5 LIPIEC
MAM JUŻ 4 MIESIĄCE!

5 lipiec- wściekłość!
Cały dzień marudziłam a spowodowane to było tym że strasznie swędzą mnie dziąsełka i wydaje mi się że lada dzień w mojej buzi pojawi się pierwszy ząbek. Mama kupiła mi żel na swędzące dziąsełka BOBODENT ale nie zadziałał tak jak powinien bo mimo wszystko dalej, marudziłam i gryzłam wszystko co miałam w rączce: grzechotkę, książeczkę, maskotkę, pieluszkę, mamy palec no i swoje rączki
i nic nie pomagało! Dalej bolalo i swędziało a ja byłam wściekła 
Męcza mnie te dziąsełka i często ucinam sobie drzemkę...

8 lipiec- różyczka!
Dzisiejszy dzień był pełen wrażeń. Rano pojechałam z mamą do dziadków do Radzionkowa, mama musiała pójść do lekarza więc ja zostałam z dziadkami. Dziadkowie zabrali mnie na długi spacer
Gdy wróciliśmy do domu(swojego) odwiedziała nas babcia Agata z którą poszliśmy na kolejny spacer, poszliśmy na tzw. skwerek- Pl.Akademicki ( taki mini park) tam dołączyli do nas ciocia Magda, wujek Tomek i Remuś. Remuś bawił się samochodem marki BMW (wujek kocha BMW a tatuś AUDI w tajemniczeni wiedzą o co chodzi
)gdy zapytali Remusia jaka marka samochodu jest na pierwszym miejscu to Remuś bez wahania powiedział Audi i w tym momencie wujkowi pękła żyłka w oku hehehe
żartuję!no ale w każdym bądź razie Remuś miał odpoiedzieć że BMW a się pomylił i powiedział Audi) była kupa śmichu, tak poza tym rodzice z wujkami i babcią siedzięli na ławce i rozmawiali, a ja grzecznie leżałam w wózeczku i rozmawiałam z "panem drzewem" który od czasu do czasu ruszał swoimi liściami. Mama nie mogła uwierzyć że tyle czasu potrafię grzecznie leżeć bez marudzenia, w sumie się jej nie dziwie bo jak jestem sama z mamą to za wszelką cenę chcę czuć jej bliskość i dlatego marudzę i płaczę tak długo aż weźmie mnie na rączkia jak jest więcej ludzi to jestem
grzeczna!
Zapomniałabym opisać najważniejszego.... Dziś po raz pierwszy w życiu dostałam...... kwiat...żóto-czerwoną różę...

Dostałam ją od mężczyzny, który mnie bardzo mocno kocha....tak, tak od tatusia, szkoda tylko że chciałam ją zjeść i urwałam łodygę

różę nadal mam w domu w kieliszku tyle tylko że w wodzie zamiast łodygi wsadzony jest sam kwiat
Mamusia też dostała piękną, czerwoną różę...

10 lipiec- przygodowo!
Nareszcie sobota
... W soboty, tatuś nie chodzi do pracy i z samego rana mogę z nim spędzić trochę więcej czasu niż zwykle w ciągu tygodnia. Obudziałam się koło godziny 8, tatuś wziął mnie do dużego pokoju i bawił się do godziny 10 aż mamusia się wyspała i do nas dołączyła

Później wszyscy razem poszliśmy na spacer na skwerek

i na pyszny obiad do Barakudy, tam też dołączyli do nas wujek Tomek i ciocia Asia z Dominikiem.
Gdy wróciliśmy do domu, rodzice mnie wykąpali i poszliśmy do cioci Magdy i wujka Grzesia (Kermitów). Tatuś umówiony był na mecz (Niemcy, Urugwaj) a ja z mamą zostałyśmy u cioci.Około godziny 20 dołączyła do nas ciocia Magda z Remusiem, który spał jej pół dnia i nawet nie myślał o tym że zbliża się noc i znowu trzeba kłaść się spać
Mamusie zabrały nas na spacer, godzina była 22:30 a my jak Cyganie wędrowaliśmy po Bytomiu, mama ze mną (śpiącą już 3h), ciocia Magda z Remkiem, którego wiozła w wózku i ciocia Magda z dużym brzuszkiem a w nim malutki Nikodem, którego zobaczymy już na początku września a może nawet wcześniej i Roni malutki Jamnik cioci Magdy (Kermitowej)
Mamusie trochę dziwnie się czuły spacerując z nami o tej porze
a dla nas była to niezła frajda... no dla Remka większa bo jeszcze w nocy na spacerze nie był a dla mnie troszkę mniejsza ponieważ jestem za mała żeby to rozumieć a po drugie i tak i tak spałam chociaż, gdy już odprowadziłyśmy obydwie ciocie i szłyśmy w kierunku domu obudziłam się i miałam napewno ciekawą minkę, byłam na spacerze i nie wiedziałam twarzy mamy to coś nowego a gdy byłyśmy już w domu obudziłam się na dobre i z dobrą godzinę nie umiałam zasnąć
chociaż większych problemów mamie nie zrobiłam, zjadłam i grzecznie leżałam rozmawiając
(gaworząc) sama ze sobą
aż w końcu zasnęłam!
12 lipiec- kleik ryżowy!
Pomalutku przygotowujemy się do wyjazdu nad morze! Wczoraj rodzice zabrali mnie do Fashion House (sklep z różnymi markami ubrań). Dziś z mamą i ciocią Magdą odwiedziłam Plejadę(market z ubraniami).Jeszcze tylko 4 dni i zobaczę morze
ale się cieszę no i nie mogę się już doczekać!
Dzisiaj pierwszy raz w życiu jadłam kleik ryżowy, mamusia chce mnie pomalutku przyzwyczajać do kaszek, deserków i zupek. Na dobry początek dostałam do skosztowania kleik, ale trudno powiedzieć czy mi smakował czy nie, część połykałam , część wypluwałam chyba dlatego że to było coś nowego
ale to nie wszystko czym chcialam się pochwalić, wypiłam dzisiaj troszkę herbatki ruminkowej, nie przepadam za nią ale rodzice stali nade mną i mlaskali, cmokali więc pociągnęłam parę razy smoczek i trochę jej wypiłam.... ale na podsumowanie tego wszystkiego chciałam powiedzieć że i tak i tak mleczko mamy jest NaaajEepSze na świecie
i wcale ale to wcale nie zamierzam go zmieniać na żaden inny smak
14 lipiec- odwiedzinki!
Odwiedziliśmy dzisiaj babcię Agatkę i wujka Jacka. Wujek ma w sobotę urodzinki a my wyjeżdżamy nad morze więc nie będzie nas na imprezie, dlatego też pojechaliśmy do niego z małym upominkiem
Byli też z nami ciocia Magda z wujkiem Tomkiem i Remusiem.
15 lipiec- malinowa kaszka!
Muszę się wam czymś pochwalić
Mamusia zrobiła mi dzisiaj niespodziankę i przygotowała specjalnie dla mnie pyszną malinową kaszkę. W przeciwieństwie do kleiku, który mi nie smakował, kaszka była rewelacyjna, była słodka, gęsta i przede wszystkim MALINOWA
Cieszę się ponieważ moje menu się powiększa i jem nowe rzeczy.
Od kilku dni strasznie mamie marudzę, jestem bardzo niegrzeczna, płaczę z byle powodu i najchętniej chciałabym żeby mama nosiła mnie na rączkach całymi dniami, wiem że tak się nie da, ale jaaa chcę i koniec! Słyszę czasami od rodziców że jestem straszną szantażystką ale co ja na to mogę poradzić, jak coś chcę to po prostu chcę i koniec!
16 lipiec- pakowanie! tarte jabłuszko!
Dzisiejszego dnia miałam okazję skosztować tarte jabłuszko- deserek z firmy HIPP -było pyszne! do tej pory to najlepsza rzecz jaką miałam okazję jeść.

Wczoraj późnym wieczorem rodzice spakowali walizki, dziś dołożą jeszcze parę rzeczy i możemy wyjeżdżać. Wyjeżdżamy w nocy o 21 ponieważ w ciągu dnia panuje straszny skwar i nie dalibyśmy rady w dzień jechać. Nad morze jedzie z nami ciocia Asia, wujek Tomek i Dominik. Nie mogę się doczekać kiedy zobaczę morze
17 lipiec- WAKACJE! 


ROWY 2010

17 lipiec- wyjazd!
Podróż nad morze była bardzo ale to bardzo męcząca. Do pokonania mięliśmy 710 km. więc wcale nie tak dużo... a pokonaliśmy ją w 12 h
Wyjechaliśmy o godzinie 22.
To było straszne! ruch na drodze, tysiące tirów, jeszcze więcej osobówek a w dodatku remontowane drogi. Wyobraźcie sobie godzinny korek o 3 w nocy- jakieś wielkie nieporozumienie a oprócz tego staliśmy w 5 korkach 20 minutowych. Na miejscu mięliśmy być o 7:30 a byliśmy parę minut przed 10tą.
Pogoda była piękna, świeciło słonko, wiał ciepły wiatr. Po rozpakowaniu bagaży i krótkim odpoczynku wybraliśmy się przywitać morze. Nasz dom znajdował się 1000m od morza, idąc spacerkiem, po 15 minutach doszliśmy do plaży ale tuż przed zejściem na nią pojawiły się granatowe chmury, zaczęło strasznie wiać i padać - ni stąd ni zowoąd pojawiła się burza! Nawet nie zdąrzyłam zobaczyć morza
Staliśmy pod drzewemw nadziei ze przejdzie ale coraz mocniej padało i grzmiało, przemoczeni i zmarznięci wróciliśmy do domu.


19 lipiec- morzeeee! 
Rodzice zabrali mnie na spacer, spacer po plaży, tym razem bez niespodzianek
wkońcu zobaczyłam morze
W pierwszej chwili nie wiedziałam co się dzieje, krzyk, chałas, szum, śmiech, gwar jaki panował na plaży skupił całe moje zainteresowanie. Miałam dziś okazję poleżeć na piachu z mamą ale tylko chwilę, tylko do zdjęcia!


(Fajny jest piasek i to też dla mnie coś nowego, pewnie za rok największa frajdą będzie właśnie piach).
20 lipiec- plażowanie!

Pojechaliśmy samochodem na plażę (dzika plażę) położoną 4km od domu. Na tej plaży byliśmy sami, (ciocią i wujkiem),a dopiero w odległości 100, 150 m leżeli po jednej i po drugiej stronie jacyś ludzie

trzeba przyznać że są plusy i minusy takich plaż. Najgorsze było zejście tzn. zejście, którego nie było, schodziliśmy olbrzymim klifem i możecie sobie to wyobrazić jak to wyglądało. Mama mało zawału nie dostała jak widziała że tata znosi mnie na rączkach oczywiście asekurowała nasze zejście ale mine miała świetną!
w sumie wcale się jej nie dziwie bo nie wyglądało to wesoło.
Na plaży było cudownie leżałam na swoim leżaczku pod olbrzymim parasolem drzemiąc co jakiś czas.
Po południu pojechaliśmy na pyszny obiad do restauracji, która znajdowała się na wodzie
to był statek przymocowany do lądu, nie pamiętam jak się ta restauracja nazywała ale jedzenie było bardzo dobre, tak mówili rodzice
Wieczorkiem wyszliśmy do centrum, pospacerować, trochę pozwiedzać i coś przekąsić, kupiliśmy parę drobiazgów i piękny obraz do dużego pokoju pasujący do "pana kamyczka" Obraz powstawał na naszych oczach, malowany był sprayami, wszystkim nam się bardzo spodobał dlatego postanowiliśmy go kupić.
22 lipiec- twarda kupka!
Pogoda nam dopisuje, jest cudownie a ja jestem strasznie marudna bo chcąc nie chcąc przeszkadza mi ten upał. Przyczyną mojego marudzenia jest też twarda kupka od zeszłego tygodnia miłam okazję skosztować kilka pysznych "posiłków"

bo i kleik, i kaszkę malinową, i deserek: tarte i złociste jabłuszko a dziś ciocia Asia kupiła mi "jabłuszko i słodką marchewkę".Także sami widzicie że mój jadłospis się wzbogacił o kilka dań i to wszystko spowodowało że nie umiem się załatwić tak jak do tej pory (rzadko). Wczoraj w mojej pieluszce znalazła się maleńka twarda kupka a dziś już trochę większa ale przy załatwianiu wystąpił płacz bo wcale nie jest takie proste
Nie wspominałam o tym wcześniej że moja mama ma rodzinę w Słupsku także bardzo blisko bo 26km od Rowów i tak się dziś złożyło że zrobili nam dziś niespodziankę i nas odwiedzili. Byliśmy wszyscy na długim spacerze i na pysznej rybce.
23 lipiec- odwiedzinki w Słupsku!
Dzisiejszy dzień był troszeczkę inny. Gdy wstaliśmy rano, mama spakowała część naszych ubrań i parę potrzebnych rzeczy i pojechaliśmy w odwiedzinki do rodzinki, ciocia zaprosiła nas do siebie na weekend. Najpierw pojechaliśmy do cioci Beatki i wujka Mariusza


a w planach było też odwiedzenie wujka Krzyśka ale niestety do tego nie doszło bo zagościliśmy na dobre i zabrakło czasu.
24 lipiec- cd. odwiedzin!
Zaproszeni byliśmy na obiad do wujka Krzyśka więc przed południem pojechaliśmy do niego z w.Mariuszem, c.Beatką i Alicją (moja 8letnia ciocia)
Ogladaliśmy płyty z zjazdów rodzinnych -muszę przyznać że mama ma OOOlbrzymią rodzinę. Po objadku pojechaliśmy wszyscy na spacer do Ustki, pozwiedzać trochę, pstryknąć parę fajnych fotek i zwiedzić piracki statek, który wyrusza w rejs po morzu jeśli tylko jest pogoda, akurat tego dnia pogody nie było ale i tak weszliśmy na statek tzn. ja zostałam z ciocia Beatką bo spałam a muszę przyznać że mój wózek by się tam niestety nie zmieścił ponieważ wejście na statek było bardzo wąskie.
Rowy to spokojna miejscowość, typowo rodzinna, tzn. taka dla rodzin z dziećmi, natomiast Ustka to miejsce "głośne" w którym w okresie wakacyjnym przebywa tysiące
turystów, jest głośno, non stop coś się dzieję, Ustka po prostu tętni życiem.
26 lipiec- odwiedzinki w Jarosławcu!
Rano wybraliśmy się do Jarosławca, Jarosławiec to miejscowość położona 45 km od Rowów w tej właśnie miejscowości wypoczywali znajomi rodziców a dokładnie brat wujka Gibona, wujek Wojtek, ciocia Karolina, Majka oraz siostra cioci Karoliny, Marysia z synem Szymonem i wujkiem Adamem.Także daleko nie było a im więcej ludzi tym więcej chałasu... i jest po postu lepiej
Czas spędziliśmy miło,zwiedziliśmy Jarosławiec, zjedliśmy (rodzice zjedli ja skosztowałam w mleczku
) pyszną rybkę w restauracji Tawerna, którą gorąco polecamy.
Może to trochę niemożliwe ale tutaj w Jarosławcu przez cały dzień świeciło słonko i było ciepło a w Rowach padał deszcz- przecież to tylko 45 km az trudno uwierzyć. Wyjazd i odwiedzinki były bardzo udane 
27 lipiec- Słupsk!
Jak już sami po opisie zauważyliście nie potrafimy wysiedzieć na tyłku nawet 5 minut
non stop jesteśmy w trasie zamiast siedzieć na plaży ale to może dlatego że pogoda jest nie taka jak powinna być. Ogólnie rzecz biorąc pogoda w tym tygodniu nam nie dopisuje pada przelotny deszcz, niebo jest cały czas zachmurzone, czasami jakiś promyk słonca przedostaje się na zewnątrz więc "pogoda pod psem".
Po południu pojechaliśmy do Słupska do kuzynów, dzisiejszego dnia poznałam swoją ciocię Izę 17letnią i wujka Łukasza 15letniego. Ciocia Beata i wujek Mariusz zabrali nas dziś do "DOLINY CHARLOTTY" piękne miejsce,

które ściaga turystów także z małych turystycznych miejscowości, takich jak np. Rowy
W dolinie można zwiedzić parę ciekawych miejsc, rzeczy, takich jak: małe zoo, piękny hotel, amfiteatr, park linowy z zjazdem nad jeziorem-ale czad!
Można tu również pojeździć konno, porozmawiać z wielbłądem, nakarmić małe jelonki i sarny


tak szczerze mówiąc dużo tu atrakcji. Miło spędzony dzień zakończyliśmy w pizzri w Słupsku.
28 lipiec- goście!
Odwiedzieli nas znajomi z Jarosławca, niestety pogoda nie pozwoliła na dłuższy spacery dlatego też zmuszeni byliśmy większą część dnia spędzić w restauracji

Tatusiowie zrobili mamą niespodziankę i zachowali się jak prawdziwi dżentelmeni,

Naszym gościom bardzo się w Rowach podobało mimo iż oprowadzanie ich po okolicy (1/3 okolicy) trwało zaledwie kilkanaście minut.
30 lipiec- powrót!
..... i tak oto wszystko co dobre szybko się kończy... koniec odpoczynku, leniuchowania, wypoczynku
a razem z nim pobyt nad morzem i czas spędzany z rodzicami całymi dniami ( z tatusiem). A tak w ogóle podsumowując urlop tooo był udany, miałam rodziców dla siebie, tatuś poświęcał mi dużo czasu bo nie musiał pracować no wariował ze mna każdego ranka, poza tym pogoda w pierwszym tygodniu nam dopisała było bardzo gorąco i słonecznie o czym światczy moja i nie tylko moja piękna opalenizna
W drugim tygodniu natomiast pogoda nie była dla nas łaskawa, często padało i niebo było ciągle zachmurzone ale są plusy i minusy takiej pogody, mogliśmy trochę pozwiedzać
no i oczywiście mogłam nawdychać się więcej jodu hehehe
W ten ostatni dzień pogoda była dla nas łaskawa i pozwoliła nam poszaleć na plaży


Znad morza wyjechaliśmy o 23 i tym razem tata kierował się drogą na Poznań, mając nadzieję że będziemy jechać dużo krócej i tak też było! Do pokonania mieliśmy 830 km ponieważ prosto znad morza jechaliśmy do Targanic (miejscowość w górach).
WAKACJOWO!




Mama ułożyła dla mnie piosenkę
"Pyta rodzinka gdzie jest Julinka, gdzie jest ta nasza mała dzieWcinka
kocham Julinkę małą dzieWcinkę, niebieskooką naszą blondynkę"
31 lipiec- Targanice!
Podróż minęła nam bardzo szybko jechaliśmy 8,5h czyli 3,5h krócej biorąc pod uwagę też to że mięliśmy do pokonania o 120km więcej czyli naparwdę szybciutko byliśmy na miejscu. Wszyscy bardzo się ucieszyli bo czekali z niecierpliwością na Juleczkę czyli na mnie 

Wszystkich zaskoczyłam bo wam się też jeszcze nie chwaliłam że od paru dni potrafię sama trzymać główkę i podnosić się do siadu gdy siedzę u mamy na kolanach 
Wieczorkiem (wczesnym wieczorkiem) usiedliśmy rodzinnie przy ognisko-grilu i smażyliśmy pyszności.
SIERPIEŃ
1 sierpień- nasz kochany dom!
Z Targanic wyjechaliśmy wieczorkiem koło godziny 18 ale i tym razem nie do naszego domku. Przecież babcia Alinka z dziadkiem Waldkiem stęsknili się za mną i koniecznie chięli mnie zobaczyć więc pojechaliśmy ich odwiedzić. U dziadków była ciocia Agatka z wujkiem Patrykiem, ciocia jak zwykle nosiła mnie na rączkach i nie mogła się mną nacieszyć. U dziadków trochę zagościliśmy i dopiero po 23 byliśmy w naszym kochanym domku jak to się mówi:" Wszędzie dobrze ale w domku najlepiej"
2 sierpień- spacerek!
Zaraz z rana mama zabrała mnie na spacer po Bytomiu, byłyśmy w szpitalu u cioci Magdy (Kermitowej) ponieważ ciocia źle się czuła i musiała leżeć parę dni w szpitalu, Nikodem chciał wyjść już na świat
Jeszcze trochę i Niko będzie z nami
i już nie będę najmłodszą kruszynką w rodzinie. Jeszcze tylko 3 tygodnie.
O jej zapomniałam wam powiedzieć że dziś w końcu po 2 tygodniach widziałam mojego "pana kamyczka" stęskniłam się za nim a mimo tego byłam bardzo nieśmiała nie chciałam z nim rozmawiać.
3 sierpień- odwiedzinki!
Spotkałam się dzisiaj z Mikołajem i Oskarkiem. Chłopaki rosną jak na drożdżach, Mikołaj już sam potrafi chodzić a Oskar raczkuje. Ciocie stwierdziły że oprócz tego że urosłam to zrobiłam się długa
- może będę w przyszłości modelką!
Mamy zabrały nas na spacer po Rojcy i miały trochę czasu dla siebie ponieważ wszystkie dzieci grzecznie zasnęły. Najdłużej spałam ja
i najgłośniej krzyczałam z głodu jak się obudziłam.
Wieczorkiem mamę odwiedziła ciocia Ewelinka przyjaciółka mamy, która wyszła z nami na wieczorny spacerek.