5 PAŹDZIERNIK
MAM JUŻ 19 MIESIĘCY

5 październik- nowe słowa i ich znaczenie!
Julia -Julia
ciocia -ciocia
sibko - szybko
pa -narazie,cześć
baja -bajka
Fu -Funia
ała -ała(coś mnie zabolało)
dzieeń - dzień dobry
dzieki - dziekuję
guma -guma
babcia -babcia(czasem nie wyraźnie zależy od dnia)
piii -pić (wcześniej mlaskałam dając znac że chcę pić)
bim bam -zegar
brum brum -samochód
amen - mówię amen i składam rączki do modlitwy- babcia Ala mnie nauczyła
dzyn dzyn - dzwoneczek(moja ulubiona bajeczka gdy chcę ją ogladac mówie mamie dzyn dzyn)
aaaleluja - piosenka ze Shrek`a (II moja ulubiona bajka i śpiewam aaleluja gdy chcę ogl.Shreka)
tak -nie muszę tłumaczyć. W końcu rodzice doczekali się na TAK chociaż NIE dominuje.
Potrafię powtórzyć takie krótkie imiona jak Ola, Ania i wiele innych krótkich słów.
6 październik- spacerek/ u fotografa
Byłyśmy dziś z c.Madzią i Weroniczką na spacerku.

W międzyczasie odebrałyśmy Remka z przedszkola i poszaleliśmy na pl.akademickim.

Na dworze jest dosyć ciepło, tremometr pokazuje 20oC tyle tylko że wieje zimny, nieprzyjemny wiatr i mimo tego że jestem cieplutko ubrana moje rączki są wiecznie lodowate a wiecie o tym że lodowate ręce w moim przypadku nie wróżą niczego dobrego. Tak tez było dzisiejszego dnia. Gdy nasze wariowanie na pl.Akademickim dobiegało końca i pora zbierać było się do domu, mama zauważyła ze katarek leci mi z nosa i a najgorsze było to że wcale to nie była woda, tylko już jakby to powiedzieć hmmm bardziej zaawansownay katar- glutki
Dobrze że przed południem zanim się pojawił ten wstrętny katar byłam z mamą u fotografa

(dzwinie był wygladała z czerwonym nosem albo z cieknącym katarem) ponieważ musimy wyrobić mi nowy bo mój paszport utracił ważność w połowie września a przeciez pod koniec paździenrika zaplanowane mamy wakacje i to ostatni dzownek na jego wyrobienie. Apropo zdjęcia wyszłam bardzo ładnie, w sumie miałam zrobionych 5 zdjęć lecz to komputer wybierał odpowiednie zdjęcie do paszportu i wybrał ale to nie było to najpiękniejsze na którym uśmiecham się od ucha do ucha bo na zdjęciu paszportowym wymagana jest raczej poważna miną. W poniedziałek mama musi iść po odbitki zdjęć na których jestem usmiechnięta więc kupimy odpowiednią ilość i rozdamy babcią i prababcią
Wieczorkiem byłam bardzo marudna, płakałam podczas kąpieli a przecież uwielbiam się kąpać i zaczęłam "mówić przez nos" mało tego budziłam się w nocy kilka razy bo tak mnie męczył katar. Chyba nie obędzie się bez lekarza, zobaczymy jutro póki co mama podała mi syropki.
7 październik- wizyta u lekarza
Noc nie była straszna ale dosyć często się budziłam. Na szczęście nie miałam ni gorączki ni kaszlu. Wstałam w dobrym humorze na brak apetytu też nie mogłam narzekać także wszystko było w jak najlepszym porządeczku jedynie ten wstrętny katar strasznie mi dokuczał, mimo iż czułam sie tak jak opisałam wcześniej rodzice postanowili pójść ze mną do lekarza bo o zaczyna się weekend i chcięli być spokojni. Pani K.-ska stwierdziła że nie jestem chora ale powiedziała mamie że dobrze że tak szybko zareagowała bo z tego katarku mogła rozwinąć się wstrętna choroba. Także leczymy katarek, syropem i czopkami a pomaga nam w tym też wspaniały odciągacz "katarek" który bardzo sobie chwalimy.
8 październik- z babcią Alą/parapetówka/urodziny c.Ewy
Całe przedpołudnie i troszkę popołudnia spędziłam z babcią Alą która przyjechała do mnie żeby mnie przypilnować żeby rodzice mogli pójść sobie spokojnie na siłownie a później pozałatwiać kilka spraw. Jeśli chodzi o moje przeziębienie a raczej katarek to nic się nie zmieniło nadal mi towarzyszy mimo wszystko pojechałam dziś rodzicami do c.Agatki i w.Patryka na parapetówkę. Był tam tez w.Tomek, c.Aga i Leneczka oraz babcia Ala, Funia i Kicia(kot c.Agatki).

Na imprezie było fajnie bardzo grzecznie bawiłam się z Lenką próbowałam ją przytulać ale mama szybko reagowała i nie pozwalała mi na to przez ten nieszczęsny katar, oprócz tego karmiłam ją i podawałam jej klocki.

Leneczka jest o pół głowy niższa ode mnie, ma o numer mniejszą stopę i dziś pierwszy raz puściła się do chodzenia(przy łóżku chodzi sama ale jest asekurowana) to jest aż niemożliwe że jest taka duża i tyle już potrafi no i że taka mała różnica występuje w wzroście i numerze obuwia między nami przecież ja jestem starsza o rok. Nie zagościliśmy tam długo ponieważ na 18tą zaproszeni byliśmy na urodziny do c.Ewy.

Na imprezie było fajnie ale nie było mojego kuzyna Remka kompana zabaw ponieważ w najbliższy poniedziałek c.Madzia z Weroniczką idą do szpitala na operacje małego serduszka i ciocia chciała odizolować nas na ten krótki czas żeby nie było żadnych niespodzianek i żeby Weroniczka się nie rozchorowała bo gdyby okazało się że ma chociażby katar to nie doszłoby do tego zabiegu- musi byc zdrowiutka, no i Remka nie było ale zastąpiłam sobie Remka, Martą(14letnią) córką pani Bogusi(przyjaciólki cioci Ewy) Co prawada początek imprezy nie był wesoły, strasznie marudziłam i popłakiwałam, rodzice zdecydowani byli jechać do domu po 25 min siedzenia ale dziadzio Tadeusz poszedł do domku przyprowadził Grafa i Pumę i zaczęłą się zabawa na całego, Marta oczywiście dołączyła do mnie i swietnie się razem bawiłyśmy. Bawiłam się też z pradziadkami w karmienie piesków (radości co niemiara) i obierając z babcią orzechy włoskie które później zjadałam

Marta jest bardzo wygimnatykowaną dziewczynką w następnym tygodniu bierze udział w Mistrzostwach Polski w skokach na trampolinie oczywiście pokazała nam kilka fajnych figur które i ja próbowałam zrobić na dywanie ale hehhee nie wyszły mi... ale to chyba dlatego że mam za krótkie nóżki
hehehe. Na imprezie tak ładnie się bawiłam że do domu wróciliśmy dopiero po 21
mało tego zasnęłam w 5 minut
11 październik- Cud!/ odwiedzinki
Dzisiejszy dzień zapowiadała się bardzo nerwowo a mianowicie dlatego że moja kuzynka Weroniczka miała mieć dziś operację serduszka w którym była dziurka wielkości 7mm a że dziura znajdowała się w przegordzie międzykomorowej(VSD) a nie przedsionkowej(ASD) to operację bezdyskusyjnie trzeba było wykonać przy takiej wilekości dziurki jaką ona miała. (Międzykomorowa- usuwana operacyjnie, międzyprzedsionkowa-z biegiem lat zarasta) Ciocia długo się przygotowywała psychicznie i fizycznie do dzisiejszego dnia i tylko ona jedna wie jak bardzo to wszystko przeżywała. Byliśmy oczywiście z nią myślami, modlitwami i przeżywaniem tego wszystkiego. Ale co matka to matka. W kazdym bądź razie wczoraj ciocia poszła z Weroniką do szpitala i czekała z niecierpliwością na opercaje. Kiedy przyszło co do czego po szeregu badań jakie zostały wykonane tuz przed planowaną operacją okazało się że operacji nie będzie że zdarzył się CUD
i dziurka w serduszku Weroniczki z 7mm ma 1,5mm i zarasta- lekarze byli w szoku z reszta jak my wszyscy, i to oni sami stwierdzili że to naparwdę Cud! Cuda się zdarzają i warto w nie wierzyć. Także operacja nie odbyła się i ciocia z Weroniką wróciły do domku
Wieczorkiem odwiedzili mnie dziadkowie którzy wrócili z wakacji w Hiszpanii, oczywiście dostałam od nich mnóstwo prezentów, jeden z nich zaprezentuje wam nieco niżej na fotografii.

Babcia Agatka była w szoku bo nie spodziewała się że w przeciagu tych dwóch tygodni kiedy to ona odpoczywała na wakacjach ja zrobiłam takie postępy w mówieniu. Największe zdziwienie na twarzy babci pojawiło się wtedy, kiedy babcia zapytała (oglądając zdj. z imprezy urodzinowej c.Ewy) kto to jest (na zdjęciu byłam ja), no kto to jest a ja odwróciwszy głowe w jej strone powiedziałam "Julia"
szkoda że nie widzieliście jej miny, babcia była w szoku
a gdy zaśpiewałam "piosenkę" Shreka "Alleluja" (śpiewam tylko alleluja)babcia nie mogła w to uwierzyć. Za wszystkie prezenty ślicznie dziękuję a sukienkę jeszcze raz zaprezentuję.

tak, tak tą piękną hiszpańską kreakcje, sukienkę flamenco dostałam w prezencie od dziadków.

Na powyższym zdjęciu widzicie jak pięknie się bawiłam po przymierzeniu sukienki: przeglądałam się w lustrze, tańczyłam, klaskałam w dłonie, ściągałam i zakładałam opaskę którą zrobiła mi mamusia.
12 październik- amatorska sesja zdjęciowa
Pogoda za oknem nieciekawa ale nie bardzo się tym przejmuję pownieważ z powodu katarku nadal siedzę z mamą w domku, dzisiaj wyszłyśmy tylko na chwilę żeby złożyć wniosek o paszport i szybciutko wróciłyśmy do domu z resztą samochodem więc na dworze nie byłam zbyt długo. Wieczorkiem gdy tatuś umówił się z kolegami na Fifę mama wpadła na pomysł żeby zrobić mi sesje zdjęciową w której pomagała nam ciocia Ewelinka. Oj na początku było fajnie ale po którejś przymiarce sukienki zaczęłam się denerwować, buntować i kłaść na ziemię(dywan) wspinałam się po łóżeczku, zakrywałam twarz rękami (byłam po prostu nieznośna)

i w ogóle nie chciałam współpracować z mamą (ona potrafi zrobić naparwdę piękne zdjęcia) więc cieżko było mnie ustwić i przytrzymać w miejscu z parę sekund. No cóż zdjęcia jako takie wyszły więc się pochwalę tymi njalepszymi mam nadzieję że też się wam spodobają.



14 październik- odwiedzinki
Od paru dni nie byłam na dworze, dziś mamusia po raz pierwszy ubrała mi zimową kurteczkę( na tą zimę jestem zabiezpieczona mam aż 5 kurtek) i poszłyśmy...tak, tak poszłyśmy (nie zabierając wózka) na zakupy. W sklepie byłam grzeczna i mamunia kupiła mi chrupki orzechowe takie kuleczki bardzo ale to bardzo smaczne to było wynagrodzenie za grzeczność
Przed południem odwiedził mnie mój kuzyn Nikodem z c.Magdą. Ładnie się razem bawiliśmy ja oczywiście non stop go przytulałam i całowałam(od jakiegos czasu przy całowaniu wydaje śmieszyny ale prawdziwy dzwięk muaaaa) i za każdym razem gdy całuję lalę, misia, swoją rączkę mama słyszy muaaa i zerka co tym razem całuję. A tak poza tym jestem "przylepą" do wszystkich się przytulam, witam wszystkich z rozłożonymi do przytulania rączkami i rozdaje mnóstwo buziaków. Powracając do Nikodema świetnie się razem bawiliśmy ostatni raz gdy go widziałam jeszcze nie potrafił chodzić dziś zasuwa na nóżkach chociaż zdarza mu się raczkować a przy raczkownaiu jest świetna zabawa można się np. gonić tam i z powrotem. Jak to zwykle bywa naśladowłam go robiąc to co on, on pił ja też chciałm pić, on raczkował ja też, on się bawił ja też, on siedział na kolanach u cioci ja też chciałam.

Z Remkiem mam tak samo robię wszystko to co on. Taka mała małpka ze mnie. I bardzo ale to bardzo lubię dzieci
Chciałabym mieć kompana do zabaw takiego na zawsze juuuuż...hm np. siostrzyczkę albooo braciszkaaa..oooj ciężka sprawa...
15 październik- z tatusiem
Od kilku dni mam straszne problemy z zasypianiem i z przesypianiem całej nocy. Wieczorem zaraz po kąpieli dostaję butelkę mleka lub kakao(ka) do ręki i zasypiam bez większych problemów (od zawsze) ale w ostatnim tygodniu mam z tym problem i nie wiem dlaczego. Po kąpieli standardowo dostaję butelkę, rodzice kładą mnie do łóżeczka, włączają lampkę-pozytywkę z projektorem i zamykają drzwi. Ja wypijam mleko czasem i nie wypijam i krzyczę "aaaa", wołam ich trzęsąc łóżeczkiem- dając im znać że mają mnie kołysać i faktycznie jedno z nich przychodzi kołysze mnie i śpiewa a ja zasypiam bądź tak długo się dre aż mnie wyciągną z niego i fikam jeszcze z 1,5h. W nocy natomiast budzę się np o 1:30 lub 6:30(dla nas to noc) i fikam w łóżeczku, wypijam mleko i wołam raz mamę raz tatę i zasypiam z godzinę- "masakra" jak to mówi mama.
Dzisiejszy dzień spędziłam z tatusiem tzn. obudziałam się rano o 6:30 mama wstała ze mną, ubrała, umyła, zrobiła mi pyszne śniadanko i zaczęła się szykować na szkolenie na któe jechała z ciocią Agatką, jej pracownicami oraz modelkami. Na szkoleniu była cały dzień(jako "modelka") wróciła po 17 później na 18tą poszła z c.Madzią Cyg na babski comber do c.Ewy gdzie było- 22 kobiety (m.in babcia Agatka) Nie zagościła tam długo bo ja bardzo tęskniłam i płakałam jak wychodziła(nie wiedziałam jej cały dzień- nie zdarza się to) i mamusia posiedziała tam chwilę i wróćiła do domku. Dzisiejsze zasypianie nie różniło się niczym od wczorajszego i przedwczorajszego- wyłam. krzyczałam i w końcu wyjeli mnie złóżeczka i obejrzałam z nimi cały program "Mam Talent" i kiedy przyszła pora snu znowu był ryk i krzyk na szczęście po 20 minutach zasnęłam....
16 październik- nowe buciki/okropny problem z zasypianiem
Niedzielny poranek spędziłam z tatusiem ponieważ mama pojechała na drugi dzień szkolenia do Katowic. Na pyszne śniadanko zaprosiła nas c.Ewa, b.Agatka i dz. Jacek (do Ewy) Po śniadanku tatuś pojechał na siłownie a ja zostałam z dziadkami którzy planowali już wcześniej wziąć mnie i Remusia i pobawić się z nami z parę dobrych godzin. Długą zwariowaną zabawę zamieniliśmy jednak na krótką zabawę i zakupy. Dziadkowie kupili nam przepiękne,cieplutkie, zimowe obuwie za które bardzo bardzo dziękujemy
muaaaa :*

Moje nóżki napewno nie zmarzną tej zimy
z resztą jak reszta ciała bo tak jak wspominałam wcześniej mam 5 zimowych kurtek chętnie podzielę(oddam) się jakąś kurteczką z dziewczynką w moim wieku lub mojej wielkości także jeśli ktoś jest chętny pisać w księdze gości lub sms do mamy. Na zakupach było super, udały się nie tylko same zakupy(buty) ale też czas spędzony w markecie.

Teraz trochę z innej beczki a mianowicie chodzi o to nieszczęsne zasypianie nie wiem dlaczego tak jest ale to co teraz przechodzimy to jakaś maskara. Nadchodzi wieczór na dworze robi się ciemno a ja biegam, szaleje, wygłupiam się i nie chcę myśleć o spaniu, już i tak rodzice przedłużyli mi czas zabawy do 20 (o tej porze już leżałam w łóżeczku pijąc mleko albo i spałam) a teraz o 20 dopiero zaczyna się moja wieczorna toaleta więc kładę się do łóżeczka ok. 20:30 dostaję wtedy mleko i zaczyna się RYK! PŁACZ! WRZASK! PISK! Jednym słowem Masakra przez duże "M" sąsiedzi na bank myślą że rodzice obdzierają mnie ze skóry. Ale do czego dąże a mianowicie do tego że po takiej histerii zabieraja mnie do dużego pokoju i jeszcze fikam albo usypiają kołysząc łóżeczkiem(nie chce się powtarzac patrz dzień 15) Rodzice dostają szału gdy usypiajac mnie ja siadam w łóżeczku i bawię się jednym z moich pięciu misiów wtedy wychodzą a ja drę się jeszcze bardziej. Dziś sytuacja się powtórzyła i mama zdenerowana wszyszła z pokoju( ilez to może trwać, może się zdarzyć dzień lub dwa ale nie prawie 1,5tyg) zakmnęła drzwi a ja darłam się tak głośno że aż się dławiłam z tego co słyszłam bo nadstawiałam ucho mama powiedziała do taty że za chwilę pęknie jej serce ale tego wieczoru ani mama ani tata nie przyszli do mojego pokoju. Zasnęłam sama ale niech sobie myślą że od jutra będzie lepiej przecież jestem uparciuchem i jutro znowu będę próbowała postawić na swoim.
17 październik- wyjazd tatusia/ z babcią Alą
Przed południem tatuś musiał jechać na jeden dzień do Wiednia więc zostałyśmy same. Oczywiście ani sekundy się nie nudziłyśmy byłyśmy na spacerze przy okazji wstąpiłysmy do sklepu i dokonałyśmy zakupu nowych rękawiczek które lada dzień będą mi bardzo potrzebne, oglądałyśmy razem bajkę "Dzwoneczek" i jak codzień tańczyłyśmy(uwielbiam to robić, łapie mamę za rękę i tatę i wszyscy w trójkę kręcimy się w kółeczku albo wyginamy ciało stojąc w miejscu - jest poprostu super! przez duże "S") Po południu mama poprosiłą babcię żeby do mnie przyjechała a sama wyskoczyła na siłownie. Czas z babcią bardzo szybko mi zleciał, byłysmy na dworze, pospacerowąłyśmy troszkę, pobawiłyśmy się lalkami
później kolacja i babcia przygotowywała mnie do snu kiedy wróciła mama(mama woli sama mnie usypiać, w sumie od niedawna tzn. odkąd zaczęłam strasznie panikować i histeryzować) Kochana babciu bardzo dziękuję w imieniu mamy że zawsze możemy na Ciebie liczyć nawet w takich momentach kiedy mamusia ubzdura sobie wyjście na siłownie wielki buziakdla Ciebie mua:*
Dwie bardzo ważne informacje o których nie pisałam wcześniej w niedzielę przyjeżdża dziadek Witek
jupi!
dawno go nie wiedziałam(czerwiec) nie mogę się doczekać, natomiast 29 października przyjeżdża dziadek Waldek
którego też bardzo dawno nie wiedziałam(maj) jupi!
również nie mogę się doczekać!
19 październik- urodziny Tatusia
(trochę kolorowo ale chciałam żeby w dacie i opisie dnia były zachowane barwy jakie znjadują się na fladze barcelony
)
Dzisiejszego dnia swoje urodzinki obchodził Tatuś, od samego rana w domku było straszne zamieszanie, ponieważ mama przygotowywała imprezę urodzinową. Postanowiała zrobić 300 koreczków (anasem, winogronem, pieczarkami, cebulakmi, kielbaska, szyneczka, łososiem, serem,papryką) musiałam opisać to dokładnie żebyście sobie zdali z sparwę ile było przy tym roboty a jeszcze więcej syfu, mało tego w dodatku zrobiła 100 tycich kanapeczek(sucharki 3cm na 3cm) i różne inne pozostałości które powinny znajdować się na urodzinowym stole. W przygotowywaniu koreczków i pysznych kolorowych babeczek pomogły mamie c.Ewe i c.Marta.

Po zakończonej pracy nasze mieszkanie wyglądało jakby przeszła przez nie trąba powietrzna
Impreza urodzinowa odbyła się u c.Ewy. Mama zrobiła tacie olbrzymią niespodzankę pisząc własnoręcznie dedykacje dla niego i zapalając na torcie 29 świeczek-szok!
Impreza się udała, wyszalałam się z Remkiem popłakałam trochę ponieważ Remuś przyciął mi paluszki drzwiami niechcąco ale bardzo boląco. Na szczęście babcia szybko zareagowała i uśmierzyła mi bólu wkładając moją rączkę pod zimną wodę.
20 październik-3urodzinki Remusia
-kinderbal! / nowe butki
Dzisiejszy dzień zapowiadał się bardzo ciekawie i interesująco a dlatego że dzisiaj swoje urodzinki obchodził Remek a ja byłam zaproszona na drugi(I u Nikodema B. rok temu) w moim życiu kinderbal(tylko dla dzieci) Rodzice oczywiście pilnowali nas ale nie przeszkadzali w zabawie.Było super!

(tak szybko biegłam na impreze i niecierpiliwie tupałam nóżkami w windzie)
Remuś kocha piłki i całe mieszkanie przyozdobione było piłkami i balonami.Na imprezie było 5cioro dzieci: Maja 2lat, Oluś prawie 2, Ja prawie 2, Nikoś rok, Remuś był najstarszy 3 no i "dochodząca"Weroniczka 4mc.

Piłam dziś szampana oczywiście dla dzieci pikolo bardzo mi smakował a na stole było mnóstwo pyszności.(mamusia ładnie udekorowała babeczki imieniem każdego uczestnika kinderbalu)

Ojej zapomniałabym opisać tortu który był najważniejszy tegoż dnia przecież Remus czekał na niego cały tydzień i wszystkim opowiadał że na urodzinach będzie truskawkowo-brzoskwiniowy tort mało tego tort zrobiła c. Magda z w.Tomkiem i było to boisko do piłki nożnej. Tort nie dość że wygladał apetycznie to i tak smakował
Jeśli chodzi o prezenty Remuś dostał ich całe mnóstwo i kiedy rozpakowywał je przy nas śmiechu było co niemiara, bo ze wszystkich prezentów jakie dostał najbardziej ucieszył się z jajka niespodzianki
"ekonomiczne dzieCko."
Na dzisiejszą imprezę rodzice kupili mi nowe buciki zgrabne półbutki takie żeby pasowały do wszytskich moich sukieneczek. Buty są ciepłe i bardzo wygodne w dodatku są bardzo ładne, zachwycone nimi były wszystkie ciocie

21 październik-wyjazd tatusia/odwiedzinki
Nie wspominałam wcześniej o wspaniałym prezencie urodzinowym dla tatusia jaki zrobiłyśmy mu na jego 29urodzinki. Tatuś dostał od nas bilet na mecz jego ukochanej drużyny piłkarskiej -Barcelony oraz pobyt i zwiedzenia miasta. Wujek Patryk dostał od c.Agatki taki sam prezent i chłopaki razem polecieli na wycieczkę (oprócz nich leciało jeszcze parę wujków) Przed południem odwiedziłam pradziadków Romków. Karmiłam z babcią gołębie(babcia rzucała im chlebek który trzyma zawsze na moje przyjście i potem razem karmiłyśmy ptaszki, ja stoję na parapecie a babcia rzuca ptaszką jedzenie).
22 październik- odwiedzinki Zosi/u babci Ali
Przed południem odwiedziła mnie c.Ewelinka z Zosią, była też c.Ewe która u nas spała(wujek K.też wyjechał na wygraną wycieczkę do Turcji). Za każdym razem gdy Zosia się ze mną spotyka to niechętnie się ze mną bawi, dziś było tak samo,. Pomimo tego żę robiłam podchody, zaczepiałam ją, wołałam, zachęcałam do zabawy przynosząc swoje zabawki i kładąc jej na kolankach ona nie chciała się bawić, siedziała i oglądała bajki
smutno mi trochę było. Po południu pojechałam z mamą do babci Ali i c.Agatki gdzie zostałysmy na noc. O dziwo zasnęłam bez problemu i przespałam całą noc budząc się o 20 czyli równe 12h.
23 październik- z dziadkiem Witkiem
Ranek spędziłam z babcią a mama wykorzystała moment i wyskoczyła z c.Agatką na siłownie. Po południu poszłyśmy do kościółka oczywiście byłam nieznośna i w połowie mszy mama musiała wrócić ze mną do domu. Na mszy strasznie dokazywałam, mamie było wstyd że tak nieładnie się zachowuje(jak nigdy). Babcia Ala nauczyła mnie mówić "Bozia" i "Amen" i teraz jak widzę figurkę Matki Boskiej pokazuję paluszkiem i mówię Bozia a później składam rączki i mówię amen
Wieczorkiem spotkałam się z dziadkiem Witkiem
dziadzio nie mógł uwierzyć że jestem taaaka duża i że mam tyle włosów. Na początku strasznie się wstydziłam i nie chciałam usiąść mu na kolanach ale po 15 minutach sama go zaczepiałam a po godzinie przytulałam, wchodziłam na kolana, trzymając za rękę, tańczyłam i popisywałam się biegając tam i z powrotem (na koniec rzucałam się na dywan
).

Późnym wieczorkiem odwiedziła nas babcia Ala z c.Agatką i na chwilę w.Tomek CYG. który przyjechał przywitać się z dziadkiem także w miłym towarzystkie spędziłam wieczór. Oczywiście spać poszłam dopiero przed 22 pomimo wcześniejszego usypiania które na nic się nie zdało przecież ja bardzo lubię towarzystwo więc chciałam im potowarzyszyć.
24 paździenrik- powrót tatusia
Rano pojechałyśmy z dziadkiem Witkiem załatwić sprawę a później pojechałyśmy w odwiedziny do c.AniB. Nikosia nie było bo był w przedszkolu więc nie spotkałam się z nim ale pobawiłam się jego samochodami. Prosto od cioci pojechałyśmy do gabinetu c.Agatki. Babcia wzięła mnie do domu a mamusia została na kilku zabiegach upiększających
Po południu wróciłyśmy do domu i czekałyśmy z niecierpliwością na tatę. Gdy tata wróćil do domu pokazał nam pamiątki jakie zdążył zakupić jeszcze przed kradzieżą portfela(dwa dni temu odbył się mecz FCB tatuś jadąc metrem został okradziony, ukradli mu wszystkie dokumenty i pieniądze, jedyne co mu zostało to paszport który zostawił w hotelu ale to szczęście w nieszczęściu bo mamy zaplanowany urlop a bez paszportu nie byłby możliwy). Po rozpakowaniu bagaży pojechał po dziadka Witka i wszyscy razem spędziliśmy fajny, wesoły wieczór.
Chasło wieczoru:(mama pokazując palcem wskazującym na tatę pyta)
m:"kto to"
ja:"tata"
m:"kto to"(pokazując na dziadka Witka)
ja:"dziadziu"
m:"kto to"(pokazując na mnie)
ja:" Julia"
m:"kto to"(pokazując na siebie)
ja:"mama"
-W tym momencie dziadek zadał mi pytanie:
dz:" a kto jest najładniejszy"
-wtedy ja bez jakiegokolwiek zastanowienia odpowiedziałam
ja:" Julia"
-Wszyscy wybuchnęli śmiechem 
26 październik- odwiedzinki
Odwiedziłyśmy dzisiaj z mamą c.Madzie i Weroniczkę, byłyśmy też na spacerku mimo nieciekawej pogody, przy okazji (ciocia mieszka blisko przychodni) zaszłyśmy do naszej ulubionej pani doktor na konsultacje o profilaktyczne leki przeciwko biegunce która często występuje u turystów w krajach afrykańskich. I wróciłyśmy do domu na południową drzemkę. W drodze do domu podjechał do nas tatuś z dziadkiem Witkiem i jak to bywa od pewnego czasu nie lubię pożegnań, nie lubię jak ktoś od nas wychodzi z domu, (najbliżsi) albo tak jak po dzisiejszym spotkaniu z tatą, tata musiał jechać i zostawił nas, zrobiłam cyrk, tak się zaczęłam drzeć, łzy jak grochy spływały mi po policzkach, płakałam do tego stopnia że tacie zrobiło mnie się żal i wrócił na chwilę, przytulił mnie i dopiero mógł spokojnie jechać. Tak w ogóle nie napisałam wam że przybyło mi zabawek i to jakich
Mama z ciocią zakupiły nam do Targanic mini sklep do którego będą dokupowały różne ciekawe elementy- zabawka bardzo nam się podobała(mi i Remkowi) i póki nie zostanie wywieziona do Targanic będziemy się nią dzielić(trochę u mnie, trochę u Remka) oprócz sklepu dostaliśmy dmuchane koniki, tego samego koloru- niebieskiego żeby nie było kłótni tak jak o foremki lub łopatkę w Targanicach( z konika mogą korzystac-skakać osoby do 120 kg także ta zabawka przysłuży się nie tylko nam hehehe
ale i rodzicom. W najbliższe lato będziemy organiozować zawody:P) i chcę się jeszcze pochwalić pięknym nowym ręczniczkiem poncho, który mama zakupiła mi na wczasy- jest poprostu przesliczny
i na dodatek z Myszka Mini

28 październik- WAKACJE-->EGIPT
Nadszedł w końcu dłuuugo wyczekiwany dzień, dzień naszego lotu do Egiptu. Samolot mieliśmy o 20tej więc zobaczyłam się jeszcze z dziadkami: Alą, Agatką i Jackiem którzy przyjechali się ze mną pożegnać i poprzywozili mi dużo pyszności na tę długą drogę. Na lotnisko zawiózł nas wujek Tomek Cyg. Na urlop lecieliśmy w 4 z dziadkiem Witkiem
Podróż była długa i bardzo męcząca- wyszlismy z domu o godzienie 18 a klucz do pokoju dostalismy o 4 rano- maskara! A wszystko to za sparwą tego całego zamieszania na lotnisku w Hurgadzie na którym musieliśmy wykupić wizę, wypełnianić karty, stać w okropnie długich kolejkach bo tuż po naszym lądownaiu, wylądaowały jeszcze 3 samoloty- (coś okropnego), a jakby tego było mało wszystkich turystów do hoteli rozwoziły busy lub autobusy i tak się złożyło że akurat z naszego busa zgubiła się dwójka ludzi i musieliśmy czekać na nich jeszcze z dobre 30 min. Najlepsze i tak było jeszcze przed nami- czas ozcekwiania na wydanie klucza do pokoju.(samolot wyladował o 1:55 a do pokoju weszlismy parę minut po 4) Byłam tak zmęczona, tak marudna i tak nieznośna z tego zmęczenia że gdyby nie wkurzenie rodziców już w samym hotelu to nie wiem o której weszlibyśmy do pokoju(było się o co wkurzyc bo na łóżeczko czekali kolejne 30 min(łóżeczko było drewniane i nie praktyczne bo gdy mama mnie do niego włożyła na stojąco miałam je po pas- więc lekkie wychylenie i leciałam na łóżko rodziców lub ziemię, mama była wściekła że nie zabrała ze sobą mojego łóżka tym bardziej że bierzemy je wszędzie a teraz dała się namówić że nie będzie potrzebne, przez cały wyjazd musieli bardzo uważać, zastawiać wózkiem i łóżkiem sypialnianym żebym czasem nie wypadła) Jeśli chodzi o sam lot to było fajnie, w samolocie było kupę dzieci - same dziewczynki w róznym wieku tak do 4lat i jeden chłopczyk. Świenie się bawiłam, wymieniałam się z nimi zabawkami(na czas lotu), skakałam, biegałam po samolocie aż w końcu padłam ale długo nie pospałam(bo późno zasnęłam) w sumie może ze 2 h a później zasnęłam koło 4:30.

Muszę też wspomnieć o imprezie imnieniowej pradziadka Tadeusza która odbyła się dzisiejszego dnia, niestety nie mogliśmy być na niej ale o życzeniach pamiętaliśmy
29 październik- OcZaRoWaNi
Hotel, baseny, pokój, umieszczenie pokoju, jedzenie, widoki, 2 baseny z podgrzewaną wodą, aerobiki, taniec brzucha, step, siłownia, bilard, gimnastyka, rozciąganie, dyskoteki dla dzieci- PIERWSZA KLASA
Do pierwszego basenu mieliśmy aż 15metrów
a basenów a w sumie było 7. Mogliśmy korzystać z usług obydwu hoteli Festival Riviera Resort i Festival Le Jardin (oprócz posiłków głównych) Było naprawdę cudownie! Pokój w którym mieszkaliśmy znajdował się na parterze hotelu i miał mały tarasik z którego często korzystaliśmy a szczególności ja. Wykorzystywałam każde uchylenie okna balkonowego i wybiegałam na dwór.

Całe dnie spędzaliśmy na basenie i mocno grzejącym słoneczku- nic więcej do szczęścia nam nie było potrzebne

31 październik- Zatrzymać Czas!
Czas leciał niemiłosiernie a każdy nasz dzień wygladał tak samo z ciagłym niedosytem, słońca, kąpieli i odpoczynku -szkoda że nie można było zatrzymać czasu
Wstawalismy przed 9 chodzilismy na śniadanko, (dziadzio wstawał wcześniej i rewerował leżaki) zaraz po sniadanku szlismy na basen do godziny 14


późnije udawalismy się na przepyszny obiad. Po obiadzie była drzemka spałam nie tylko ja
(mama się opalała, reszta spała) po drzemce szaleństwo na basenie. Jedyny minus jaki występuje o tej porze roku to krótszy dzień i wiatr który zaczyna wiać około 17 i wieje do 19. W tych godzinach miałam na sobie długie spodenki i bluzkę z długim rękawem. O 19 kolacja a po kolacji spacer do amfiteatru gdzie zawsze się coś działo. Zdarzało się że w ciągu dnia spałam 2 razy bo byłam wykonczona szaleństwem wodnym. Rodzice korzystali też z takich przyjemności jak : mama aerobic wodny 12 i step 16, tata siłownia.
LISTOPAD
1 listopad- medal dla dziadka!
/nurkowanie
Dzisiejszy dzień był inny niż wszystkie ponieważ rodzice wykupili sobie wycieczkowy rejs po morzu a w tym nurkowanie, ogladanie rafy koralowej obiad na statku, 1,5 h odpoczynek na pięknej wyspie Mahmya, podziwianie delfinów o zachodzie słońca.

Rodzice wyszli o godzienie 8 rano i wrócili o 18 a ja spędziłam cały dzień z dziadkiem. Mama trochę się stresowała bo do tej pory nie miałam okazji zostać z nim sama. Chyba najbardziej bała się tego że będę bardzo płakała i marudziała ale nie było źle wręcz przeciwnie było super. Dziadzio bardzo o mnie dbał, dbał by mój brzuszek był pełny, bawił się ze mną, pływaliśmy razem w basenie, zrobiłam mu dwie niespodzianki jedna bardzo miłą i fajna drugą mniej przyjemną i nie fajną
zacznę od tej fajnej- spałam w ciągu dnia aż dwa razy więc mógł sobie odpocząć a ta mniej przyjemna - zrobiłam aż 3 kupki w tym jedną rzadką nooo można powiedzieć że bardzooo rzadką
hehehe także dziadek miał małą zasadzkę
ale spisał się na medal. Pan Machmet który sprzątał nasz pokój zrobił nam miłą niespodziankę a że w naszym pokoju codziennie było czyściutko i Machmet nie miał co robić bo kilkakrotnie zwracał tacię uwagę że to on jest od sprzątania i że tata ma przekazać mamie że ma sobie odpocząć bo ma urlop, ułożył z koca dużego łabędzia. Na pierwszy rzut oka nie wiedziałam co to jest więc zbliżyłam się do niego żeby się mu przyjżeć a kiedy dziadzio zapytał mnie:"Julia co to jest" zaczęłam płakać ale łabędź dostał od dziadka cios i się "poskładał" to był jedyny raz kiedy zapłakałam w ciagu całego dnia.

2 listopad- Hurgada
Ranek minął tak jak zwykle czyli około 9 śniadanko, standardowo jadłam jajko na twardo i bułeczkę z masłem, mama bardzo pilnowała tego co jadłam żeby nie wystapiły biegunki tzw."zemsta farona" przed którymi wszyscy nas tak bardzo straszyli(oczywiście miałysmy kupę leków i syropków)na szczęście obyło się bez tego(nie dostawałam nawte profilaktycznie nifuroksazydu) ale pilnowana byłam i nie jadałam żadnych owoców i warzyw(z tego co wiemy 2osoby z naszego busa przeszły "zemste faraona" Rodzice jedli wszystko ale obyło się bez biegunek. Teraz możemy powiedzieć że śmieszne są teksty na forum ludzi którzy straszą biegunkami bo ich dzieci je przeszły bo z tego co zauważylismy rodzice małym brzdącom takim jak ja dają do jedzenia wszystko począwszy od zielonych ogórków a skończywszy na sałacie tak samo z owocami i sokami( w których pływają kostki lodu)a później dziwią się że biegunka złapała akurat ich dziecko. Ja piłam tylko i wyłacznie herbatkę , mleczko z wodą przegotowaną(musieliśmy zabrać mleczko w proszku NAN) i wodę niegazowaną z butelki. Jak już napisałam wcześniej NA SZCZĘŚCIE zemsta faraona nas nie dopadła
a jedzenie było przepyszne.
Po południu zamówilismy sobie taksówkę i pojechaliśmy zwiedzić Hurgadę

trochę się rozczarowaliśmy a najbardziej chyba mama bo myślała że w całym Egipcie jest tak pięknie jak w hotelu i przed nim i tu zong w życiu nie pomyślelibyśmy że ludzie potarfią żyć w takim syfie. To co się dzieje na ulicach ten cały bałagan, syf, to jakieś wielkie nieporozumienie tak prawdę mówiąc w Polsce największa melina tak nie mieszka jak tam mieszkają zwykli ludzie. Ogólnie w całym Egipcie jest taki syf tylko nie w strefach gdzie przebywają turyści(dziadzio był 30 raz w Egipcie i wie co mówi a my wiemy co widzieliśmy) Ogólnie w Hurgadzie nie mogliśmy zrobić spokojnie zakupów(kupić pamiątek) z reszta tak jak reszta turystów którzy w tym właśnie celu tam przyjechali bo nachalność tubylców czyli Arabów była odstraszająca, denerwująca i bardzooo, bardzoo męcząca. Mało tego zaraz po wyjściu z taxi Arab ukradł dziadkowi parę groszy więc chodziliśmy wkurzeni i trochę wytraszeni. Arabowie nie należą do zwykłych sprzedawców to poprostu banda narzucających się ludzi którzy wszystko chcięliby ci wcisnąc oby tylko pozbyć się towaru oby tylko coś sprzedać w dodatku trzeba pilnowac ich przy wydawaniu reszty bo chcąc nie chcąc często się "mylą" i przeważnie wydają za mało. To taki mały, króki opis życia poza hotelem
Jeśli chodzi o Arabów pracujacych w hotelach są bardzo mili, uczynni i zawsze uśmiechnięci
i chyba tak właśnie ich zapamiętam. Acha moi rodzice uwielbiają kebaby i dziś mieliśmy okazję zjeść prawdziwego arabskiegop kebaba, który nie przypominał kebaba i nie smakowal jak kebab także po raz kolejny było wielkie rozczarowanie(lepsze robią w taxi kebab w Bytomiu) ale był bardzo bardzo sycący. Do pokoju wrociliśmy przed 20 byliśmy tacy zmęczeni że nawet nie poszlismy na kolację. Oj zapomniałam napisać ze w Hurgadzie spotkałam mała hiszpaneczkę (zdj.wyżej) miała na sobie sukienkę flamenco taką samą jak ta co dostałam od babci Agatki tyle tylko że sukienka była koloru czerwonego a do sukieneczki miała też specjalne buciki w kolorze sukienki i w czarne kropeczki- świetnie to wygladało.
3 listopad- odpoczynek/ rozczarowanie
Wszystko wróciło do normy rodzice i pomimo iż było wiele ciekawych miejsc które chcięli jeszcze zobaczyć a dziadzio spisał się na medal nie kupowali już zadnych wycieczek bo szkoda było im czasu a chcięli jechać do Kairu(podróż w jedną stronę 6h) lub zwiedzić wioskę beduinów na wielbładach lub kładach(do wyboru) podróż trwała 2/3 dnia lub popłynąć łódzią ze szklanym dnem, podziwiać rafę koralowąj(tą jednak najmniej byli zainteresowani bo nurkowali i wszystko widzieli) Jeśli ktoś ma zaplanowany 14 dniowy pobyt w Egipcie to warto to wszystko zwiedzić ale jeśli urlop trwa 7 dni to a czas tak szybko leci to szkoda trochę tego czasu. Tym bardziej że rodzice od zwiedzania wolą leniuchowanie i pływanie ja z resztą też
Wspominałam już wcześniej że jedzenie było bardzo smaczne i było tego mnóstwo. Dzisiaj na stołówce był pokaz rzeźb z dyni, cukini, marchwi, bakłażana i różnych innych ciekawych warzyw- efekt końcowy był rewelacyjny!



Tuż przed południem dowiedziliśmy się że nasz jutrzejszy lot jest przełożony z godziny 22 na godzinę 10 rano byliśmy wściekli i nic nie mogliśmy zrobić z resztą tak jak setka innych polskich turystów którzy właśnie jutro mieli wracac razem z nami bo biuro podróży nie odpowiada za zmianę lotu przewoźnika. Tata zadzownił do biura podróży i przedstawił cała sytuację ale uprzejma pani stwierdziła że to nie jest ich wina bo to przewoźnik zminił lot- jak się później okazało firma ecco holiday zawsze robi takie rzeczy swoim klientom że 70% turystów korzystającyh właśnie z ich usług ma zabrany cały jeden dzień i wraca do domu wcześniej(dla osób będących na urlopie 14 dni, 1 dzień nie robi większej różnicy ale dla osób wyjeżdzających na 7 dni robi i to wielką). Także okazało się że dziś ostatni raz wylegujemy się na leżaczkach i kąpiemy się w basenie wcale a wcale nam się to nie podobało. Rodzice i dziadzio poznali dziś duzo rozżalonych polskich turystów a z kilkoma parami się zaprzyjaźnili ale najbardziej z c.Ewelinką i w.Damianem którzy byli z Bielska i c.Agnieszką i w.Konradem którzy są z Warszawy.
4 listopad- powrót do domu
Wstaliśmy o godzinie 7 rano poszliśmy na śniadanko a o godzinie 8 staliśmy przed hotelem pakując swoje bagaże do busa. Żal było wyjeżdżać no ale co zrobić wszystko co dobre szybko się kończy. W samolocie leciało dużo dzieci ale podróż nie należała do przyjemnych i była bardzo męcząca bo jedno z dzieci płakało prawie całą drogę a czas podróży ciągnął się niemiłosiernie.
Gdy dotarliśmy na miejsce na lotnisku czekał na mnie.... wiecie kto?.... dziadziooo Waldek
(nie wiedziałam go od maja bo 5 mc był w Niemczech) Na początku byłam speszona i nie chciałam do niego podejść ale po chwili było juz fajnie. Dziadzio Waldek zabrał nas do domku gdzie czekał przygotowany na nas pyszny obiadek który z apetytem zjedliśmy oczywiście nie obyło się bez niespodzianek. Dostałam plecak księżniczki a w nim telefon komórkowy(zabawka) mnóstwo słodyczy, żelki, moje ulubione czupa-czupsy lizaczki,kinderki, czekolady, grajacy nocnik(który zostanie na stałe u dziadków i będzie mi u nich służył oraz uwaga uwaga uwaga! HUŚTAWECZKĘ która powieszona jest między dużym pokojem a przedpokojem i najbardziej ucieszyłam się właśnie z niej i standardowo z lizaków oraz mega wielkiej paki gum maoma. Za wszystko rozdawałam wszystkim buziaki.
zdj. huśtawki i plecaczka dodam jutro!