Moi rodzice
     To ja Julia !
     Ja w brzuszku
     ROK PIERWSZY
     ROK DRUGI
     => 13 miesiąc
     => 14 miesiąc
     => 15 miesiąc
     => 16 miesiąc
     => 17 miesiąc
     => 18 miesiąc
     => 19 miesiąc
     => 20 miesiąc
     => 21 miesiąc
     => 22 miesiąc
     => 23 miesiąc
     => 24 miesiąc
     ROK PIĄTY
     ROK SZÓSTY
     Hasło
     Księga gości
     Kontakt
     Nasi znajomi
     Poradniczek



Strona Juleczki - 23 miesiąc


5 STYCZEŃ
MAM JUŻ 22 MIESIĄCE

 

5 styczeń- MASAKRA!
Dzisiejeszy ranek nie był wesoły z resztą tak jak ostatnie trzy ale dzisiejsze rozstanie z mamą było najgorsze do tej pory. Dziadzio przyjechał do nas po godzinie 9tej a mama z domu wychodziła o 9:30 koszmar zaczął się nieco wcześniej tzn. tuż przed 9:30 mama zaczęła ubierać golf i w tym właśnie czasie gdy to zauważyłam podbiegłam do niej z płaczem krzycząc "mamo nie" "mamo nie"(serce pęka a łzy cisną się do oczu nawet podczas opisywania tej sytuacji) tak bardzo płakałam że aż zachodziłam się z płaczu, dziadek brał mnie na ręcę a ja wisiałam na szyi mamy i nie chciałam jej puścić, płacząc jeszcze głośniej. Gdy mama zniknęła za drzwiami(stojąc za nimi jeszcze z dobre 5 minut) ja krzyczałam w niebogłosy...Mamie serce pękało, to już 4 dzień kiedy wchodzi do pracy ze łzami w oczach na szczęście wszyscy wiedzą że jest zadowolona z pracy że podoba jej się to co robi i nie chce rezygnować i zaraz w pierwszy dzień wytłumaczyła że mogą się takich reakcji spodziewać także nikt nawet nie pyta co się stało lub co się dzieje. Gorzej ze mną bo zamiast cieszyć się że zostaję z dziadkiem którego bardzo kocham i zawsze cieszę się na jego widok, mało tego, nie muszę chodzić do żłobka tylko siedzę w swoim domku ze swoimi zabawkami i że to już 4 dzień pracy mamy to zamiast coraz lepiej to jest coraz gorzej, coraz gorzej, potrafię nawet w nocy przez sen wołać "momoo, mamo" a sceny jakie robię gdy mama wychodzi do pracy są niedoopisania, bolą i mnie i mamę i dziadzia, bo wszyscy mamy łzy w oczach...mam nadzieję że szybko to minie. Ciocia Madzia dzwoniła dzisiaj do złobka bo w styczniu są zapisy na czerwiec i zapisała Weroniczkę i mnie bo przecież mama będzie musiała zacząć pracować na cały etat a ja w końcu będę musiała iść do żłobka lub przedszkola(rodzice woleliby żebym poszła od razu do przedszkola ale zobaczymy jak to będzie) tak bardzo się cieszę że rodzice mają jutro wolne i że spędzą ze mną caaały dzień(Święto Trzech Króli)

6 styczeń- obiadek u dziadków
Połowa dnia minęła jak pstryknięcie palca, rodzice nie odstępowali mnie na krok. Zaraz z rana tata zrobił dla mnie pokaz slajdów wszystkich zwierzątek i tych z ZOO i tych mieszkających na wsi i w dzungli, i tych które spotkałam, spotkam i lepiej żebym nie spotkała Najbardziej bałam się małpy i sowy powtarzając co chwilę"mamo nie bój"(wiecie co to oznacza), oczywiście razem z mamą pomagałyśmy tacie w szukaniu i wymyślaniu zwierząt i tak bardzo się tym zmęczyłam że o godzinie 12 zawołałam "Julia paaaa"(jestem śpiąca) i zmierzyłam w kierunku swojego łoża żeby zdrzemnąć się przed obiadkiem na który zaprosiła nas babcia Agatka. Na obiad pojechaliśmy w 4 mama, tata, w.Cyg i ja(c.Madzia z Werką i Remkiem są w Zamościu) Obiad był przepyszny co prawda ja nie miałam czasu zjeść bo dziadek powycinał mi z kalendarza(zdjęcia 40/20 i 10/5) wszystkie rasy psów i poukładał na dywanie także miałam co robić segregowałam, układałam i świetnie się przy tym bawiłam. Późnije oczywiście bawiłam się rybkami Nemo(do kąpania) co drażniło strasznie Edzia bo on chyba kocha zabawki bardziej niż wszystkie dzieci na całym świecie(kocha je rozrywać na szczępy) Zawsze gdy jestem u babci bardzo lubię bawić się jej kosmetyczką w której znajduję się z 50 lakierów do paznokci i szkatułką z przepiekną biżuterią wtedy to właśnie zapomninam o całym świecie...  Ale i tak najpiękniejsza jest kąpiel i to w dodatku w dużej wannie(w domku mam prysznic z głębokim brodzikiem ale wanna to wanna wiadomo) Kąpiel była superowa, dziadzio przez cały czas bawił się ze mną i nie spuszczał mnie z oka w dodatku uatrakcyjniał mi ją np. padajacym deszczykiem(gąbka nasączona wodą)


7 styczeń- u dziadków
Dzisiejszy dzień był super, rano gdy się tylko obudziłam Edwinia przywitał mnie wesoło merdającym ogonkiem Cały dzień spędziłam z dziadkami, byliśmy zobaczyć ruchomą szopkę w Panewnikach, odwiedziliśmy ciocię Dorotkę(dent) ojeeej zapomniałam dodać że dziadkowie mają w domku prześliczną, olbrzymią, kolorową choineczkę która bardzo ale to bardzo mi się podobała i póki siedzieliśmy w domku nie odchodziłam od niej na krok...nooo może czasami na 5 sek żeby napić się herbatki

8 styczeń- znowu to samo...
Nadszedł poniedziałek a co za tym idzie...hmmm mama musiała iść do pracy, dziadzio przyjechał do mnie po 9 a mama stanadardowo wychodziła z domu 9:30  i wtedy znowu się zaczeło, płacz i krzyk :" mamooo niee" na szczęście opisywałam wam już kiedyś że rodzice od momentu kiedy są razem zbierają magnesy z miejsc których byli (Hiszpania, Portugalia,Anglia Kraków,Wisła itd...)także trochę się tego nazbierało i to w sumie przykuło moja uwagę i szybciutko przestałam płakać mało tego mamę wspomniałam tylko raz przez te 4 h wtedy kiedy podeszłam do okna, ogólnie byłam bardzo grzeczna i spałam 2 h

9 styczeń- kochane magnesy
Dziś po raz kolejny magnesy sprawiły że nawet nie zauważyłam kiedy mama wyszła z domu a mało tego później zajęłam się kolorowaniem i zabawą i ani razu nie wspomniałam mamy Chyba będzie coraz lepiej...bynajmniej mam taką cichą nadzieję(acha miałyśmy dziś z mamą ciężką noc, obudziłam się o 4:30 i nie spałam do 6:30 a obudziło mnie chrapanie taty, w ostatnim czasie bardzo głośno chrapie i nie potrafimy się wyspać) dlatego wysyłamy go na siłę do lekarza żeby móc znowu spokojnie spać

11 styczeń- kochani pradziadkowie
Już na samym początku opisu dzisiejszego dnia chcę bardzo podziękować pradziadkom w imieniu moim i rodziców ponieważ sami zaproponowali nam pomoc, zgłosili się że raz w tygodniu podczas nieobecności mamy mogą mnie pilnować dlatego mama miała dziś lekki stresik ponieważ nigdy wcześniej z nimi nie zostawałam i mama nie wiedziała jak się zachowam, bała się że będę płakała, że będą problemy z drzemką tym bardziej że miałam zasnąć w łóżku sypialnianym a nie w swoim łóżeczku a mało tego podczas gdy ona była w pracy ja zawsze siedziałam w domku wśród swoich zabawek a tu taka zmiana bo i zmiana miejsca i osób także ciekawa była jak to będzie wyglądało. Gdy weszłyśmy do dziadków od razu zauważyłam na stole przepyszne śniadanko, dziadkowie czekali na mnie, babcia ugotowało mi jajko i w specjalnym do tego naczynku podała mi je (naczynko cudne mała kurka z dziurka na grzbiecie, dziura na jajo oczywiście) U dziadków było
cuuuuudownie bawili się ze mną cały czas, poświecali mi każdą sekundę z drzemką nie było żadnych problemów, sama poszłam do sypialni i powiedziałam babci"Julia paaaa"(tak jak w domku)(lampka była ze mną) połozyłam się na łóżku i zasnęłam, ale było mi u nich taak cudownie że szkoda mi było marnować czasu na drzemkę dlatego spałam tylko 30 min nooo poleżałam nieco dłużej i z uśmiechem na ustach ich przywitałam Babcia nauczyła mnie obierać mandarynki które tak uwielbiam, upiekła pyszne rogaliki o które się upomniałam gdy wychodziłam do domu bo bardzo mi smakowały, powiedziałam:"mamo ciastecko"(bardzo ładnie lecz troszkę jeszcze nie wyraźnie) i wskazałam na pudełko. Ciasteczko i czekolada to nowe trudne wyrazy w moim słowniku które w sobotę zaskoczyły rodziców a wczoraj na placu zabaw w Agorze zobaczyłam chłopca jedzącego loda i podbiegłam do mamy mówiąc"mamo, Julia chce loda" hehe ale fajna miała minę! Ale powracając do tematu gdy mama przyszła po mnie do dziadków nie chciałam się z nią przywitać, to znaczy nie że nie chciałam nie miałam czasu a ona nie mogła tego zrozumieć i na siłę mnie ściskała a to spowodowało że nie chciałam jeszcze bardziej, o pójściu do domu nie było mowy, nie chciałam i koniec ale w końcu dziadzio postanowił wyjść z Grafkiem więc stwierdziłam że i ja pójdę... mama powiedziała że "cygańskie dziecko ze mnie" Super było naprawdę a mama jaka była zadowolona że tak grzecznie się zachowywałam że dziadkowie mnie tak chwalili i stwierdzili że mogę cześciej z nimi zostawać

Kochani dziekuję za zwracanie uwagi na błędy typu chasło...samo "h" tylko nie rozumiem dlaczego ta dana osoba nie potrafi się przedstawić, bloga uzupełniam wieczorami, czasem w nocy(np. o 1) i nie sprawdzam co i jak napisałam ale super że śledzicie byki i swoją uwagę skupiacie właśnie na nich OK! przecież poprawna pisownia jest  najważniejsza


12 styczeń- odwiedzinki
Dzisiejszy dzień spędziłam z tatusiem ponieważ miał dziś dzień wolny od pracy. Rano gdy mama poszła do pracy my udaliśmy się w odwiedziny do pradziadków Romków bo dawno ich nie widziałam a stęskniona babcia dzwoniła wczoraj i zapraszała nas na herbatkę Odwiedzinki jak zwykle się udały bo standardowo karmiłam z babcią ptaszki(gołębie) pojeździłam na dziadkowym rowerku treningowym(siedziałam-radość bezcenna) oglądałam i dotykałam każdą bombkę na choince także było ciekawie. Wieczorkiem odwiedzili nas dziadkowie Waldkowie, poszalałam trochę z babcią i nie chciałam odstąpić jej na krok"baba chodź, baba chodź" nie było czasu nawet na umycie rąk po zjedzonym bananie i chrupkach.

13 styczeń- z pradziadkami
Rano rodzice zaprowadzili mnie do pradziadków bo to właśnie z nimi miałam spędzić dzisiejsze przed i trochę popołudnia. Gdy tylko weszłam do ich domku uśmiech od razu pojawił się na twarzy i ledwo mama zdążyła rozebrać mi kurteczkę a już z babcia za rękę kroczyłam do jej sypialni po przepiekną szkatułkę z biżuterią (jak ja lubię do nich chodzić) Oczywiście na pożegnanie pomachałam mamię "papa" i bawiłam się dalej, po raz kolejny obyło się bez płaczu. Jedynym minusem jest to że moje drzemki trwają tylko 30 minut, więc jestem nie wyspana i strasznie dokazuje mamie gdy wraca z pracy a zaczynam swoje nerwy pokazywać zaraz po jej wejściu do domu dziadków. Dziadkowie opowiadają mamie o tym co robiłam i jaka grzeczna byłam
ale po tym jak się zachowuje gdy ona wraca ciężko jej w to wszystko uwierzyć. Dzisiejszego dnia zachowałam się bardzo nieładnie tzn. w czasie kiedy mama zaczęła ubierać mnie do domu uderzyłam ją parę razy a na koniec wbiłam jej w szyję paznokieć, drapiąc ją przy tym bardzo mocno, dostałam od niej ale nic nie poczułam. Nie wiem dlaczego tak  właśnie się zachowuję...czy to żal?...czy może wściekłość?...a może to poprostu dlatego że jest moją mamą a przy rodzicach zachowujemy się zupełnie inaczej niż przy dziadkach i pradziadkach. hmmmm..... sama nie wiem.... jak to jest!

14 styczeń- odwiedzinki
Od kilku dni non stop wspominam mojego kuzyna Nikosia i to w przeróżnych sytuacjach np. zrobię kupę w pieluchę i mama pyta" Julka dlaczego nie wołasz na nocniczek? kto znowu zrobił kupę do piluszki?" na to ja bez wahania odpowiadam"Nikoś" albo idę z mamą na spacer i zadaję szereg pytań"Mamo papa? Nikoś papa?", "Nie ma Nikosia?" i tak w kółko. Dzisiaj mama uczyła mnie mówić Remuś,Weronika i Lenka i powiem wam szczerze że bardzo ładnie mi to wychodzi, nooo pomijając imię Weronika ale o dziwio Remuś mówię już naparwdę ładnie (ogólnie unikam wyrazów zaczynających się na r) Mama zabrała mnie dziś na dłuuuugi spacer(tata na siłowni) a że przyszła do nas w końcu pani zima i spadło trochę śniegu więc dodatkowych atrakcji nie brakowało. Przed południem odwiedziłam z mamą pradziadków Romków a wieczorkiem odwiedziliśmy dziadków Waldków była tam też c.Agatka z w.Patryczkiem więc było wesoło. (Zapomniałam dodać że byłam dziś babcią Alą z Nuką i Funią na spacerku a rodzice w międzyczasie pojechali na zakupy).

15 styczeń- msza święta- roczek Leneczki (18.01.12)

Przed południem w pięknym kościółku w Katowicach odbyła się msza święta w intencji małej Leneczki, cała rodzina zebrała się w kościele żeby w niej uczestniczyć. Po kościółku wszyscy zaproszeni byliśmy na uroczysty obiad oraz urodzinową imprezę Ja ledwo weszłam do domu i od razu zaliczyłam drzemkę(2h) dobrze że Lenka przespała mszę bo nie zasnęłbyśmy w jednym łóżeczku. Co prawda nie potrafiłam od razu zasnąc bo wpadłam w histerię i krzyczałam"mamo nieeee paaaaa""Julia nieeee paaaa" wspinając się i wychodząc z łóżka na szczęście mamusia zaśpiewała mi moją ukochaną kołysankę(jak to kołysanką można nazwać, jak zwał tak zwał ważne że w tak krytycznych sytuacjach pomaga)  i to pomogło więc zasnęłam sobie. Wszyscy czekali na mnie z tortem więc dużo mnie nie minęło, następnie zabawa z Leneczką była przednia(Lenka czasem zabiera mi zabawki lub np. lizaka co bardzo mi się nie podoba) ale ogólnie bawimy się bardzo ładnie w co babcia(c.Agi mama) Lenki nie mogła uwierzyć. Podobała mi się bardzo laleczka Lenki- Natalia, która śpiewała piękne piosenki i sama chodziła ale nie była fajniejsza od domku z klockami(na dachu domu powycinane są koła, trójkąty i prostokąty i przez te dziury można wrzucać odpowiednie klocki) uwielbiam się nim bawić.

Kolejną atrakcją było zaprzyjaźnianie z królikiem, sesja zdjęciowa rodziców, rodziców chrzesnych, moja i Lenki, przez cały czas podczas naszej zabawy towarzyszyła nam babcia Ale bawiła się z nami jak nie laleczkami to klockami a jak nie klockami to kartonami w nowego wózka, co to była za zabawa, dziadzio Waldek wszystko uwiecznił na kamerce więc jak dorośniemy będziemy mogły poprzypominać sobie takie fajne chwile



Wieczorkiem wracając z imprezy zajechaliśmy do c.Ewy gdzie spotkaliśmy się z b.Agatką, dz.Jackiem, pradz.Tadeuszem. prab. Martą. c.Ewą, w.Adamem i w.Przemkiem oraz Pumą, Milą, Grafem, nie przypominam sobie czy był Edwinia hmmm? nie zagościlismy długo bo byłam już bardzo zmęczona dlatego też musieliśmy wracać do domu. Fajny był ten dzisiejszy dzień

16 styczeń- cały dzień z mamą/niesamowita podróż...
Dzisiejszy dzień był fanatastyczny bo miałam mamusie do dyspozycji przez cały dzień, oczywiście mimo śniegu i minusowej temp. mama uatrakcyjniła mi go jak tylko mogła. Rano gdy tylko wstałyśmy i zjadłyśmy śniadanko zabrała mnie na dwór najpierw poszłyśmy do teatru zarezerwować i kupić c.Madzi i Remusiowi bilety na "Calineczkę"(bo prosiła nas parę dni wcześniej) później mama zabrała mnie na długi spacer który myślałam że skończył się na pl.Sikorskiego(że wrócimy do domu) a okazało się że dopiero się zaczął, mało tego zaczęła się wspaniała przygoda a mianowicie weszłyśmy z mamą do dużego, czerwonego wagonu i mama zaczęła tłumaczyć mi że jedziemy do c.Madzi i Nikosia(od paru dni non stop o nim mówiłam, dziś gdy się obudziłam znowu o niego zapytałam więc mama postanowiła że go odwiedzimy) oczywiście bardzo się ucieszyła i ciągle zastanawiałam się gdzie my w ogole jesteśmy, mama wspominała mi dziś o tramwaju ale co to jest i jak to wyglada zobaczyłam dopiero teraz, wczęśniej znałam ciuchcie, pociąg z bajek z książeczek ale nigdy przenigdy nie widziałam i nie słyszłam o tramwaju) Frajda zaczęła się gdy tramwaj ruszył, zaczęłam krzyczeć i śmiać się z radości, krzyczałam"mamo jedziemy"(mama dodała ciuch ciuch) i znowu krzyczałam "mamo ciocia i Nikoś" powtórzyłam to chyba ze 100 razy śmiejąc się przy tym bardzo głośno, ludzie odwracali głowy patrzyli i śmiali się razem ze mną wtedy mama tłumaczyła że pierwszy raz od 6 lat i ona jedzie tramwajem ogólnie było bardzo wesoło"radosny tramwaj" no pomijając starszą panią siedząco na przedostatnim siedzeniu ze skwaszoną miną, ewidentnie moje zachowanie jej przeszkadzało więc pozdrowienia dla pani z tramwaju

Mały Jasiu jedzie z mamą w tramwaju.
W pewnym momencie nagle krzyczy:
- Patrz mamo jaka gruba baba! Ona ma brzuch, aż na kolanach!
Zawstydzona mama wzięła Jasia za rękę i wysiadła.
Tłumaczy malcowi:
- Jasiu takich rzeczy nie mówi się na głos, o tym możemy sobie porozmawiać w domu!
Jadą z powrotem tramwajem i znowu ta sama baba siedzi.
A Jasio krzyczy:
- Mamo o tej grubej babie to my sobie w domu pogadamy, nie?
taki mały żarcik

U cioci było bardzo fajnie, pobawiłam się z Nikosiem i na piechotkę wróciłyśmy do domu a to naparwdę kawał drogi Ojej nie napisłam wam dlaczego dzisiejszy dzień mogłam spędzić z mamą a więc menagerka poszła jej na rękę(mama nie śmiała jej nawet o to poprosić) i w grafiku zaznaczyła że mama będzie pracowała trzy razy w tygodniu(mama jest przeszczęśliwa w końcu na początku grudnia zaznaczyła że chce zacząć pracować od stycznia(udało się jej znaleźć pracę) na pół etatu(tak jak chciała) a w dodatku teraz jeszcze taka niespodzianka że pracuje 3 razy w tygodniu (tak jak sobie wymarzyła) więc od dziś mama będzie pracowała 3 razy w tygodniu resztę czasu będzie spędzała ze mną juuuuupi!

17 styczeń- u dziadków
Tata zawiózł mnie dziś do dziadków do Radzionkowa, gdy podjechaliśmy pod dom dziadzio czekał na mnie na dworze żeby pójść ze mna od razu na spacer (zapomnięliśmy sanek więc troche pokrzyżowaliśmy plany dziadkowi ale mimo wszystko i tak powściekałam się na dworze i zadowolona wróciłam do domu. Mama wyjatkowo dzisiaj musiała iść do pracy(wtorek) a mało tego pracowała aż 8h ale z tego co wiem podobało się jej ostatni raz 8h pracowała 3 lata temu i martwiła się że nie wysiedzi tyle w jednym miejscu Rodzice zaplanowali mi cały dzień bardzo aktywnie, ponieważ po pracy mama poszła na siłownie natomiast ja z tatusiem zjedliśmy pyszny obiad przygotowany przez dziadka(dziadek super gotuje) wróciłam do domu i po godzinie pojechalismy do Agory gdzie nastąpiła zamiana rodziców tata poszedł na siłownie a mama zabrała mnie na plac zabaw dawno się tak dobrze nie bawiłam później na "lody"(jadłam wafla bo coś zaczęłam trochę kichać) do domu  wróciliśmy o godzinie 20:15 byłam tak zmęczona że zasnęłam w 5 minut

18 styczeń-
urodzinki Leneczki/u pradziadków/SANKI
Trochę zaspaliśmy wstaliśmy 7:53, tata zaspał do pracy więc wybiegł z domu w parę minut, mama co prawda miała na godzinę 9tą ale musiała mnie zaprowadzić do pradziadków na 8:20(tak się umówiła z dziadkami i tak mnie zaprowadza żeby zdążyć) a wcześniej musiała mnie wybudzić, umyć, przebrać, ubrać i spakować oraz piechotą zaprowadzić do pradziadków także wszystko zostało na jej głowie- ale mama jak to mama ogarnęła wszystko łącznie z pościeleniem łóżek do pracy weszła o 8:55 Ona jest niesamowita! tata też tak twierdzi. Czas minął mi bardzo szybko(miałam dzis smutną minę gdy wychodziła z mieszkania dziadków ale babcia mnie zagdała i zapomniałam o niej w parę minut) Dzisiaj Remek w przedszkolu miał "Dzień Babci"dlatego też przyjechała babcia Agatka bo została zaproszona na małe przedstawienie. Zaraz potem przyszła do mnie z Remkiem. Gdy zobaczyłam go w drzwiach, zaczęłam głośno się śmiać i piszczeć(ost. widziałam go przed świętami) zabawa z nim była świetna, nie mieliśmy nawet czasu napić się soczku bo było tak fantastycznie, babcia oczywiście towarzyszyła naszej zabawie przez cały czas, zadbała o nasze brzuszki żeby były pełne i nakarmiła nas przepyszną zupką ugotowaną specjalnie dla mnie przez prababcię Martę.

Babunia bardzo o mnie dba, z rana czeka na mnie śniadanko a po drzemce cieplutka, pyszna zupka i drugie danie. Dziadkowie są przekochani Gdy wrócilismy do domku rodzice zrobili mi olbrzymią niespodziankę i zabrali mnie na saneczki- to był mój pierwszy raz Było suuuperowo, tata ciągnął sanki i uciekał a mama goniła sanki natomiast ja siedziałam opatulona kocykiem i śmiałam się w niebogłosy(rodzice mają świetną kondycję więc trochę to trwało) zjeżdżałam dziś sama z górki przed naszym blokiem ale było faaajnie mówię wam. Jutro rodzice mają wolne więc postanowili zabrać mnie na saneczki gdzieś dalej...chyba Świerklaniec


21 styczeń- "Dzień Babci"
Plan dzisiejszego dnia zaplanowany i ułożony został parę dni temu a chodziło o niespodziankę którą chcielismy zrobić dziadkom w Gliwicach. Na szczęście niespodzianka się udała i wszyscy byli bardzo zadowoleni. O godzinie 11 umówieni byliśmy z wujkami Cyg oraz Remkiem i Weroniczką i na dwa samochody pojechaliśmy do Gliwic oczywiście babcia się nas w ogóle nie spodziewała więc zaskoczenie było naparwdę olbrzymię. Do domku dziadków weszliśmy wszyscy pięknie wystrojeni- odpicowani z małymi upominkami i co niektórzy z pięknymi wierszami-Remuś U babci było bardzo wesoło, zabawa na 102, oprócz wygłupów z Remkiem, były wygłupy z Edziem, szperanie w babcinym barku (szafka ze słodyczami jakby kto nie wiedział ) nie z alkoholoem) Remuś bardzo cwaniacko zaznaczył że ma ochotę na coś słodkiego i mój wspaniały kuzyn siedząc na kanapie powiedział "coś mi tu pachnie czekoladą" po czym wstał i udał się w stronę szafki a przecież doskonale wiemy gdzie znajduję się ta szafka(wybuchnęlismy śmiechem ale ja nie zastanawiając się długo stałam obok niego, żeby mnie czasem nic nie ominęło) Rodzice też dostali coś "słodkiego"coś co bardzo lubią- pizze, mało tego każdy dostał taką jaką chciał. Dziadkowie zadbali też o nasze brzuszki i zjedlismy coś zdrowszego i również przepysznego- pyszny rosołek.


Prosto z Gliwic pojechaliśmy do dziadków do Radzionkowa byłam tak zmęczona wizyta w Gliwicach że w czasie drogi ucięłam sobie drzemkę.

U dziadków cezkali tez na nas z .Agą i w. Tomkiem oraz Leneczka. Oczywiście zabawa z Lenką była przednia, razem rysowałyśmy(tzw. "pisiu pisu") hustałam ją na hustawce i ogólnie pięknie się bawiłyśmy-tak jak zwykle  tfu tfu... póki co zgadzamy się i ani jedna ani druga nie zabiera żadnej zabawek raczej każda ma jakiś tam swój świat. Oczywiście dziadkowie pięknie się przygotowali na nasz przyjazd ale niestety nasze brzuchy były pełne i nie dały rady skosztować czegokolwiek



Super spędziliśmy ten dzisiejszy dzień!


22 styczeń- "Dzień Dziadka"
Dzisiejszy dzień też był już wcześniej zaplanowany. Zaczęliśmy od odwiedzin pradziadków Tadeuszów, zjawilismy się tam całą ekipą i razem z dziadkami świętowliśmy ten przepiękny dzień, Babcia Marta specjalnie na nasze przyjście upiekła przepyszne rogaliki które w mgnieniu okna znikały z talerza, bardzo miło spędziliśmy z nimi czas. Babunia towarzyszyła nam podczas naszej zabawy i umilała ją śpiewając nam piękne piosenki tj. np." jadą jadą misie..."," my jesteśmy krasnoludki" i jeszcze kilka innych których w tym akurat momencie nie mogę sobie przypomnieć. Babcia parę dni temu kupiła mi piękne naklejki które nakleiłam dziadkowi na stół i nie można ich teraz odkleić także kolorowy stolik mają dziadkowie i muszę przyznać że ten stolik podoba mi się jeszcze bardziej


Od pradziadków Tadeuszów poszliśmy do pradziadków Romków którzy też czekali z niecierpliwością na nasze przyjście. Remuś jak zwykle powiedział piękny wiersz  i tu właśnie musze opisać coś bardzo śmiesznego tzn. od wczoraj słyszę ten wierszy już któryś raz z kolei bo Remuś osobno mówi go dziadkowi i osobno babci ("babciu babciu coś ci dam...itd) a że za każdym razem słyszę brawa po skończonym recytowaniu więc dzisiaj właśnie u pradziaków Romków zaraz po skończonym mówieniu przez Remka wiersza wzięłam sprawy w swoje ręce i gdy tylko Remuś skończył ja krzyknęłam bardzo głośno"brawo" rozejrzałam się po pokoju po wszystkich gościach i zaczęłam bić brawo -rodzice, wujkowie i dziadkowie zaczęli się głośno śmiać. Ale powracając do odwiedzin u pradziadków spotkaliśmy również c.Aliną, w.Wojtkiem i małym Frankiem oraz c.Kasią i c.Agą także było wesoło. Prababcia przygotowała placki po bytomsku(węgiersku- jak zwał tak zwał bo to prawie to samo) i przepyszne ciacho. Ojej zapomniałabym napisać o strasznej sytuacji jaka miała miejsce u dziadków, podczas naszej zabawy z chwilą spuszczenia nas z oczu z dosłownie sekundową chwilą stała się okropna rzecz-Remuś siedział na krzesełku, ja stałam z tyłu za nim w pewnym momencie zaczełam wspinac się po nim na górę i w tym momencie Remuś odwrócił się i uklęknął, i wspólnie wagą naszych małych ciał przeciążyliśmy krzesło i Remuś spadł razem z krzesełkiem na mnie przygniatając mnie do paneli- płacz był przerażający, ale nie tak przerażający jak krew która leciała mi z buzi- wygladało to naparwdę baaardzo nieciekawie, wszyscy się wystraszyli a najbardziej przerażona byłam ja. Po dość długiej chwili uspokajania mnie i przykładania lodu do policzek rodzice mogli zajrzeć do mojej buzi i sparwdzić co było przyczyną tego że pojawiła się krew i czy wszystko jest w porządku i na swoim miejscu. Dobrze że to tak się skończyło!


babcia Ala była troszkę zawiedziona bo zaprosiła nas na obiad do siebie ale nie byliśmy w stanie na niego jechać. Pojechałam z mamą tylko na chwilę bo przyjechała tam ciocia Ewelinka- mama Zosi i razem z mamą segregowały nasze małe ubranka(dziadkowie nam je przechowują bo my z naszym metrarzem nie możemy sobie na to pozwolić) Oczywiście w to piękne święto pamiętałam też o moich dwóch prababciach Eli i Julii z którymi rozmawiałam przez telefon oraz o dziadku Witku z którym bardzo długo rozmawiałam na skype



23 styczeń-
hej kolęda koooooooooolęda!
Rano przyjechał dziadzio Waldek bo mama musiała iść do pracy, rozstania z mamą są już rzeczą naturalną, chyba się przyzwyczaiłam że wróciła do pracy i że te parę razy w tygodniu zostaję z dziadkiem albo z pradziadkami więc nie ma już płaczu i histerii wręcz przeciwnie macham jej gdy wychodzi i mówię"papa" Dziadzio zabiera mnie na długie spacery i super się razem bawimy. Dzisiaj tata wrócił wcześniej z pracy więc zwolnił dziadka z zaszczytu spędzania czasu ze mną Dzień zapowiadał się bardzo spokojnie: przedpołudniowa drzemka, obiad przy którym coraz częściej marudzę(mogłabym żyć na samym mleku, kaszce i kakao, no i słodyczę oczywiście oczywiście, więcej do szczęścia nic mi nie jest potrzebne) ale wszystko się zmieniło gdy usłyszeliśmy dzwoneczki na klatce schodowej, początkowo nie zajażyliśmy co jest grane ale tatuś szybciutko sprawdził co się dzieje... i wiecie co wpadliśmy w panikę- gdy tata krzyknął kolęda! po czym  wziął do ręki telefon i przerażony zadzwonił do mamy. Mama spodziewała się księdza ale dopiero w piątek więc w ogóle nie byliśmy przygotowani na jego przyjście i dlatego stwierdziliśmy że w tym roku nie wpuścimy jej do domu- oczywiście mama nalegała i wzięła sprawę w swoje ręce więc na pomoc wkroczyła prababcia Stasia która spóźniła się o jakieś 10 min hehe mimo wszystko bardzo jej dziękujemy za dobre chęci. Tata spisał się dzisiejszego dnia na medal pod każdym względem mama była z niego dumna.

24 styczeń- w Pure-na zajęciach-Kids
Ranek spędziłam z mamą gdy wybierałyśmy się na dwór w drzwiach stanął tata który resztę swoich ofert musiał dokończyć w domu dlatego też mama wykorzystała moment i wybrała się na siłownie a ja z tatą na spacer. Gdy mama wróciła z pracy i tata poszedł na siłownie mama zabrała mnie na zajęcia Kids też oczywiście do pure (przy okazji mogłam zobaczyć miejsce pracy mamy) Zajęcia bardzo mi się podobały był z nami mamy chrześniak-Igor (syn Marty i Damiana-oni ćwiczyli) Igorek świetnie się bawił ja co prawda byłam trochę za mała na takie zajęcia i nie chciałam się nawet przedstawić a co dopiero z dziećmi bawić(jak to mama powiedziała jest ze mnie"dzik z państwowego lasu") Zajęcia ogólnie bardzo mi się podobały, dla wyjaśnienia-zajęcia Kids są to zajęcia z trenerem który wymyśla zabawę dzieciom m.in przysiady, skakania, pompki, "raz dwa trzy baba jaga patrzy" różnego rodzaju turnieje więc sami widzicie że zajęcia są naparwdę ciekawe i bardzo wesołe, co prawda odbywają sie tylko we wtorki i trwają godzinę ale to i jak dużo bo zajmuje się nami trener a rodzice w międzyczasie mogą sobie poćwiczyć, wyjątkowo musiałam być z mamą bo dzieci przychodzące na takie zajęcia powinny mięc conajmniej 3 lata więc nie zaliczam się jeszcze do takiej kategorii wiekowej ale pozwolenie na przyjście dostałam
(kiepska jakość zdjęć)



26 styczeń-
niegrzeczne dziecko!~~bunt dwulatka~~
Od jakiegoś czasu jestem strasznie niegrzeczna(2 tyg) nie słucham rodziców, chodzę swoimi drogami(np.tata w prawo to ja w lewo) nadużywam słowa"ała"(do tego stopnia że ludzie odwracają się i patrzą co jest grane) Parę dni temu byłam z tatusiem na spacerze dałam mu tak popalić że biedny zadzownił do mamy się pożalić. Jak już wicie nie lubię dużo chodzić wolę jeździć w wózku więc spacer 10 minutowy jest już dla mnie strasznie męczący, dziś tata wybierając się ze mną na spacer nie wziął wózka i gdy byliśmy na Miciekwicza(150m od domu) zaczęłam marudzić, uciekać mu w drugą stronę, krzyczeć ała jak chciał mnie wziąć na ręce albo za rękę, mało tego kładłam się na ziemi i leżałam na brudnym chodniku- popis dałam nieziemski! czy można to nazwać buntem dwulatka? hmmm....Dziś podobną sytuację miała ze mną mama tyle tylko że doszedł pisk(obdzieranie ze skóry) i krzyk"ała,ała" a wszystko dlatego że zbliżała się godzina drzemki i mama chciała zabrać mnie z dwóru do domu!(sąsiedzi pewnie myśleli.... Bóg wie co myśleli..) i to jeszcze mało- od 2 tygodni budzę się między godziną 2-4 i tak z godzinkę nie śpię krzyczę wtedy:"mamo mleko, mamo chodź, mamo nieeee papapapa, mamo papa" - rodzice się nie wysypiają do pracy a i ja w ciągu dnia jestem dziwna, marudna, niegrzeczna. Acha chciałabym ślicznie podziękować cioci Marcie za piękny, cieplutki polarek mua:*

27 styczeń-
przemiłe odwiedzinki
Odwiedzili nas dziś ciocia Ewelinka z wujkiem Krzysiem oraz maleńką Marteczką, mama z ciocią były kiedyś nierozłączne a teraz mozna powiedzieć że widują się naparwdę rzadko mimo iż wcale nie mieszkają od siebie daleko ale jakoś czas nie pozwala im na częste spotkania a w dodatku w cioci życiu duzo się zmieniło, przecież na świat przyszła niedawno mała iskierka, która od małego kierownikuje tak że aż szkoda słów z resztą nie tylko w życiu cioci świat odwrócił się do góry nogami w mamy życiu też zaszły zmiany- poszła do pracy i nie ma już tyle czasu wolnego co dotychczas. Tak więc po długim niewiedzeniu się(ost. raz w pierwszy dzień świąt u dziadków) stęskniły się bardzo za sobą. Na poniższym zdjęciu widać Martusie leżącą w moim łóżeczku- nie podobało mi się że ktoś zajmuje moje łóżko nawet na którką chwilę- strasznie płakałam i krzyczałam że chcę iść już spać:"Juliaaa paaaa"


29 styczeń-
odwiedzinki
Odwiedzili mnie dziś dziadkowie, babcia Agtak i dziadek Jacek a razem z nimi przyjechał Remuś z którym przeszalałam całe niedzielne popołudnie.


30 styczeń- z pradziadkami/ prywatne przedszkole
Poniedziałkowy ranek oraz przed i trochę popołudnia spędziłam z pradziadkami(czasami mam smutną minkę gdy rodzice mnie zostawiają ale już i tak jest rewelacyjnie) Dziadkowie dbają o mnie jak mogą, zawsze gdy do nich przychodzę śniadanko czeka na stole i gdy rodzice wychodzą my zasiadamy razem do stołu, dbają również o każdą minutę mojego pobytu u nich, żebym czasem się nie nudziła. Śpię już bardzo ładnie bo nawet 1,5h (w ich łóżeczku) i wszystko nabrało kolorów bardzo lubię spędzać czas z dziadkami Parę dni temu ciocia Madzia Cyg znalazła na gruperze wspaniałą ofertę dotycząca prywatnego przedszkola na Szobmierkach (niedaleko uczelini mamy) i mamie bardzo się ta oferta spodobała więc wykupiła 20 godzin w owym przedszkolu żeby sprawdzić jak się będę zachowywała w nowym miejscu z obcymi dzieciaczkami, miała co prawda dylemat  i zastanawiała się czy robi dobrze wysyłając mnie w takie miejsce ale stwierdziła że będzie mnie tam zawoziła po 4 h 2 razy w tygodniu więc to nie tak dużo a zawsze coś i zawsze będzie miała obraz tego jak będę zachowywała się w przyszłości w żłobku bądź przedszkolu. Sama jestem ciekawa jak to będzie.... i nie jestem dobrej myśli he

31 styczeń- śpiewający piesek/ zabawa z Remkiem
Rano odwiedził mnie dziadzio Waldek bo wrócili wczoraj wieczorem z Lublina (dlatego też między innymi w poniedziałek siedziałam z pradziadkami na ogól siedzę z dziadkiem) Dziadkowie przywieźli mi przepiękny prezent"śpiewającego psa" Prezent jest piekny chociaż wzbudza we mnie nerwowość bo nie ukrywając boję się trochę tego dziwnego psa. Pies śpiewa piosenkę "Only you"

(postaram się dziś wrzucić filmik)
Na powyższym zdjęciu siedzę w wózku lali, gdy mama wyszła rano z łazienki w takiej oto pozycji oglądałam bajkę. Po południu poszłam z mamą przypilnować Remka i Weroniczki. Zabawa z Remkiem jak zwykle była fajna na jego widok piszczę i śmieję się w głos. Początkowo wszystko jest fajne i zabawne ale podczas zabawy przychodzą też takie chwilę że się szarpiemy tzn Remuś zabiera mi zabawki a ja wysakuję od razu z otwartą ręką w jego stronę- charakterek to ja mam. Na szczęście i mama i ciocia szybko reagują i nie obywa się bez klapsów. Weronisia rośnie w mgnieniu oka, jest już taaaka duża stoi sobie przy wersalce lub przy innych wysokich przedmiotach, robi ciekawe miny,obesrwuje każdy nasz ruch i ewidentnie chce się z nami bawić.Jak ten czas leci... jeszcze niedawno ciocia chodziłą w ciąży a Weronika za 4mc będzie miała rok.

LUTY


1 luty- z dziadkiem Waldkiem/ m&m
Środę spędziłam pod opieką dziadka. Ostatnio robię mamie na przekór ale nie ma w tym premedytacji. Mama pracuje pn, śr, pt i w te właśnie dni ja postanawiam się wyspać i biedna musi mnie wybudzać ze snu żeby zdążyć do pracy a we wt. i czw. ja budzę mamę i to już o 7:30 Mama nie ma zachwyconej miny ale wstaje z łóżka bo co biedna ma zrobić hehe Dziś gdy rodzice wychodzili do pracy(oboje w tym samym czasie, tata zawoził mamę- na dworze jest rano -15oC i mimo iż nie ma śniegu to mróż daje się we znaki) ja grzecznie stałam w przedpokoju i krzyczałam z uśmiechem na ustach "pa pa" ale nie oznaczało to że chcę iść  z nimi tylko mówiłam "pa pa" żegnając ich (inny ton, nie żalący się że ja chcę iść tylko znaczący- nareszcie idziecie). Wieczorkiem tata poszedł do sklepu żeby kupić jakieś pyszności na kolację i jak to zwykle bywa kupił mi coś dobrego tym razem były to m&m, nie jadłam ich wcześniej więc ciekawość smaku była niesamowita, mało tego kolory cukiereczków były zachęcające także długo nie czekając zaczęłam je wcinać. Zachwyt długo nie trwał ponieważ okazało się że cukierki farbują a to wywołało histerię w moim zachowaniu i pierwszy niebieski cukierek sprawił że odechciało mi się jakichkolwiek słodyczy(nie chciałam nawet jajka niespodzianki) płakałam nawet po umyciu rączek ponieważ barwnik został na moich paluszkach, rodzice byli w szoku że aż tak farbują wcześniej nie zastanawiali się nad farbą która pokrywa owe cukierki.


2 luty- standardowo
Pobudka 7:30 przywitanie mamy słowami"część mamo" i uśmiech na ustach. Później dzień wygladał tak samo jak zwykle: mama sprzątała, prała, gotowała,a ja bawiłam się swoimi zabawkami, pomogłam jej odkurzać(trzymam za rurę zodkurzacza i ruszam nią tam i z powrotem) i rozwieszać pranie(pranie leży a ja podaje każdą rzecz mamie żeby nie musiała się schylać i do tego mówię co podaje"majtki tati, majtki tatix2, bluzka Juli, cyci mamy-(stanik)- mama pęka ze śmiechu bo non stop ja czymś zaskakuję Gdy tata wrócił z pracy pojechaliśmy wszyscy do Agory, ja z mamą na plac zabaw a tatuś na siłownie, później rodzice zamienili się "rolami" i tatuś opiekował się mną na placu zabaw a mam spędzała czas na siłowni. Poznałam dziś dwójkę dzieciaczków  moim wieku, niestety nie mogłam z nimi porozmawiać ponieważ żadne z nich nie mówiło oprócz słów"mamo i tato" Ich mamy dziwiły się że tak ładnie potrafię mówić i były mile zaskoczone że takie słowa jak "proszę"(dawałam im moje zabawki) i "dziękuję" (jak oddawali mi je) są już w moim słowniku i są tak często używane. Mama była zaczepiana przez mamy tych dzieci bo koniecznie chciały wiedzieć ile ja mam lat, okazało się że byłam najmłodsza, ale przecież każde dziecko rozwija się inaczej ja przecież usiadłam dopiero w wieku 10 mc a moje kuzyneczki Lenka stała w wieku 7,5 a Weroniczka 6,5 więc sami widzicie każde dziecko rozwija się inaczej. Co nie zmienia faktu że mama jest ze mnie dumna że tak ładnie mówię, z resztą mój tatuś mówił z wieku 10mc prawie całymi zdaniami. Wiem wiem trudno w to uwierzyć(mamie też było trudno) ale jest duuuużo osób które mogą to potwierdzić i wcale to nie są osoby z naszej rodziny

4 luty- impreza urodzinowa cioci Agatki
Dzisiaj odbyła się impreza urodzinowa c.Agatki. Imprezka miała miejsce u dziadków w domku ponieważ tak ilość osób nie zmieściłaby się u cioci. Było przesuper, świetnie się bawiłam z Deniskiem c.Eli i w.Rafała (patrz.nasi znajomi) i Leneczką. Co prawda w tegoroczne wakację miałam okazję się z nim pobawić ponieważ Denis z rodzicami odwiedzili nas w Targanicach ale wtedy mój kolega nie chciał się ze mną bawić a mało tego nie pozwałam mi dotykać swoich zabawek. Na szczęście tamtych dni już nie pamiętam a dzisiejsza zabawa była przednia, oczywiście kuzynka nie odstępowała nas na krok i chętnie się z nami bawiła. Impreza się udała, wszyscy mieli wspaniałe humory. Noc spędziliśmy u dziadków ponieważ nie chciało się nam wracać do domu z resztą jak ja zasnęłam(przed 22) dziadkowie, wujkowie i rodzice zrobili sobie maraton filmowy


 
Stronę odwiedził już 54944 odwiedzający

Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja