|
|
|
|
Strona Juleczki - 22 miesiąc
|
|
5 GRUDZIEŃ
MAM JUŻ 21 MIESIĘCY

5 grudzień-odwiedzinki odwiedzinki odwiedzinki
Pobudkę zrobili nam dziadkowie Waldkowie, wczoraj wrócili z Lublina ale było późno na odwiedzinki więc dziiaj zaraz z rana przyjechali do nas bo baaardzo się za mną stęsknili. Do drzwi zapukali o godz. 9 i ale ani ja ani mama pukania nie słyszłyśmy, lecz kiedy dziadkowie odchodzili już do odmu babcia postanowiła zapukac jeszcze raz i to właśnie pukanie usłyszła mama która pobiegła szybciuko sprawdzić co się dzieje. Ja.... śpiaca królewna przekręciłam się na bok i spałam z dobre 25 min lecz kiedy wstałam nie moglam się nacieszyć ich obecnością. Dziadkowie wzięli mnie na spacer żeby spędzić ze mna trochę czasu a mama wykorzystała moment i wysprzątała pokoje, umyła okna (przecież jutro Mikołaj i mama obiecała że ubierze mała choinkę i wystroi domek a żeby to zrobić w domku musi być czyściutko) Gdy wróciłam ze spacerku w domku prawie błyszczało, resztę dokończyła gdy ja ucinałam sobie drzemkę. (nie zdąrzyła z łazienką i kuchnią ale to zostawiła na inny dzień) także gdy wstalam choinka była już ubrana i dom przystrojony. Niespodziankę zrobiła mi dziś również babcia Agatka, przyjechała do mnie żeby się ze mna pobawić, czytałyśmy książeczki, jak zwykle mogłam pobawić się babciną torebką- uwielbiam to robić, jest tam tyle pieknych i ciekawych przedmiotów- istny raj!(daj mi torebkę a ja się już sobą zajmę ) Babcia pomogła tatusiowi w przygotowaniu mnie do snu(mama na siłowni)i pojechała do swojego domku. Babcia zaprosiła mnie do siebie w ten weekend żeby rodzice mogli wyjść sobie na randkę hihihi
6 grudzień- Mikołaj, urodzinki w.Tomka
Rano gdy się obudziłam pod moją choinką było mnóstwo kolorowych prezentów, mama powiedziała że przyniósł je Św.Mikołaj i pytał się jej dlaczego na parapecie nie zostawiłam mu kubka z mlekiem, herbatniczków oraz marchewki dla głodnych i zmęczonych reniferów. Nawet nie pomyślałam że może zgłodnieć wczasie tak długiej podróży. Nie ładnie trochę z mojej strony że nie ugościłam starca ale obiecuję że za rok nie zapomnę o tym i Mikołaj po wręczeniu prezentów wyjdzie od nas z pełnym brzuchem ale apropo prezentów, okazało się że nie wszystkie są dla mnie bo Mikołaj pomylił adresy i zostawił u nas prezenty dla Weroniki, Lenki, Remka, Nikodema i Igorka

także musieliśmy je później porozwozić. Przed południem przyjechał do mnie dziadek Waldek który spotkał po drodze Mikołaja i przywiózł mi jeszcze jeden prezent. Dziadzio został ze mną w domku a mama poszła sobie poćwiczyć na siłownie. Gdy mama wróciła z siłowni ja ucinałam sobie drzemkę ale musiała mnie z niej wybudzić bo o godz.15tej umówione byłyśmy z c.Madzią, Werką i Remkiem. Nie wiedziałam gdzie idziemy i byłam strasznie zdenerwowana, bo nie chciałm iść, buntowałam się, płakałam bo chciałam tylko i wyłacznie spać. Tatuś podrzucił nas pod piękna kwiaciarnie bardzo znaną w Bytomiu, Stokrotkę, tam czekała na nas już ciocia z moim kuzynem i kuzynką. Gdy zobaczyłam Remka zaczęłam biec w jego stronę z uśmiechem na twarzy, zapomniałam o śnie, o płaczu, o nerwach, wszystko było cudowne.

Ale ale muszę opisać tu ważną rzecz, mianowicie gdy weszliśmy do środka zobaczyliśmy tam św. Mikołaja,

czyż to nie szczęście, tak trudno go przecież spotkać. W środku zrobiłam furrore swoim strojem mikołajki(mama ubrała mi śliczną czerwoną sukienkę podobną do stroju jaki miał na sobie Św.Mikołaj) ludzie zaczepiali mnie i chcięli dotknąć, jeden pan przyszedł tam z wnukiem, non stop na mnie patrzył i się uśmiechał a na koniec powiedział:" ...a najbardziej podoba mi się ta dziewczynka..." i wtedy po raz kolejny się rozplakałam bo szedł w moją stronę i znowu zaczęłam się bać, za dużo wrażeń jak na jeden dzień bo spotkanie z Mikołajem nienależało do udanych non stop płakałam i nawet nie wystarczyło mi pocieszanie mojego starszego kuzyna" Julia nie wolno płakać to święty mikołaj on nas lubi" mądrego mam kuzyna,
chociaż muszę przyznac że sam się bał Mikołaja nie chciał nawet usiąść mu na kolana i nie chciał zabardzo do niego też podejść, najładniej zachowała się Weroniczka usiadła na kolanach, uśmiechnęła się do zdjęcia i nawet nie zaplakała chyba jej się spodobał ten czerwony brodacz
Pomimo mojego płaczu i ciągłego zdenerwowania Mikołaj wręczył mi 2 piękne i olbrzymie torby z prezentami (a tak w ogóle to czułam się jak w bajce bo wystrój tego miejsca był powalający mało tego na talerzu rozrzucone były pianki a z boku stała fontanna czekolady i można było dziubnąć piankę na patyczek i zanurzyć ja w fontannie Wracając z Stokrotki zaszłyśmy do c.Magdy żebyśmy mogli pooglądać prezenty. Mamy wyciagały nam je z toreb i pokazywały każdą rzecz pokolei, Remek na początku zainteresowany był rozpakowywaniem ich bo jest starszy ja natomiast zainteresowana byłam jego piłkami a ma ich ze 20 ale szybciutko do mnie dołączył a mamy co chwile popiskiwały jakby to one podostawały te piękne prezenty hehehe
W pewnym momencie chciało mi się śmiać bo Remek podszedł do mamy i powiedział "Sabina a ja bym chciał żebyś miałą Weroniczkę" mama chwilę się zastanowiła i zaczęłą się śmiać....ale nic mu nie odpowiedziała(chodziło o to że chciałby żebym ja miałą siostrzyczkę) Gdy skończyliśmy rozpakowywanie prezentów- a były cudowne(Mikołaj pomylił mieszkania i zostawił je u dziadków w Gliwicach a oni przywieźli je do Bytomia i oddali w ręce Mikołaja i powiedzieli że zaszła pomyłka dlatego też odebralismy informację z kwiaciarni że czeka tam na nas i poszlismy). W drodze powrotnej w planch miałyśmy odwiedzić paradzaków Tadeuszów i Romków, niestety b.Marty i dz.Tadeusza nie zastałyśmy w domu i poszłyśmy do pradziadków Romków. Przed drzwiami mama ściągnęła mi kurteczkę i ubrała mikołajową czapeczkę a ja zapukałam do drzwi, babcia otwierając je z radości zaniemówiła, późnije uściskała, wycałowała, poprzytulała i dała pakę słodyczy. Była bardzo zadowolona z naszej wizyty .

Gdy tata wróćił z siłowni pojechaliśmy "brum brum" do Katowic wujek Tomek miał dziś urodzinki a przy okazji z prezentem dla Leneczki bo Mikołaj zostawił go u mnie, tak się złożyło że byli też tam dziadkowie Waldkowie(wiedzili że przyjedziemy) i wyobraźcie sobie że Mikołaj odwiedził ich dom a że było ciemno to nie widział i nie wiedział że nie zamieszkują w nim dzieci i zostawił tam dwa prezenty natomiast dziadkowie przekazali je mi i Lence Oczywiście przywitałam ich w stroju Mikołajki wszyscy byli zachwyceni później Leneczka miałą go na sobie.

Prosto z Katowic pojechaliśmy do chrześniaka mamy Igorka jednak tam weszła już tylko mama i była parę minut bo było przed 20 a ja byłam już zmęczona, został nam tylko NIkoś c.Magdy i w.Grześka(chrześniak taty) ale Niko chodzi spać po 19tej więc nie było sensu jechać. Jutro go odwiedzimy i doręczymy prezent. Gdy znalazłam się w domu nie chciałam iść spać, bawiłam sie pięknym serwisem do kawy i herbaty(tak mi się spodobał że podczas kąpieli też się nim bawiłam)ostałam piekną sukienkę, parasolkę, lalę nawet 2, książeczki, maskotki,słodycze, klocki, kredki, malowanki-kolorowanki i bardzo dużo innych ciekawych rzeczy. Po kąpieli padłam i zasnęłam w parę minut

7 grudzień- u lekarza/ odwiedzinki
Rano gdy się obydziłyśmy mama postanowiła odwiedzić panią K. ponieważ zauważyła coś niepokojącego mianowicie od paru dni bardzo mało piję, śpię na brzuchu z podkulonymi nóżkami, a moje siuśki mają specyficzny zapach- przeczytała że wszystko wskazuje na problemy z pęcherzem. Wolała skonsultowac się z panią doktor żeby spokojnie spać, w dodatku wzięła ze sobą moją piżamkę żeby p.K mogła sama ocenić zapach(piżamka przesiąknięta pieluszką) Pani K. gdy tylko weszłyśmy do gabinetu zapytała jak minął urlop i czy nie dopadła nas zemsta faraona(miło z jej strony że nas tak pamięta bo rzadko tam przychodzimy) Dała nam skierownie na badania ogóle. Po południu gdy tata wróćił z pracy pojechaliśmy w odwiedzinki do nowego mieszkania wujków Kermitów z prezentem dla Nikodema. Mam teraz trochę dziwny etap, boję się wszystkiego, gdy ktoś puka do drzwi, gdy ktoś głośniej powie, mikołaja który tanczy, maski na ścianie(w mieszkaniu wujków) powtarzam wtedy "mamo nie bój" albo "tato nie bój" i kręce głową nie nie. U wujków pobawiłam się z Nikosiem, goniłam go a on uciekał, śmialiśmy się głośno i było bardzo zabwnie. Bardzo się zdziwiłam bo okazało się że Mikołaj zostawił prezent dla mnie u nich a prezent NIkosia u nas hmmmm strasznie zakręcony ten Mikołaj no i bardzo chojny, chyba stwredził że byłam naparwdę grzeczna bo dostałam od niego mnóstwo prezentów.
8 grudzień- badania kontrolne/z wujkiem Wojtkiem
Pogoda na dworze nie była ciekawa bo cały dzień padał deszcz, najgorsze że to właśnie dziś czekały nas badania a tata rano pojechał do Opola i nie miałayśmy jak się dostać do przychodni lecz w pewnytm momencie mama wpadła na pomysł żeby wziąć numer od babci Stasi do jej prywatnego taxówkarza(zawozi babcię i zawsze na nią czeka) głównie o to nam chodziło żeby ktoś nas zawiózł i chwilę na nas poczekał. Babcia zamówiła taxówkę i mało tego pojechała z nami, w przychodni byłysmy 5 min pobarli mi krew(pierwszy raz) uczucie okropne w pewnym momencie tak się próbowłam wyrwać że igła wygięła się w moim małym ciałku(mam dreszcze jak to piszę) mamie zrobiło się słabo(już teraz chyba wiem dlaczego mama na swoich praktykach w szkole medycznej pchała się na salę noworotkową a cała reszta na chirurgię) Krew leciała mi z rączki bardzo mocno i również bardzo mocno i głośno płakałam. Pan taksówkarz razem z babcią czekał na nas przed przychodnią a późnije przed apteką, warzywniakiem o sklepem spożywczym, mama zrobiła sobie zakupy, babcia z resztą też a za to że byłam grzeczna i taka dzielna dostałam od babci 3 jajka niespodzianki(gdy tylko pielęgniarka pobrała mi krew i weszłam do samochodu krzyknęłam "jajo" i babcia wiedziała co mi kupić). Gdy wróciłyśmy do domu mama ugotowała mi pyszny rosołek bo od paru dni nie chciałam jeść obiadów(nie wiem co było przyczyną) i kategorycznie odstawiła słodycze, pech chciał że akurat przyjechała w odwiedzinki c.Agatka z dzadkiem Waldkiem oraz prezentem mikołajowym a co za tym idzie m.in z pełną torbą słodyczy. Mama oczywiście od razu je schowała nie mogłam na nie nawet popatrzeć(ale to dla mojego dobra) Po południu wujek Wojtek(sąsiad) zaproponował rodzicom że posiedzi ze mną a oni mogą razem pójść sobie na siłownie i tak też się stało. Czas z wujkiem minął bardzo szybciutko, pokazywał mi zdjęcia rodziców, bawił się ze mną. Gdy rodzice wrócili z siłowni obejrzałam z nimi "prosto w serce" ja to nazywam "altul" (gdy tylko słyszę muzykę z filmu krzyczę "altul") pobawiłam się z nimi i poszłam spać.
9 grudzień- odwiedzinki/u dziadków w Gliwicach
Dzisiaj piątek a pisłam parę dni temu że nie mogę doczekac się piatku bo planowany miałam wyjazd do Gliwic. Ale się cieszyłam że dziadzio wpadł na tak wspaniały pomysł żebym spędziła z nimi trochę czasu. Oczywiście przyjechał po mnie zaraz po pracy, ja akurat ucinałam sobie drzemkę ale że spałam juz dosyć długo mama postanowiła delikatnie mnie obudzić(Julia nie wyspana Julia zła i marudna) Gdy się obudziłam nie miałam wesołej miny ale nie zaplakłam ani przez 3 sek bo zobaczyłam dziadka i sie ucieszyłam. Byłam grzeczna dałam się ładnie przebrać i ubrać a gdy wychodziłam z domu z dziadkiem za rękę powiedziałam "papa" i poszłam, dziadzio przypomniał mi o buziaku i wróciłam pocałowałam tatę, pocałowałam mamę i ruszyłam w drogę . Wieczorkiem poszłam z dziadkami na długi spacer do pięknie oświetlonego parku gdy wróciliśmy do domu babcia przygotowała dla mnie fantastyczną kąpiel(nie chciałam wyjść z wanny i kąpałam się 40 min ) kąpałam się z rybkami, wyjaśniając jej że te rybki maja imniona i wszystkie nazywają się albo Ijba albo Nemo, ale było faaajnie W międzyczasie rodzice pojechali odwiedzić maleńką Martusie bo ciocia Ewelinka jest już w domu,

późnije pojechali sobie na pyszną kolację i romantyczny film do kina- można powiedzieć że byli na randce
10 grudzień- z dziadkami/ impreza urodzinowa w.Tomka
Cały dzień spędziłam u dziadków, bawiłam się z nimi, czytałam książeczki, zaczepiałam Edzia i odwrotnie Po południowej drzemce pojechaliśmy razem na zakupy Dziadzio powiedział że mam wybrać sobie zabaweczkę i wybrałam hihi psa interaktywnego Pies jest przesłodki, podaje łapkę, prosi, czołga się po dywanie, siada, szczeka, piszczy,sapie(to najbardziej mi się podobało, cały dzień chodziłam i sapałam) jest przeuroczy. Wybrałam też zabaweczkę dla mojej kuzyneczki Weroniczki, słodką przytulanko-podusie. Babcia dokupiła mi piękny, ciepły spiworek w którym teraz napewno nie zmarznę(starsznie się odkrywam w nocy) Prezent dostałam "na współę" z mamą hehehehe bo nie będzie musiała wstawać w nocy aż 3 razy i mnie przykrywać i będzie się jeszcze bardziej wysypiała a mi będzie zawsze cieplutko. Rodzice pojechali dziś do wujka Tomka na urodziny(babcia Lenki, mama c.Agi bardzo chciała mnie zobaczyć bo ostatni raz widziała mnie na chrzcinach Leneczki a teraz spotykamy się dopiero na jej roczku) ale niestety rodzice pojechali beze mnie ale to dlatego że ja się świetnie bawiłam z dziadkami i chciałam spędzić jeszcze trochę czasu z nimi. Rodzice przyjechali po mnie po 20tej do c.Ewy (przyjechałam z dziadkami do cioci na herbatkę) Gdy wróciliśmy do domu, tata pojechał na mecz do kolegi a my chwilę się pobawiłyśmy pieskiem który bardzo się mamie spodobał i wcale się nie dziwie bo jest świetny a śpiworkiem nie mogła się nacieszyć. Śpiwór ma identyczny kolor jak moja pościel więc bardzo pasuje do mojego łóżeczka. Jeszcze raz ślicznie Wam kochani dziękuję muaa :* Zobaczcie jak mocno stęsknili się za mną rodzice

11 grudzień- co za cudowny dzień
Rano obudziłam rodziców po godzinie 8 i ledwo otworzyłam oczy i dojrzałam pieska siedzącego na szafce, bardzo się ucieszyłam i krzyczałam "hał hał" także już było po spaniu. Tata szybciutko mnie ubrał i zaczęłą się zabawa na całego, fajnie jest gdy się nie wiedzi swoich zabawek chociaż jeden dzień nie możesz się później nimi nacieszyć.

Dzisiejszy dzień spędziliśmy rodzinnie mama już parę dni wcześniej wszystko sobie zaplanowała. Zaplanowała dla mnie niespodziankę i zaraz po drzemce pojechaliśmy do bawilandii(zadzownili do nas w.Kermity i w.Tom z c.Agą jechali akurat do dziadków Waldków i wszyscy do nas dołączyli) także zabawa była na całego. Co prawda byłam już w bawilandii ale wtedy miałam zaledwie 10 mc i nie pamiętałam zbyt wiele natomiast dzisiejszej zabawy nie zapomnę. Na początku mięliśmy 30 min spędzić z tatusiami(1 opiekun na 1 dziecko-byliśmy najmłodszymi uczestnikami zabaw w tym miejscu) następne 30 min z mamami ale weszliśmy tam wszyscy razem, najpierw do basenu z piłkami później na pierwsze pięterko- było super... tylko ciągle zadaje sobie pytanie kto miał z tego większą radość, ja, Lenka, Nikoś czy nasi rodzice...hehehe Oni chyba lepiej się bawili od nas nie da się tego dokładnie opisać w każdym bądź razie uśmiech z naszych twarzy nie znikał oto kilka fajnych fotek które najlepiej wyrażą co wtedy czuliśmy


Pierwsza bawilandie opuściła Lenka, późnije NIkoś a ja ja nie chciałam stamtąd wyjść, już na sam koniec dołączyłam do dwóch dziewczynek które kolorowały świąteczne kartki i przepieknie śpiewały a ja robiłam"pisiu" i kołysałam się na boki, zabawnie to wygladało.

W planach mieliśmy jeszcze długi spacer ale gdy wyszlismy na zewnątrz okazało się że wcale tak cieplutko nie jest, mało tego na dworze było ciemno(17h) dlatego też postanowiliśmy że pojedziemy razem z c.Agą i w.Tomkiem do dziadków. Dziadkowie bardzo się ucieszyli z naszej wizyty, babunia zajmowała się i mną i Lenką bo obydwie non stop pchamy się jej na kolana, dziadzio ponagrywał nas kamerą bo mimo iż nie widzimy zbyt często naszych prababć bo mieszkają w Lubliniei nie mogą na żywo nas oglądać to na szczęście mogą one zobaczyć sobie chociaż filmy jak dorastamy, jak się rozwijamy, jak rośniemy, jak się bawimy (sama rozmowa przez telefon nie wystarczy) Dziadzio dba o wszystko tak jak trzeba i nasze prababcie są na bieżąco, nooo z małym poślizgiem Pod koniec wizyty u dziadków musiałam jak zwykle z nimi zatańczyć i dopiero wtedy mogłam spokojnie zacząć ubierać się do domku. W domu zasnęłam w 2 min byłam wykończona po dzisiejszym dniu.

12 grudzień- z Remkiem
Rano zadzowniła do nas ciocia Madzia z prośbą żebyśmy przyszły do niej i przypilnowały Remka bo ona musiała załatwić kilka ważnych sparw a nie chciała zabierać go ze sobą żeby się nie przeziębił bo jutro czeka go zabieg- usuwanie 3go migdałka. Oczywiście się zgodziłyśmy i w 20 min u niej byłyśmy. Zabawa z Remkiem była udana, zaczęliśmy od tańca, później robienia herbatki(serwis dla lalek) następnie mama zrobiła nam jedzenie i włączyła bajkę ale nie podobały mi się bajki które chciał oglądać Remek mianowicie Smerfy, Scooby doo, wolę swoje bajkiShrek, Nemo, Dzwoneczek, więc zaraz po załączonej bajce krzyczałam:"druga, druga" Bwiliśmy się też klockami, budując zagrody dla zwierzątek mieszkających na wsi, w lesie i w zoo, mama nam pomagała Szybko mnie ta zabawa znudziła i wolalam psuć to co mama zbudowała. Na sam koniec zabawy mama rzuciła chasło"sprzątamy, jak ładnie posprzatacie dostaniecie coś dobrego" i w mig zaczęliśmy sprzątać, oczywiście nagrodą jak zawsze(to chasło często słyszę w domu) była guma rozpuszczalna i cukiereczki. Fajnie było Tuż przed wyjście do domu ciocia dała mi na rączki Weroniczkę(siedziałam a ona siedziała na moich kolankach) bardzo mocno ja trzymałam, mamie aż się zakręciła łezka w oku wiem że bardzo by chciała żebym miała już rodzeństwo, szkoda że nie mozmy znaleźć mojej siostry w kapuście albo na wiosnę nie może nam jej przynieść bociek- szybciej by to nastapiło. Nie wiem czy bedę miała kiedyś rodzeństwo ale bardzo bym chciała Tak wygladałam po przyjściu do domu po zabawie z Remkiem.

13 grudzień- z Nikodemem
Pogoda dzisiaj nie była ciekwa bo mimo iż zmimy w tym roku nie mamy można powiedzieć że jest piękna jesień to dzisiaj ta piękna jesień wcale nie była taka piękna(nie lubię deszczu) co chwilę padało ale mimo tego wybrałyśmy się w odwiedziny do c.Magdy i Nikosia, ciocia zaprosiła nas na herbatkę. Nikodem jest już duży i zabawa z nim też zaczyna sprawiać mi przyjemność, gonimy się, wygłupiamy na łóżku cioci, kopiemy piłki i oglądamy razem książeczki W jedną stronę zawiózł nam w.Rafał(szef taty) a w drugą wróciłyśmy na piechotkę, prawdę mówiąc Szombierki to też Bytom, no dzilenica Bytomia i wydawało się że wcale to nie tak daleko a jednak...kawałek jest. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, mama spaliła trochę kcal a ja uciełam sobie drzemkę. Ale ale nie wspomniałam nic o Remku, Remuś miał dziś zabieg i wszystko dobrze się udało a jeśli obędzie się bez biegunek i wymiotów to jutro wróci do domku.(wyszedł 14tego)
15 grudzień- odwiedzinki
Byłam dziś z mamą na długim spacerze, dołączyła do nas c.Magda z Nikodemem, wstąpiliśmy do Agory najpierw zjechaliśmy na piętro-1 żeby poogladać zwierzątka, króliczki, chomiki, świnki morskie, rybki oczywiście każda rybka to Nemo a ja widząc coś ciekawego krzyczę bardzo głośno" mamooo mamaoo paaa pa" ("paaa pa" (czyt. patrz) i wtedy chcąc nie chcąc odwraca się co drugi mijający nas człowiek hehe Jak już nacieszyłam wzrok pojechaliśmy an piętro 1 tam jest plac zabaw na który bardzo lubię chodzić. W ostatnim czasie zauważyłyśmy że ludzie bardzo niszczą rzeczy które się tam znajdują, dużo części z różnych zabawek np.(domku lub kuchni) leży porozrzucanych po całym pomieszczeniu, jeszcze trochę i nie będzie się czym tam bawić. Gdy wróciłyśmy do domu mama wymyśliła nową zabawę "zgaduj zgadula"i czarnym mazakiem rysowała na baloniku przeróżne rzeczy np. kota, lale, konia, świnie, piłkę a ja zgadywałam co to jest Świetnie się przy tym bawiłam a no i najważniejsze odgadłam wszystko Wieczorkiem przyjechali w odwiedzinki dziadkowie Waldkowie ale z nimi poszalałam, zabawa balonem była przednia, ale balon podczas zabawy pękł i dziadzio musiał nadmuchac mi nowy (uwielbiam bawić się balonami dlatego też rodzice kupili mi ich aż 100) przy okazji dziadzio pokazał mi jak można piszczeć balonem lecz nie spoodbało mi się to ponieważ gdy usłyszłam ten przeraźliwy pisk powiedziałam" mamo nie bój" zdanie to oznacza żę się boję(wszyscy w rodzinie to już wiedzą) późnije zrobiłam dziadkom herbatkę w serwisie dla lalek i przybijałam z nimi"na zdrowie" Standardowo przeszukałam babciną torebkę wszerz i wzdłuż(mama tego niecierpi), bawiłam się z nimi też moją skarbonką, ooo własnie nie powiedziałm wam ze mam skarbonkę a przeciez non stop coś się dzieje związanego z nią, ważną rolę zaczęła odgrywać w moim życiu, noo trochę przesadzam że aż tak ważną, głównie chodziło o to żebym nie brała pieniążków do buzi, żebym nie połknęła jak znjade na dywanie albo gdzieś na dworze, teraz bynajmniej jak znajduję jakąś monetę to od razu wołam mamęiegnę do kuchni i krzyczę "mamo daj" i pokazuję paluszkiem na lodówkę gdzie stoi moja skarbonka. Dziadzio wie że taką radość mi to sparwia i za każdym razem jak wchodzi do naszego domu daje mi parę monet (ostatnio mama delikatnie zwróciła dziadkowi uwagę bo wszystko wiąże się z przyzwyczajeniami a najlepszym przykładem są babcine torebki, babcia Agta pierwsza pozwoliła szukać mi w swojej torebce później babcia Ala a teraz stało się to rzeczą oczywistą że mogę szukać w torebkach, ostatnio próbowałam dobrać się do torebki c.Asi Gibon ale mama szybciutko zareagowała i wybiła mi ten pomysł z głowy. Jak to mówi dziadek Waldek i wiele razy już to wspomniałam w różnych sytuacjach "dziadzkowie są od rozpieszczania" ja się oczywiście z nim zgadzam 
16 grudzień- nieznośna! "BABY BIBI"
Dałam dziś mamie popalić, pół dnia jej dokuczałam, rzucałam zabawkami, jak mówiła że czegoś mi nie wolno robiłam to i śmiałam się, dostałam 3 razy w pupę ale nic nie bolało bo śmiałam się dalej, widziałam że ma dość i o godzinie 11:30 nie wytrzymała i na siłę włozyła mnie do łóżeczka zrobiła melczko i położyła spać- i to był strzał w 10tkę(napoczątku się denerwowałam i płakałam ale gdy już zasnęłam to spałam ponad 2h - rekord! a wszystko dlatego ze wczoraj w drodze powrotnej z placu zabaw zasnęłam, nie dotrzymałam "do domu" i gdy byłyśmy już w do domu podczas rozbierania przebudziłam się i nie chciałam już zasnąć więc drzemka trwała aż 35 min dlatego byłam dziś nie wyspana (mimo iż przesypiam całe noce) Wstałam wyspana, uśmiechnieta a w rękach miałam dwa misie(standard--> rano i w południe wstaje i biorę 2 te same misie a mam ich w łóżeczku5) przytulałam, całowałam mówiłam"mamo kooo"czyt."kocham"(mama stwerdziła że z rana ktoś jej podmienił dziecko). Jak już zauważyliście w moim słowniku znalazło się dużo nowych słów, czasem z tych słów tworze jakieś tam pierwsze swoje zdania(fajnie mi to wychodzi) nie wpisuje "znaczeń słów" bo trochę się pogubiłam jest ich już napawrdę dużo i cięzko jest mi to zanotować, ogarnąć. Wczoraj gdy mama przerzucała programy i pojawił się program 92 baby tv powiedziałam na głos dziadkowie świadkami "BABYbibi"
wszyscy zaczęli się śmiać a ja śmiałam się razem z nimi a wiecie co jest najśmieszniejsze że mama wcale mnie tego nie uczyła więc zaskoczyłam wszystkich(mówią tak na tym programie co jakiś czas między bajeczkami i nauczyłam się sama a podczas przełączania program poznaje po zółtym motylku z zielonymi skrzydełkami) a to ulubiona bajeczka tym razem z "JIM JAM" piękna melodia, nucę ją i próbuję śpiewać

Lubię też tę piosenkę na której tańczy dziecko" raz lewą rączkę w przód raz lewą nóżke w tył...i znowu nóżkę w przód i kołysz się co sił"(potrafię pokazać wszytko tak jak ten chłopczyk, zawsze tańczę razem z nim W ostatnim czasie bardzo przezywam bajeczki, śpiewam, czasem krzyczę(np. smoczek pakował prezent a ja siedziałam i krzyczałam"Julia tez Julia tez" 
18 grudzień -niedzielne odwiedzinki
Dzisiejszy dzień zaczęłam od mszy świętej. Mama zabrała mnie do kościółka bo chciała sparwdzić na jakim etapie jestem jeśli chodzi o zachowanie, czy kwalifikuję się do grupy dzieci niegrzecznych nie potrafiących zachować się w kosciele lub do grupy dzieci potrafiących się zachować ale nie aż tak długo czyli nie aż 60min, oczywiście inne grupy nie są brane pod uwagę bo nie jestem dzieckiem cichym i spokojnym. W kościele było fajnie, pierwsze 15 min byłam spokojna, pokazywałam Bozie składałam ręce mówiąc amen i słuchałam śpiewu pani która nie często śpiewa w tym kościele, a trzeba przyznać że śpiew przyjemy był dla ucha. Następne minuty też były całkiem spokojne bo zbierali na ofiarę a mama dała mi pieniążki(ciekawa była czy wrzucę do koszyczka czy zabiorę je do domu do skarbonki hihi ) ale bez problemu wrzuciałam do koszyczka zaraz po tym odwróciłam głowę, spojrzałam na mamę, rozłożyłam ręce i powiedziałam" mamo nie ma" następne minuty na przemian chciałam pić albo jeść a w te ostatnie minuty mówiłam już nieco głośniej i było już widać że ewidentnie się nudzę, co parę sekund powtarzałam "mamo chodz, mamo chodz" ale ogólnie byłam grzeczna a zaraz po wyjściu z kościółka mama mnie pochwaliła i powiedziała że miłą niespodziankę jej zrobiłam Przed południem pojechałam z rodzicami na zakupy do reala i tam również byłam grzeczna. Rodzice chcieli wypożyczyć mi samochód- koszyk(dziecko siedzi w samochodzie a na dachu tego samochodu jest kosz na zakupy. Dziecko jest zadowlone a mama jeszcze bardziej, pewnie wiedziecie jak on wyglada ale opisuję go tak dokładnie sama sobie, żebym w przyszłości miała obraz tego samochodu)(chociaż napewno będzie jeszcze okazja żeby się nim przewieźć) ale nie wypożyczyli bo wisiała kartka zaraz wracam a czekaliśmy na kobietę 15 min i się nie pojawiła. Mimo wszystko zakupy i tak i tak były przyjemne(święta tuż tuż więc tyle pięknych kolorowych zabawek przykuwało mój wzrok). Wczesnym wieczorkiem odwiedziła mnie babcia Agatka, która pobawiła się ze mną i poczytała mi książeczki w czasie tej udanej zabawy wpadli dziadkowie Waldkowie którzy również się za mną stęsknili i wszyscy razem miło spędziliśmy czas.

Aaaa dziś odbyła się pierwsza próba chodzenia bez pieluszki- nie udana 20 min po ściągnięciu pieluszki, posikałam się do rajstopek ale zaraz po tym głośno zawołałam"siku"
19 grudzień- odwiedzinki
Dzisiejsze odwiedzinki były bardzo udane bo poznałam w końcu maleńką Marteczkę. Martusia mimo tego że jest taka maleńka daje strasznie popalić cioci: nie śpi w nocy, często marudzi, lubi być noszona na rączkach, często zamienia sobie noc z dniem i mało tego mogłaby spędzać przy "cysiu" cały dzień dlatego też ciocia jest wykończona i bardzo zmęczona. Ciocia bardzo się ucieszyła z naszych odwiedzin bo pomogłyśmy jej uporać się z kikloma sprawami. Niestety biedna ciocia nie ma na nic czasu. Musimy pochwalić ciocie za jej zdrowe podejście do sprawy bo bardzo nam się podoba to co robi, nie przesadza z wieloma sparwami jak to zwykle bywa przy pierwszym dziecku. Martusia jest kochana i bardzo bardzo malutka a ja już nie mogę się doczekać naszej wspólnej zabawy. Dziejszą zabawę zorganizowała mi ciocia która mimo zmęczenia super się ze mna bawiła, rysowałyśmy mikołaja, choinkę, bałwanka, później grała ze mną w piłeczkę"kulululu" na sam koniec zabawy dołączyła mama która ukołysała Martusie aż na 2h Ciocia mogła trochę odetchnąć i w spokoju z nami posiedzieć. Ciocia nie wiedziała mnie 2 tyg i po dzisiejszym spotkaniu stwierdziła że bardzo się rozgadałam- miała rację dużo mówię i układam krótkie ale ładne zdania <chwalipięta>

20 grudzień- z dziadziem / jasiek dzyn dzyn!
Dzisiejszy dzień spędziłam z dziadkiem Waldkiem, tatuś zawiózł mnie do niego po godzinie 10tej(babcia była w pracy) i spędziłam z nim caaały dzień bo rodzice odebrali mnie o dopiero godzinie 19tej. Czas minął szybciutko i bardzo wesoło, uwielbiam spędzać z nim czas bo zawsze mi go uatrakcyjnia Po godzinie 17tej dołączyła do nas babcia Ala poszliśmy na długi spacer a razem z nami Nuka i Fuuuu(Nuka i Funia). Mama w międzyczasie wyprała dywany, sofę i wysprzatała kuchnię. Gdy w domku już lśniło rodzice przyjechali po mnie do dziadków i zabrali mnie do domku. Zasnęłam w 3 min bo byłam bardzo ale to bardzo zmęczona. Zapomniałam wspomnieć o nowym jasieczq jaki dostałam dziś od rodziców, jest prześliczny a na dodatek na poszewce jasieczka znajduje się bohaterka jednej z moich ulubionych bajek- DZWONECZEK nie rozstaję się z nią na krok! Radość z podusi bezcenna

CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA
21 grudzień- śnieg
Pierwszy śnieg w tym roku a za 2,5 mc będzie wiosna- świetnie! Oooo ile będzie bo od jakiś 2 lat czyli mniej więcej tyle ile żyję(nawet nie) coś nie tak z tymi porami roku...
22 grudzień- przyjazd dziadka Witka
Z niecierpliwością czekałam spotkania z dziadziem który to właśnie dzisiaj zaszczycił nas swoją obecnością. Tata pojechał po niego przed godziną 10tą a parę minut po godzinie 11 witałam się dziadkiem w domku Jak to zwykle bywa dziadzio obdarował mnie prezentami i wyściskał ze wszystkich sił Nie zagościł długo bo musiał odwiedzić przecież i pradziadków Romków i chciał spędzić trochę czasu z Remkiem i Weroniczką bo wyjeżdżają jutro do Zamościa do swoich dziadków na święta. Ale dziadzio przyjechał na 2 tygodnie także będę miała dużo czasu żeby się z nim pobawić Od paru dni mam straszne problemy z zasypianiem i żeby to zmienić rodzice zabrali mnie dziś na długi spacer, 1,5 h.(śmiesznie chodziło mi się po śniegu, bałam się postawić nóżkę na tę "białą kołderkę") Byliśmy w kościółku bo mama chciała pokazać mi jak wyglądają roraty niestety nie zdążyliśmy i nie zobaczyłam ale spacerowaliśmy po pl. słowiańskim(chciałam zjeżdżać na zjeżdżalni) później na pl. akademickim gdzie spotkaliśmy pradziadków Tadeuszów i razem z nimi udaliśmy się w odwiedziny do c.Ewy, niespodziankę zrobili wszystkim b.Agatka i dz.Jacek którzy też tam przyjechali więc w miłej atmosferze spędziliśmy czas Zasypianie mimo 2 godzinnego spaceru było straszne!
23 grudzień- lepienie pierogów i uszek
Wieczorkiem wybrałam się z rodzicami do c.Ewy jak co roku o tej porze wszyscy się tam spotykają, lepią pierogi i uszka to rodzinna tradycja. Humory wszystkim dopisywały więc było wesoło i bardzo radośnie Była też przyjaciółka c.Ewy -Bogusia ktorą bardzo dobrze znamy. Ciocia Bogusia zadała mi dziś pytanie a brzmiało ono "Julia jak się nazywa Twój tatuś?" ja długo nie zastanawiając się odpowiedziałam"Niuniu" wszyscy zaczęli się śmiać(historię z Niuniem znacie nie muszę jej opisywać.)
24 grudzień- WIGILIA
Dzisiejszy dzień był strasznie zabiegany a wszystko dlatego że na ostatnią chwilę rodzice zostawiali kupowanie prezentów i to aż 23(to się raczej nie zdarza mamie) także w pogoni za prezentami ruszyliśmy najpierw do Agory później do reala, dobrze że obydwa markety dobrze są zaopatrzone począwszy od sklepów kosmetycznych, z biżuterią z ubraniami a skończywszy na księgarniach także dla każdego coś miłego... Zakupy choć trochę nerwowe(baliśmy się że nie zdążymy ich spakować bo na 17tą umówieni byliśmy z dziadkami Romkami) to bardzo udane Na szczęście zaraz po zakupach ja uciełam sobie drzemkę a rodzice wyrobili się na czas i popakowali wszystkie prezenty. O godzinie 17:20 usiedliśmy do kolacji wigilijnej z pradziadkami Romkami i z dziadkiem Witkiem

Pysznością przygotowanym przez prababcie ciężko było się oprzeć nawet biorąc pod uwagę jeszcze jedną kolację nie potrafilismy się opamietać. Kiedy nastał czas na który wszyscy z niecierpliwością czekali, czas rozpakowywania prezentów miny były uśmiechnięte a zaraz "po" wszyscy byli miło zaskoczeni i bardzo zadowoleni, nie potrafię opisać radości jaka towarzyszyła mi gdy zobaczyłam kuchnię z hello kitty i dużego konia byłam poprostu przeszczęśliwa mało tego przez następną godzinę byłam grzeczna jak nigdy dotąd, grzecznie i bardzo cichutko się bawiłam a gdy wychodziliśmy od dziadków strasznie płakałam bo nie mogłam ze sobą zabrać kuchni(nie wracaliśmy do domu) Po godzinie 19tej byliśmy u c.Ewy do stołu usiedliśmy w trochę większym gronie lecz bez wujków Cyg czyli też bez Remusia i Weroniczki(bo wyjechali do drugiej babci na święta). Dlatego też między innymi w tym roku pomimo tego że nie potrafię jeszcze czytać prezenty rozdawałam Ja, oczywiście mamusia mi w tym pomogła i muszę przyznać że spisałam się na medal

Prezenty w tym roku były trafione a miny bardzo zadowolone o mojej nie wspomnę dostałam tyle przepięknych rzeczy że sama nie wiem od czego mam zacząć trochę tego było. Dobrze wiecie że lubię się huśtać i lubię koniki i kucyki ponny więc dostałam lalkę na huśtawce, kucyka, kosmetyki, ubranka, samochodzik policyjny, akcesoria dla lalek(butelkę, niekapek, wanienkę, talerzyk, sztućce) i wiele wiele innych rzeczy. Gdy już wszyscy nacieszyli oko zaczęliśmy śpiewać kolędy było bardzo fajnie, głównym prowadzącym był pradziadek Tadeusz któremu to wychodziło zdecydowanie najlepiej ogólnie było bardzo bardzo wesoło Przed godziną 22 pojechaliśmy do Radzionkowa do dziadków Waldków(tak tak była 22 a ja jeszcze nie spałam a najlepsze że nie byłam w ogole śpiąca) do dziadków pojechaliśmy na noc ponieważ rodzice bardzo chcięli pójść na Pasterkę. U dziadków pod choinką też czekały na mnie prezenty, laptop(dla dzieci), lala, kotek interaktywny, pościel i kupa słodyczy(część rozpakowałam dnia następnego).

Pobawiłam się nimi trochę i poszłam spać, zasnęłam o godzienie 22:35- można powiedzieć padłam!
25 grudzień- I DZIEŃ ŚWIĄT
Pobudkę zrobiłam o godzienie 8:40 także całkiem fajnie, mimo wszystko rodzice wrócili wczoraj późno do domu i byli zmęczeni dlatego też babunia zabrała mnie z pokoju i się mną zajęła a oni smacznie odsypiali zarwaną noc. Zjedliśmy śniadanko, przyszła też c. Agatka w w. Patrykiem i przyjaciółka mamy c.Ewe z w.Krzysiem i małą Martusią i w takim gronie spedziliśmy przedpołudnie (c.Ewe zawsze o mnie pamięta i robi mi niespodzianki, dostałam od niej płytę audiobook- Dzwoneczek) Na poniższym zdjęciu widać jak bardzo lubię dzieci szkoda że Martusia nie jest moją siostrzyczką, bo chciałabym mieć siostrę albo brata ale narazie póki co kocham ją jak siostrę Oj zapomniałabym dodać że Marta wyglądała przeuroczo

O godzienie 15 pojechaliśmy na przepyszny obiad do c.Ewy, przygotowany przez b. Martę, b.Agatkę i ciocię było bardzo fajnie a jedzonko wyśmienite. Był czas na wygłupy babcia woziła mnie na malutkim stoliczku a ja śmiałam się w nieboglosy.
Całe popołudnie spędziliśmy u cioci Ewy, wieczorkiem pojechaliśmy do c.Agatki bo też nas do siebie zaprosiła tam długo nie bylismy bo ja się zrobiłam senna i impreza przeniesiona została do dziadków Waldków(blok dalej) Niestety nie mogłam zasnąć i po długich męczarniach mama pozwoliła mi jeszcze pobiegać także buszowałam do 22(no co ja też mam przecież święta ) (zdjęcia Kici musiałam dodać bo wyglądała uroczo i pozowała przy choince bardzo ją lubię)

26 grudzień- II DZIEŃ ŚWIĄT
Obudziłam się o 9 (wstałam najpóźniej) Na 12 wybrałam się z rodzicami do kościółka ale było tyle ludzi że staliśmy pół/pół, kościół/dwór 15 min byłam grzeczna ale późnije co chwilę na cały głos mówiłam: "mamoo papa" "mamo papa" "mamo daj am" "mamo jajo" "mamo chodź" i rodzice stwierdzili że wybierzemy się do stajenki w inny dzień i pójdziemy zobaczyć stajernkę w naszej parafii w Bytomiu więc w połowie mszy wyszliśmy i udaliśmy się do domu dziadków gdzie czekali na nas c.Agata z w.Patrykiem. c.Aga z w.Tomkiem i Leneczką no i dziadkowie. Na poniższych zdjęciach możecie zobaczyć jak pięknie wyglądałyśmy na tym uroczystym obiedzie, mama zadbała żeby nasze kreakcje były identyczne(do sukienek jest bolerko ale było bardzo ciepło więc było zbędne) jedynie mamy nie dogadały koloru bluzki pod sukieneczkami ale i tak wyglądałyśmy pięknie.

Wieczorkiem pojechaliśmy do pradziadków Romków żeby i z nimi spędzić jeszcze trochę świątecznego czasu i odebrać moją przepiekną kuchnię HELLO KITY. Na miejscu był też dziadek Witek i w.Jarek z c.Eweliną.

Babcia pięknie nas ugościła(nie było siły czegoś nie zjeść, cała babcia) i po godzinie 19tej bylismy już do domku a w domu jak to w domu zaczeliśmy od wielkiego sprzątania i rozpakowywanie prezentów(wszystkie położone w dużym pokoju czekały a z wrócimy do domu i je dokładnie obejrzymy i ułożymy w przeznaczonym na nie miejscu) Zagościliśmy trochę u dziadków Waldków (gdy ja chodziłam spać rodzice z dziadkami oraz c.Agatką i w.Patrykiem ogladali filmy) ale powracając do domu i do prezentów, wszystkie jeszcze raz bardzo mi się podobały i nie chciałam iść spać bo wszystkimi chciałam się bawić.

(Mama mówi że jestem jej mała kuchareczką, chyba będę dobrze gotować tak jak mama, bo to trzeba lubić a ja non stop stoję i coś pichce( kuchenka ma palniki które świecą się na czerwono, wydaje odgłosy gotujacej się wody i smażenia, po otworzeniu piekarnika zapala się lampka a gdy ciastka(są 2) są gotowe daje znać że to już pora żeby je wyciagnąć)-minutnik) Bardzo długo bawiłam się też krokodylem który ma otwartą paszczę a niej chyba z 20 zębów(nie wiem nie liczyłam ) zabawa polega na naciskaniu zębów, można trafic na taki ząb że krokodyl zjada mi rękę hehe oczywiście w żartach(świetna zabawa nie tylko dla mnie ale i dla taty który potrafi zostawić tylko jedengo ząbka a jego ręka jest cała, śmialiśmy się wczoraj z dobre 20 min). Wszystkie zabaweczki są piękne ale nie będę się rozpisywać bo administrator strony zablokuje mi ją w końcu bo zabraknie miejsca 
27 grudzień- chora mamusia/ odwiedzinki
Mama całą noc miała probelmy ze snem a gdy nastał ranek wszystko wyszło na jaw, mamę dopadła grypa jelitowa. Biedna leżała cały dzień w łóżku i nie mogła podnieść ręki dobrze że mi pomogła stronę uzupełnić(wieczorkiem było lepiej) Z pomocą wkroczyła babcia Ala która jest jak odrzutowiec oraz tatus który zadbał o dietę mamy- sucharki i wygazowna cola. Mama męczyła się okropnie a ja nie chciałam być dla niej dodatkowym ciężarem dlatego zajęłam się ładnie nowymi zabawkami i nie przeszkadzałam jej prawie w ogole(po za jedyn uderzeniem w brzuch bo biegłam rozpędzona i wyhamowałam wałśnie na jej brzuchu) Wieczorkiem odwiedził mnie dziadek Witek i razem z tatą i dziadkiem próbowaliśmy rozparacować mój nowy, mały, edukacyjny laptop Muszę się pocgwalić że bardzo ładnie powtarzałam za nim słówka najbardziej podobało mi się słowo dom a nie potrafiłam powtórzyć słowa flaga. To tyle na dziś. Dobranoc
28 grudzień- Mama Wraca Do Pracy 
Dzisiejszy dzień był trochę zwariowany oprócz tego że zaplanowany mieliśmy wyjazd do Traganic(nie byliśmy pewni czy pojedziemy) mama miała rozmowe kwalifikacyjną(dobrze że się lepiej poczuła). A wszystko zaczęło się tak: przed południem w moim domku pojawiło się trzech dziadków hehe w sumie dwóch ale na wujka Wojtka też mówię"dziadziu"(nikt nie wie dlaczego)
Także w drzwiach o tej samej porzę pojawili się dziadek Witek, dziadek Wojtek i dziadek Waldek Pierwszy do domu wszedł dz.Witek to właśnie on miał ze mna posiedzieć podczas nieobecności mamy, zaraz za nim pojawił się dz. Wojtek lecz nie zdążył zamknąć drzwi i w drzwiach stanął dz.Waldek. Śmiesznie to wygladało ja nie wiedziałam co się dzieję a tu chodziło o pilnowanie "Skrzacika" czyli mnie.

Mama widząc że tyle jest osób do pomocy mogła spokojnie iść na rozmowę o pracę. Nie wiem dokładnie jak tam było ale z tego co obiło mi się o uszy było dużo chętnych i wszyscy mieli czekać na telefon do 17. Dlatego tez po jej powrocie i po powrocie tatusia z pracy wsiedliśmy do samochodu i ruszylismy w stronę Traganic. Droga była długa i męcząca, jechali z nami w drugim samochodzie w.Grzesiu.c.Magda i Nikodem. Wczasie drogi mielismy małą niespodziankę samochód wujków zaczął odmawiać posłuszeństwa i musieliśmy zatrzymywac się aż 3 razy a mało tego w pewnym momencie padł nawet pomysł zawrócenia do domu(polowa drogi) Na szczęście cało i zdrowo o 19:30 dojechaliśmy na miejsce, więc godzina 17ta minęła a tu "ani słychu ani dychu" widziałam po minie mamy że jest jej troszeczkę przykro bo widziałam że czekała na ten telefon. Gdy rozpakowaliśmy bagaże i mama zaczęła szykować mnie do snu zadzownil telefon i p.Menager zaprosiła mamę 2 stycznia do pracy. Mamie uśmiech z buzi nie znikał była bardzo zadowolona i radosna a my cieszyliśmy się razem z nią.
29,30 grudzień- pobyt w górach
Czas mijał nam bardzo przyjemnie i spokojnie, tak jak już wcześniej wspominałam pojechali z nami w.Grzesiu, c.Magda i Nikodem(mówię do niego NIKOŚ) mama uczyła mnie powiedzieć REMUŚ ale jest mi trochę ciężko).Zabawa z Nikodemem była przyjemna i udana(nienależymy to tego tupu dzieci które zabierają sobie zabawki chociaż już w ostatani dzień pobytu takie zdarzenie miało miejsce nawet ze dwa razy)

Nikodem ogólnie jest indywidualistom a mało tego jest bardzo ruchliwym dzieckiem może nie tak ruchliwym jak Lenka ale mało mu do niej brakuje Wujkowie na wyjeździe stwierdzili że bardzo się uspokoiłam(dawno nigdzie razem nie wyjeżdżaliśmy) i nie zdawali sobie sparwy że potrafię być tak grzeczna(dużo nie trzeba było, pochwlaili mnie a następnego dnia wstąpił we mnie szatan ) W górach co prawda śniegu nie było w pierwsze dwa dni ale i tak z pobytu tam korzystaliśmy jak tylko mogliśmy

Nasze spacery nie odbywały się tylko i wyłącznie gdy jasno było na dworze bo wieczorne spacerki tez wchodziły w grę i były bardzo przyjemne.

31 grudzień- śnieg/ sylwestrowo
Rano zjedliśmy wszyscy śniadanko oprócz wujka który od 2 dni leżał w łóżku bo męczyła go grypa jelitowa (pani sklepowa powiedziała nam że w co drugim domu w Traganicach panuje jelitówka).Mamy martwiły się o nas żeby nic nas nie zaatakowało i na szczęście tak było. Dzisiaj niespodziankę zrobiły nam opady śniegu z jednej strony się cieszyliśmy a z drugiej wręcz przeciwnie bo samochody stały na posesji a śnieg nie przestawał padać(w zimię prawie nigdy nie wjeżdża się pod sam dom bo jest to raczej niemożliwe mało tego wujek miał letnie opony a tata dwie łyse :-)) tak w ogóle opady nie były zapowiadane a takie to już w ogóle. Ogólnie mimo wszystko dzień był wesoły i zwariowany, rodzice nadmuchali nam mnóstwo balonów,

przed południem wszyscy się zdrzemnęliśmy późnije wystroili sylwestrowo mieszkanie, odpalili sztuczne ognie,

naszykowali dla nas ciepłą, wspólną kapiel z różnymi atrakcjami było cuuudownie
Zrobiłam im dziś niespodziankę i zasnęłam o 20:30(cięzkie miałam zasypianie w ostatnich dniach, kołysali mnie po 45 min a ja zasypiałam po 22) za to Nikodem zasypiał codziennie o tej samej porze i bezproblemowo. Ja oprócz cięzkiego zasypiania miałam również bardzo niespokojny sen, nie wiem czy dlatego że było mi trochę za ciepło czy dlatego ze nie spałam z rodzicami w jednym pokoju(rodzice spali za ścianą przy otwartych drzwiach i przy lekkim wychyleniu głowy widzieli moje lóżeczko, ja spałam w pokoju z ciocią z wujkiem i Nikosiem(cieplejszy pokój) Podejrzewam że to spowodowane było temperaturą bo przyzwyczajona jestem do temp. 21oC
STYCZEŃ
1 styczeń- BAŁWAN / powrót do domu
Sylwestrowa noc była dosyć spokojna mimo fajerwerków i szczekania psów, spaliśmy dosyć mocno(obudziłam się na chwilę koło 1) Rodzice podziwiali piękne widoki z okna i wzdychali bo naparwdę było co podziwiać kolorowe fajerweki ozdabiały ciemne niebo- widok był podobno cudowny, nie do opisanie, a ludzie mają zegary ustawione inaczej także szczelanie zaczęło się od 23:55 a trwało nawet do 2(albo było tylu ludzi do składania życzeń albo niektórzy się budzili po czasie hehe). Ranek zaczął się wcześnie bo o 8 byliśmy na nogach, rodzice troszkę dłużej sobie poleżeli ja oczywiście miałam misje, non stop chodziłam za Nikosiem(często go przytulałam na tym wyjeździe, czasami aż za mocno) ogólnie się nim opiekowąłam jak taka starsza siostra, czasami komicznie to wygladało. Dzisiejszego dnia korzystając z pogody

mama wpadła na wspaniały pomysł ulepienia bałwana(uśmiech z pomidorków, nos-marchewka standardowo, guziczki-ziemniaki,rączki-suche kwiaty, Ciapa-durszlak z uchwytem--> bałwan w kaszkietówce hehe ) nie ma jak kreatywność!) i kiedy my jej w tym pomagaliśmy
tatusiowie odgarniali śnieg z drogi żeby bezpiecznie zjechać na dół(co prawda jutro mielismy wracać do domu ale zmieniły się plany bo przeciez mama dostała pracę i jutro musiała się w niej stawić). Mam niecałe 2 lata a muszę się pochwalić że zaliczyłam pierwszy szczyt góry, schodząc z niej bo tak było bezpieczniej(tatusiowie zjechali samochodami i weszli po nas i po mamy i wszyscy razem schodziliśmyz tej olbrzymiej góry )
2 styczeń- z tatą
Pierwszy dzień pracy zaczął się oczywiście od wysprzatania mieszkania, nastawienia prania i ugotowania zupy. Do pracy mama miała na godzinę 11tą oczywiście prawie się spóźniła(ona zawsze wszędzie biegnie, jak ona to mówi, spóźni się nawet na własny pogrzeb, co prawda nigdy się nie spóźnia ale wpada punkt o umówionej godzinie,ale po co te nerwy jak można wyjść wczęsniej i na spokojnie dojść, dojechać na miejsce) Dzień minął szybciutko nie tylko mamie ale i nam. Byłam z tata, dziadkiem Witkiem, w.Cyg i w.Wojtkiem odwiedzić mamę w pracy, nie był to dobry pomysł ponieważ zakończył się płaczem (z obydwu stron) muszę jednak być wyrozumiała bo wiem że mama bardzo chciała pójść do pracy chociaż na te parę godzin. Pojechałam późnije z nimi do reala, wypożyczyli mi samochód-wózek ten który opisywłam przed świętami, radości było co niemiara, uśmiech bezcenny! a kręcenia kierownicą nie da się opisać. Zakupy się udały, od tatusia dostałam konika pony takiego wypasionego z akcesoriami a od dziadka 2 małe laleczki z 4 pieskami- zestaw. Najzabawniejsze było to że gdy wychodziliśmy z samochodu i zbliżalismy sie do marketu zapytałam taty" tata kupi lala"(ton był pytający, nie stwierdzający a znaczenie hehe przecież to samo.) Gdy mama wróciła z pracy ucinałam sobie drzemkę(po 15tej)bardzo się ucieszyła gdy po przebudzeniu ja zobaczyłam i wtedy właśnie się zaczęło.... to było straszne wymiotowałam dalej niż widziałam, do tego wszystkiego miłam luźne stolce, mama zadzownila więc do c.Magdy i zapytała o Nikodema okazło się że NIkoś dobrze ale nie miał apatytu przez cały dzień. Mama była pewna że to na bank jelitówka i po 5 minutach zadzownila ciocia że Nikodem zaczął strasznie wymiotywać, z tego co wiemy byli z nim na zastrzyku po 22 a ja... a ja byłam głodna nawet przy takich wymiotach prosiłam mamę o "am am" w nocy dosżła temperatura a ja zasnęłam na samej wodzie(rodzice nie podawali mi nic mlecznego) W nocy dosyć często się budziałam i dużo piłam....
3 styczeń- jeszcze ciężej....
Noc była ciężka ale nie aż tak ciężka jak myśleliśmy że będzie. Po raz pierwszy spałam w łóżku rodziców bo nad ranem bardzo źle się poczułam i zaczęłam płakać, nie wymiotowałam bo nie miałam zabardzo czym(zasnęłam na wodzie) ale odruch wymiotny mi towarzyszył. Rano przyjechał dziadzio Waldek to on będzie siedział ze mną gdy mama będzie w pracy. Strasznie płakałam gdy mam wychodziła z domu z resztą ona też miała łzy w oczach bo martwiła się że jestem słaba, blada i marudna, dziadek nie miał łatwego zadania ale stanął na jego wysokości i poradził sobie rewelacyjnie. Tuż przed powrotem mamy z pracy, zwymiotowałam po raz pierwszy gdy weszła do domku rzuciałm się jej na szyję i wisiałam 10 min, zaraz potem zasnęłam(2drzemka w ciągu dnia) Nie miałam dziś ochoty na zabawę i wygłupy, siedziałam sobie w moim konciku(róg sofy) i od czasu do czasu zerkałam na telewizor...byłam bardzo słaba.(z Nikosiem też nie jest wesoło, wymiotuje i nic nie chce jeść).
4 styczeń- powrót dziadka Witka
Dzisiaj do swojego domku wracał dziadek Witek oczywiście rano przyszedł się ze mną pożegnać i wycałował mnie "na zaś" Dzisiejsze rozstanie z mamą nienależało do przyjemnych... a jeśli chodzi o moje samopoczucie jest już dobrze! to chyba tyle....do zobaczenia!
|
Stronę odwiedził już 54943 odwiedzający
|
|
|