5 KWIECIEŃ
MAM JUŻ 13 MIESIĘCY

5 kwiecień- spacerek
Pogoda się trochę zepsuła, niebo zachmurzone, trochę popadał deszcz ale szczerze mówiąc my się deszczu nie boimy i staramy się spędzać całe dnie na dworze bez względu na pogodę i dlatego też pierwszy spacer zaliczyłam przed południem. Z mamą spacerowałyśmy po mieście, po rynku, byłyśmy w kościółku a po południu wybrałam się i z mamą i z tatą, byłam bardzo zadowolona z popołudniowego spaceru ponieważ był inny niż pozostałe spacery do tej pory Mój wóz(wózek) został w domku a ja wyszłam na spacer z rodzicami za rączkę ale byłam szczęśliwa i zadowolona. Rodzice zabrali ze sobą mój chodzik-pchacz i w końcu mogłam się nim nacieszyć. Mieszkanie jest trochę małe i mam trudności z zawracaniem więc idę przed siebie pcham chodzik a gdy stuknę w szafkę zaczynam płakać albo marudzę bo nie umiem sobie skręcić i zawrócić, i średnio co pare sek. mama musi podbiegać do mnie i pomagać mi wycofać
dlatego też spacer był dziś bardzo udany i w końcu mogłam poszaleć z resztą spójrzcie sami.

8 kwiecień- wyjazd do Targanic
Dzisiejszy dzień zaczął się troszeczkę inaczej niż pozostałe a to dlatego że rodzice zaplanowali wyjazd do Taraganic(nie muszę chyba przypomniać, co to za urocze miejsce bo ci co śledzą mój pamiętniczek doskonale wiedzą)
Rano gdy się tylko obudziłyśmy mama zaczęła pakować wszystkie niezbędne do wyjazdu rzeczy, a ja całe przedpołudnie siedziałam na walizce żeby czasem o mnie nie zapomnięli

Droga do Traganic strasznie nam się dłużyła, mama źle się czuła z resztą jak zwykle(choroba lokomycyjna) a podróż trwała 3h mimo iż to 100km. Jechaliśmy na dwa samochody z małymi dziećmi, po drodze robiliśmy zakupy, tankowaliśmy samochód, postój na siusiu i zamiast jechać godzinę jechaliśmy trzy. W domu było zimno, pogoda badzo brzydka, padał deszcz i było strasznie ponuro lecz mimo wszystko nie traciliśmy nadziei że weekend się uda a pogoda dopisze. Wieczór spędziliśmy na zabawach i nie byliśmy w ogóle zmęczeni, ja zasnęłam po 21 Nikodem trochę późnije a Laura(5 letnia prawie) pobiła rekord i poszła spać o 12 w nocy.

9 kwiecień- dzień pełen wrażeń/ nie przespana noc!
Dzień zapowiadał się ciekawie, co prawda pogoda nie była łaskawa ale w domu było wesoło i non stop się coś działo. Rano dołączyła c.Marta z Igorkiem a po południu Gacki, c.Alina i w.Wojtek to właśnie oni spodziewają się dzidziusia i już w czerwcu poznam kolejnego kuzyna Franka miał mieć na imieTymoteusz ale wujkowie zmienili zdanie i będzie Franciszek.Oprócz Igorka,c.Marty, Gacków byli jeszcze Kermity i w.Ptasznik z córeczka Laurą
także było wesoło. Pierwszy raz w życiu mogłam skosztować pyszności z grila bo przecież bez niego nie obeszłoby się w ten weekend
a dodam tylko tyle że wszyscy czekali na te smakołyki jak na zbawienie, na szczęście wujek Wojtek o wszystkich zadbał

Dzień był bardzo udany, pierwsza ze zmęczenia padłam ja, zasnęłm dokładnie o 20 i rodzice myśleli że obudzę się dopiero 6:50-7.20 jak to zwykle bywa ale niestety los chciał inaczej. Pierwszy raz mój płacz rodzice usłyszeli o godzinie 22 i szybciutko do mnie przybiegli bo spałam w pokoiku na górze, trzeba przyznać że ta dzisiejsza technika bardzo ułatwia ludziom życie chodzi mi o nianie elektroniczną dzięki której rodzice wiedzą dokładnie kiedy przekręcam się na drugi bok, kiedy się poruszę i kiedy zaczynam płakać więc długo nie muszę czekać bo w ciągu paru sekund są już ze mną. Dzisiejsza noc okazała się okropna, po raz pierwszy rodzice nie wzięli ze sobą leków przezciwbolowych takich jak panagol lub nurofen dla dzieci bo zawsze je ze sobą wszędzie zabieramy tym razem niestety ich nie spakowaliśmyi akurat tym razem były nam potrzebne
Powrcając do mojego płaczu zaczął się o 22 a skończył o 4 rano z małymi przerwami. Rodzice przez całą noc zachodzili po rozum do głowy co robić i zastanawiali się co mnie może tak bardzo boleć, tata stawiał na zęby, mama natomiast na brzuszek. Mama myślała że nie mogę zrobić kupki i stąd te bóle brzucha(nie była pewna)pomagała mi najpierw kawałeczkiem mydła, później termometrem ale nic a nic nie pomagało, prasowali mi pieluszkę i ciepłą wodę w butelece przykładali do brzuszka ale nic nie pomagało, w pewnym momncie mama przytuliła mnie do siebie i położyła na swoim brzuchu i tak zasnęłam na dwie godzinki po czym znowu sie przebudziłam i płakałam. Dałam jej popalić tej nocy i nie zmrużyła biedna oka. Ostatnia i 5 pobudka była o 4 rano zjadłam mleczko i zasnęłam, spałam do 7 ale bylam bardzo ale to bardzo zmęczona i nie wyspana z resztą tak jak mama, oby jak najmniej takich ciężkich nieprzespanych nocy.
10 kwiecień- powrót do domu!
Rano zapomniałam o wszystkim a przede wszystkim o bólu.... czego? sama nie wiem co mnie bolało, po prostu bolało a ja płakałam, rodzice też się zastanawiają co mogło być przyzczyną tego ogromnego lamentu ale mogą się tylko domyślać. Myśleliśmy że wszystko już w jak najlepszym porządku, apetyt mi dopisywał, bawiłam się i byłam bardzo wesoła.

Po południu wyruszyliśmy w stronę Bytomia, po drodzę zajechaliśmy do Mc Donald`s gdzie miałam okazję skosztować fryteczki. Gdy wróciliśmy do naszego kochanego domu w końcu dobrze się załatwiłam i byłam bardzo zadowolona a rodzice szczęśliwi bo myśleli że nieprzepana noc spowodowana była zatwardzeniem i mięli nadzieję że dzisiejsza noc będzie spokojna i w końcu odeśpią męczący weekend. Jednak było inaczej budziłam się i płakałam.
11 kwiecień- spotkanie z Oskarem i Nikodemem.

Spotkałam się dzisiaj z Nikosiem i Oskarkiem, nasze mamy spotykają się od czasu do czasu a my mamy okazję w tym czasie na wspólną zabawę, która wcale nie jest udaną zabawą
bo nie lubimy dzielić się naszymi ulubionymi zabawkami i trochę się wzajemnie denerwujemy
Mimo wszystko czas zleciał szybko i nawet było fajnie dopóki nie zjawił się tata Nikodemka, wujek Michał, który nie przypadł mi do gustu i strasznie płakałam gdy tylko chciał się do mnie zbliżyć.
14 kwiecień- wizyta u lekarza
Od przyjazdu z Targanic mamy ciężkie noce, budzę się w nocy parę razy i nie potrafię zasnąć, rodzice muszą mnie wyciągać z łóżeczka, przytulać, podawać kilka razy butelkę z mlekiem, kołysać moje łóżeczko. Nie wysypamy się! i dlatego też mama zdecydowała się pójść dziś ze mną do lekarza żeby pani doktor sprawdziła czy nie dzieje się coś niepokojącego bo w mojej buzi dziąsełka strasznie spuchły i zakrywały prawie całe jedynki a na dodatek były bardzo ale to bardzo czerwone. Pani doktor stwierdziła że mam wirusowe zapalenie gardła i to spowodowało bardziej bolesne ząbkowanie. Także prosto od pani doktor wróciłyśmy do domu i według zalecenia pozostać tam miałyśmy przez następne 5 dni
jak się domyślacie nie było nam to na rękę tym bardziej że na dworze coraz cieplej i wszytko budzi się do życia.
15 kwiecień- w Gliwicach!
Od kilku dni w naszym mieszkaniu trwają generalne porządki i mimo tego iż wyjeżdżamy na święta sprzątamy nasz domek żeby było w nim ładnie, czysto i pachnąco
Po południu tatuś zawiózł mnie do Gliwic do dziadków na noc ponieważ mama chciała umyć okna i dokończyć sprzątania w szafach a nie chciała żeby mnie przewiało bo dziąsełka wcale ale to wcale lepiej nie wyglądały. U babci było jak zwykle było fajnie, bawiłyśmy się świetnie, trochę gotowałyśmy

16 kwiecień- "ZŁOTE GODY"

Dzisiejsze popołudnie zapowiadało się bardzo uroczyście ponieważ moi pradziadkowie Tadeuszowie obchodzili dzisiaj swoją 50 rocznicę ślubu ,czyż to nie piękna rocznica ślubu? można naparwdę takim ludziom pozazdrościć że potrafią żyć ze sobą tyle lat w szczęściu, radości, miłości w zrozumieniu w tych dobrych, radosnych jak i w tych smutnych czasami trudnych chwilach, wspierać się, kochać i szanować
Mam nadzieję że w przyszłości będę miała okazję złożyć moim rodzicom życzenia właśnie z okazji takiej wspaniałej złotej rocznicy ślubu
Imprezka odbyła się u cioci Ewy, gdzie przybyli wszyscy goście z przepięknymi prezentami i jeszcze piękniejszymi bukietami kwiatów. Na imprezę przyszłam z rodzicami ponieważ babcia Agatka przywiozła mnie godzinę przed imprezą do domu bo musiała pomóc prababci w przygotowaniu stołów a mamusia chciała mnie pięknie ubrać na tę wielką uroczystość. Na imprezce było fajnie, jedzenie było przepyszne i bardzo kuszące nawet tych którzy byli na diecie a byli i tacy
wieczór się udał i długo pozostanie w naszej pamięci
18 kwiecień- szalony dzień
Poniedziałkowy ranek zapowiadał się ciekawie, poneiważ po godzinie 8 zadzowniła c.Agtka że ma luźniejszy dzień w pracy bo jedna z jej klientek odmówiła wizyte i ciocia miała dziś trochę wolnego czasu a nie zdarza się to zbyt często dlatego też szybciutko do niej popędziłyśmy. W salonie cioci czekały już na mnie przeróżne pyszności z których jedynie nie ucieszyła się mamusia.

Niepodziankę zrobili nam c.Aga z w.Tomkiem i Lenką, którzy też przyjechali w odwiedzinki więc było nas trochę i żeby nie robić niepotrzebnego zamieszania wybraliśmy się wszyscy na rynek w Tarnowskich Górach do przepięknej cafe-lodzirani gdzie przemiło spędziliśmy czas.

Po południu gdy tatuś wrócił z pracy a ja z mamą do domu to postanowiliśmy wykorzystać tą piękną pogodę na kolejny spacer tym razem w bytomskim parku. Na spacerek wyruszyli z nami w.Tom z Agą i Lenką oraz w.Michał z Anią i NIkosiem. Spacer się udał z resztą jak cały ten dzisiejszy, szalony, spontaniczny dzień

20 kwiecień- gril
Odwiedził mnie rano Remuś z c.Madzią bardzo się ucieszyłam z ich wizyty ponieważ lubimy gości. Oczywiście zabawa była przednia z małymi przerwami na płacz i gniew, dziś po raz pierwszy i ja wyciągnęłam rączki do bicia kiedy przyszedł odpowiedni moment także mamy nie mogły nawet na chwile spuścić nas z oczu ale ogólnie było naprawdę fajnie wszystko robiliśmy razem. Później odprowadziliśmy Remka i ciocię do domu a my ruszyłyśmy w stronę szpitala ponieważ mama musiała iść na badania. Wracając do domu zaszłyśmy do znajomej cioci Kasi, nie pamiętam czy wspominałam wam o niej wcześniej. Ciocia Kasia leżała z mamą na sali po porodzie bo rodziły w ten sam dzień, ciocia urodziła Victorię a mama mnie
i od tamtej pory gdy się poznały utrzymują kontakt. Dzisiaj miałyśmy po drodze więc wstąpiłyśmy tam na chwilę zobaczyć co u nich słychać. Dowiedziałyśmy się żeViki wylała na siebie wrzątek i ma cały brzuszek poparzony, że leżała tydzień w szpitalu i że blizny zostały. Gdy ciocia opowiadała tą całą historię mama miała gęsią skórkę ja z resztą też
Po południu pojechaliśmy z tatusiem na grila do jego szefa. Na grilu spotkałam się z Remkiem z którym bawiłam się w piaskownicy i grałam w piłkę.

Dzisiaj Ci którzy jeszcze nie wiedzieli i nie widzieli jak często potrafię wymusić coś placzem mięli najlepszą okazję, bo średnio co 20 min wymuszłam płacz i udawałam że płaczę a najlepsze jest to że udawało mi się! Grilowanie się udało i wszyscy wracali do swoich domków z uśmiechem na twarzy.
21 kwiecień- odwiedzinki
Pogoda jest cudowna dlatego korzystamy z niej jak tylko możemy. Mama zabiera mnie na długie spacery, odwiedzamy tatusia w pracy, mama zabiera mnie na place zabaw i huśta mnie na huśtawkach. Dziś gdy tatuś wrócił z pracy pojechaliśmy do Gliwic odwiedzić dziadków bo długo tam nie byliśmy, ja byłam u nich w piątek ale rodzice nie. Odwiedzinki się udały, babcia zrobiła pyszną kolacyjkę, ja pobawiłam się laierami do paznokci(zakręconymi, wkładam i wyciągam je z kosmetyczki,świetna zabawa) nakarmiłam Edwinie, uderzyłam buzią w szklany stolik bo się podknęłam (płaczu było co nie miara). Dostałam dziś od dziadków nową grającą zabawkę i pyszne świąteczne słodycze, dostałam je już dziś ponieważ w te święta nie będę się z nimi widzieć.
W ostanim czasie mam dużo na głowie i nie mam czasu na bierząco uzupełniać pamiętniczka a gdy znajdę już chwilę jest późna godzina a ja piszę z (prawie) zakmniętymi oczami dlatego też mogą wystąpić błedy ortograficzne, stylistyczne oraz blędy składniowe. wilekie sorki!
Z okazji świąt Wielkanocnych życzę wszystkim smacznego jajka, mokrego dingusa oraz zdrowych pogodnych świąt!
22 kwiecień- wielka wyprawa w rodzinne strony
Nadszedł w końcu ten dzień długo wyczekiwany i planowany. Od kilku tygodniu głównym temetem był wyjazd do Lubartowa z którego bardzo ale to bardzo się cieszyliśmy tym bardziej że na święta do naszego pięknego rodzinnego miasta zjechali wszyscy a to naparwdę zawsze było trudne żeby znaleźć się tam całą rodziną(chociażby ze względu na urlopy.) Zapomniałam dodać że na ten wspaniały pomysł spędzenia świąt w Lublinie wpadła moja mamusia i wszystkim pomsł się bardzo spodobał. Dzisiaj w drogę wyruszyliśmy my: ja z rodzicami i c.Aga z Lenką.Trasa wynosi 350km i część drogi to autostrady a następna część to wioski i miasta więc śrdnio do Lubartowa jedzie się 6 h nasz rekord to 4,5h (gdy na trasie nie ma żadnych niespodzianek,objazdów i tirów). Trase pokonaliśmy w 6h i nie była nawet męcząca mimo iż w naszym wesołym samochodzie były dwie malutkie dziewczynki które czasami dokazywały, oczywiście zatrzymywaliśmy się na stacjach benzynowych na przebieranie pieluch i po ciepłą wodę na mleczko a było trochę tych postoji. Do Lubartowa zjechaliśmy na 16tą najpierw odwiedziliśmy babcię Julkę później babcię Elę (tam zostaliśmy na noc). Najbardziej ucieszyłam się na widok mojego kochanego dziadka Waldka który przyjechał tu parę tygodni temu i dawno go nie widziałam, gdy go tylko zobaczylam odrauz wyciągnęłam rączki z uśmiechem na twarzy a poznije dałam dziadkowi buzi. Wszyscy bardzo się ucieszyli z naszego przyjazdu. Wieczorkiem popędziliśmy do c. Eli mieszkającej dosłownie 200m od babci, przywitać się z kuzynami, wujkami i maleńkim Wojtusiem dla którego mięliśmy przepiękny prezent.
23 kwiecień- odwiedzinki
Przed południem pojechaliśmy do prababci Julki gdzie spotkaliśmy się z babcią Alą, w.Tomkiem, c.Agatą i w.Patrykiem (dojechali do nas dzisiaj). Byłyśmy w kościółku ze święconką a po kościele wściekaliśmy się na dworze przed babci domem, słonko mocno grzało więc pogoda nam dopisywała. Z Sobolewa pojechaliśmy do Antonina w odiwedziny do w.Krzyśka i kuzynostwa mamy(tu najczęściej mama spędzała wakcje z c.Agatką) bardzo lubiły tam przebywać. Mi też się tam podobało poznałam chrześnice mamy Amandę(14letnią) c.Angelikę i w.Karola. Ciocia Amanda nie odstępowała, bawiła się ze mną, nosiła na rękach. Z Antonina pojechaliśmy do Lubartowa najpierw do babci Eli potem do c.Eli gdzie wreszcie spoczęliśmy na dłuższą chwilę.

Męczący jest taki wyjazd ponieważ wszytskich chcesz odiwedzić a nie ma na to czasu i mimo iż wszędzie jesteś gościem i nic nie musisz robić tylko siadasz i wstajesz od stołu to bardzej jesteś zmęczony tymi jazdami odwiedzinami niż przygotowaniami do świąt w domu. Ale ma to też swój urok.

24 kwiecień- I dzień świąt
Pierwszy dzień świąt spędziliśmy w Lubartowie na śniadaniu u cioci Eli do stołu zasiadło 16 osób w tym 3 małe kruszynki: ja, Wojtuś i Lenka.

Ciocia wszystko pięknie przygotowała i ugościła nas jak tylko mogła. Miło spędziliśmy przed południe, powspominaliśmy stare dobre czasy, każdy opowiadał co najbardziej zapamiętal z dzieciństwa i z wakacji u babci Eli mojej prababci a co roku babcia miała 6 wnuków, oczywiście nie na całe wakacje ale na jakąś tam część do dziś mama i wujkowie zastanawiają się jak ona sobie z nimi radziła. Po południu zaproszeni byliśmy do Antonina i tam się wszyscy udaliśmy. Wujek Krzysiek(brat babci Ali)z c.Jolą ugościli nas pięknie i było tak fajnie że zostaliśmy wszyscy u nich na noc.

Wujek to straszny jajcasz i boki można przy nim zrywać więc pół nocy do pokoju w którym spałam dochodziły śmiechy, hihy. Fajny był ten dzień ale pogoda nam się trochę popsuła.
25 kwiecień- II dzień świąt
Śniadanko zjedliśmy w Antoninie, byliśmy w kościółku a później wszyscy razem pojechaliśmy na obiad do babci Julki do Sobolewa. Dzisiaj wyjeżdżała c.Agatka z Patrykiem i babcią Alą. Obiad był przepyszny szkoda tylko że oni musięli wracać ale tak to juz jest chciałoby się spędzić święta ze wszystkimi a to jest niemożliwe(wujek Patryk chciał zobaczyć się jeszcze ze swoją przyjezną rodziną dlatego też musięli jechać). Pogoda nam dopisała, cudownie świeciło słonko a na niebie nie było ani jednej chmurki więc szaleliśmy i wygłupialiśmy się cały dzień na dworze w Sobolewie. Wujek Tomek zrobił nam przepiękną sesje zdjęciową którą się wam zaraz pochwalę
(oj chyba się nie pochwalę ponieważ okazało się że zdjęcia te lepsze są w aparacie wujka ale gdy się tylko z wujkiem zobaczymy wkleje sesję do pamiętniczka). Dzień spędziliśmy bardzo, bardzo wesoło.

26 kwiecień- przedłużenie urlopu
Wtorek zaczął się ciekawie ponieważ planowany był dzisiaj powrót do domu ale....ale tak nam się bardzo podobało że postanowiliśmy zostać jeszcze jeden dzień. Z rana tata z dziadkiem, w.Tomkiem i w.Jurkiem pojechali na ryby(pierwszy wypad taty na ryby) na cały dzień a ja z mamą c.Agą, Lenką i c.Elą poszłyśmy zwiedzać piękny Lubartów i a na deser zostawiłyśmy sobie działeczkę prabaci Eli. Na spacerze było cudownie, Lubartów to małe ale bardzo urocze miasteczko, tatuś też jest nim zachwycony w końcu ma przepiękną żonę która właśnie tam się urodziła
W czasie spaceru odwiedziłyśmy cmentarz na którym pochowany jest pradziadek Witek, odwiedziłyśmy park, pałacyk urzędowy i wiele ciekawych jeszcze miejsc oczywiście babuni działeczka,która zaliczana jest do tych najciekwszych

Mama mi opowiadała że babcia tą działkę ma już 40 lat z resztą widziałam fotografie na których prababcia trzyma mamę taką 5 miesięczną na rękach w śród kwiatów przy tej samej altance przy której trzyma teraz mnie, mamusia dużo czasu spędzała na działce gdy była mała dziewczynką mi też się tam bardzo podobało, podobno w lato na działce jest bardzo kolorowo a ścieżką która prowadzi do altanki nie można swobodnie prześć ponieważ rośnie przy niej dużo kolorowych przeróżnych kwiatów byłam na działce rok temu w sierpniu ale miłam zaledwie 5 miesięcy więc za dużo nie pamętam. (Mamusia zrobiła mi sesje zdjęciową na działce)

Muszę jeszcze wami opisać że byłyśmy dzisiaj bardzo zadowolone z taty ponieważ złowił dla nas 7 ryb a w sumie wszyscy razem złowili ich 32 także zajadaliśmy się nimi tego samego wieczoru u c.Eli która je dla nas usmażyła a dziadzio Waldek przygotował je do smażenia. Rodzice i wujkowie Tomkowie mogli sobie dłużej dzisiaj posiedzieć u c.Eli z w.Łukaszem c.Magda. i Jurkiemi a no i oczywiście dziadziem Waldkiem a my:Ja i Lenka zostałyśmy w domu z prabacią Elą. Ale grzecznie spałyśmy i nie sprawiałyśmy jej kłoptów przebudziłam się o dwunastej ale rodzice właśnie otwierali drzwi więc wyczułam moment i mama dała mi mleczko i zasnęłam spowrotem. Oj zapomniałam wam powiedzieć że rano przed spacerem bawiłam się z prabacią i gdy ona wyszła z pokoju dorwałam figurkę Maryi i urwałam jej głowę parabacia nie krzyczała ale mama pogroziła mi palcem, jestem malutka i nie rozumiem jeszcze tego czym się mogę bawić a czym nie

27 kwiecień - powrót
Nadszedł czas powrotu do domu, trochę nam było szkoda najbardziej mamie ktora czuje się tam bardzo dobrze. Rano wstaliśmy normlanie tzn.pobudkę zrobiłam oczywiście ja o 7:20 zjedliśmy śniadanko, spakowaliśmy się i ruszyliśmy w drogę. Droga była męcząca, strasznie męcząca i długa na trasie panował straszny ruch, wszędzie korki których nie mogliśmy ominąć do domu wracaliśmy 7,5h ja marudziłam prawie cała drogę byłam niegrzeczna dlatego często się zatrzymywaliśmy i spacerowałyśmy z mamą po parkingach żebym mogła rozprostować nóżki. Ogólnie zawsze droga powrotna mija szybciej, niestety tak nie było. Mało tego to była straszna udręka i dla mnie i dla rodziców Dobrze że chociaż Lenka była grzeczna i nie dokazywała. Do domu wróciliśmy przemęczeni.
29 kwiecień- dziwne zachowanie
Nie pisałam o tym wcześniej że jestem strasznie nieznośna, że wszystko wymuszam płacze, a gdy słyszę od rodziców nie wolno i widzę wskazujący palec który mi grozi dostaje szału kładę się na podołogę i walę w nią głową, albo staję przy ścianie i uderzam głową w ściane a zdarza się też że biję się rączkami po głowie. Zaczęło się to z tydzień temu a w Lubartowie zaczęłam to robić coraz częściej. Dzisiaj dostałam nawet 2 klapsy w dupę od mamy za takie zachowanie bo uderzyłam głową w podłogę i rozcięłam sobie górną wargę i oczywiście leciała mi krew. Czyżby zaczął się bunt dwulatka? hm... nie za szybko trochę? sama nie wiem, wiem że strasznie tym denerwuje mamę. Często z jej ust słyszę "oj powybijam ci te fochy z du...pki"
30 kwiecień- u babci Ali
Rodzice zawieźli mnie dziś do babci Ali ponieważ babcia postanowiała wziąć mnie do siebie na 2 dni. Ucieszyłam się bardzo bo lubię tam jeździć. Dziadzio jest jeszcze w Lublinie więc czas spędziłam z babcią i z Funią. Ale rodzice się śmiali gdy odjeżdżali samochodem z pod domu babci bo babcia trzymała mnie na rączkach a ja machałam im z uśmiechem na twarzy i fajnie było do czasu gdy ich widziałam bo jak tylko zniknęli za blokiem rozpłkałam się. Lament trwał krótko bo aż 2 minuty bo babcia zagadała mnie i pokazała mi biegające pieski.(dawno nie wiedziałam babci Agatki i Jacka bo pojechali wczoraj na narty a miałam nadzieję że się zobaczymy jeszcze przed ich wyjazdem). Rozmawiałam dzisiaj z dziadkiem Witkiem na skype dziadzio przyjeżdża do nas pod koniec maja
już się bardzo cieszymy z jego wizyty.
MAJ
1 maj- odwiedzinki
Niedzielne popołudnie spędziliśmy u babci Ali przyjechała tam też ciocia Agatka z teściami i w. Patrykiem ktorego nie odstępowałam na krok, bawiłam się z nim, szarpałam go za włosy, siadałam mu na kolankach gdy siedział na dywanie, przytulałam i puszczałam mu buziaki. Bardzo podobają mi się jego włoski a muszę przyznać że to coś nowego prezcież bo żaden facet od strony taty nie ma włosów wszyscy są łysi i pradziadzio Romek i dziadek Witek, tata w.Cyg i w.Ker. no jedynie włoski ma pradziadzio Tadeusz, w.Adam i Przemek. Popołudne minęło w miłej atmosferze rodzice spędzili ze mną całe popołudnie i znowu zostałam u babci na noc, jutro zmiana nockę u babci spędzi Lenka
Dwa tygodnie temu w niedziele odwiedzili nas dziadkowie Romkowie a nie opisałam tego w pamiętniczku dostałam od nich 2 piękne samochody a to dlatego że zawsze gdy do nich przychodzę bawię się samochodem Remka a gdy wracam do domu jeżdże klockami po dywanie i dziadkowie zrobili mi niespodziankę i przynieśli mi aż dwa. Policyjnego samochodu się boję ponieważ syrena w nim bardzo głośno wyje a zielonym samochodem bardzo lubię się bawić(naciskam na guzik i sam jeździ) Dziadkowie uczestniczyli również w mojej kąpieli.

2 maj- w domku
Nockę spędziłam u babci i połowę dnia również. Rodzice przyjechali po mnie po 14 i dobrze że przyjechali bo chdziłam pomieszkaniu iodsamego rana wołałam"mamaa, taataa" tęskniłam za nimi. Gdy stanęli w drzwiach zaczęłam krzyczeć z radości ale nie dla tego że u babci było mi źle tylko dlatego że jestem już troszeczkę starsza i zaczynam rozumieć że nie jestem u siebie i nie ma ze mną mamusi
i nawet kiedy jest mi dobrze i cudownie a nie ma ze mną rodziców to jest mi trochę smutno przecież to normalne. Gdy wróciliśmy do domu położyliśmy się wszyscy spać, po tej drzemce wstałam nerwowa, non stop płakałami to z byle powodu że lala spadła na podłogę że balonki leżał nie tam gdzie chciałam , że miseczka którą się bawiłam wypadła mi z rączki, płakałam dosłownie o wszystko a mało tego z noska leciała mi woda mam nadzieję że to nie przeziębienie, chcoiaż katar już jest więc nie wyglada to najlepiej z resztą oczka też już są wypełnione łzą- załzawione! Obym jutro wstała zdrowa jak rybka!
3 maj- śnieg!
/ newsy!newsy!newsy!
Dzisiejsza noc była bardzo męcząca nie tylko dla mnie ale i dla rodziców ponieważ bardzo często się budziłam i zaczynałam płakać Pierwsza pobudka była o 23:50 kolejna 2:43 następna 4:15 a o 7 byłam już na równych nóżkach. Na szczęście wstałam z mniejszym katarkiem i z lepszym samopoczuciem, kaszelku nie było a rodzice bardzo się ucieszyli że był to tylko fałszywy alarm. Kolejną dobrą nowiną była wiadomość od c.Ewelinki(przyjacliółki mamy)i w.Krzysia(też bardzo dobrego kolegi mamy)(Mama ich zesfatwała z resztą tak jak c.Agatkę i Patryka, c.Anie i Michała, c.Dominike i Mateusza) ale do rzeczy ciocia poinformowała nas o ślubie który odbędzie się 30 lipca, bardzo się z tej nowiny cieszymy a tak w ogóle to w zeszłym tygodniu dowiedzieliśmy się że ciocia jest w 8 tygodniu ciąży
jupi! baaaaaardzo się cieszymy z tak wspaniałych informacji.
A teraz już nie taka wesoła wiadomość- jest 3 maj i pada śnieg
nie możemy w to uwierzyć bo drzewa mają piękne zielone liście, zakwitły tulipany i bratki(np.u prababci na działce) i w ogóle przyroda cudownie obudziła się do życia, słońce ogrzewało wszystkich ciepłymi promieniami a tu taka niespodzianka jak to można w ogóle nazwać niespodzianką. Tak jak obiecałam,dodam teraz kilka fotek z sesji w Sobolewie, wujek dostarczył nam płytkę.


