Moi rodzice
     To ja Julia !
     Ja w brzuszku
     ROK PIERWSZY
     ROK DRUGI
     ROK PIĄTY
     => 49 miesiąc
     => 50 miesiąc
     => 51 miesiąc
     => 52 miesiąc
     => 53 miesiąc
     => 54 miesiąc
     => 55 miesiąc
     => 56 miesiąc
     => 57 miesiąc
     => 58 miesiąc
     => 59 miesiąc
     => 60 miesiąc
     ROK SZÓSTY
     Hasło
     Księga gości
     Kontakt
     Nasi znajomi
     Poradniczek



Strona Juleczki - 56 miesiąc


5 PAŹDZIERNIK
MAM JUŻ 55 MIESIĘCY


8 październik- odwiedzinki
Rano mama zaprowadziła mnie do przedszkola. Od momentu kiedy Maja jest chora i nie przychodzi do przedszkola ja symuluję jakieś dziwne bóle brzucha i codziennie pytam mamy "czy muszę iść dzisiaj do przedszkola?" zdarza się że czasami trochę łez mi z oka wypłynie, co jak mogę powiedzieć niezła ze mnie aktorka jak już jestem w przedszkolu to jest fajnie ale ne ukrywam że brakuje mi w nim Majki. Już nawet pani Ania powiedziała mamie że my z Majką trzymamy się razem i tylko razem. Mama nie raz tłumaczyła mi że trzeba bawić się z innymi dziećmi na co jej odpowiedział że strasznie krzyczą i lubię tylko Maję. Przecież na siłę nie będę się z nimim bawić. Proste! Popołudniu przyjechała do nas koleżanka mamy Iwona, ciocia ma 3 córki i mieszka w Niemczech, dawno się nie wiedziały więc miały kupę spraw do obgadania a ja z dziewczynkami świetnie się dogadywałam. Co prawda były zgrzyty bo Paulinka i Emilka nie zgadzały się ze sobą i co chwilę wyrywały sobie zabawki ale ciocia szybciutko stawiała je do poziomu. Mimo wszystko dobrze się bawiłam. Później dołączył do nas wujek Mariusz tatuś dziewczynek i przejazdem byli dziadkowie Waldkowie (szał zakupów przedweselnych) i wpadli na herbatkę. Było bardzo wesoło. Dziadkowie bardzo dobrze znają ciocię Iwonkę, 10 lat temu dziadek filmował jej wesele.



10 październik-
u dziadków
W przedszkolu było fajnie bo w każdy piątek można przynieść swoją zabawkę bo podobnie jak w Tice i w tym przedszkolu jest "dzień zabawek" i to jest mój ulubiony dzień Mama odebrała mnie z przedszkola dużo wcześniej bo parę minut po 14 umówiona byłam z dziadkiem Jackiem zabierał mnie do Gliwic. Za nim dziadzio po mnie przyjechał pojechałyśmy szybciutko do fryzjera. Pani fryzjerka obcięła mi włoski i pięknie uczesała. Wyrobiłyśmy się na czas i dziadzio zabrał mnie do Gliwic. Dobrze się złożyło bo mama od dwóch dni była strasznie przeziębiona tata z resztą też kasłał więc nie czuli się najlepiej a ja "uciekłam" przed zarażeniem. Leżeli i wygrzewali się a ja fajnie spędzałam czas z dziadkami


11 październik-
szaleństwo/ impreza ur. c.Ewy
Rano babcia zadzwoniła do swojej koleżnki z pracy Beatki która ma córkę Zuzie (trochę młodsza ode mnie) i wszyscy razem pojechaliśmy na wystawę klocków lego a późnije na pyszne deserki i świetne zakupy Zuzię znam jakiś czas i zawsze razem dobrze się bawimy.

Dzisiaj dziadkowie zadbali o to by uatrakcyjnić nam czas więc zabawa była przednia. Dostałyśmy od nich piękne zabawki. Ja standardowo wybrałam pięknego....Smoka tak smoka ale żeby nie było wybrałam sobie i małą córeczkę barbi z króliczkiem Do domu wracałam z uśmiechnięta i bardzo zadowolona.

Około godziny 18 wybraliśmy się do Bytomia na urodziny cioci Ewy co prawda ciocia miała urodziny 7 paździenrika ale dzisiaj robiła imprezę urodzinową. Babcia zadbałą o moją elegancką kreację i wygladałam  bardzo ładnie. Tam też spotkałam się z rodzicami, mama wygladała już dużo lepiej i tak tez się czuła. Od razu opowiedziałam im o całym dniu o nowych zabawkach o kreacji i zimowych butach a wszytsko to na jednym w dechu bo bardzo fajnie się bawiłam.


12 październik- fantastyczny dzień
Dzisiejszy dzień był mega zwariowany ibardzo aktywny. O godzinie10 umówiliśmy się z wujkami Kermitami i ruszylismy w drogę. Mama to nasza nawigacja i bardzo dobrze radzi sobie w terenie, to ona wymyśliła dzisiejszą wycieczkę. Mianowicie pojechaliśmy do Wilkowic koło Miedar tam znjaduję się piękny plac zabaw, siłownia, mini zoo, park linowy, jeziorko z mini plażą i to wszystko znjaduję się na świeżym powietrzu.

Później dołączyli do nas wujkowie Alinka i Wojtek z Frankiem i Hanią a na sam koniec dołączyli dziadkowie Alinka i Waldek i z tego spotkania byliśmy najbardziej zaskoczeni

Dziadkowie nie wiedzili gdzie będziemy mama wspomniała jak zapraszali nas na obiad że jedziemy koło Miedar zwiedzić jakieś mini zoo dlatego też ich widok najbardziej nas zaskoczył Bardzo fajnie i ciekawie mijał nam czas. Najpierw na dzień dobry ruszylismy w stronę parku linowego, później poszliśmy oglądać zwierzęta


Byłam tam taka śmieszna ścieżka wyłożona kamieniami, belkami, szyszkami, piaskiem nazywała się ścieżką bosych stóp (lecznicza) Można było z niej skorzystać więc długo nie czekając wypróbwaliśmy ją


Gdy juz bardzo zgłodnieliśmy i okazało się że wszytskie stoliki na dworze i w lokalu  "Pod Platanaem" są zarezerowowane stwierdziliśmy że pojedziemy na Stroszek "Na Grote". Wczoraj gdy ja spędzałam czas z dziadkami i u dziadków rodzice z wujkami przyjechali tu na obiad i bardzo im zasmakował dlatego też stwierdzili że dziś też przyjedziemy właśnie tu.

Fajnie że w tej grocie też był plac zabaw bo czekajac na naleśniczki mogliśmy trochę poszaleć. Dzień minłą szybko i bardzo wesoło, super spędziłam czas. Wieczorem podczas mycia powiedziałam" mamusiu piękny był ten dzisiejszy dzień". Najfajniejsze w tym wszytskim jest to że jest paździenrik a temperatura dochodzi do 21oC dlatego też korzystamy jak możemy z tej przepięknej pogody


15 październik-
wizyta u dentysty/ odwiedzinki
Do przedszkola nie chodzę ponieważ mama nie chce żebym się rozchorowała przed wyjazdem na wesele. Całe przedpołudnie spacerujemy po Bytomiu. Popołudniu pojechaliśmy do Katowic do salonu dentystycznego cioci Dorotki, najpierw fotel zajęła mamusia bo złamała ząbka jedzac lizaka a później ja. Podobało mi się i w ogóle się nie bałam Ciocia powiedziała że mam piękne białe, zadbane ząbki i widać że dokładnie je myje i o nie dbam. Przyznam że to troche i zasługa mamy, ona od zawsze miała bzika na punkcie zębów nie tylko moich. Kupiła mi klepsydrę do mycia ząbków i po każdym umyciu musiałam jej "chuchnąć" kontrolowała  i  przypominała mi o ząbkach i tak mnie nauczyła. Teraz sama potrafię kontrolować i upominać się o mycie ząbków dlatego są one zadbane Prosto od cioci pojechaliśmy do dziadków do Gliwic. Babcia zaprosił nas na obiad, pobawiłam się przy okazji z dziadkami i wróciliśmy do domku. Przeżywam i bardzo się cieszę że już niedługo zobaczę Remusia i Weroniczkę. Październik w ogole zapowiada się bardzo ciekawie. W ten weekend jedziemy do Lubartowa na wesele w.Karola i c.Agnieszki a w następny weekend lecimy do Anglii ale się cieszę.


16 październik- zaqpki z dziadkiem Witkiem
Rano umówiłysmy się z dziadkiem Witkiem na małe zakupy. Jak już wiecie nie chodze w tym tyg. do przedszkola bo muszę być zdrowa na wesele c.Agnieszki i w.Karola, dlatego też około godziny 10 mogłyśmy pozwolić sobie na zakupy. Najpierw poszliśmy do największego sklepu z zabawkami który znajduję się w Agorze, dziadzio powiedział że mogę sobie wybrać co tylko chcę wiec biegiem ruszyłam w strone kolorowych półek, szukałam szukałam aż w końcu znalazłam coś co wpadło mi w oko. (duży koń z tęczową grzywą i do tego lalka ze skrzedełkami- komplet) a że na te chwile nie byłam jeszcze do końca zdecydowana tak się mamie wydawało poprosiła mnie żebym zobaczyła też inne zabawki w sklepie tuż obok Agory. Oczywiście z grzeczności tam poszłam, jednak na miejscu okazało się że pomimo wielu pięknych i kolorowych zabawek, lalek barbi, kenów, nawet stajni z koniem i piekną lalką ja uparłam się na zabawkę z sklepu który znajdował się w Agorze więc wróciłysmy do Agory i dziadzio kupił mi zabawkę którą jako pierwszą wybrałam i mimo tego że znjaduję się tam bardzo dużo półek od razu wiedziałam i pamietałam gdzie ona stoi.

Po zakupach dziadzio zaprosił nas na lody i soczek a póżniej wróciłysmy do domu. Po południu przyjechał Nikoś z rodzicami i wpał do nas dziadzio. Wujek Kermit przygotował przepyszną kolację i rodzicę puścili płytę z wesela i w bardzo wesołym klimacie spędziliśmy wieczór



17 październik- zadowolona
Mama kupiła mi dziś przepiękny kombinezon na zimę co prawda jest trochę za duży ale to dobrze bynajmniej będzie mi służył 2 a może i 3 lata zapomniałam wspomnieć że bardzo mi się podoba

Około godziny 12 wyjechalismy do Lubartowa. Dzisiejsza podróż była bardzo męcząca samochód za samochodem, w dodatku mnóstwo tirów. Ogólnie średnio jedziemy około 5h, 6h a my dziś jechalismy 7h natomiast wujek Marek z rodziną jechał 8:15h (maskara) i co z tego że powstaje mnóstwo nowych dróg skoro samochodów przybywa i podróż nie jest juz wcale taka prosta bo jest strasznie męcząca. Najpierw odwiedzilismy babcie Elę tam spotkalismy w.Marka.c.Dorotkę Kubusia, Wiktora, w.Bartka i c.Dagmarę. Babunia jak zwykle przygotowała dla nas pyszne pierożki które wszyscy uwielbiamy więc jeden drugiemu mało co nie wyrywał Później pojechalismy do Sobolewa do babci Julki (babcia która ma kurki) później na sam koniec do wujka Krzysia do Anotonina. Mamie było w sumie obojetne gdzie będizmey spac ale tata njabardziej z całej rodziny lubi wujka Krzyska i c.Jolę (jajcarze) tam też mieszka Amanda Angelika i Karol i zawsze jak tam jedziemy koniecznie chce spac właśnie u nich Bylismy strasznie zmęczeni podróżą więc zasnelismy w parę minut.


18 październik- wesele Agi i Karola

Nadszedł długo wyczekiwany dzień a mianowicie wesele cioci Agnieszki i wujka Karola. Przed południem pojechałyśmy z mamą, ciocią Agatką i babcią Alą do fryzjera. Włosy spięte miałam na prawy bok i podkręcone lokówką a przez całą głowę spelciony był francuz (warkocz). Wyglądałam jak prawdziwa dama Msza rozpoczęła się o godz.15 ale przespałam ją w samochodzie, rodzice bardzo się z tego powodu cieszyli ponieważ chcieli żebym jak najdłużej była z nimi na weselu. Co prawda kuzynki mamy c.Amnda i Angelika od strony babci  (wesele od strony dziadka) wyczekiwały na mnie bo w razie czego miały się mną i Lenką zajać, jednak nie było to konieczne bo bawiłysmy się do godziny 00:30.


Na weselu było fantastycznie sala elegancka, przepiękna, mało tego na miejcu okazało się że w sali obok na tym samym piętrze znajduje się bawilandia i wynajęta jest niania do opieki nad dziećmi chyba nie muszę wam opisywać co to była za radość a dzieci było mnóstwo nooo na 190 osób dziwne by było jakby ich nie było. Leonek nie wiedział co gdzie i w ogóle nie usiadł an chwilę bo wszystko go interesowało. W pewnym momencie "grał" na organach pana z orkiestry. Mieliśmy z niego ubaw

Wesele bardzo udane i świetnie się bawiliśmy.

Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Było mnóstwo pyszności Była fontanna z czekolady w  której można było moczyć owocowe szaszłyki, był wiejski stół, pieczony świniak, stół z ciasatmi i ciasteczkami.
.
Dostalismy też pokój w hotelu więc zmęczone wróciłyśmy do pokoju i tam grzecznie PADŁYŚMY .



19 paździenrik- ur.tatusia / poprawiny
Gdy się rano obudziłyśmy od razu szalałyśmy, tańczyłyśmy, przebierałyśmy się a na koniec mamy włączyły na bajkę bo chciały jeszcze pospać.

Z hotelu pojechałyśmy najpierw do babci Julki a później do Antonina do wujka Krzyśka i naszych kochanych cioć. Poprawiny rozpoczęły się o godzinie 13 standardowo się troszeczkę spóźniliśmy

Ciocia zrobiła nam małą sesję zdjęciową

Na weselu wszyscy razem zaśpiewliśmy tatusiowi STO LAT ponieważ dzisiaj obchodził swoje urodzinki, tata był mile zaskoczony, przytulałam i ściskałam go bardzo mocno

Z poprawin wyszliśmy po 18 bo byliśmy już bardzo zmęczeni. Pojechaliśmy wszyscy do wujka Krzyśka (brata babci) i tam spędziliśmy wieczór. Ja mogłam w końcu nacieszyć się moją ukochaną, najukochańszą ciocią Amandą (chrześnica mamy) zdarza się że jest spięcie o ciotkę bo i ja i Lenka kochamy ją nad życie (do przyjazdu tez odliczałyśmy dni ale wcale nie na wesele tylko na spotkanie z Amandą)



20 paździenrik- wyjazd tatusia
Dzisiaj babacia Ala przygotowała rodzinny obiad u babci Julki więc wszyscy razem zjawilismy się w Sobolewie. Ciocia Amanda pojechała z nami więc cieszyłam się podwójnie. Od wujka z Antonina do Sobolewa jest 13 km i nie było wcale tak fajnie bo obydwie płakałyśmy żeby ciocia jechała z nami w samochodzie, więc połowę drogi jechała ze mną a druga połowę z Lenką (wszyscy spaliśmy u niej)

Dzień zapowiadał się fajnie dopóki nie dowiedziałam się że babcia Ala i tatuś wracają dziś do domu na śląsk. Strasznie płakałam i prosiłam żeby tata został. Żebym przestała płakać dziadzio Waldek zabrał nas wszytskich na spacer do lasu, widziałam muchomory, zbierałam szyszki ale co chwile pytałam o tatusia.


Wieczorem pojechaliśmy do wujka Łukasza (kuzyn mamy, brat w.Karola) Mogłam poszaleć z Wojtusiem i Lenką


22 paździenrik-
powrót do domku
Dwa dni spędziłam u babci Eli, chcoiaż babcia strasznie się rozchorowła po weselu, źle się czuła i miała temperaturę (przez te parę dni jeździłyśmy od babci do babci i z każdą spędziłyśmy trochę czasu). Dziś nadszedł dzień powrótu do domu. Pogoda nie była zbyt ciekawa tzn w lubelskim nie padało ale po drodze do domu zadoznwił tatuś i powiedział że u nas tak leje że wycieraczki nie nadąrzaja więc wiedzielismy że gdzieś po drodze nas to czeka tyle tylko że nie wiedzielismy że już w Radomiu. Podróż była straszna razem z nami wracała Lenka z rodzicami. Wracalismy na dwa samochody. Na drodze nie było nic widać to było naparwdę straszne, mama strasznie się denerwowała. Tym bardziej że do Lubartowa jechaliśmy 7h (rekord 4,5 średnio 6h) także pomimo tego że powstało tyle obwodnic i nowych dróg podróż wcale nie jest taka fajna wręcz przeciwnie. Na szczęscie do domu dojechaliśmy szczęśliwie.

23 październik-
pranie, sprzątanie, szykowanie
Te dwa dni 23 i 24 to był istny szał, pranie, sprzątanie, szykowanie i ponowne pakowanie. Mama była naprawdę zmęczona i powiedziała że fajnie by było dopiero w nastepnym tygodniu lecieć do Anglii bo chciała sobie odpocząć i porządnie wyspać się w swoim łóżeczku. Ale i tak bardzo się cieszymy że w ogóle dziadkowie Agatka i Jacek zrobili nam taką niespodziankę i kupili dla nas bilety, za co bardzo mi dziękujemy W końcu będę mogła zobaczyć się z Remkiem i Weronika


25 październik- wylot do Anglii
Dziś w nocy o 3 rano rodzice zrobili mi pobudkę i ruszylismy w stronę Gliwic do dziadków. Tam zostawiliśmy samochód i razem z dziadkami ruszylismy w stronę Wrocławia na lotnisko. Samolot mieliśmy o 7:20 a na miejacu byliśmy po 10.

Na lotnisku w Bristolu czekał na nas w.Tom i dziadzio Witek, przyjechali na dwa samochody bo troche nas  było. Ciocia na urodziny Remka zaprosiła też swoją koleżankę Lucynę z dwójką dzieci, Adą i Jackiem. Adę znam doskonale ponieważ chodzimy do tej samej grupy w przedszkolu. Widywałyśmy się czasami też u Remka. Prosto z lotniska pojechaliśmy do dziadka Witka, zjedlismy obiad odpoczęliśmy i wszyscy całą czwórką poszlismy do w.Cyganów na imprezę urodzinową Remka. Bardzo się ucieszyłam na widok moich kuzynów, Weroniczka wycałowała i wyściskała mnie. Był tort i fajna zabawa.

Wujkowie mają bardzo ładny widok z okna

Było nas trochę w sensie dzieci więc zabawa była przednia.Wieczorkiem wrócilismy do dziadka Witka.


26 październik- impreza halloween
Na tę imprezę dosyć długo się przygotowywałam. Mama szukała specjalnie dla mnie uszu i ogonka kotka, kupiła mi piękną sukienkę która idealnie nadawała się na tą imprezę, efekt zaraz zobaczycie...

Ładnie wyglądałam prawda?! Na imprezie też dobrze się bawiłam jak cała reszta tak bynajmniej mi i mamie sie wydawało, niestety bylismy tam 20 min bo ciocia Lucynka i c. Madzia chciały stamtąd iść. Bo Adzie przeszkadzał głośna muzyka.

Wieczorem ciocia zrobiła nam pyszne naleśniczki co prawda musiałam sie trochę naczekać bo długa kolejka była przede mną   a byłam ostatania. Naleśniki bardzo mi smakowały. Zjadłam aż dwa



27 październik-
wycieszka
Pojechalismy dzisiaj na wycieczkę do Puxton park (chyba jakoś tak się to pisze). Pierwszą atrakcją była jazda dwupiętrowym autobusem.

W parku też było wiele atrakcji dla dzieci jednak pora roku zdecydowanie nie taka jak byśmy chcieli. Oprócz karuel, huśtawek, można było pooglądać zwierzęta, przewieź się traktorem i ciuchciom, poszalec w labiryncie.

Naprawdę fajne miejsce ale tak jak wcześniej wspominałam w inną porę roku. Mimo wszystko i tak dobrze się bawilismy.


Wszystko  było fajne i ciekawe ale i nadmiar hałasu czasem przeszkadza dlatego rodzice cieszyli się że mogą w ciszy i spokoju odpocząć u dziadka, ja też się tam dobrze czułam i świetnie bawiłam.



28 październik-
odwiedzinki
Dziś popołudniu odwiedzili nas i dziadka Witka babcia Agtka i Jacek, graliśmy z dziadkami w gry i świetnie się bawiliśmy



29 październik- wylot do Polski
W Anglii mi się poodbało ale na pytanie taty "Juleczko czy chciałabyś mieszkac wAnglii" odpowiedziałam "Nie" po chwili powiedziałam że będę strasznie tęsknić za swoim pokoikiem. Z tym pokojem to jest instny cyrk, jak wyjeżdżalismy do Lublina w czasie drogi sie rozpłakałam, rodzice zapytali " co się stało Juleczko" i usłyszeli " będę tesknić za swoim pokoikiem" uśmiechneli się. Teraz też po chwili powiedziałam tacie że "nie chcę tu zostać bo w Bytomiu jest mój pokoik" Pod tym względem jestem taka sama jak mama ona tez zybko przywiązuje się do różnych rzeczy z którymi później nie może się rozstać Przecież zostawiając samochód na parkingu u dziadków w Gliwicach i przesiadając się do ich smaochodu rozpłakałam się za naszym samochodem nooo cóż taką mam naturę... Na lotnisko zawiózł nas dziadzio. Lot mieliśmy po 18 więc we Wrocławiu byliśmy o 21 a jeszcze kawał do domu. Finisz był po północy jak kładliśmy się spac w naszych łóżkach. Dzisiejszy lot był chyba najgorszy z najgorszych i wcale nie dlatego że warunki atmosferyczne były straszne bo i to i samo lądowanie a raczej postawienie samolotu na ziemi było przyjemne dla mamy najprzyjemniejsze ze wszystkich lotów. To był mój 10 lot i najgorszy ze względu na ból uszu, tak jakoś dziwnie odczułam to ciśnienie że płakałam na cały głos, ludzie się odwracali, a mi nic a nic nie pomagało, ani guma, ani picie. Mama masowała mi uszy i było mi trochę przyjemniej ale nie aż tak żeby nie płakać, później jeszcze spanikowałam i darłam się jeszcze głośniej, strasznie piszczało mi w uszach.   
                                                                                                   


30 październik- nareszcie w domku
Gdy sie wyspałyśmy i wstałyśmy o godzinie 10  znowu zaczęło się szaleństwo, parnie, sprzatanie, rozpakowywanie- oj nie cierpimy tego nie cierpimy.  Mama rano powiedziała mi prawdę dotyczącą Mateuszka(rybki) która odeszła w piątek przed wyjazdem, rozpłakałam się no ale nic juz nie mogłam zrobić. Mama obiecała mi że pójdziemy do sklepu i zakupimy identyczną rybkę. (rodzice wiedzieli że będę z tego powodu płakała i zastanwiali się czy nie kupić nowej w tajemnicy przede mna i podmienić ale stwierdzili że muszę się uczyć tego że wszyscy kiedyś odchodzą).

Mama jak obiecała tak zrobiła więc mam nową rybke która nazwałam Zosia ale nie martwcie się napsiłam list (namalowałam) do Mateuszka zeby mu przykro nie było że w jego akwarium mieszka inna rybka dlatego też poinformowałam go że to jego przyjaciółka. Do przedszkola nie poszłam ale już dziś zaczynałam gadkę na temat powrotu do niego...odzywczaiałam się... Po południu poszłam z mamą do salonu kosmetycznego na paznokcie, pracuje tam przesympatyczna pani Gosia która zawsze jest wesoła, uśmiechnięta i bardzo bardzo miła. Lubię tam z mamą przychodzić (byłam już 3 razy)  bo ją bardzo lubie z resztą ona mnie też Dostałam od niej mnóstwo ozdob które wykorzystuje na codzień przy kolorwankach. 

Wieczorekim poszliśmy do pradziadków Marty i Tadeusza, dziadzio 2 dni temu obchodził swoje imieniny więc długo przygotowywany dla niego album musiał znaleźć się  w końcu w jego rękach 

Ta piekna syrena na powyższym obrazku to laurka przygotowana specjalnie dla niego. Babcia oczywiście zrobiła tort orzechowy, ulubiony pasztet rodziców i pyszny barszcz  to tylko niektóre z pyszności ale najulubieńsze


31 październik- powrót do przedszkola
Ranek był ciężki, od rana płakałam że nie chcę iść do przedszkola że już nigdy nie chcę do niego iść. Prosiłam i błagałam mamę ale niestety nie udało się. Mama zaprowadziła mnie do góry i długo przytulała, dzieci mi machały i wołały ale ja wciąż powtarzałam że chcę wrócić do domu. Ciocia Lucynka przyprowadziła Adę przed 9 to jeszcze widziała jak szlocham. Gdy mama odbierała mnie z przedszkola byłam ucieszona i zadolwona ale pierwszy pytanie jakie padło to "mamo a czy jutro też muszę iść do przedszkola?"... cóż zrobić poprostu się odzwyczaiłam.



LISTOPAD


1 listopad- rodzinnie
Rano zjedliśmy razem śniadanko a że dzisiaj jest Dzień Wszystkich Świętych to tatuś, tak jak i większa liczba osób miała dziś dzień wolny od pracy. Przed południem poszliśmy na cmentarz zapalić znicz spotkaliśmy się z dziadkami Agatką i Jackiem oraz pradziadkami Martą i Tadeuszem spotkanie nie trwało długo a szkoda bo zaczął padać deszcz. Prosto z cmentarza pojechaliśmy do dziadków Alinki i Waldka, posiedziliśmy tam trochę i po godzinie 16 umówilismy się z wujkami Kermitami na cmentarzu u prababci Stasi. Rodzice chcięli żebyśmy zobaczyli jak pięknie o tej porze jest na cmentarzu w taki dzień jak dzisiejszy. Wieczorkiem wpadł do nas dziadzio Waldek i razem z tatusiem obejrzeli mecz.

 

 2 listopad- rodzinnie
Rano na śniadanko wpadli wujkowie Magda i Grzesiu z Nikosiem i Zuzią. Mama przygotowała dla nas "angielskie śniadanie" wszystkim bardzo smakowało.Mało tego upiekła 2 ciasta, marchewkowe i murzynka, tak tak Mama upiekła- co jej się stało?!  nie wiem! w każdym bądź razie ciasto wszystkim smakowało, widać była że była dumna z siebie. Przecież ona nie lubi ciast więc dlatgeo też nie lubi ich robić.

Po godzinie 13 na kawę wpadli c.Aga z w.Tomkiem i Leneczką a później wszyscy razem ruszyliśmy do dziadków Waldkówa na obiad. Spotkaliśmy się tam z c.Agatką z w.Patrykiem i Leosiem  ale fajnie było. Uwielbiamy spotykać się w takim gronie. Dziadkowie przygotowali przepyszny obiad (stanadrdowo wychodziliśmy z przejedzeni) Bardzo miło spędzilismy czas. Babunia nie spuszczała nas z oka i cały czas się z nami bawiła.

 
Stronę odwiedził już 54956 odwiedzający

Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja