakt że zasnęłam dopiero o 22 ale rano mama mogła sobie pospać. Pierwszą pobudkę zrobiłam rodzicom o 6:40 następną o 7:20 a trzecią o 8:40 Wstałyśmy o 10:50 mama była w szoku przy każdej pobudce dostawałam mleczko i zasypiałam. Gdy się obudziłam o 8:40 mama była pewna że już nie zasnę zaczęła rozkładać mój mały plac zabaw --->matę edukacyjną z mnóstwem zabawek a w między czasie dała mi butelkę mleka z kaszką, ja kulturalnie wypiłam kaszkę i ponownie zasnęłam robiąc mamie taką małą niespodziankę Gdy się obudziłam o 10:50 widziałam że mama leży obok mnie i to nawet nie leży tylko słodko śpi także obie panie dzień zaczęły o godzinie 11 --> żyć nie umierać! po południu umówiłyśmy się z c.Madzią i Nikosiem na spacer a po spacerku wróciłyśmy do domu i czekałyśmy na tatę. Po południu tata pojechał po Remusia do żłobka i przyprowadził go do nas ucieszyłam się gdy go zobaczyłam i całkiem nieźle się z nim bawiłam, długo to nie trwało bo strasznie mnie zdenerwował dlatego też  krzyczałam na niego i płakałam. Zdenerwowałam się że mi zabiera zabawki,  że przytula mnie do siebie(na siłę),  że ściąga mi skarpetki Byłam  wściekła na szczęście c. Madzia szybko do nas zawitala i zabrała go do domku wtedy spokojnie odetchnęłam i znowu byłam zadowolona i uśmiechnięta. Remuś w czerwcu będzie miał rodzeństwo więc poprzez zabawę ze mną w domu i na każdej imprezie rodzinnej będzie przyzwyczajał się do dzielenia się zabwkami ze swoją siostrzyczką lub braciszkiem w niedalekiej przyszłości mam nadzieję że będzie to dziewczynka że będę miała się z kim bawić w sklep, w mamę, w dom, skakać na skakance i w gumę w naszym domku w Targanicach i nie tylko

24 listopad- pierwszy śnieg
Dziś po raz pierwszy w moim króciutkim życiu padał śnieg (co prawda urodziłam się 5 marca ale śniegu nie wiedziałam bo w dniu w którym wychodziłam ze szpitala świeciło słonko i było bardzo ciepło jak na tą porę roku a jeżeli dobrze pamiętam nie padał już później śnieg) lecz nie mogę napisać że go widziałam bo przespałam cały spacer a gdy się obudziłam byłam już w domu. Tak w sumie padał śnieg ale tylko w śladowych ilościach!

26 listopad- choroba/odwiedzinki/ spacer!
W przeciągu tygodnia bardzo zmieniała się pogoda, raz świeci słonko i było ciepło, innym razem padał deszcz i było zimno a do tego doszły jeszcze opady śniegu, także można było zgłupieć a nie oszukujmy się taka pogoda to najlepszy moment by do "drzwi zapukała choroba" i tak też się stało. W czwartek(wczoraj) tatuś wrócił z pracy i "wyglądał niewyraźnie" a dziś choroba rozłożyła go na łopatki aż tak że nie był w stanie wyjść z łóżka. Oczywiście byłam izolowana i tatuś nie brał mnie nawet na rączki bo rodzice bali się o moje zdrowie. Przed południem na herbatkę i ciasto wpadli do nas pradziadkowie Tadeusz i Marta którzy stęsknili się oczywiście za mną Na ogół nie lubię się chwalić ale pokazałam dziadkom moje "tany tany" i uśmiechałam się szeroko do nich żeby zauważyli mój pierwszy ząbek Po spotkaniu mama zabrała mnie na długi spacer, pogoda była piękna, świeciło słonko i było ciepło więc mogłyśmy zrobić parę dobrych km., oczywiście na każdym spacerku spotykamy się c.Madzią i Nikosiem, który bardzo mało śpi i jedynie na spacerze wycisza się i przesypia cały spacer początku do końca. Z tego Nikodema to będzie niezły szef! Chyba pobije moje szefostwo o ile już nie pobił
   Ojej zapomniałam napisać że dziadkowie Waldkowie zadzownili dziś z propozycją wzięcia mnie do siebie na cały weekend Chcięli żeby rodzice sobie odpoczęli ale ze względu na taty chorobę i brak planów na weekend rodzice postanowili że zostanę w domu a jutro wszyscy razem odwiedzimy dziadków.

27 listopad-
u dziadków!
W sobotnie popołudnie wybraliśmy się na małe zakupy na których byłam bardzo grzeczna ponieważ w marketach jest już bardzo kolorowo i świątecznie a wszystko co mijaliśmy przykuwało moją uwagę i bardzo mnie interesowało, dzieki czemunie marudziłam a rodzice spokojnie mogli zrobić sobie zakupy. Po zakupach pojechaliśmy prosto do dziadków u których był też  w.Tomek z c.Agą i wszyscy razem spędziliśmy ten sobotni wieczór, zostając oczywiście na noc

28 listopad-
TA-TA,  ADA, DA-DA! wysoka temperatura! Nocniczek
Obudziłam się w bardzo dobrym humorze od samego rana w całym domu słychać było moje gaworzenie(mówienie, gadanie) tata, ada, dada i mimo tego że moje łóżeczko rozstawione było u dziadków w pokoju(spałam z dziadkami żeby mama mogła się wyspać)
to obudziłam nie tylko mamę ale i "całe towarzystwo" przecież musiałam pochwalić się nowym słowem" tata" (niby to zabobon ale w zależności jakie pierwsze słowo wypowie dziecko mama czy tata przywoła w przyszlości siostrzyczkę lub braciszka może kiedyś przekonamy się czy ten zabobon to faktycznie zabobon, mama= siostra, tata=brat) w moim przypadku ewidentnie będzie brat! Niedzielne popołudnie mijało spokojnie i bez większych ekscesów, byłam z mamą i babcią w kościółku na mszy świętej, później zjadłam pyszny obiadek przygotowany przez babcię, na obiad przyjechali też w.Patryk z c.Agatką także było nas trochę i było naprawdę wesoło oczywiście gwoździem programu byłam JA Po południu oczywiście musiałam się zdrzemnąć bo byłam bardzo zmęczona, a gdy się obudziłam byłam rozpalona i źle się czułam. Mama zmierzyła mi temperaturę i okazało się że mam 38,5oC szybciutko wróciliśmy do domu i zadzowniliśmy po panią doktor, która przyjechała do nas w mgnieniu oka i mnie zbadała okazało się że mam lekkiego wirusa- zaraziłam się od taty i że moje ząbki wybijają się zbiorowo! i że taka wysoka temperatura często występuje u dzieci przy ząbkowaniu! Nie przepadam za tą panią doktor gdy tylko na nią spojrze zaczynam płakać, boję się jej panicznie i sama nie wiem dlaczego. Gdy na wizycie była jeszcze u nas pani doktor przyjechała do mnie babcia Agatka z Jackiem, którzy sprawili że szybko o niej zapomniałam. Dostałam dziś od nich piekny różowy nocniczek, który bardzo mi się podoba tylko nierozumiałam dlaczego mama nie pozwolila mi się nim pobawić skoro to moja nowa zabawka, pewnie jak się lepiej poczuję mama mi go da i będę mogła się nim bawić do woli... zobaczymy... Póki co walczymy z gorączką i wirusem takimi lekami jak, nurofen dla dzieci, tantum verde, juvit C, clemastinum, panadol.

29 listopad- wysoka temperatura!
Po mimo iż zastosowaliśmy tyle leków temperatura się utrzymuje nadal termometr wskazuje 38,5 oC


nieciekawie wyglądałam jak widzicie na powyższym zdjęciu, byłam opuchnięta i nie wyraźna!

Mama też czuje się nienajlepiej i jest osłabiona a jej temperatura wynosi 35oC duża jest różnica naszych temperatur a podobnie się czujemy. Mimo wszystko uśmiech nie znika z moich ust i dużo czasu spędzam na "placu zabaw" (macie edukacyjnej).

W południe udało się mamie zbić temperaturę i nie byłam już taka cieplutka i troszkę lepiej się poczułam, robiłam tany-tany, uśmiechałam się do rodziców cały czas i świetnie się z nimi bawiłam lecz wieczorkiem temperatura wróciła i popłakiwałm troszkę Po 19tej zasnęłam a obudziłam się o 23:30  wyspana i zadowolona oczywiście chętna do zabawy ale rodzice byli zmęczni i niebardzo chciało im się bawić!

30 listopad- bez zmian!
Zasypiałam z niższą temperaturą niż wstałam a to rzadko się zdarza, dlatego też rodzice długo nie czekając zadzownili do pani doktor K..... (była u nas  w niedziele) i poinformowali ją o tym że od niedzieli w sumie nic się nie zmieniło a w dodatku nie mam apetytu(a przecież taki ze mnie łakomczuszek) ale niespodobało im się podejście lekarki do tej sytuacji i zmienili ją na inną panią doktor, która odwiedziła nas dziś po 16tej. Muszę przyznać że przyjęłam ją inaczej niż poprzednią lekarkę i  nie zareagowałam odrazu płaczem, co prawda płacz wystąpił ale nieco później, dopóki siedziała naprzeciwko i do mnie mówiła było okey ale gdy się do mnie zbliżyła i chciała mnie dotknąć, zaatakowałam ją- przeraźliwym płaczem. Mimo iż ją znam bo widziałyśmy się parę razy w ośrodku zdrowia i jest lekarzem, który ma najwęcej pacjentów i do którego bardzo trudno się dostać np. o godzinie 8 zaczyna się rejestracja w ośrodku a o 8:10 p. Kowalska ma komplet pacjentów więc tak to wygląda! ale nie o tym w sumei chciałam pisać! Pani doktor stwierdziła że mam wirusowe zapalenie gardła(więc to nie ząbki) że zaraziłam się od taty i że musimy podać jakiś lekki antybiotyk bo gorączka trwa za długo mamie pomysl z antybiotykiem się nie spodobał (bo sama ich nigdy nie wykupuje i nie je) ale pani doktor wytłumaczyła jej że nie ma powodów do zmarwtień bo to jest bardzo lekki antybiotyk! a jesli chodzi o leki, które dostalam w niedziele trzeba było je wszystkie odstawić! (gdzie są lekarze z  powołania?) dostałam: ceclor, elofen, lipomal i czopki viburcol! więc zaczynamy prawdziwe leczenie!

 

GRUDZIEŃ

1 grudzień- trochę lepiej!
Rano obudzili mnie rodzice bo mamie wydawało się że jestem bardzo ciepła i się trochę wystraszyła ale po zmierzeniu temperatury okazało się że tak nie jest, termometr wskazał 37,5 oC czyli mniej niż wczoraj,  więc pomyśleli że jest dobrze ale szybko okazało się że wcale nie jest tak dobrze. W ciągu dnia tak marudziłam byłam taka nieznośna  i dałam mamie strasznie popalić, cały czas płakałam, chciałam być noszona i a "broń boże" żeby mnie na krok odstapiła, więc po poludniu padała ze zmęczenia, jej tempertaura nie przekracza 35,8 oC i była strasznie osłabiona na pomoc wkroczyli dziadkowie Waldkowie, którzy przyjechali się mną zaaopiekować


żeby mama mogła sobie trochę odpocząć ale mama jak to mama jak nie ma takiego zajęcia to inne sobie znajdzie i nigdy nie odoczywa!  tyle tylko że mogła trochę oderwać się ode mnie! od marudzącej Julii!  Z dziadkami było faaajnie dziadzio nosił mnie "na barana" śpiewał mi piosenki i oswajał mnie z czerwonym panem na jakimś zwierzaku bo nie pamiętam czy wam wspominałam że mam chciała zrobić mi niespodziankę i kupiła mi pana Mikołaja na reniferze, który jeździ po pokoju i gra

ale ten pan nie przypadł mi do gustu i wywyołał u mnie przeraźliwy płacz(zachodziłam się z płaczu)! Ostatnio boję się obcych ludzi i różnych, dziwnych, nowych rzeczy(pani doktor powiedziła że mam taki okres i że to minie, rodzice poruszyli z nią ten temat ponieważ nie wiedzili co jet grane że z takiej uśmiechnietej dziewczynki zrobił się taki płaczek) no ale powracając do dziadków, miło spedziłam z nimi czas, babcia ze mna tańczyła, nosiła mnie na raczkach i rozpieszczała moje podniebienie(co mamie się niezbyt podobało) Dziadkowie siedzięli ze mną pół dnia  przyjechali po 14tej a pojechali dopiero jak poszłam spać czyli przed 20tą, hmm nie wspomniałam dziś nic o tatusiu a więc tatuś, już wam kiedyś to mówiłam jest fanem piłki nożnej  (kibicem Barcelony) a dziś odbywał się mecz w Poznaniu i moj tatuś musiał tam oczywiście być z w.Cyganem,w.Kermitem,w.Patrykiem i cała resztą! Co prawda Barcelona nie grała ale obecność taty na nowym stadionie obowiązkowa!

2 grudzień-
Wysypka! 
Teraz już jesteśmy pewni że te 3 dni wyższych temperatur i końcowa wysypka wskazują na tzw."TRZYDNIÓWKĘ"  "Występuje u dzieci, które nie mają kontaktu z rówieśnikami, zarażają się nią maluchy od 6 miesięcy do 3 lat (najczęściej między 6 a 18 miesiącem życia) Zaczyna się wysoką gorączka 39-40oC i trwa 3-4 dni kończąc chorobę wysypką na całym ciele. Chorobę można rozpoznać dopiero po jej przebyciu a jeśli maluch raz zachoruje uodparnia się na całe życie!" także mam to już za sobą!


3 grudzień-
dochodzę do siebie!
Jest lepiej i to dużo lepiej! z resztą zobaczcie sami

Muszę napisąć coś ważnego coś co umknęło gdzieś i nie zostało opisane  w moim pamietniczku! Wszyscy czekaliśmy z niecierpliwością na maluszka cioci Madzi i wujka Łukasza z Lubartowa i mały Wojtuś przyszedł na świat 12 listopada

nie opisałam tego ponieważ byliśmy w Anglii i dowiedzieliśmy się parę dni po powrocie i jakoś mi to umknęło! Najważniejsze jest to że Wojtuś jest zdrowy i ma się dobrze nie mogę się doczekać kiedy go zobaczę, prześliczny chłopczyk z tego mojego kuzyna!
-Druga sparwa to nowy mebel, który tydzień temu znalazł się w moim domku, dostałam go na chrzciny od c.Ewy(której bardzo za to dziękuję) ale teraz dopiero tatuś mi go złożył ponieważ wcześniej byłam za mała na coś takiego!

Krzesełko bardzo mi się pdoba i potarfię siedzieć w nim 40 minut.
    Parę dni temu opisywałm wam moją nową zabawkę i wiecie co ta zabawka ma wyznaczone miejsce ale nie ze wszystkimi zabawkami tylko osobno stoi w łazience a dlaczego??? hmmm... nie wiem! póki co widuję ją tylko wtedy gdy mama myje mi buzie i rączki, dziwne!hmmm...


 

4 grudzień- impreza urodzinowa!
Dzisiaj odbyła się impreza urodzinowa w.Tomka(brata mamy) która zorganizowana została u dziadków Waldków w domu ponieważ nadal trwa remont mieszkania wujka i cioci i dlatego nie było możliwości zorganizowania imprezy u nich. Dobrze się złożyło bo u dziadków mamy bliżej a po drugie znajduje się tam moje łóżeczko i zawsze gdy jestem zmęczona mogę położyć się i zasnąć we własnym łóżku. Na imprezę przyjechało 13 osób także było głośno i wesoło. Na imprezie tej poznałam nową ciocię Agę i nowego wujka Tomka(znajomi c.Agi i w.Tomka a takżę rodziców) hehehe pewnie zastanawiacie się czy nie pomyliłam imion, otóż nie znajomi c.Agi i w.Tomka to też Aga i Tomek i też mają córeczkę Alicję (3miesięczną) a wujkowie będą mięli Lenkę ale o tym już pisałam. (Alicja niedługo w zakładce nasi znajomi). Apropo Lenki, wszyscy uważają że ciocia wygląda jakby nosiła chłopca, jej brzuszek jest taki do przodu hehehe nie wiem jak wam to opisać najlepiej byłoby wkleić zdjęcie! więc tak zrobię jeszcze dziś wkleje jej brzuszek do zobaczenia....


 

 
Stronę odwiedził już 54936 odwiedzający

Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja