Moi rodzice
     To ja Julia !
     Ja w brzuszku
     ROK PIERWSZY
     ROK DRUGI
     ROK PIĄTY
     => 49 miesiąc
     => 50 miesiąc
     => 51 miesiąc
     => 52 miesiąc
     => 53 miesiąc
     => 54 miesiąc
     => 55 miesiąc
     => 56 miesiąc
     => 57 miesiąc
     => 58 miesiąc
     => 59 miesiąc
     => 60 miesiąc
     ROK SZÓSTY
     Hasło
     Księga gości
     Kontakt
     Nasi znajomi
     Poradniczek



Strona Juleczki - 51 miesiąc


5 MAJ
MAM JUŻ 50 MIESIĘCY


    5maj- pochwała dla dziadka/ odwiedzinki
W przedszkolu było bardzo fajnie, ciocie codziennie uczą nas nowych piosenek i gdy wracam z przedszkola do domu bez przerwy śpiewam Dzisiaj zaraz po obiedzie poszliśmy na działkę bo wczoraj tatuś z dziadkeim kupili gotowy domek narzędziowy i dziś dziadzio utwardzał teren żeby domek stał równo (jutro będzie go składał i skręcał) Trochę roboty przy tym było bo pustaki a raczej płyty chodnikowe są bardzo ciężki a dziadzio sam je zapakował do samochodu, mało tego przyniósł na działkę, wykopał dół i je tam umieścił. Jak my się mu odwdzięczymy za każdą pomoc którą nam oferuje, zawsze możemy na niego liczyć to taki 100% facet ON potrafi wszystko! począwszy od zrobienia torta, (bardzo dobrze też gotuje) potrafi naprawiać telewizory, komputery, zajmuje się też ogrodnictwem, potrafi zrobić przepiekne oczko wodne mogłabym tak wymieniać bez końca bo On na wszystkim się zna Mama zawsze to powtarza że nie mogałby sobie wymarzyć lepszych rodziców. Ja pewnie też tak będe mówiła za parę lat
Wieczorem odwiedzili mnie pradziadkowie Marta i Tadeusz oraz Grafcio. Graf będzie u nas mieszkał przez cały tydzień bo dziadkowie wyjeżdżaja na urlop ależ się cieszę będzie odprowadzał mnie do przedszkola i przychodził po mnie Bardzo fajnie i miło spędziliśmy czas z dziadkami, mama przygotowała kolację a ja śpiewałam im do kolacji  piosenki Johnnego Casha


  6maj- domek/ Graf
Doczekaliśmy się w końcu małego domku na działce, co prawda nie ma okien ale i tak wygląda ładnie. Dziadzio probił tam mnóstwo praktycznych półek więc teraz oprócz rzeczy ogrodowych możemy schować sobie praktycznie wszytsko.

Po pracy odwiedziliśmy dziadka i zrobilismy grila, oczywiście Graf nam cały dzień towarzyszył a mi uśmiech z buzi nie schodził nawet ciocie w przedszkolu powiedziały mamie że ja o niczym innym nie mówię tylko o psie z którym będę dzisiaj spała i że rodzice po mnie przyjdą z psem. Graf bardzo dobrze się u ans czuję ma już fajnego kolęgę z którym rozstać się nie może,...tak kolegę OSKARA i są dla siebie wyjątkowo mili

Bardzo pomagam podczas grilowanie rodzicom, sama sobie potrafie zrobić kanapkę zmasełkiem czosnkowym i szczypiorkiem (za którym nie przepadam)


8maj- fantastycznie
Każdy dzień z Grafem jest fantastyczny, zaraz po przedszkolu wyprowadzam go na dworek (nie mam czasu przywitać się z mamą bo Graf ważniejszy) Uwielbiam go.

Po południu odwiedziła nas Lenka z tatusiem. Mama musiała iśc do pracy więc razem z  tatą, Lenką i Wujkiem poszliśmy na działkę do dziadka. Wujek zachwycony "naszym" nowym mieszkaniem Na działce grilowaliśmy i się wygłupiałyśmy


 
10maj-
sobota
Sobotni ranek spędziłyśmy z mamą przy skype, mogłam porozmawiać trochę z Remkiem i Weroniczką. Weronika ma urodziny w czerwcu więc zamierzaliśmy zrobić jej niespodziankę i polecieć do nich ale wyskoczył nam wyjazd do sanatorium a później babcia Agatka z dziadkiem Jackiem zabierają mnie na tydzień do Hiszpanii. We wtorek 13 maja wyjeżdżam do sanatorium pierwsze 2 tyg. będzie ze mną mama a ostatni tydzień babcia Agatka a później 13 czerwca lecę do Hiszpanii.  Zapomniałam wczoraj wspomnieć że w piątek po przedszkolu odstawiłam taką szopkę, wyłam i nie potrafiłam się uspokoić, bo tak bardzo chciałam żeby Graf jeszcze u nas pomieszkał a on pojechał z dziadkami do Traganic.

Popołudniu umówiliśmy się z wujkami Kermitami i w.Gackami na działce żeby trochę pogrilować i posiedzieć "na świeżym" powietrzu. Dosyć grzecznie się bawiliśmy, Hania troche pokasływała więc wujkowie pojchali z nią do lekarza gdzie później okazało się że ma zapalenie oskrzeli. Ja z Nikosiem urzędowałam u sąsiadki Mai, ona ma mnóstwo fajnych zabawek. W ogóle bardzo ją lubię Wieczorkiem wpadli dziadkowie Ala i Waldek


  11maj-
rodzinny obiad
Dzisiejszy dzień spędziliśmy z c.Magdą i w.Grzesiem, Nikosiem i Zuzią. Mama zrobiła przepyszny obiad a później cały dzień leniuchowaliśmy Wieczorem mama zaczęła pakować nasze rzeczy na wyjazd i tak minął kolejny weekend.


13 maj- wyjazd do sanatorium
Droga do Rymanowa Zdroju była długa i bardzo męcząca. Korki 4km na autostradzie przed Krakowem, rozkopane drogi w miastach przez które przejeżdżaliśmy więc ruch wahadłowy i takim oto sposobem do Rymanowa  jechaliśmy niecałe 5 h. Na miejscu okazało się że trzeba kupę rzeczy pozałatwiać mianowicie opłacić pobyt opiekuna i opłatę klimatyczną jakby tego było mało, to po dotarciu na miejscie okazało się że sanatoria nie mogą przyjmować opłat i trzeba ruszyć w masteczko i poszukać tak zwanej opatrzności i tam wszystko uregulować. Oczywiście budynek nie był oznaczony bo jak pani stwierdziła na dniach mieli postawić tablice informacyjną (do końca pobytu takiej nie widziałyśmy) po długich poszukiwaniach załatwianiach trafiliśmy do Sanatorium Staś, początkowo miesliśmy spędzać czas w Sanatorium Anna (jeden właściciel, Anna 4pietrowy budynek w którym znajdowłay się 2 świetlice i stołówka, i placem zabaw, Staś piętrowy wyremontowany, mały kameralny budynek z świetnym placem zabaw) mama nie zgodziła się na dzielenie toalaty z inną rodziną i w końcu dostała pokój w Stasiu (wygodny, przestronny, duży pokój z olbrzymią łazienką i przedpokojem, byłyśmy bardzo zadowolone, dziadkowi też się poodbał, w sumie to on namówił mamę na Stasia bo mama bała sie parteru ale jak usłyszała o współnej łazience z kimś bez zastanowienia wolała parter cała mama. Dziadek pomógł nam z bagażami i wrócił do domu, a my po rozpakowaniu rzeczy i uporzątkowaniu pokoju poszłyśmy na obiad. Jadalnia świeciła pustkami ponieważ obiad był o 12:30  a my byłyśmy przed 14 dopiero na kolacji poznałyśmy panie i dzieci które przypisane zostały do naszego stolika. jedna pani miała na imię Kasia  i była z Gdańska z dziewzcynką Martynką(5 lat) a druga miała na imię Paulina i była z Płocka z dwójka dzieci Rozalią 9 letnią (czekała na swój turnus który zaczynał się za tydzień) i Dominik 4letni. Po kolacji pan doktor zbadał dzieci i wystawił każdemu z nas kartę obiegową z wypisanymi zabiegami.



14 maj- aktywny dzień
Każdy dzień w sanatorium wygladał prawie tak samo (oprócz niedzieli). Rano pobudka 7:40, spacer do sanatorium Anna na śniadanie które rozpoczynało się o 8:30, później na godzinę 10 do sanatorium Ziemowit (sanatorium obok naszego Stasia w którym odbywały się wszystkie zabiegi)
Zabiegi: naświetlanie klatki piersiowej i pleców, inhalacje mokre (w tzw.  kapturkach) i suche, ćwiczenia oddechowe, borowina na zatoki i gardło. Codziennie 3 zabiegi.

Później godzinna przerwa do obiadu. Obiad 12:30 i nareszcie czas wolny dla nas aż do 18 do kolacji. Po kolacji znowu czas wolny dla siebie (czyli spacer spacer, spacer).


16 maj-
dzień za dniem

Każdego dnia spotykam się z Martynką i Dominikem. Martyna to naprawdę wyjatkowa dziewczynka i bardzo się polubiłyśmy, nie potrafimy wytrzymać bez siebie parę minut co chwilę jedna pyta o drugą. Przez cały tydzień pogoda nam nie dopisywała więc dużo czasu spędzałyśmy w świetlicy

ale i placu zabaw nie potrafiłyśmy sobie odmówić i nie ważne czy padało czy też nie, zabawa i tak była udana

W Stasiu naprzeciwko nas mieszka pani logopeda z dwójką dzieci i w pewny burzowy wieczór poćwiczyła ze mną mój języczek bo nie mówię jeszcze "r" Wszystkie ćwiczenia wykonałam doskonale i (oprócz jednego) i pani powiedziała że mam czas do 6 roku życia i że nie ma powodów do zmartwień bo język pracuje bardzo dobrze wtedy kiedy ja ćwiczyłam inna ciocia robiła naleśnikowe myszi miki z nutellą-pychotka


17 maj-
z tatusiem

Ależ się ucieszyłam jak zobaczyłam tatusia który przyjechał do nas na weekend. Od razu poszliśmy na spacer i tata mógł zobaczyc w jak pieknym miejscu spędzamy czas.

Po południu poszliśmy ponownie na spacer na Festwial Piosenki i Tańca


Mama zrobiła nam kilka fajnych ujęć z dziećmi z Ukrainy i Węgier, które przepięknie tańczyły i śpiewały.



18 maj- z tatusiem dzień drugi
Rano mogłam troszkę powygłupiać się z tatkiem

a po obiedzie poszliśmy na długi spacer

Pokazałam tatusiowi jak pięknie potrafię jeździć na koniku i na kucyku i ile radości mi to sprawia

Weekend z tatusiem minął bardzo szybko i tata musiał wracać do pracy.


 

20 maj- jak ten czas szybko leci
To jest aż niemożliwe jak ten czas szybko leci dopiero co przyjechałayśmy, rozpakowywałyśmy swoje rzeczy a już minął tydzień. Jedyny plus to to że w końcu słonko pojawiło się na niebie więc mogłyśmy spacerować bez peleryn i gumowców oraz całe dnie spędzać na placu zabaw. Po obiedzie pojechałam z mamą na wcześniej wykupioną wycieczkę do huty szkła i zwiedzania Iwonicza Zdrój (bliskie sanatoryjne miasteczko) W hucie widziałam jak tworzone są figurki zwierząt, a najważniejszą atrakcją to przejazd autokarem który przecież podobał mi się najbardziej. Iwonicza nie zwiedziałam bo zasnęłam w autokarze i przespałam połowę wycieczki razem z moim sąsiadem Wiktorem. Nasze mamy nie zwiedziły zbyt wiele i stwierdziły że kolejnych wycieczek już nie wykupią.



21 maj- moja I dyskoteka
Dzisiejszy dzień zapowiadał się cudnie, po śniadniu poszłyśmy do pokoju cioci Kasi, pobawiłam się z Martysią (ciocia tak na nią mówi) później wszystkie razem poszłyśmy na zabiegi, po zabiegach na plac zabaw i na obiad aaaa po obiadku mamy wystroiły nas przepięknie i ruszyłyśmy na naszą I dyskotekę 

Początkowo nie chciałam wyjść na środek (mam to po tatusiu) ale później nie można mnie było zaciągnąć do stolika Mamy oczywiście parę piosenek tańczyły z nami, bawiłam się fantastycznie.



22 maj- urodziny Martyny
Dzisiaj swoje urodziny obchodziła Martynka. Ciocia parę dni temu zaprosiła nas na galaretkę z bitą śmietaną więc po porządnyym obiedzie i drzemce umówiliśmy się koło Anny i wszyscy razem poszlismy do restauracji

Impreza się kręciła i wszyscy dobrze się bawili poza mną ponieważ po zjedzeniu galaretki zainteresowała mnie plastikowa piłka Martyny, którą dostała na urodziny i jeszcze nie zdążyła się nią nacieszyć bo odstawiłam taki cyrk jakiego jeszcze nigdy w życiu mamie nie odstawiłam.  Darłam się że chcę taką samą piłkę jak Martyna i koniec. Wyłam 25 min ale mama wcale się mną nie przejmowała, nie ustapiła mi bo w ostatnim czasie trochę przesadzałam .Mama niecierpi takiego zachowania bo rodzice w miarę mozliwości kupują mi wszystko co chcę i wiem że nie powinnam się tak zachowywać ale co ja mogę za to że tak bardzo mi się spodobała. W pewnym momencie ciocia Paulina powiedziała że dla świętego spokoju poszłaby kupić taką samą i że podziwia mamę że jest twarda. Płakałam aż zasnęłam i spałam ponad godzinę u mamy na kolanach a pilki nie dostałam


25 maj- odwiedzinki dziadków i tatusia
Dziadkowie Waldek i Alinka oraz tatuś zrobili mi dziś niespodziankę i przyjechali do mnie na parę godzin (od 11 do 17) Niesamowita niespodzianka tyle km przejechali żeby zobaczyć mnie parę godzin

Po obiedzie chwilę odpoczęliśmy i poszliśmy na bardzo długi spacer po Rymanowie


Dziadkowie poznali c.Kasię i Martynkę oczywiście przygotowali się na spotkanie i przywieźli  prezent i dla Martynki (dzień wcześniej Martynka zapytała mamy dlaczego nikt jej nie odwiedza? i powiedziała że jest jej przykro i tez chce żeby przyjechali do niej dziadkowie. Ciocia jest z Gdańska więc kawał drogi a 14h jazdy to trochę długo, ale moi dziadkowie potraktowali Martynkę jak swoją wnusie i nie pozwolili żeby jej było smutno.

 Ciocia Agatka przekazała babci dla mnie pieniążki z okazji Dnia Dziecka, żebym mogła sobie kupić co będę chciała więc podczas spaceru mama przymieżyła mi słowiańską spódnice i torebkę (kilka dni temu oglądałyśmy je i bardzo nam się podobały)  oczywiście nie chciałam jej ściągnąć  "mamo nie ściągaj mi jej" więc pieniążki od cioci przeznaczyłyśmy torbkę i spódniczkę Byłam zachwycona, z resztą nie tylko ja, wszystkie ciocie z sanatorium nie mogły się napatrzeć (w sanatorium było większość chłopców np. w Stasiu na 10 pokoi była jedna dziewczynka- "chłopczyca" Martynka, była z bratek i bawiła sie tylko w zabawy "chłopakowe" i z chłopakami.





26maj-
Dzień Matki
Wszystkie mamusie dostały dziś prezent od pielęgniarek

a były to kosmetyki na bazie rymanowskich wód mineralnych, podobno bardzo dobre kosmtyki. Ode mnie mamusia dostała piękny żółty, polny kwiat-MLECZ! i od razu wsadziła go do wazonu (dawkownik do syropów). Muszę przyznać że nadszedł w końcu kryzys naszej przyjaźni, mojej i Martynki. Nadeszły małe spięcia i wielkie kłótnie a to o różowy balon, a to o czerwony balon, a to o mazak tego samgo koloru, o widelec na jadalni, i ilość łyżeczek cukru w herbacie, o skarpetki i kolorową posypkę na świderku. I nie pomogło tłumaczenie cioci..."dziewczyny ja z Sabinką tez jesteśmy przyjaciółkami czy widziałyście żebyśmy się pokłóciły?...nie wolno się kłócić itd" ale jak tylko każda szła do swojego pokoju od razu pytała o drugą" kiedy do mnie przyjdzie Martynka albo mamo pójdziemy do Martynki" ale nie można powiedzieć że "przejadłyśmy się swoją obecnością.
Wieczorem odbyło się ognisko, nie byłam nigdy wcześniej na ognisku więc bardzo się cieszyłam. Przez chwilę myśleliśmy że się nie odbędzie ponieważ przeszła olbrzymia burza i nie przestawało padać, na szczęście koło godizny 19 się przejaśniło i ruszylismy na imprezę ogniskową


27 maj- zabawna kłótnia/ bawilandia
Dzisiejszy dzień jak codzień a wieczorem po kolacji korzystjąc z pogody wszystkie mamy usiadły na ławkach przy placu zabaw a my szaleliśmy ile tchu i w pewnym momencie, słychać płacz Martyny... i słowa "ale mamo ale mamoooo Julia mnie zdradziła i nie jest już moją przyjaciółką, ona woli bawić się z Amelką" dodam że Amelia to dziewczynka która nie wiem jak ale potrafiła ustawić sobie wszystkie dzieci które przebywały na tym turnusie, zawsze bawiliśmy się w to co chciała Amelka, jak nie ganianego to w krokodyla, jak nie w krokodyla to w dom i mogłabym wymieniać bez końca, zawsze było tak jak ona chciała. I w tym dniu Amelia upatrzyła sobie mnie a ja oczywiście biegałam z nią za rękę i głośno się śmiałam, aaa zapomniałam że przez cały turnus Amelia uśmiechnęła się tylko raz, bynajmniej my nie wiedziałyśmy nigdy uśmiechu na jej twarzy (...ale jej mama też zawsze miała podobną minę), to już nawet nasze mamy to komentowały ale do czego zmierzam, w momencie gdy zobaczyłam że Martynka płacze i usłyszałam o co płacze, biegnąc z Amelią za rękę zatrzymałam się i zaczęłam wyć! Mama z ciocią nie wiedziały co się dzieje a ja na głos wykrzyczałam "że chcę być przyjaciółką Martynki a nie Amelii" Mina mam bezcenna dlatego pomimo pięknej pogody zaprowadziły nas na płatna świetlicę żebyśmy mogły wspólnie się pobawić.

Mama niebardzo chciał mnie tam zostawić ponieważ wiadomo jak to jest w takich miejscach, podobno najwięcej zarazków. Mama i tak izolowała mnie od niektórych i nie wchodziła na inhalacje jak któreś dziecko kasłało bo kilkoro dzieci było przeziębionych, 2 z zapaleniem oskrzeli, 2 zapaleniem ucha i jedno z zapaleniem krtani, poodbno tak musi być bo oczyszcza się organizm po tych zabiegach. Ja też przez kilka dni kasałam na szczęście obyło się bez antybiotyku i w 3 dni stosowania syropów kaszel ustał (tusipek, difergan i krople do nosa)


28 maj- przyjazd babci Agatki i wyjazd mamy
Rano po raz ostatni zjadłam z mamusią śniadanko, po raz ostatni poszłyśmy razem na zabiegi a później po raz ostatni zjadłyśmy razem obiad na stołówce w sanatorium Anny. Popołudniu przyjechała do mnie babcia Agatka z tatusiem. Babcia miała zostać ze mną do końca turnusu ponieważ uprzejme koleżanki mamy z pracy nie zgodziły się na 3 tygodnie wolnego (nawet po tym jak widziały pismo z NFZ że należy się mamie 3 tyg wypoczynkowego albo bezpłatnego). Mamie szkoda było wyjeżdżać bo nie wyobrażała sobie że nie zobaczy mnie przez tyle dni a poza tym zżyła się z c.Kasią i c.Paulinką. (Przyjaźń z c.Kasią przetrwa jestem pewna na 100%).Przed wyjazdem rodziców poszliśmy jeszcze do naszego zielonego domku (restauracja) a gdy rodzice pojechali, poszłam z babcią na jadalnie, oczywiście zaznaczyłam że babcia jest tylko moja bo przez całą kolację siedziałam u babci na kolankach. Byłam o nią zazdrosna bo babcia ma bardzo fajne podejście do dzieci dlatego też dzieci ją lubią i zauważyłam że i Martynka i rzadko odzywający się Dominik stali przy babci i opowiadali jej przeróżne rzeczy. Dominik bardzo mnie zaskoczył bo do nas przekonywał się 1,5 tyg a babci już w pierwszy dzień opowiadał o koparkach Wieczorem rozwiązywałam z babcią ćwiczenia dla 4latków i świetnie się przy tym bawiłam. (Babcia mi je kupiła i zabarała ze sobą).


31 maj- koncerty, imprezy z okazji Dnia Dziecka
Pogoda trochę się popsuła więc większość wolnego czasu spędzałyśmy przy ćwiczeniach i wspólnych zabawach, (ależ było fajnie) Po południu poszłam z babcią na festyn, oczywiście musiałam babcię naciągnąć na kilka potrzebnych mi rzeczy. Ojej tak się rozpędziłam z tytm uzupełnianiem że zapomniałam dodać że w Stasiu była pani logopeda która wykonywała ze mną różne ćwiczenia "praca językiem" wszystkie ćwczenia poza jednym robiłam dobrze i pani stwierdziła  że mój język pracuje bardzo dobrze i że do 6 roku mam czas na wypowiadanie "r" aaa i była tam też pani Sylwia która robiła nam takie oto śmieszne naleśniczki jakie widzicie na poniższym zdjęciu były naprawdę pyszne




CZERWIEC

1 czerwiec- Dzień Dziecka
Z tego co mi wiadomo rodzice szykują dla mnie dużą niespodziankę ale co to będzie dowiem się za parę dni...już się nie mogę doczekać. Dzisiaj oczywiście zadzwonili do mnie z życzeniami i informacją o cudownym prezencie. Babcunia zadbała żeby ten dzień był wyjątkowy i żebym spędziła go najmilej jak mogę.

3 czerwiec- z rodzicami
Turnus dobiegł końca. Dziś po raz ostatni siedziałam z babcią na stołówce i jadłam obiad a po obiedzie  przyjechał po nas dziadzio Jacek. Tydzień z babcią zleciał niesamowicie szybko i mimo iż niedpoisywała nam pogoda to i tak miło spędziłyśmy ten czas. Ale jak kto się mówi wszędzie dobrze w domu najlepiej... 
Cieszyłam się że wracam do domu do swoich zabawek i moich kochanych rodziców, oni też bardzo się cieszyli z mojego przyjazdu. Wieczorem dostałam pierwszą niespodziankę którą przysłał mi w.Tomek który mieszka w New York, nie znam go to znajomy mamy ale widziałam go kilka razy na skype. Wujek ma żonę która nazywa się Gabi i maleńkiego syna Danielka. Z prezentem wujek trafił w 10 bardzo się ucieszyłam gdy go otworzyłam.

Drewniane elementy z których trzeba było utworzyć kwiaty w doniczkach podobały mi się najbardziej, bez chwili namysłu usiadłam do swojego stoliczka i już wiedziałam jak te elementy połączyć i pomalować Świetna zabawa



4 czerwiec-
niespodzianek ciąg dalszy
Rano zjadłam z mamą śniadanko, przyjechał po nas tatuś i wszyscy razem pojechaliśmy na działkę gdzie czekał już na nas dziadek Waldek (aaa po przebudzeniu powiedziałam mamie ..."mamo ja bardzo kocham dziadka"  mama zapytała "którego dziadka" (bo wyskoczyłam jak Filip z konopii z tym hasłem, chyba mi się coś przyśniło) "dziadka Waldka"

Gdy podeszłam do bramy ogródka i zobaczyłam "to coś" zawstydziłam się, nie wiedziałm jak się zachować więc złapałam dziadka za nogawkę i się przytuliłam, byłam śmiertelnie zawstydzona ale po chwili doszłam do siebie i było bardzo fajnie, huśtałam się, zjeżdżałam i nie mogłam się nacieszyć.

Przy okazji mogłam najeść się truskawek z naszego ogródka a prezentem rodzice bardzo mnie zaskoczyli chyba nie muszę Wam mówić jaka byłam szczęśliwa



 
 
Stronę odwiedził już 54957 odwiedzający

Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja