5 LUTY
MAM JUŻ 23 MIESIĄCE

5 luty- urodziny c.Agatki i imieniny babci Agatki
Rano gdy się tylko obudziłam postawiłam na nogi cały dom, (oporócz babci Ali która wstaje bardzo wczesnie). Rodzice korzystając z okazji że byliśmy u dziadków i że byłam pod wspaniałą opieką pojechali razem na siłownie a ja poszłam z dziadkami na krótki spacerek. Gdy wrócili ja akurat ucinałam sobie popołudniową drzemkę a oni razem z dziadkami mogli spokojnie obejrzeć film. Po południu zaproszeni byliśmy na imprezę imieninową do babci Agatki ponieważ dziś obchodziła ona swoje imininy. Impreza była świetna, jedzenie przepyszne a w dodatku były tańce, wszyscy się świetnie bawili do piosenki:
DWOM TAŃCZYĆ SIĘ ZACHCIAŁO 3X
LECZ IM SIĘ NIE UDAŁO FARI FARI FARAM
KŁOCILI SIĘ ZE SOBĄ 3X
JA NIE CHCĘ TAŃCZYĆ Z TOBĄ FARI FARI FARAM
POSZUKAM SE INNEGO 3X DO TAŃCA ZGRABNIEJSZEGO FARI FARI FARAM!
było naparwdę wesoło...
))

7 luty- odwiedzinki dziadków
Wczesnym wieczorkiem odwiedzili mnie dziadkowie najpierw Alinka i Waldek(bardzo króciutko bo jechali do Leneczki) później Agatka i Jacek na nieco dłużej
żeby się że mną pobawić, miałam ich w końcu dla siebie a pomimo tego pierwsze pytanie jakie zadałam witajac ich w drzwiach brzmiało" jest Remuś?" hehe
oj jak ja lubię z nim szaleć (jak to stwierdził w.Tom Cyg gdy przyprowadził Remka do mnie a ja pisnęłam z radości" widzisz Remuś jak ona cię kocha nawet wtedy kiedy zabierasz jej zabawki i jej dokuczasz"...jakoś tak to brzmiało, nie pamiętam dokładnie) Bardzo lubię się z nim bawić. Dziś szlałam z dziadkiem
8 luty- odwiedzinki
Rano mama zaprowadziła mnie do pradziadków, byłam bardzo grzeczna
Po południu tak się złożyło że pradziadkowie odwiedzili nas (byli oglądać nowe mieszkanie które zakupili wujkowie Cyg w naszym bloku) Zaprosiliśmy wszystkich na ciepłą herbatkę i pyszne ciasto tiramisu. Ciocia zostawiła nam na niecałą godzinki Weroniczkę bo chciała ogarnąć tam parę rzeczy. A ja (za nim wszyscy przyszli) mogłam się z nią pobawić. Weroniczka upatrzyła sobie mamę i gdy mama wychodziła z pokoju ona się denerwowała. O dziwo nie byłam zazdrosna gdy mama lub tata nosili ja na rączkach i chętnie dawałam jej moje zabawki. Na pytanie mamy czy chciałabym mieć taką dziewczynkę w domu odpowiedziałam tak, na następne pytanie czy chciałabym mieć siostrzyczkę czy braciszka odpowiedziałam bez wahania siostrzytczkę
Bardzo fajnie i miło spędziliśmy popołudnie, usłyszeliśmy dziś z ust pradziadka Tadeusza przemiłe słowa "... że bardzo się cieszy i jest szczęśliwy że wszyscy mamy taki wspaniały kontakt ze sobą, że dzieci (czyli my) przepadają jedno za drugim i ładnie się razem bawią, i że tak miło i rodzinnie się spotykamy i spędzamy czas..." Nie wiem jak innych ale i mnie i mamę złapało to za serce

9 luty- I wizyta u fryzjera
Dzisiejszy dzień był jakiś taki dziwny już z samego rana wyczułam że mama coś kombinuje i faktycznie tak było. Około godziny 11 zabrała mnie do fryzjera, nie byłam nigdy w takim miejscu więc nie wiedziałam co mnie czeka dlatego też usmiechem przywitałam wszystkie kobiety które się tam znajdowały. Lecz radość moja nie trwała długo bo wystarczyło że fryzjerka narzuciła na mnie czarny fartuch i już włączyłam syrenę(rozpłakałam się) i tak się darłam że mama musiała ściągnąć mnie z fotela.... drugie podejście było jeszcze gorsze, kręciłam głową na wszystkie strony utrudniając w ten sposób obcinanie włosów, to był horror nie tytlko dla mnie ale i dla mamy (na szczęście mama spodziewała się podobnej sytuacji ale nie aż takiej i na wstępie poinformowała fryzjerkę że mogą wystąpić takie właśnie cyrki) Najgorsza była kobieta siedząca obok na fotelu(starsza ładnie powiedziane kobieta, musiałabym napisać stary babsztyl ale z grzeczności do osób starszych tego nie zrobię!) Kobieta zrzędziła tak że nie można było tego słuchać:" wyprowadźcie to dzieckooo, bo jak ono nie wyjdzie to ja wyjdęęę..., co ta matka temu dziecku robiiiii jaka onaaa mu krzywde wyrządza...., mogła sama obciąć jej te włoski liche w domu...(dodam że kobieta miała identyczne włosy jak ja, miała ich mało i były tak liche że prawie niewidoczne) Mama ku mojemu zakoczeniu... (a to można powiedzieć choleryczka) zachowała prawie spokój.. bo po słowach "przemiłej kobiety" która jak stwierdziła przyszła się zrelaksować odpowiedziała bardzo grzecznie i na temat zadając jej przy okazji pytanie czy owa kobieta ma dzieci, okazało się że niestety nie miała więc mama skonczyła konwersację i odpuściła a gdy wychodziłyśmy z salonu powiedziała do p. fryzjerki:" mam taka prośbę do pani --proszę mnie poinformować o kolejnej wizycie tej przemiłej pani bo z chęcią przyjdę obciąć moje dziecko" i wyszłyśmy! MOje włosy nie zostały obcietę no może trochę skrócone z tyłu(aż 5 cięć)Postawiłam na swoim i koniec!
10 luty- u dziadków Waldków/zabawa z Mikołajem
Rano tatuś zawiózł mnie do dziadków Waldków, byłam u nich cały dzień a późnym popołudniem dojechali rodzice, c.Aga z w.Tomkiem i Leneczką oraz c.Agatka z w.Patrykiem. Także byliśmy wszyscy w komplecie (mama uwielbia takie spotkania) Rodzice, dziadkowie i wujkowie się gościli a ja z Lenką wspaniale się bawiłam po jakimś czasie do naszej zabawy dołączył Mikołaj syn c.Kamili(patrz zakł. nasi znajomi) który przyjechał na urodziny do swojej babci mieszkającej pietro wyżej. Mamy spędziły trochę czasu na klachach a my buszowaliśmy po całym mieszkanku. Noc spędziliśmy u dziadków razem z wujkami i moją kuzyneczką
11 luty- saneczki/impreza imien. pradziadka Romka
Dzień był bardzo aktywny, na poranną kawę zaprosiła nas c.Kamila więc wybrałyśmy się w czwórkę do niej na klachy i wspaniałą zabawę. Mamy jak zwykle nie mogły się nagadać a ja z Lenką świetnie bawiłyśmy się samochodami straży pożarnej(Mikołaj ma etap"strażaka sama") Zaraz po powrocie do dziadków(piętro niżej) poszliśmy wszyscy na saneczki (mama, tata, ciocia, wujek, babcia, dziadziu, ja i Lenka) Zabawa była przednia, zaliczyłam wielkie górki na których kiedyś śmigała moja mama- hołdy, trochę to inaczej wygląda niż kiedyś ponieważ budują tam teraz autostradę i cześć hołdy jest zrównana z ziemią ale i tak boczne górki zostały i nadal nadają się na zimowe szaleństwo. Wypad na sanki bardzooo się udał, dziadzio sfilmował kilka fajnych i ciekawych sytuacji także pamiątka z pierwszego wypadu na sanki jest --> płyta dvd 



Po wspaniałej zabawie nadeszła pora na drzemkę tym razem zasypiałyśmy obydwie w jednym pokoju(wczoraj wieczorem najpierw mama usypiała mnie a później ciocia usupiała Lenkę- nie ma większego problemu z zasypianiem w dwójkę) Dzisiejsza drzemka jednak nie była taka jaką sobie wymyślili rodzice i wujkowie bo my pomimo olbrzymiego zmęczenia nie chciałyśmy spać tzn. mamy położyły nas w jednym pokoju, włączyły moją lampkę i pewne były że zaśniemy ale po 20 min ciszy mama weszła do pokoju i zobaczyła... no własnie co mama zobaczyła tego by się nikt nie spodziewał nawet ona sama, nogi się jej ugieły a ręce opadły.Ja stałam na podłodze, chodziłam po pokoju (sama wyszłam z łóżeczka turystycznego, górą -do dziś rodzice nie wiedza jakim cudem. Mogłam spaść przecież na głowę albo co gorsze skręcić kark- strach myśleć(jak to mówi mama) a Lenka w międzyczasie odkręciła butelkę i wylała całą jej zawarość na siebie i materac(tak więc drzemka się przesunęła o kolejne 25 min, mama najpierw usypiała mnie a później ciocia usypiała Lenkę) Po południu pojechaliśmy na imieniny do pradziadka Romka gdzie zebrała się cała rodzina i ucztowała. Ja oczywiście już w drzwiach zostałam pięknie przywitana i wycałowana przez mojego kuzyna Remusia, na imprezie niestety nie było Nikosia który sie rozchorował i został z babcią w domu. Zabawa z Remkiem była przednia ale nie obyło się oczywiście bez krzyku, płaczu i wyrywania sobie zabawek. Impreza się udała i wrócliliśmy do domu.
12 luty- plac zabaw Agora/ noc u dziadków
Rano pojechałam z rodzicami do Agory tatuś poszedł na siłownie a ja razem z mamą poszłyśmy na plac zabaw na którym uwielbiam się bawić. Wieczorkiem odwiedzili nas dziadkowie Waldkowie którzy zabrali mnie do siebie na noc i tak i tak miałam siedzieć jutro z dziadkiem więc co za różnica czy tu czy tam(mi oczywiście bardziej pasuje iść do kogoś, nie lubię zostawać w domu)
14 luty- noc u dziadków
Dziś wielkie święto, święto wszystkich zakochanych. Rodzice zaplanowali sobie wieczór ponieważ dziadkowie Waldkowie zaproponowali że się mną zajmą. Także zostałam dziś u dziadków na noc a rodzice pojechali na walentynkową randkę
15 luty- saneczki/ odwiedzinki
Rodzice przyjechali po mnie zaraz po pracy, bardzo się ucieszyłam jak ich zobaczyłam. W ostatnim czasie bardzo często wchodzę na wagę żeby sprawdzić ile ważę (codziennie) gdy tylko słyszę że mama wyciąga w łazience wagę to biegnę do niej i mówię" teraz Julia, teraz Julia" Dziś pobiłam rekord ważę 14.5 kg a jeszcze wczoraj ważyłam 13.9 kg dziadkowie bardzo o mnie dbają hehe z reszta ja mam u nich większy apetyt to chyba ta zmiana klimatu<hahaha>
Gdy wróciliśmy do domu mama pomimo silnego bólu głowy wzięła mnie na saneczki (jest przekochana) i ruszyłyśmy przed siebie, poczatkowo bardzo mi się podobało(nareszcie jest trochę śniegu, nawet powiedziałabym nie trochę a duuużo, w ostatnim czasie non stop były mrozy w nocy nawet do -20 ale "ani słychu ani dychu".. jesli chodzi o śnieg może gdzieniegdzie trosiunia a teraz patrząc przez okno można powiedzieć że mamy prawdziwą zimę(temp. -4) także jest fajnie
ale powracając do sanek i spaceru, gdy byłyśmy ze 150m od domu zaczęła się zawierucha co bardzo mi się nie podobało i marudziłam troszeczkę nagle w pewnym momencie wiatr tak mocno zawiał i to prosto w moja twarz że nie umiałam złapać oddechu, mama odwróciła się, spojrzała na mnie a ja zapowietrzona siedziałam na sankach, podbiegła do mnie potrząsnęła mną tak żebym mogła znowu zacząć swobodnie oddychać -bardzo się wystraszyłam, tak bardzo że zaczęłam się drzeć i krzyczeć że chcę do domu. (z resztą mama też miała dość wystraszyła się gdy zobaczyła że się zapowietrzyłam) Wieczorkiem odwiedzili mnie dziadkowie:Agatka i Jacek, świetnie się z nimi bawiłam. Babcia uczyła mnie kolorów i czytała mi książeczkę a dziadzio grał ze mna w kręgle
16 luty- odwiedzinki
Dzisiejszy dzień zaczął się bardzooo przyjemnie, mama nie musiała iść do pracy(czwartek) więc spędziła ze mną cały swój wolny czas zabierając mnie na spacer- na saneczki oraz bawiąc się ze mną zwierzaczkami(w ostatnim czasie to moje ulubione zabawki wszędzie je ze sobą zabieram, brakuje nam zebry, słonia i żyrafy to takie najbardziej potrzebne mi w tym czasie zwierzątka) i tu muszę się czymś pochwalić aaaa mianowicie tym że z pokazu slajdów które zrobił specjalnie dla mnie jakieś 2 mc temu tatuś potrafię wymienić wszystkie zwierzątka a jest ich 64
Rodzice są ze mnie bardzo dumni
Początkowo sowa, wąż, małpa, skorpion i osa trochę mnie przerażały ale oswoiłam się z nimi....aaa raczej z ich obrazem hihi
Ale już niedługo będę miała okazję poznać je osobiście, rodzice obiecali mi że gdy tylko zrobi się trochę cieplej zabiorą mnie do ZOO
Już się nie mogę doczekać!
Po południu odwiedził mnie mój kuzyn Remuś oraz Weroniczka, z c.Madzią i babcią Remka Basią, ale było fajnie wściekałam się z nim co tchu nie było czasu nawet na chwilę odpoczynku (szkoda było czasu) Kiedy przyszedł czas rozstania nie byłam szczęśliwa bo uwielbiam jego towarzystwo dlatego też trochę płakałam gdy wychodził. Zabawa z Remkiem była tak fantastyczna że nawet nie wiedziałam kiedy przez nasze mieszkanie przeszła trąba powietrzna(nie można inaczej tego nazwać) ten mega syf zauważyłam dopiero po wyjściu Remka. Szkoda że nie zrobiłyśmy zdjęcia moglibyście sami ocenić jaka wspaniała była ta zabawa
Gdy tata wrócił z siłowni i zobaczył "TO COŚ" był w lekkim szoku bo stwierdził że nigdy w życiu nie widział większego bałaganu
18 luty- impreza urodzinowo-imien. prababci Marty
Dzisiejsza impreza urodzinowo-imieninowa odbyła się u c.Ewy. O godzinie 15tej umówieni byliśmy na uroczysty, rodzinny obiad na który niestety trochę się spóźniliśmy (20 minut) ponieważ popołudniowa drzemka trochę się przedłużyła bo ja postanowiłam się w końcu wyspać
Na szczęście goście długo na nas nie czekali bo tylko 20 min ale mimo wszystko nie ładnie jest się spóźniać. Obiad był przepyszny, chociaż przepyszny hm...to mało powiedziane był rewelacyjny
Pomimo tego że na imprezie nie było mojego kuzyna Remusia i w zasadzie nie miałam się z kim bawić to babcia Agatka i prababcia Marta zadbały o to żebym się nie nudziła


21 luty- przygotowania do imprezy
Poszłam dzisiaj z mamą do prabaci Marty na herbatkę a przy okazji pomóc babci w małych przygotowaniach do imprezy dla jej znajomych. Spotkałam się tam z moim kuzynem Remusiem oraz kuzynką Weroniczką. Oczywiście radość ze spotkania była nieziemska, krzyk, pisk, śmiech
Dostałam od pradziadków prezent urodzinowy(co prawda urodziny za 13 dni ale taki prezent nie mógł czekać)
Dostałam od nich wielką paczkę a w niej gumowe zwierzęta zamieszkujące dżungle oraz drzewka, kamienie i skały(plastikowe) czyli wszystko to co w niej się znajduje. Radość bezcenna! Dziękuję Wam kochani za tak wspaniały prezent mua :* W końcu mam słonia, żyrafę, zebrę, nosorożca czyli kolejne nowe zwierzaki do mojej małej kolekcji
22 luty- odwiedzinki, mamy w pracy
/ odwiedzinki
Rano tata zawiózł mnie do pradziadków Tadeuszów którzy czekali na mnie z niecierpliwością bo rodzice nie poinformowali ich że "mała księżniczka" postanowiła się dziś wyspać i nie da rady dojechać na śniadanko na 8:20 W każdym bądź razie byłam u nich po 9tej. Zabawa zwierzakami z dżungli była przednia, mama zostawiła mi je tutaj aż do urodzin żebym mogła się nimi bawić zawsze wtedy kiedy będę u dziadków. (mimo iż kosz z zabawkami się już nie domyka) Po pracy tata odebrał mnie i pojechaliśmy do mamy, jak zwykle mogłam trochę czasu spędzić w biurze, porozlewać trochę wody (beczki DAR) oraz pobawić się balonami PURE. Gdy mama skończyła pracę a tatuś ćwiczył na siłowni, poszłyśmy sobie do kawiarenki na lody (często mnie do niej zabiera i wtedy wcinamy pyszne lody) Po treningu tatusia wróciliśmy do domku i tu też miła niespodzianka w odwiedzinki przyjechała c.Ewe w.Krzysiu i Marteczka
Marteczka to taaaki szef, ustawia rodziców równo tylko ręce i ręce - uwielbia być noszona
Muszę przyznać że jestem troszeczkę o nią zazdrosna- nie lubię gdy leży w moim łóżeczku albo na mojej macie edukacyjnej

23 luty- przedszkole
Rano mama zapakowała mnie do samochodu i ruszyłyśmy w drogę, przez chwilę zastanawiałam się gdzie jedziemy ale ona chyba telepatycznie wyczuła o czym myślę i zaczęła opowiadać mi o zabawie z dzieciakami o niejakim przedszkolu. Mama to zuch kobieta z wydrukowanej mapki ciężko było trafić do tego przedszkola a nie wzięła nawigacji bo stwierdziła że damy radę bez niej i tak też w sumie było. Zablądziłyśmy 2 razy ale na 9tą noo 2 min po 9tej byłam w przedszkolu.(umówione na 9tą)

(zdjęcia nie są zbyt ciekawe ale to dlatego że przedszkolanki nie pozwoliły zrobić więcej fotek bo niektórzy rodzice nie pozwalają na fotografowanie swoich dzieci więc bały się że któreś dzieci wejdzie w kadr i znajdzie się na zdjęciu)
Przyjechałyśmy do niego na 2 h żebym mogła oswoić się z dzieciaczkami bo jutro mama chciała przywieź mnie na cały dzień i nie wiedziała jakiej może spodziewać się reakcji, nowe dzieci, obce miejsce, obe panie. Na szczęście mama mogła wejść ze mną na salę i zobaczyć jak sobie radzę. Piersze 20 min wszystkie zabawki którymi chciałam się bawić przynosiłam do niej bawiłam się blisko niej ale później jak ruszyłam w "tango" tak ciężko było mnie "ściągnąć z parkietu" 2 h minęły za szybko, świetnie się bawiłam i nawet nie wiem kiedy ten czas tak zleciał. Prosto z przedszkola pojechałyśmy w odwiedzinki do mojego kuzyna Nikosia którego już jakiś czas nie wiedziałam. Ale z nim poszalałam,

Nikoś ma super huśtawkę w domu i większość czasu spędziliśmy właśnie na tej huśtawce ile było śmiechu i radości gdy wujek Grzesiu(nazwany przeze mnie Tomkiem) huśtał mnie do sufitu (--> bezpiecznie bo duży materac leży pod huśtawką także wszystkie środki ostrożności zachowane 
24 luty- I DZIEŃ W PRZEDSZKOLU
Rano mama zawiozła mnie do przedszkola byłyśmy trochę zmęczone ponieważ dzisiejsza noc nie należała do najlepszych, budziłam się co chwilę i nie mogłam spać... nie wiem czy spowodowane było to wieloma wrażeniami jakie przyniósł wczorajszy dzień czy też jakimś wirusem który niby miał mnie zaatakować...okaże się w czasie. Do przedszkola weszłam z uśmiechem na ustach który pozostał na nich nawet przy i po pożegnaniu z mamą, z mamą było trochę ciężej ponieważ pani przedszkolanka tuliła ją mocno do siebie a ona zachodziła się z płaczu... ta moja mama to wariatka
:* Dzień w przedszkolu minął jak pstryknięcie palca i gdy o godzinie 16 w drzwiach zobaczyłam stęsknionych rodziców rzuciałam się im na szyję, wycałowałam i wróciłam na salę- siłą brali mnie do domu
Cały dzień uśmiech towarzyszył mi na twarzy, miałam chwilę sąłabości tuż przed drzemką popołudniową wtedy to łezka zakręciła się w oku i 3 razy zapytałam przedszkolankę: "mama przyjdzie?" gdy głaszcząc mnie po włoskach odpowiedziała że tak wtedy przy biciu serca (mojej lampeczki- wzięta na wszelki wypadek) spokojnie zasnęłam
Po przedszkolu rozdzowniły się telefony, babcie, prabacie, dziadkowie dobijali się pytając jak było. Dziadkowie Waldkowie którzy opiekowali się 3 dni Lenką i stęsknili się za mną i nie mógli doczekać się spotkania, zaprosili nas do siebie na obiadek i tam spędziliśmy resztę dnia. Zapomniałam dodać że dzisiaj gdy mama była w pracy tata przysłał jej do biura bukiet 30 róż z przepięknym listem--ooooj jaki ten mój tata romantyczny
mua :*
25 luty- urodzinki mamusi

Dzisiejszy dzień był bardzo uroczystym dniem to właśnie dzisiaj moja mama obchodziła swoje okrągłe urodzinki(nie będę zdradzać szczegółów)
Rano gdy tata był na siłowni my wybrałyśmy się na małe zakupy (dodatki do stroju wieczornego mamy) Po zakupach ucięłam sobie popołudniową drzemkę a po drzemce mama obiecała mi zabawę z kuzynem Remkiem, który wraz z Weroniczką spędzał czas w domu pradziadków Tadeuszów pilnowany również przez babcię Agatkę. Radość na widok Remka-bezcenna! Zabawa-standard! Zabawa- wyrywanie-bicie-płacz, zabawa-wyrywanie-bicie-płacz! co nie zmienia faktu że nadal go bardzo kocham a on kocha mnie
Wczesnym wieczorkiem zawitaliśmy do dziadków Waldków gdzie czekali już na nas c.Aga, w.Tomek i Leneczka
Radość na widok Lenki-bezcenna! i tu było spokojniej...bo dziewczynki jak to dziewczynki są grzeczniejsze i ładnie się razem bawią. Nie wspomniałam nic o imprezie urodzinowej mamusi a więc rodzice, wujkowie i wujkowie szykowali się na bibę a ja z Leneczką do kapieli
Impreza urodzinowa odbyła się w restauracji piiip!(bez szczegółów) gdzie rodzice wraz ze swoimi znajomymi bawili się do samego rana(impreza urodz.dla znjaomych)Ja natomiast z Lenką pod okiem babci i dziadka szalałyśmy w brodziku a po wspaniałej i długiej zabawie kąpielowej baaardzo grzecznie zasnęłyśmy

26 luty- impreza urodzinowa cioci Agnieszki
Ranek nie należał do przyjemnych szczególnie dla rodziców i wujków którzy wrócili późno do domu i jedynym ich marzeniem było to żeby się porządnie wyspać. Ale ale moja kuzyneczka zrobiła wszystkim pobudkę o godzinie 7:00, wszystkim za wyjątkiem taty i wujka którym tego dnia nie przeszkadzało albolutnie nic i smacznie spali do godziny 10. Po przepysznym śniadanku przygotowanym przez mamę każdy ruszył w swoim kierunku, dlatego że po południu czekała nas kolejna impreza urodzinowa w Katowicach i gdyby nie to napewno cały dzień spędzilibyśmy u dziadków. Popołudniową drzemkę ucieliśmy sobie wszyscy razem ja, mama i tata, po drzemce trochę czasu spędziliśmy na skype i rozmowie z dziadkiem Witkiem(gdy tylko słyszę dzwięk skype`a od razu piszczę z radości i śmieję się w głos i w taki właśnie sposób za każdym razem witam dziadka
O godzinie 17tej objadaliśmy się już na imprezie u c.Agnieszki. Oczywiście nie mogłam doczekać się zabawy z kuzynką więc chodziłam za nią i zachęcałam do zabawy. Od kilku tygodni reaguję bardzo płaczliwie na rozstania z kuzynostwem, dziś przed blokiem dziadków odstawiłam taki popis że ludzie wychodzili do okien a wszystko dlatego że ja wsiadałam do jednego samochodu a Lenka do drugie, nie chciałam się z nią rozstawać i zaczęłam strasznie płakać, płaczę tak głośno i tak mocno że aż się zapowietrzam, nic nie chcę mówić ale daję tym do zrozumienia rodzicom że już najwyższy pora na nowego członka rodziny, czas na rodzeństwo!

29 luty-rozgadana Julka
/ piękna pogoda
Staram się dosyć często uzupełniać swój malutki pamiętniczek ale zauważyłam że dawno nie wspominałam o postępach jakie zrobiłam jeśli chodzi o moją mowę. Od jakiegoś momentu (mieciąc) mówię całymi zdaniami, mówię non stop, ciągle coś opowiadając, rodzice czasami mnie uspokajają a ja gadam i gadam i gadam. Chciałam przytoczyć kilka dialogów przeprowadzonych z rodzicami ale niestety nie mogę sobie ich przypomnieć,
Dzisiaj całe "przed i trochę po" południa spędziłam z pradziadkami, pradziadkowie bardzo mnie chwalą nie daję im popalić jestem grzeczna bo poświęcają mi cały swój czas bawiąc się ze mną. Uwielbiam dziadka Tadeusza co chwilę wskakuję mu na kolanka i mocno przytulam, dziadzio jest super. Obiecał mi że za rok nauczy mnie jeździć na nartach, nie mogę się już doczekać, dziadzio uczył kiedyś jeździć na nartach mojego tatusia i tata w wieku 8 lat zajął I miejsce w zawodach. Babunia uczy mnie fajnych rzeczy, tłumaczy mi bardzo dużo, pozwala nosić swoje korale i chlapać wodą w łazience-uwielbiam do nich chodzić. Gdy tatuś odebrał mnie od dziadków to pojechaliśmy do mamy do pracy, tata poszedł ćwiczyć a my oczywiście miło spedziłyśmy czas jedząc lody(sama wybieram sobie smak i bardzo grezcznie siedzę i wcinam loda) Pogoda dzisiejszego dnia była cudowna, typowo wiosenna dlatego szkoda nam było siedzieć w Agorze na placu zabaw i ruszyłyśmy na rynek, później mama zabarała mnie do sklepu z zabawkami który odkryła 2 dni temu przejeżdżając samochodem i pozwoliła mi wybrać sobie zabaweczkę, nooo trochę mi pomogła. Kupiła mi zwierzaki mieszkające na wsi(pamiętacie książkę o której wspominałam jakiś czas temu tą którą dostałam od babci Agatki o zwierzakach mieszkających na wsi, w mieście, w zagrodach itd.) Mama postanowiła że będziemy zbierać i kolekcjonować zwierzaki a później będziemy budować dla nich zagrody ucząc się przy tym tego i owego(odgłosy, kolory, nazewnictwo, miejsce zamieszkania
) Mam już zwierzęta z dżunglii- (wspaniały prezent od pradziadków Tadeuszów), a wczoraj dołączyła część zwierzaków mieszkających na wsi,(królik, krowa, kura, jagnię, koń) oprócz tego dostałam też kolejne garnki, oraz rzeczy potrzebne w kuchni- w mojej kuchni. Miedzy innymi deskę do krojenia, nowy kubek, sztućce, specjalną łyżkę do przewracania np. placów na patelni itd. Zakupy udane, uśmiech bezcenny a wieczorna zabawa przednia
Zapomniałam wspomnieć że mama dostała wyróżnienie za dobrze wykonywaną pracę a w ramach tego kurs języka angielskiego czyli jeszcze mniej czasu będzie mi poświęcać
MARZEC
2 marzec-Targanice
Dzisiejszy dzień był troszkę zakręcony, dlatego że już parę tygodni temu zaplanowaliśmy sobie wyjazd do Targanic tym razem z dziadkami Waldkami, wujkami Tomkami, wujkami Patrykami czyli mały rodzinny wyjazd, oczywiście dzięki uprzejmości pradziadków Tadeuszów plan wyjazdu doszedł do skutku i się udał. Rano standardowo jak co piątek czas spędzałam z dziadkiem Waldkiem, mama wróciła z pracy dosłownie na krótką chwilę i musiała szybciutko jechać do lekarza. Na szczęście wszystko spakowała dzień wcześniej więc czekaliśmy z niecierplwością gdy wróci do domu i od razu wsiadaliśmy do samochodu i ruszaliśmy w drogę. Mama po wizycie u lekarza straciła humor i wróciła strasznie przejęta ponieważ dostała skierowanie do szpitala na laryngologie(w poniedziałek dowie się wszytkiego) W Targanicach byliśmy przed 21, śniegu było po kolana więc nie było możliwości żeby wjechać samochodem pod sam dom dlatego też wszystkie bagaże były wnoszone (kto był to wie jaki kąt ma ta ostatnia góra-45stopni) więc było nieciekawie i bardzo męcząco. Dziadkowie Waldkowie byli tam pierwszy raz i pomijając wchodzenie pod górkę wszystko bardzo im się podobało.... Zabawa z Lenką była przednia a zabawki które zostały zawiezione tam w lato, bardzo interesujące(fajnie jest się pobawić zabawkami które rzucone były w kąt i o których się zapomniało bo po długim niewidzeniu są nowe i bardzo interesujące
) Spać poszłyśmy o 22
3 marzec-Targanice
Rano pobudkę zrobiła wszystkim Lenka bo postanowiła wstać przed 7 Miny rodziców bezcenne hehe
Ja co prawda chętnie pospałabym do 8 ale niestety szkoda było czasu na sen i gdy tylko usłyszłam tupot małych stópek zerwałam się i gotowa byłam do zabawy...w takich momentach mówię do rodziców "Julia chce iść do pokoju" więc co tu dużo mówić wszyscy na równych nogach byli parę minut po 7 (pomijając w.Tomka, spał do 9) Po pysznym rodzinnym, wspólnym śniadanku poszliśmy na spacerek, nie oddalaliśmy się od domu ponieważ śnieg utrudniał spacer i nasze wygłupy oraz sesje fotograficzne ograniczyły się do terenu znajdującego się za domem.


Po spacerze uciełyśmy sobie drzemkę a mężczyźni poszli na dłuuugi spacer. Wieczorkiem dołączyła do nas c.Agatka i w.Patryk. Było bardzo wesoło. Babacia zadbała o nasze brzuszki a dziadzio uatrakcyjnił wszystkim czas, zabierając ze sobą odtwarzacz z dobrymi filmami, koncertami oraz bajkami dla wnuczek czyli dla każdego coś miłego. Wieczorkiem gdy poszłysmy spać rodzice rozpoczęli maraton filmowy

4 marzec- Targanice-powrót
Rano standardowo jak to zwykle bywa w Targanicach rodzinne śniadanko. Fajnie i miło zjeść razem śniadanie(odkąd mama zna tatę i jeździ do Targanic zawsze śniadanka w Targanicach wygladają tak samo czyli wspólnie, rodzinnie i w miłej atmosferze
) Fajnie że mogliśmy tym razem jechać tam z dziadkami Waldkami i wujkami (rodzeństwem mamy) Przed południem znowu zabawa na całego


(np. zjeżdżanie na reklamówkach z górek hehe) było śmiesznie, po wspaniałej zabawie drzemka, obiad i znowu pakowanko tym razem powrót do domu, jak ten czas leci dopiero co przyjechaliśmy a już trzeba było wyjeżdżać. Nie wspomniałam nic o prezentach które dostałam na urodzinki dzień wcześniej i za które ślicznie dziekuję, (na powyższych zdjęciach co poniektóre są widoczne
) Weekend zaliczam do bardzo udanych
UWAGA UWAGA UWAGA!
Z DNIEM 6 MARCA 2012 ROKU NA MOIM BLOGU POJAWI SIĘ HASŁO DOSTĘPU DO MOJEGO PAMIĘTNICZKA, WIĘC NA TRZECI ROK MOJEGO ŻYCIA BĘDZIE MOŻNA WEJŚĆ TYLKO I WYŁĄCZNIE PO WPISANIU ODPOWIENIEGO HASŁA. WSZYSTKICH CHĘTNYCH ŚLEDZENIA DALSZYCH WPISÓW, PROSIMY O KONTAKT Z MAMĄ
sabina.dobrowolska@o2.pl
pozdrawiam, Julia.